sobota, 11 stycznia 2014

Część 35

- 38 i pół stopnia, nie puszczę cię do pracy - uśmiechnął się szeroko
- No chyba sobie żartujesz? Ja muszę iść do pracy, ja mam dzisiaj ważną operację - zakaszlała kończąc zdanie
- Spróbuj tylko wstać z tego łóżka. Zrobię ci herbatkę - uśmiech nie schodził z jego twarzy. - Masz za swoje
-  Nie podobało ci się?
- Zrobiłaś to specjalnie, więc teraz zostałaś ukarana - z szerokim uśmiechem wyszedł z sypialni. Wiktoria nakryła się kołdrą z uśmiechem wspominając wczorajszy dzień.

- Andrzej no chodź - pociągnęła go za rękę - Jeśli nadal jesteś takim materialistą to muszę cię poinformować, że już zapłaciłam - ciągle się uśmiechała
- Nie ma szans, weź Adama - wciąż upierał się przy swoim
- No dobra, pamiętasz nasze randki? Zostały nam jeszcze dwie, prawda. Teraz moja kolej, więc przykro mi, musisz ze mną iść
- Oddam ci pieniądze, tylko błagam cię, nie każ mi tam iść
- Nigdy o tym nie marzyłeś? - zapytała patrząc mu prosto w oczy
- To znaczy?
- O pocałunku w chmurach? No przecież to będzie świetna zabawa - Andrzej już nic nie mówił. Z niechęcią poszedł za Wiktorią, a ona rozpromieniona cały czas mówiła.

Wsiedli do helikoptera. Już wtedy Andrzeja złapał lęk. Nie mógł sobie wytłumaczyć, dlaczego się zgodził, nie sądził, że dla miłości można zapomnieć o lęku wysokości. Gdy wznieśli się w górę słyszał bicie swoje serca i bulgotanie w żołądku. Czuł że blednie, ręce mu drżały. Żeby sobie dodać otuchy wpatrywał się w zielone oczy Wiktorii. Nic nie mówili, po prostu na siebie patrzyli. Zauważył błysk w jej oku.
- Możecie skakać - usłyszeli. Kilka osób, które z nimi leciało przygotowywało się do skoku. Jeszcze raz dokładnie wszystko sprawdził. Skacząc starał się nie patrzeć w dół, otworzył spadochron i powoli spadał. Zacisnął oczy, żeby widzieć jak najmniej, jednak i tak żołądek podszedł mu do gardła. Słyszał tylko entuzjastyczny krzyk Wiktorii. Była tym podniecona, wiedział, że jej to sprawia przyjemność. Wiedział też, że specjalnie go tu zaciągnęła.

- I jak było? - zapytała już po wylądowaniu
- Gdy poczułem ziemię pod stopami bosko - głośno odetchnął z ulgą. Jeszcze nigdy się tak nie cieszył, że ma coś za sobą. Poczuł, że rzuciła mu się na szyję. Nie spodziewał się tego, stracili równowagę i wylądowali na ziemi. Usłyszał jej śmiech, a po chwili poczuł jej ciepłe wargi na swoich ustach. Odwzajemnił jej pocałunek.

- I jak się czujesz? - usłyszała, gdy wszedł do sypialni z ciepłą herbatą. Wzięła od niego kubek i upiła parę łyków
- Trochę lepiej - delikatnie się uśmiechnęła.
- No i widzisz jak się kończą twoje pomysły... - usiadł na łóżku i delikatnie pocałował ją w czoło. - Ale ty i tak się na wszystko uprzesz
- Zadowolony jesteś, co... Jeszcze to powtórzymy, zobaczysz
- Chyba śnisz... Dzwoniłem do tego cymbała Trettera. Powiedział, że masz wrócić do pracy jak wyzdrowiejesz, a ja mam dzisiaj wolne. Chyba nie uwierzył, że jesteś chora, ponieważ stwierdził, że zakochani muszą się wyszaleć, czy jakoś tak - uśmiechnął się lekko chcąc pocałować Wiktorię. W ostatniej chwili się odwróciła i kichnęła.
- Chyba z naszego szaleństwa nic nie będzie...
- Prześpij się trochę - wyszedł z pokoju uśmiechając się do niej.

- Tak Adam - odebrał już po pierwszym sygnale. Ciągle niepokoiła go sprawa z bratem, przejął się jego sytuacją.
- Masz może ochotę na piwo?
- Co się stało?
- Właśnie przestałem być ojcem - załamanie w jego głosie, napływające łzy sprawiły, że Andrzej nie mógł odmówić. Sprawdził, czy Wiki śpi i pojechał na piwo z Krajewskim.

Usłyszała trzask drzwi. Natychmiast się przebudziła. Spojrzała na zegarek a chwilę później już zamawiała taksówkę. Skorzystała z tego, że wyszedł. Nie miała zamiaru odpuszczać tej operacji. Wiedziała, że i tak nie będzie się na nią gniewał, a ona była cholernie ambitna. Ubrała się, uczesała, zrobiła delikatny makijaż. Wychodząc wzięła coś na zbicie gorączki.

Już była pod szpitalem. Szybkim, chociaż lekko chwiejnym krokiem szła w kierunku wejścia. Tuż przed drzwiami spotkała Olę. Była już w zaawansowanym stadium ciąży i strasznie się denerwowała. Do tego dochodziła jeszcze sprawa z Przemkiem na misji. Wszyscy starali się ja wspierać.
- Hej młoda, co tu robisz? - Ola z grymasem osunęła się na ziemię. Dopiero po chwili do Wiktorii dotarło co się dzieje - Nosze i wezwijcie ginekologa - krzyknęła i pochyliła się nad stażystką. - Ola słyszysz mnie? Wszystko będzie dobrze...
Pietrzak od razu zabrali na ginekologię. Wiki patrzyła jak odchodzą opierając się o ścianę. Jej oddech stał się płytki, po chwili straciła przytomność.

- No i dobrze... Bo ja się przecież nie nadaję na ojca, prawda. Jestem nieodpowiedzialnym gówniarzem - Krajewski popijał piwo, Andrzej cały czas go obserwował. Starał się wyczuć moment, w którym będzie już mógł odwieźć Adama do domu, zanim on odpłynie. - Aaa dlaczego ty nie pijesz? Ej, kolejeczka dla pana
- Przestań, ktoś cię musi odwieźć
- A no to w takim razie kolejeczka dla mnie - powiedział sącząc ostatni łyk piwa. - Wiesz, ja cię chyba nigdy nie przeprosiłem no wiesz... za tamto. Jakoś samo tak wyszło, że wylądowaliśmy w łóżku
- Nie wracajmy do tego, okej
- Jak chcesz - wypił łyk kolejnej szklanki piwa. Nagle zadzwonił telefon Andrzeja
- Słucham....
- ...
- A co ona tam robiła?
- ...
- Dobrze, zaraz przyjadę - rozłączył się lekko wkurzony - Ile płacę? - kelner podał mu rachunek. Andrzej natychmiast go uregulował i wyprowadził Adama z lokalu
- Co się dzieje? - zapytał ledwo kontaktujący Krajewski
- Wiktoria - wysyczał przez zęby

4 komentarze:

  1. Kochana super .. bardzo fajnie .. miło jest takie coś przeczytac .. Wiktoria jak zwykle uparta .. Czekam na nexta :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny pomysł z tym skokiem ;) Czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń