sobota, 9 listopada 2013

Część 9

Następnego dnia rano Falk zastał w swoim gabinecie Adama. Siedział z grobową miną w jego fotelu
- Co tu robisz?
- Nie mogłeś mi powiedzieć? Dlaczego to ukrywałeś?
- Co? - zapytał lekko zdenerwowany
- Co? Ty się jeszcze pytasz. To, że jesteś moim bratem! - w przypływie wściekłości zrzucił z biurka dokumenty. Andrzej w ogóle się tym nie przejął. Natychmiast stanął obok Adama i położył mu rękę na ramię - Dlaczego - Krajewski spojrzał na Falkowicza ze łzami w oczach
- A jaki byłby w tym sens. Masz swoją rodzinę, kochającą rodzinę, a ja nie miałem zamiaru wpieprzać ci się w życie.
- I co teraz?
- Idź do swojej mamy. Ona cię potrzebuje
- Ona nie jest moją mamą. - Adam spuścił głowę - Aaa... Jaka ona była?
- Kto?
- Nasza mama...
- Nie pamiętam już dokładnie - Andrzej oparł się o biurko - Miała wielkie serce i bardzo nas kochała. Była dobra, miła...
- Andrzej... Ja się do tego chyba nigdy nie przyzwyczaję - powiedział załamującym się głosem - Może lepiej zmieńmy temat. Jak ci się układa z Consalidą?
- Nigdy nie było lepiej - odpowiedział, a na jego twarzy pojawił się uśmiech
- Andrzej, ona jest moją przyjaciółką i bardzo mi pomogła - wstał - Pamiętaj, że jeśli ją skrzywdzisz, to będziesz miał ze mną do czynienia
- Chyba się zapominasz. Nie pamiętasz, że podejrzewałeś ją o złożenie donosu?
- Muszę ją przeprosić
- Tylko nie przesadzaj z tymi przeprosinami
- A co? Zazdrosny jesteś? - zapytał z uśmiechem
- Nie - odpowiedział również uśmiechnięty - Adam... Po co ci była jej pieczątka?
- Ja ją tylko znalazłem - natychmiast zaczął się tłumaczyć
- Nie powiem nikomu - przysiągł Falk
- No dobra, ale jeżeli to się wyda, to cię normalnie zabiję... Potrzebowałem zwolnienia lekarskiego, żeby...
- Żeby nie zeznawać - dokończył a niego Andrzej
- Całe szczęście udało mi się z tego wywinąć. Jak to zrobiłeś? - zapytał
- Słucham...
- No nie udawaj... Wiem, że moczyłeś w tym palce
- Przekonałem szanowną panią prokurator, że to są tylko domysły i że żadne nielegalne badania nie były prowadzone
- Panią prokurator... No to chyba niepotrzebnie się wymigiwałem
- Uwierz, potrzebnie. Kobieta około pięćdziesiątki z wielkim pryszczem na nosie. Po godzinie przesłuchania widziałem go dosłownie wszędzie. - Adam o mało nie wybuchł śmiechem
- Idę się przespać - powiedział po chwili
- Jasne... To pa
- Pa...

Dwa dni później Przemek wyjeżdżał na misję. Agata, Wiki, Borys, Nina i Adam zrobili z tego powodu małą imprezkę. Na ścianie powiesili wielki napis "Powodzenia Przemo" Zapała, gdy to zobaczył, trochę się wzruszył. Mocno uściskał wszystkich przyjaciół. Wypili trochę szampana, chwilę się pobawili...
- Szkoda, że wyjeżdżasz. Będziemy tęsknić - powiedziała Wiki podczas rozmowy sam na sam
- Myślę, że ty szybko znajdziesz pocieszenie
- Zapała, przestań.
- Przepraszam. Po prostu ten facet działa na mnie jak płachta na byka
- Kiedy wracasz? - zapytała po chwili
- Nie wiem jeszcze. Może za parę miesięcy, może za rok
- Będzie mi ciebie brakowało - powiedziała i mocno przytuliła Przemka. Zdziwiła się, gdy jego perfumy zaczęły drażni jej nozdrza. Kiedyś je tak uwielbiała, a teraz wolałaby wchłaniać delikatne perfumy kogoś zupełnie innego.

