środa, 6 listopada 2013

Część 7

Przez cały dzień szukała swojej pieczątki. Tak samo jak przez cały dzień starała się unikać Falkowicza. Nawet jej się to udawało. Miała szczęście, za każdym razem gdy była na oddziale Falk operował, a gdy ona operowała, on zajmował się pacjentami.

- Unikasz mnie? - stały tekst Falkowicza tym razem zadziałał na nią kojąco. Powiedział to spokojnie i ciepło, ale mimo wszystko nie odwróciła się do niego. Ze wszystkich sił starała się skupić na historii choroby jednego z pacjentów. - Co tam masz - stanął tuż za nią. Blisko. Niebezpiecznie blisko
- Pan Boczek, guz na nerce. Najprawdopodobniej złośliwy. Prawdopodobnie będzie miał operację najpóźniej za kilka dni - odpowiedziała. Jej głos był pozbawiony emocji. W końcu uczyła się od mistrza... On jednak nic sobie z tego nie robił. Jedną rękę położył na burku, drugą na jej ramieniu. Głowę ulokował niebezbiecznie blisko jej twarzy, tak, że czuła jego perfumy, jego oddech. Ledwo powstrzymała się od tego, żeby nie westchnąć
- Podobno ostatnio coś zgubiłaś - szepnął jej do ucha. Ręką, którą wcześniej położył na biurku, rysował kółka na jej dłoni. Przymknęła oczy. Nagle przestał. Zdziwiona spojrzała na niego. Odsunął się, żeby wyjąć coś z kieszeni. Jej pieczątkę.
- Mogłam się domyślić, że to ty ją znajdziesz - powiedziała
- Mogłabyś mi chociaż podziękować. A właściwie Adamowi, ja ją tylko przekazuję - położył pieczątkę na biurku i wrócił do rysowania kółek na jej dłoni
- Dasz mi się wreszcie skupić na pracy? - po kilku chwilach wybuchła. Nie dlatego, że ją to denerwowało, tylko dlatego, że nie mogła się skupić na czymś innym i podświadomie chciała więcej. On odsunął się, a między nimi zapadła cisza.
- Dobra, powiem ci. Ale musisz mi obiecać, że nikomu o tym nie powiesz, a zwłaszcza Adamowi - Wiki delikatnie się uśmiechnęła. Odwróciła się przodem do Falka i patrząc w jego ciemne oczy z uwagą słuchała tego co mówi - Bo widzisz, mama Adama... Ona nie jest jego mamą. On trafił tam gdy był niemowlakiem. Jego matka umarła, nie znam jego prawdziwego ojca. Adam dopiero teraz się dowiedział prawdy. A ja to wszystko wiem, bo... Bo ja jestem jego bratem.
Wiktoria wyglądała tak, jakby za chwilę miała zemdleć. Nie mogła uwierzyć w to co słyszy.
- Wiki, wszystko w porządku? - kucnął przed nią i zaczął machać jej przed oczami. Gdy to nie skutkowało delikatnie klepnął ją w policzek...
- Właśnie odkryłam kolejną twoją wadę. Mogłeś mi powiedzieć, że jesteś damskim bokserem - uśmiechnęli się
- Obiecaj, że nikomu o tym nie powiesz...
- Dlaczego ci tak na tym zależy? Myślałam, że będziesz chciał poznać swojego brata, spędzić z nim czas
- Bardzo bym chciał, ale mimo wszystko nie chcę burzyć jego świata. I tak został już wystarczająco skopany.
- W życiu bym nie pomyślała, że jesteś taki troskliwy
- To mój brat. Muszę się o niego troszczyć - powiedział smutny
- To nie jest cała historia, prawda?
- Czy kiedykolwiek zastanawiałaś się, dlaczego jestem takim zimnym draniem? - pokiwała przecząco głową - Miałem trudne dzieciństwo. Mama zmarła, zostałem rozdzielony z bratem, trafiłem do trudnej rodziny. Ale dosyć tego. Pogadajmy o czymś przyjemniejszym
- To znaczy o czym?
- Kiedy i gdzie następna randka? - zapytał z uśmiechem.

- Sam nie wierzę, e się na to zgodziłem - powiedział idąc obok Wiki
- Tylko nie mów, że nie umiesz pływać
- No tak... Doktor Consalida i ten jej cięty języczek - powiedział z uśmiechem. - Dobrze, że nie ścianka wspinaczkowa, ale na litość boską... Basen? To chyba nie jest idealne miejsce na randkę
- Po prostu jestem orginalna - powiedziała z szerokim uśmiechem na twarzy wchodząc na basen. Wzięli kluczyki od szafek...
- Ciekawe, czym jeszcze mnie zaskoczysz

Od pół godziny razem pływali. Falk nie mógł odwrócić wzroku od ciała Wiktorii okrytego jedynie smukłym kostiumem kąpielowym. Consalida ciągle przyłapywała się na tym, że zerka na jego umięśnioną klatę. Nagle płynąc obok siebie przez przypadek dotknęli się nogami. Oboje zatrzymali się. Spojrzeli sobie w oczy. Odgarnął jej z czoła mokre włosy i przybliżył się jeszcze bardzie. Drugą ręką złapał ją w talii. Chwilę stali w bezruchu...
Gdy dotarło do niej co może się za chwilę wydarzyć natychmiast strąciła jego ręce
- Ścigajmy się - krzyknęła i popłynęła przed siebie. Pokręcił głową z niedowierzaniem i ruszył za nią...

Wyprzedził ją bez problemu. Stanął przed nią i złapał za ramiona
- Teraz ja mam u ciebie życzenie - powiedział z uśmiechem
- Słucham...
- Pocałuj mnie - Consalida lekko się zmieszała, ale mimo wszystko delikatnie musnęła wargi Andrzeja.

6 komentarzy:

  1. dawaj szybko nexta!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem pod wrażeniem. Przeczytała wszystkie części i bardzo mi się podoba. Czekam na więcej :D
    I uwielbiam piosenkę, która leci na Twoim blogu. <3
    Czekam niecierpliwie na nexta :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Consalida lekko się zmieszała, ale mimo wszystko delikatnie musnęła wargi Andrzeja.
    Jedno wielkie wow *,* Czemu tak nie ma w serialu?

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejka:D Przeczytałam wszystkie części i jestem zachwycona:)
    Czytam mnóstwo wersji opowiadań FaWi i jestem wściekła że w serialu ich relacje nie toczą się podobnie...:/
    Czekam na nexta!

    OdpowiedzUsuń
  5. Wspaniale piszesz. Byłoby wspaniale zobaczyć to na ekranie. :)

    OdpowiedzUsuń