- Cholera jasna - Adam wpadł wściekły do gabinetu Falka
- Co jest? - zapytał Andrzej
- Ktoś złożył na mnie doniesienie w sprawie nielegalnych badań klinicznych
- Na ciebie?
- Dowiem się kto to i zabiję - powiedział wściekły
- Adam uspokój się... Na kiedy masz wezwanie do prokuratury
- Na pojutrze
- Pójść z tobą? - zapytał wyraźnie zatroskany
- Po co? Poradzę sobie...
- Skoro tak... Coś jeszcze?
- Pogodziłem się z mamą. Miałeś rację. Nieważne czy jest moją biologiczną matką i tak mnie kocha, a ja ją. I słuchaj, naprawdę ci współczuję. Nie wiedziałem...
- Nie wracam do tego, ok
- Jasne... Słyszałem że randkujesz z Consalidą
- Widzę, że pielęgniareczki wszystko wyśpiewały
- Chyba raczej Borys - powiedział uśmiechnięty Adaś - No więc jeżeli to prawda, to życzę powodzenia. Twarda z niej sztuka
- Powodzenie na pewno się przyda - Falk też się uśmiechnął
Po chwili Adam wyszedł z gabinetu Falka. Ręce trzymał w kieszeniach. Jedna z nich była dziwnie uwypuklona...
Wiki przeszukiwała każdy kąt w lekarskim. Odrzuciła poduszki z kanapy, odsunęła biurko
- Czego tak szukasz? - zapytała Nina
- Pieczątki
- Nie mów, że zgubiłaś
- Nie mam pojęcia, gdzie jest... Pomożesz mi?
- Wiki, a wiesz, że jeżeli trafi w niepowołane ręce, to...
- Wiem... - przerwała jej Wiki. Blondynka wzięła się za szukanie pieczątki.
Wykończona Consalida wróciła do hotelu rezydentów. Spojrzała na zegarek. Do spotkania z Andrzejem miała niecałą godzinę. Po chwili dostrzegła na balkonie Krajewskiego. Był wyraźnie zamyślony. Niepewnie podeszła do niego. Stojąc na balkonie dostrzegła, że jest nie tylko zamyślony. Jest też wściekły.
- Adam?
- Wiesz, przemyślałem sobie wszystko i ułożyło mi się to w logiczną całość
- Wszystko to znaczy co?
- Naprawdę nie mogłaś się powstrzymać, co!? Musiałaś złożyć doniesienie!?
- O czym ty gadasz? - zapytała
- Tylko po co to robiłaś!? Co to ma być!? Jakaś próba pozbycia się mnie i wkroczenia w wielki medyczny świat!? - Adam już wrzeszczał
- Co ty pieprzysz człowieku? Jakie doniesienie
- Tylko nie udawaj, że nie wiesz... - ściszył głos widząc pacjentów patrzących w ich stronę
- W sprawie tych nielegalnych badań? Naprawdę myślisz, że mogłabym być taka głupia. Przecież sama wylądowałabym w pierdlu. Ty lepiej pomyśl, czy nie odezwały się te twoje długi z przeszłości.
- Wiesz co? Nie wtrącaj się! - Adam poszedł do swojego pokoju, a Wiki dokładnie przemyślała jego słowa. Nie miała pojęcia, dlaczego ją osądził. Przecież to mógł być każdy, a ona była w tej samej sytuacji co on...
Przez te wszystkie przemyślenia straciła rachubę czasu. Gdy spojrzała na zegarek było pięć po ósmej. Przeklnęła w myślach i wybiegła z hotelu.
Do restauracji dotarła po dwudziestu minutach. Wiedziała, że Falk nie będzie zadowolony. Wbiegła do kawiarni, ogarnęła wzrokiem całe pomieszczenie. Zauważyła go. Siedział odwrócony do niej tyłem tuż przy tarasie. Ruszyła tam biegiem.
