Wracam w Nowym Roku z kompletnym brakiem pomysłów xD Co będzie dalej, zobaczymy ;)
Dziękuję wszystkim, którzy czytają moje wypociny
Biegiem wparowała na komisariat. Zanim weszła do gabinetu policjantki usłyszała krótką rozmowę
- No jak wy poszliście, to ten nowy zaczął się na nas rzucać. Zanim przyszliście to tak mu obił gębę, że nie przypominał siebie.
- Dziękuję - była pewna, że chodzi o Andrzeja. Zapukała do gabinetu policjantki
- Proszę - weszła do środka. Kobieta stała w rogu, na fotelu siedział Andrzej, a lekarz właśnie opatrywał jego rany
- Boże Andrzej... - natychmiast ukucnęła przed nim i z wyraźną troską rysowała wzorki na jego udzie. On starał się na nią nie patrzeć - Jakie są obrażenia?
- Złamana lewa ręką, złamany nos, dużo rozcięć i siniaków - odpowiedział lekarz - To wszystko, do widzenia - zebrał swoje rzeczy i wyszedł z pomieszczenia
- Nie powinnam tego robić, ale dam wam chwilę - policjantka również wyszła z gabinetu. Zostali sami
- Jak to się stało? - delikatnie przejechała po jego ranie na policzku
- Jakiś idiota się na mnie rzucił - odpowiedział beznamiętnie.
- Andrzej...
- Przestań, proszę - spojrzał na nią. Ten jeden raz odważył się spojrzeć w jej zielone tęczówki. I właśnie wtedy go pocałowała. Starała się uważać na rany, całowała go delikatnie, z wyczuciem.
- Jeżeli to koniec, to chciałam to zrobić ostatni raz - dostrzegł łzy w jej oczach. Chciała już iść, ale złapał ją za rękę.
- Kiedyś sobie obiecałem, że nigdy nie pozwolę ci odejść - wyszeptał. Wstał, dłonią pogładził jej policzek i złożył delikatny pocałunek na jej ustach.
Przed komisariatem kręcił się nieznany mężczyzna. Zwracał na siebie uwagę wszystkich. Wchodził po schodach, a gdy był już przy drzwiach schodził. Bał się wejść do środka.
- Szuka pan czegoś? - usłyszał głos jakiegoś policjanta. Lekko zagubiony odwrócił się w jego stronę
- N... nie - niepewnie zaprzeczył. Odszedł kawałek. Gdy był przy końcu ulicy zawrócił i wreszcie wszedł - Przepraszam, ja w sprawię Andrzeja Falkowicza - zaczepił pierwszego lepszego policjanta
- Sprawę prowadzi sierżant Tomaszewska. Gabinet numer 3, ale teraz siedzi tam - wskazał na jedno z biurek. Blondynka właśnie przeglądała dokumenty
- Dziękuję - podszedł tam
- Dzień dobry
- Słucham pana...
- Ja w sprawię Andrzeja Falkowicza - powiedział
- Był pan świadkiem
- To ja spowodowałem wypadek. Ukradłem mu samochód i przypadkiem w kogoś wjechałem... - oszołomiona policjantka wpatrywała się w niego
- Grabowski... Spisz zeznania - krzyknęła - Pana nazwisko?
- Wawrzyniak. Leszek Wawrzyniak...
- Falkowicz...
- Tak, tak już wracam do celi - powiedział smutny. Pogodził się z Wiktorią, jego życie znów nabrało sensu, ale nadal siedział w więzieniu. Uśmiechnął się blado do rudej
- Nie o to chodzi - policjantka uśmiechnęła się - Znalazł się sprawca wypadku, jest pan wolny
- Co? - rozpromieniony Andrzej wpatrywał sie w policjantkę
- I kto to był? - zapytała Wiktoria
- Niejaki Leszek Wawrzyniak - Wiki widziała jak Andrzej zaciska pięść, jak zmienia się jego wyraz twarzy. Szybko pogładziła go po ramieniu, żeby go chociaż trochę uspokoić - No to jest pan wolny
- Cóż... Mam nadzieję, że się więcej nie zobaczymy - uśmiechnął się do niej złośliwie. Policjantka odwzajemniła uśmiech, szczerze
- Swoje rzeczy odbierze pan przy wyjściu. Do widzenia
- Żegnam - wyszli z gabinetu. Objął ją ramieniem, odebrał swoje rzeczy i wyszli.
- Chciałbym pojechać do hotelu rezydentów - odezwał się tuż po wyjściu z komisariatu
- Po co? - od razu się zaniepokoiła. Andrzej miał już i tak dużo obrażeń, a bała się przebiegu rozmowy z Adamem. Bała się, że może dojść do rękoczynów.
- Nie bój się - uśmiechnął się. Złapał ją za podbródek i zmusił do spojrzenia w oczy - Nie chcę się z nim bić czy coś... To w końcu mój brat, nie.
- Ale co ty chcesz zrobić?
- Pogadać z nim - odpowiedział - Możemy?
- No przecież tobie nie da się niczego zabronić - cmoknęła go w policzek i wolnym krokiem poszli do hotelu
- Muszę kupić nowy samochód...
Weszli do hotelu rezydentów. Już przy drzwiach słyszeli głośną muzykę i jeszcze głośniejsze krzyki Agaty.
- Agatko uspokój się - Wiktoria uśmiechnęła się w jej stronę. Woźnicka ledwo trzymała się w pionie widząc Falka. Andrzej wszedł do pokoju Krajewskiego. On od razu wyłączył muzykę. Panowała cisza. Falkowicz odważył się na pierwszy ruch. Wyciągnął rękę w stronę Adama. Krajewski chwilę się wahał, ale uścisnął jego dłoń. Uśmiechnęli się do siebie szczerze, a po chwili Adam tak po prostu przytulił Andrzeja.
- Krajewski, on jest mój - zaśmiała się Wiktoria. Jak na zawołanie Andrzej uwolnił się z uścisku Adama i delikatnie musnął policzek Wiktorii. Po chwili zniknęli w jej pokoju.
Super :) Wreszcie się pogodzili i Falko wyszedł z pudła ;-p
OdpowiedzUsuńSuper opowiadanie. Nie mogę się doczekać kolejnej części. No chyba, że zaczynasz nowe. Tak, czy inaczej twoje opowiadania są świetne. Zawsze chce się czytać więcej, i więcej...
OdpowiedzUsuńNie chodziło mi o to, że zawieszam opko czy coś :D Źle to ujęłam, po prostu nie mam pomysłów na nexty ;)
UsuńTo życzę weny, bo Twoje opowiadania są wspaniałe :)
UsuńCo pół godziny sprawdzam czy nie ma kolejnej części.
I wszystko wraca do normy :D Super.
OdpowiedzUsuńWolałabym rekoczyny <3
OdpowiedzUsuńOpo super :-) czekam na nexta :-)
OdpowiedzUsuń