niedziela, 19 stycznia 2014

Historia trochę inaczej cz 4

Ostatnio coraz częściej chodził wściekły po szpitalu. Ciągle coś go denerwowało. Tym razem drobna sprzeczka z Samborem nie sprawiła mu przyjemności. Pech chciał, że akurat gdy wychodził z lekarskiego natknął się na Consalidę
- Panie profesorze...
- Doktor Consalida... Jak miło - uśmiechnął się złośliwie - Ma pani dla mnie historię choroby pani Gruziel?
- Myślałam, że wszystkie dokumenty mam panu oddać jutro po odprawie - Wiktoria była zdezorientowana. W takich chwilach denerwował ją zmienny nastrój Falkowicza.
- To źle pani myślała! Dokumenty mają być na moim biurku za godzinę!

- Wiktoria? - trzask drzwi frontowych obudził Wandę. Obserwowała jak jej córka opróżnia kieliszek wina. - Co się stało?
- Nawet nie wiesz jak irytujący jest ten facet... Wczoraj mi się wydawało, że coś się zmieniło, rozmawiał ze mną jakoś inaczej, a dzisiaj znowu na mnie nawrzeszczał. Ja już nie wiem co o nim myśleć - podniosła butelkę wina w celu napełnienia kieliszka. Wanda znów po cichu obserwowała jak Wiktoria pije
- Już starczy - zabrała jej kieliszek - Idź pod prysznic, zrobię ci kakałko
- Czuje się jak w podstawówce - Consalida mocno przytuliła swoją mamę, a potem ruszyła do łazienki.

- Co to jest? - zapytał Krajewski, gdy tylko przejrzał dokumenty
- Co byś z tym zrobił? - zapytał nie zważając na pytanie Adama.
- Jeśli naprawdę ci zależy na tej pacjentce to znajdziesz najlepszego specjalistę, prawda... Z tego co widzę, choroba nie jest bardzo zaawansowana. Tak z czystej ciekawości, kto to jest?
- Ktoś ważny - odpowiedział. Nie chciał się zdradzać, że chce pomóc Wandzie, że robi to ze względu na Wiktorię.
- Rozumiem... Może profesor Engel? Podobno za parę dni będzie w Polsce.
- Na pewno będzie. Rozmawiałem z nim wczoraj wieczorem, wysłałem mu dokumentację pacjentki. Powiedział, że przejrzy, ale nie wie czy znajdzie na to czas. Wiesz jak to jest, znany profesor pojawia się na kilka dni i nagle wszyscy chcą być u niego operowani.
- To nie wiem... W Polsce jest niewielu specjalistów
- Ja nie mogę się tego podjąć, nigdy nie miałem z czymś takim do czynienia - odpowiedział przygnębiony. Gdyby mógł już by operował Consalidę.
- Kogoś jeszcze informowałeś o tym?
- Wysłałem jeszcze maila do profesora Caruso, ale nadal nie odpowiedział
- Chcesz go ściągnąć z Mediolanu?
- Zrobię wszystko, żeby ją uratować - szepnął niemal niesłyszalnie. Adam nie usłyszał tego, z czego Andrzej w głębi duszy się cieszył.
Nagle usłyszeli pukanie do drzwi. Gdy one się otworzyły, ujrzeli Wandę
- Ona? - szepnął w jego stronę Adam. Falkowicz prawię niezauważalnie kiwnął głową. Krajewski zauważył ten gest. Zrozumiał też, że nie może o tym nikomu mówić... Prawię natychmiast opuścił gabinet
- Słucham? - Andrzej uśmiechnął się serdecznie w stronę Wandy
- Dzień dobry profesorze. Ja... Czemu pan to robi?
- To znaczy co?
- Cały czas mi pan pomaga, a ja nie mam się jak odwdzięczyć.
- Pani Wando... Od tego tu jestem, w końcu jestem lekarzem - delikatnie uniósł kącik ust - Powiedziała pani Wiki?
- Nie potrafię...
- Doktor Consalida powinna wiedzieć, jest pani córką - odpowiedział spokojnie - Rozmawiałem z profesorem Engelem. Obiecał spojrzeć w pani historię choroby, być może panią zoperuje. Jeśli tak, to wtedy już będzie pani musiała powiedzieć o wszystkim Wiktorii.
- A co jeśli się nie uda, jeśli ten profesor nie zgodzi się na operację?
- Jest wielu specjalistów, jeden na pewno się zgodzi - odpowiedział pewnym głosem pocieszając Wandę.

- Dzień dobry, profesor Falkowicz z tej strony - przywitał się serdecznie...
- Dzień dobry profesorze. W jakiej sprawie pan dzwoni? - głos jego rozmówcy był bardzo wesoły
- Potrzebuję pana... Specjalisty od oponiaka, a pan jest najlepszy - Andrzej dawno nie bawił się w lizusa. Dawno się nie denerwował.
- Profesorze, proszę mi nie pochlebiać - w słuchawce usłyszał chichot - Rozumiem, że profesor Engel odmówił
- Nie łatwo załatwić taką operację z dnia na dzień - odpowiedział nieco weselej
- Spotkajmy się... Niech będzie jutro o osiemnastej u mnie w klinice.
- Dziękuję
- Musi pan wiedzieć, że niczego nie obiecuję...
- Mimo wszystko serdecznie dziękuję. Do widzenia - odpowiedział rozłączając się. Po chwili w jego gabinecie było słychać głośne westchnięcie ulgi.

- Andrzej mamy problem - Adam wparował do jego gabinetu, jednak nie zauważył Falkowicza. Zdziwił się, bo wiedział, że Falko jeszcze pracuje

w tym samym czasie
Szybkim krokiem szedł korytarzem. Potrzebował wyjść na zewnątrz, zaczerpnąć świeżego powietrza. Zauważył Wiktorię, siedziała skulona na krześle, była odwrócona do niego tyłem
**Dowiedziała się**
Pomyślał i bezszelestnie usiadł za nią. Gdy położył rękę na jej ramieniu ocknęła się. Zaskoczona spojrzała w jego ciemne oczy
- Przykro mi...
- Ale z jakiego powodu? - Wiktoria była wyraźnie zdezorientowana
- No z powodu pani mamy... - Andrzej zaczął się plątać
- O czym pan mówi? I co pan ma do mojej mamy?

8 komentarzy:

  1. Dawaj szybko nexta!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Next szybko. Please.

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialne, i Falko sam się wkopał. Świetne

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie ma to jak dobra wpadka :) Czekam na nexta.

    OdpowiedzUsuń
  5. Błagam daj dziś nexta

    OdpowiedzUsuń
  6. Odpowiedzi
    1. Właśnie piszę stare opowiadanie i możliwe że dzisiaj pojawi się next do tamtego, a new history za kilka dni, okolice piątku ;)

      Usuń
    2. Czekamy bardzo niecierpliwie i liczymy, że będzie dzisiaj.

      Usuń