Co chwila nerwowo spoglądał na zegarek. Właśnie tego się najbardziej obawiał. Że go wystawi i nie przyjdzie... Gdy zauważył, że minęło już 25 minut przygaszony wstał i poczuł, że ktoś na niego wpada. Pomyślał, że to kelnerka, ale poczuł zmysłowe perfumy. Jej perfumy
- Pani doktor. Mogłaby mi pani łaskawie podziękować za uratowanie życia - złapał ją za dłonie. Popatrzyła na niego niepewnie. W jej oczach zauważył niepewność, ale wyraźnie czekała na jego ruch. Przybliżył się do niej. Chciał ją pocałować, ale w ostatniej chwili się wycofał, a swoje usta przybliżył do jej czoła i delikatnie je cmoknął, Poczuł, że jej ręce się przemieszczają. Teraz trzymała je na jego klatce piersiowej, delikatnie chwytając garnitur. Swoje dłonie położył na jej talii, a swój wzrok skierował na jej zielone oczy. Ujrzał w nich lekkie zdziwienie. Znów czekała na jego ruch...
- Przepraszam za spóźnienie - powiedziała delikatnie go odpychając. To przywróciło go do rzeczywistości
- Nic nie szkodzi. - jak na dżentelmena przystało, odsunął jej krzesło, a sam usiadł na przeciwko - Więc co się wydarzyło, że nie przyszłaś punktualnie?
- Adam i te jego problemy... - westchnęła. Wtedy podszedł do nich kelner
- Czerwone wino poprosimy - kelner odszedł
- A może miałabym ochotę na białe, albo na jakiegoś szampana
- Za późno skarbie - powiedział, a na jego twarz wkradł się charakterystyczny uśmiech. Wiki pokręciła głową i również się uśmiechnęła.
Przesiedzieli prawię pół godziny rozmawiając na różne tematy. Wiki jeszcze nigdy nie czuła się tak swobodnie w jego towarzystwie. Zauważyła, że zaczyna się przed nią odsłaniać. Jednocześnie ciągle zastanawiała ją sprawa z Adamem. Jednak nie chciała na Andrzeja naciskać, więc dała spokój i wsłuchiwała się w jego słowa. Coraz więcej się o nim dowiadywała, a on sam wiedział coraz więcej o niej...
Odprowadził ją pod same drzwi
- To kiedy teraz się widzimy? - zapytał
- Pomyślę - nagle Wiki sobie o czymś przypomniała - Słuchaj, nadal mam u ciebie to życzenie, nie?
- No tak... Chcesz je wykorzystać?
- W najgłupszy możliwy sposób - powiedziała - Co cię łączy z Adamem - widziała jak jego twarz z sekundy na sekundę robi się coraz bardziej bez wyrazu. Po chwili była już kompletnie pozbawiona uczuć
- Kiedyś i opowiem, ale jeszcze nie teraz
- Dlaczego?
- Bo nie chcę, nie potrafię, nie mam nastroju - powiedział - Odpowiedź sobie wybierz - odwrócił się na pięcie i wrócił do swojego samochodu. Wiki poczuła ten chłód bijący od niego. Tego nienawidziła. Lubiła ten delikatny flirt, jak ją opieprzał to wiedziała, że dostaje słusznie, ale nie mogła znieść gdy zakładał maskę...
Słyszeliście o tej akcji z kwasem, prawda? Jeżeli artykuł mnie natchnie zamieszczę to w moim opowiadaniu. Gorzej, jeżeli kompletnie wszystko nie pójdzie o mojej myśli. Chwilowo mam na to skromną wizję...
dawaj szybko nexta!!!
OdpowiedzUsuńSuper... Mega napięcie i przez chwilę myślałam, że ją na serio pocałuje ;)
OdpowiedzUsuńSuper :)
OdpowiedzUsuńŚwietne :D
OdpowiedzUsuń