środa, 8 stycznia 2014

Część 34

Dobra, na początku chciałam podziękować za to, że z takim entuzjazmem przyjełyście "Listy do ciebie" Naprawdę cieszę się, że aż tak się spodobało ;) Jak będę mieć trochę więcej wolnego to pomyślę o jakiejś miniaturce :D
Zapraszam do czytania jeszcze starego opowiadania ;) Obiecuję, że w tym tygodniu pojawi się pierwsza część nowego :)
Jakie ciepłe kluchy :o

- Wiktoria... Wróciłem - krzyknął już w drzwiach. Natychmiast się tam pojawiła
- Ciii...
- Co jest? - głos zniżył do szeptu, z uwagą wpatrywał się w Consalidę
- Mamy problem - wyszeptała. Gdy zdjął kurtkę pociągnęła go za rękę do salonu. Ledwo mieszcząc się na kanapie, z nogą na stoliku i butelką piwa w ręce leżał Krajewski
- Co się stało? - zapytał od razu ledwo hamując wybuch śmiechu
- Jakbyś nagle zachciał mieć dziecko to twój brat całkowicie nam wystarczy - uśmiechnęła się szeroko - Przyszedł jakąś godzinę temu zalany, zaczął coś bełkotać o jakiejś dziewczynie i popijał piwo. Chciałam go wysłać do hotelu, ale uparł się, że musi z tobą porozmawiać, że potrzebuje twojej rady. Niedawno zasnął...
- Myślisz, że nie zrobi sobie krzywdy jak przez chwilę nikt nie będzie go pilnował? - podniósł charakterystycznie brwi
- Andrzejku, to jest twój ukochany braciszek, więc twoim zadaniem jest tu posprzątać. Ja idę pod prysznic
- Może ci pomóc? - zapytał z nadzieją patrząc na chrapiącego Krajewskiego. Wiki uśmiechnęła się szeroko i zaprzeczyła ruchem głowy. Andrzej głośno westchnął. Zebrał wszystkie butelki po piwie, poprawił Adama tak, żeby nie spadł z kanapy i przykrył go kocem. Lekko się uśmiechnął słysząc jego pochrapywanie.

Jakiś czas wcześniej
- Znowu idziesz na imprezę? - Agata traciła cierpliwość do Adama. Ostatnio coraz częściej imprezował.
- A co? Liczyłaś, że spędzę ten miły wieczór z tobą - pogładził Woźnicką po policzku - Nie tym razem kochanie, chyba że ruszasz za mną w miasto
- Chciałbyś...
- Musimy kiedyś się wybrać we czwórkę. Pa - uśmiechnął się do niej i otworzył drzwi. Zamarł gdy zobaczył w nich piękną blondynkę...
- Właśnie miałam pukać - odezwała się trochę nieśmiało. Starała się uśmiechnąć, ale nie potrafiła.
- Ala? Co ty tu robisz? - natychmiast zamknął drzwi hotelu za sobą - Chodź - pociągnął Alę w stronę ławki przed szpitalem
- Dobrze, że chociaż pamiętałeś moje imię
- Nigdy go nie zapomnę, byłaś fantastyczna - mruknął uśmiechając się łobuzersko
- Adam mamy problem...
- Co się dzieje? - niezbyt się przejmował tym co mówi, zaczął bawić się jej włosami, wchłaniając jej słodkie perfumy
- Adam, czy ty mnie słuchasz? - lekko się zdenerwowała
- Oczywiście kochanie - odgarnął niesforny kosmyk jej włosów za ucho uśmiechając się.
- Spójrz na to - podała mu zdjęcie
- Co to jest? - ciągle się uśmiechał. Dopiero gdy odwrócił zdjęcie na drugą stronę zamarł - Ala, czy ty...
- Tak, jestem w ciąży - łzy napłynęły jej do oczu
- I jesteś pewna, że to moje dziecko, a nie tego Błażeja?
- Gdybym nie była pewna, nie przychodziłabym tu - rozpłakała się
- Ciii... - przytulił ją - Jakoś damy sobie radę, hmm