Następnego dnia była umówiona z Falkiem. Nie do końca wiedziała gdzie ją zabierze, więc nie wiedziała w co się ubrać. Ostatecznie postawiła na czarne spodnie i czerwoną koszulę w kratę. Gdy wyszła z hotelu Andrzej już na nią czekał... z białych bukietem róż w ręku.
- Pomyślałem, że czerwone są zbyt przereklamowane - oczarował ją swoim uśmiechem.
- Poczekasz chwilę, tylko wstawię do wody? - szybko wróciła do hotelu, włożyła kwiaty do wazonu i w błyskawicznym tempie wróciła
- Wreszcie - szepnął jej do ucha, gdy już szli do jego samochodu
- Aż tak się stęskniłeś - wyciągnęła rękę w celu otworzenia drzwi od samochodu, jednak on uśmiechnął się szeroko
- Nigdzie nie jedziemy...
- Słucham... - otworzył bagażnik i z szerokim uśmiechem wyjął koszyk
- Tu niedaleko jest idealne miejsce na piknik - szepnął jej wprost do ucha, a potem delikatnie musnął ustami jej szyję. Zadrżała "Spokojnie... Obiecałaś sobie i jemu, że przestaniesz się bać" Consalida oddychała głęboko i nawet nie zauważyła, gdy Falkowicz się odsunął - Może weźmiemy ze sobą Rogalskiego, albo przynajmniej jakieś środki uspokajające. Tak na wszelki wypadek - uśmiechnął się szeroko. Ruszyli w stronę polany i po niecałych dziesięciu minutach spaceru byli już na miejscu. Andrzej rozłożył koc na trawie. Położył tam też koszyk z jedzeniem.

Wesoło rozmawiali już od ponad godziny. Andrzej co chwila opowiadał jakiś żart. Wiki wzięła jedną z truskawek.
- Niezła, jak na tą porę roku - powiedziała. Ugryzła drugi raz
- Mogę? - zapytał a po chwili odsunął rękę Consalidy od ust i odgryzł resztę truskawki. - Faktycznie niezła, ale bardziej mi smakuje ten malinowy błyszczyk - Wiki delikatnie się zarumieniła. Odwróciła wzrok. Chwilę siedzieli w ciszy i bezruchu. Potem odgarnął jej niesforny kosmyk z twarzy. Delikatnie się przybliżył. Ustami musnął jej szyję, potem policzek nos. Natychmiast go od siebie odepchnęła
- Przepraszam... - wyszeptała
- Najpierw mnie odpychasz a potem przepraszasz. To trochę tak, jakbyś żałowała, że mnie odepchnęłaś - spojrzała na niego swoimi wielkimi oczami
- Powinnam już iść - już się podnosiła
- Znowu uciekasz...
- Wiesz co... Jesteś najbardziej aroganckim typem jakiego znam
- I właśnie za to mnie kochasz - powiedział z wyjątkową pewnością siebie
- Słucham... - zapytała, a wściekłość malowała się w jej oczach... Uśmiechnął się iście w swoim stylu. To zaogniło sytuację. Natychmiast wstała, jak się okazało zbyt gwałtownie. Przewróciła się i wylądowała w... ramionach Falkowicza.
- No no... Pani doktor jednak zostaje? - zapytał, a w jego oczach pojawiły się charakterystyczne iskierki.
- Puść mnie - wysyczała, gdy się zorientowała, że mocno trzyma ją w talii.
- Nie mam takiego zamiaru... - przewrócił ją na plecy. Teraz to on był nad nią. Podpierając się na łokciach delikatnie się nachylił...  Poczuł ogromny ból między nogami. Natychmiast poluzował uścisk i się odsunął
- Więcej tak nie rób - powiedziała poprawiając włosy. Andrzej nadal trzymał ręce w okolicy krocza. - Bardzo boli? - zapytała z ironią, a jednocześnie troską w głosie. Podeszła do niego. Złapał ją w talii i znów przewrócił na koc...
- Prze... - jego głos był bardzo piskliwy. Odchrząknął - Przepraszam. To był falstart. Zaczynamy od nowa?
- Czemu nie... Zostało nam jeszcze sześć randek
- Mam prośbę... Nie opowiadaj o tym nikomu - w jego oczach nadal był ból, chociaż głos tego nie zdradzał
- Naprawdę myślisz, że się powstrzymam - ledwo powstrzymywała śmiech. Wstała. Falk zebrał pozostałe jedzenie i koc. Ruszyli z powrotem

- To była naprawdę niezapomniana randka. Bawiłam się lepiej niż na ściance - powiedziała, gdy byli już przy samochodzie Andrzeja
- Nie powiedziałbym. - nachylił się i musnął jej policzek. - Dobranoc pani doktor
- Dobranoc profesorze - szepnęła. Potem patrzyła jak odjeżdża z ogromnym uśmiechem na twarzy...


Przysięgam, że zabiję moich przyjaciół za tą kację z kopniakiem w eee... czułe miejsce? Ryjecie mi psychę, ale i tak was kocham <33
Ooo... Jeszcze jedno xd Niedawno (w sensie, że dzisiaj :D ) pobiliśmy rekord wyświetleń (jest prawię 400 a dzień się jeszcze nie skończył :P) Jestem z was taka dumna ;*

6 komentarzy:

  1. Super opowiadanie. Czekam z niecierpliwością na szalone pomysły Wiki:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Błagam, daj nexta, bo zwariuję !!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Też ślicznie proszę o nexta:) Świetne opo. Nie da się nie uśmiechnąć czytając;)
    Brawo!

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo fajnie :) Czekam na kolejne. A w wolnej chwili zapraszam do zajrzenia na na-dobre-na-zle.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Proszę o next :) super opo :)

    OdpowiedzUsuń