- Jezus - Wiktoria o mało co nie potknęła się o leżącego na podłodze Adama
- Kobieto, nie krzycz tak
- Ja krzyczę? To ty leżysz na środku pokoju.
- No i po co się tak od razu denerwować. Złość piękności szkodzi - zwinął się w kłębek próbując nie myśleć o bólu głowy.
- Adasiu, jak główka? - do salonu zszedł Andrzej i szeroko się uśmiechnął
- Weź nic nie mów... Możemy pogadać? - Krajewski z wielkim trudem wstał z podłogi. Z grymasem na twarzy patrzył na Falkowicza
- Zostawię was - Wiktoria delikatnie musnęła policzek Andrzeja i zniknęła w kuchni. Krajewski i Falkowicz usiedli na kanapie. Adam streścił mu wczorajsze spotkanie z Alą.
- A najgorsze jest to, że kiedy już przyzwyczaiłem się do myśli, że będziemy mieć dziecko, chodzić na spacerki i w ogóle. Wyobraziłem sobie nas za ten rok jako szczęśliwą rodzinę to ona powiedziała, że usunie to dziecko, że nie może stworzyć rodziny z kimś tak nieodpowiedzialnym jak ja.
- Adam, ty jesteś nieodpowiedzialny
- Wiem, ale dla niej byłbym w stanie się zmienić. Nie czułeś tego? Nie czułeś, że dla Wiktorii byłbyś w stanie zrobić wszystko? - łzy podeszły mu do oczu
- Czuję, cały czas to czuję - zapadła między nimi chwila ciszy. Andrzej przez ten czas uważnie przyglądał się Adamowi - Co dokładnie do niej czujesz?
- Nie potrafię tego określić. Chyba... chyba się zakochałem
- I chcesz tego dziecka?
- Nie wiem, nie damy sobie rady - odpowiedział przygnębiony
- Jeśli naprawdę chcesz tego dziecka to nie pozwól jej go usunąć - powiedział całkowicie pewien swojego zdania. - Ogarnij się trochę, odwiozę cię do domu

- Co się stało? - zapytała, gdy tylko Andrzej wszedł do kuchni. Od kilkunastu minut siedziała jak na szpilkach oczekując jakichkolwiek informacji
- Nie uwierzysz... - nastawił sobie ekspres na kawę - Lepiej usiądź
- Andrzej co się dzieje?
- Po pierwsze to nasz Adaś się zakochał, a po drugie... prawdopodobnie będziesz ciocią - uśmiechnął się szeroko
- Co?
- Mój braciszek będzie może będzie ojcem. Nie wiem jak ty, ale ja sobie go nie wyobrażam ze stosem pieluch - ledwo powstrzymywał wybuch śmiechu
- Nie śmiej się, trzeba płakać nad nieszczęściem tej dziewczyny - Consalida zachichotała
- Większego pecha miała chyba ta stażystka. Dziecko Zapały, żeby tylko jakieś choroby psychiczne na niego nie przeszły - tym zdaniem zarobił kuksańca od Wiktorii. Po chwili oboje się śmieli
- Pani profesorze, zaskakuje mnie pan poczuciem humoru
- Nie jestem sztywniakiem moja droga
- Kocham cię sztywniaku - mocno go przytuliła, a Andrzej wreszcie odważył się powiedzieć na głos co czuje
- Ja też cię kocham...

6 komentarzy:

  1. fajny wszystkie przeczytałam

    OdpowiedzUsuń
  2. Powtarzam się po raz enty. Super część. Nie mogę się doczekać następnej. Życzę dużo weny. (W następnym komentarzu chyba po prostu to wkleję:-)
    Fajny pomysł z Adamem.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dawaj Nexta szybko

    OdpowiedzUsuń
  4. Tekst o " dziecku Zapały" najlepszy hihihihi :)
    Zapraszam do mnie FaWi - LOVE STORY

    OdpowiedzUsuń