piątek, 29 listopada 2013

Część 20

Pod domem Falkowicza była po dwudziestu minutach. Niepewnie zadzwoniła. Otworzył jej w rozpiętej koszuli. Natychmiast wpiła się w jego usta... Delikatnie ją odsunął
- Kim jest Blanka? - zapytał. Consalida zbladła.
- Skąd o niej wiesz?
- Właśnie nic o niej nie wiem i czekam aż mi łaskawie wyjaśnisz - powiedział wpuszczając ją do środka. - No więc?
- Masz kota? Nie wiedziałam - delikatnie pogłaskała Hitlera
- Wiktoria...
- Lepiej usiądź - powiedziała. Usiedli na skórzanej kanapie - Blanka... Blanka to moja córka
- Co?
- Nie przerywaj mi, proszę... Miałam szesnaście lat, kiedy ją urodziłam. Wtedy wydawało mi się, że Wojtek jest wspaniałym facetem, ale się myliłam. Moi rodzice nie chcieli, żebym przez dziecko zmarnowała całe swoje życie, karierę, więc wychowali Blankę jak swoją córkę. Przez wiele lat myślała, że jestem jej siostrą.
- I gdzie ty ją trzymasz? Pod łóżkiem? - zapytał podrywając się z kanapy
- Uspokój się. Blanka uczy się w Nowym Yorku. - nerwowo głaskała kota czekając na odpowiedź Andrzeja - No powiedz coś...
- Kiedy zamierzałaś mi o tym powiedzieć?
- Nie wiem...
- Jak to nie wiesz!?
- Ty też mi nie chciałeś powiedzieć o Adamie! - Consalida też wstała
- Ale nie miałem zamiaru ukrywać tego przez całe życie! - zwalił ze stolika stos gazet i ruszył do gabinetu. Lekko przestraszona Wiki nie wiedziała co robić. Po jakimś czasie weszła do gabinetu. Zobaczyła go, siedzącego do niej tyłem. Wyraźnie nad czymś rozmyślał.
- Andrzej... - przejechała opuszkami palców po jego policzku - Przepraszam, ale ja nie potrafię tak po prostu o tym mówić.
- Rozumiem - odpowiedział smętnie
- Andrzej, o co chodzi? Wiem, że masz do mnie żal, ale... - nie dokończyła, ponieważ wylądowała na kolanach Falkowicza
- To ja przepraszam. Nie powinienem był tak na ciebie naskakiwać, przecież każdy coś ukrywa - powiedział i delikatnie ją pocałował
- Od kiedy profesor Falkowicz zna takie słowo jak przepraszam? - uśmiechnął się - I od kiedy masz kota
- Tak z pół roku - odpowiedział - Przybłąkał się tu, nie mogłem go zostawić
- Czyżby ruszyło się pańskie sumienie
- Ja nie mam sumienia bejbe - powiedział namiętnie całując Consalidę
- Jak ma na imię? - oderwała się od niego
- Mam wrażenie, że bardziej się interesujesz moim kotem niż mną. Mam być zazdrosny?
- Ale jak ma na imię?
- Hitler - powiedział z uśmiechem - Czy to już koniec przesłuchania, pani doktor?
- Tak... - powiedziała rozpinając koszulę Andrzeja. On wpił się w jej usta... - Kot nas obserwuje - szepnęła
- No chyba się nie wstydzisz... - znów zaczął ją całować, jednak przerwał im telefon Wiktorii.
- Przepraszam - natychmiast odebrała
-...
- Jak to miał wypadek?
-...
- Zaraz będę - rozłączyła się - Przemek miał wypadek. Leży w szpitalu
- Zawieźć cię? - zapytał dopinając się
- Jakbyś mógł...
- Nakarmisz kota? Wyprowadzę samochód
- Ok...
- Jedzenie jest na parapecie w kuchni. Pierwsze drzwi po prawej - powiedział wychodząc z gabinetu.

Ruszyła do kuchni. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Pokój był przestronny, oprócz podstawowych mebli mieścił się tam niewielki stół i sporo przestrzeni. Na stole było mnóstwo brudnych naczyń, głównie szklanek po wypitej kawie. Domyślała się, że pomimo ogromnej o nowoczesnej kuchni Andrzej nie umie gotować, a lodówka świeci pustkami.
Prawię natychmiast przypomniała sobie o Przemku. Szybko wsypała do miski jedzenie dla Hitlera i popędziła do samochodu Andrzeja.
- Mam nie nauczyła cię zmywać? - zapytała próbując rozluźnić atmosferę - Przepraszam - dopiero po chwili przypomniała sobie o trudnym dzieciństwie Falka.
- Nie ma sprawy - odezwał się

- Co się stało? - zapytała wchodząc na salę Zapały. Andrzej był tuż za nią
- Wjechał prosto pod rozpędzone auto. Miał dużo szczęścia - powiedziała Agata
- A ten kierowca?
- Nie miał większych obrażeń, więc go wypuścili... Będziesz przy nim siedzieć? Bo ja potrzebuję kawy, dużo kawy
- Jasne, zostaję...

Około dziesięciu minut później Przemek zaczął się wybudzać. Wiki natychmiast złapała go za dłoń
- Co się stało? - zapytał nieprzytomnie
- Wjechałeś prosto pod samochód
- Co... Co on tu robi? - dopiero teraz zauważył Falkowicza
- To ja lepiej pójdę... - powiedział i delikatnie musnął policzek Wiktorii.
- Nadal z nim jesteś!?
- Przemo, uspokój się...
- Wiki, ja muszę ci o czymś powiedzieć - odezwał się po chwili ciszy - Ten mężczyzna, który mnie potrącił, to był...
Na salę weszła Agata. Po drodze niefortunnie upuściła filiżankę z kawą przerywając im rozmowę. Wiktoria natychmiast zaczęła pomagać Agacie.
- Pogadamy później - powiedziała do Przemka i wyszła. Po Falkowiczu nie było nawet śladu. Jego samochodu nie było na parkingu...
Postanowiła przespać się w hotelu. Wolnym krokiem ruszyła tam...
- Wiedziałem, że nadal tu jesteś... - ten głos poznałaby wszędzie. Niepewnie odwróciła się. Mężczyzna wyszedł z cienia. - Wiesz... długo czekałem, żeby się zemścić.

Du du du dum... A teraz stawiajcie kto to :D

7 komentarzy:

  1. Świetne! Czekam na nexta, ciekawe kto to :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ps. Teraz częściej piszę na drugim blogu (fawi-opowiadam.blogspot.com) Zapraszam w wolnej chwili.;D

      Usuń
  2. Super , Czekam na wyjaśnienie kto to jest ..

    Zapraszam do siebie na nowe historię .. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Janusz??? Super opo , czekam na nexta.

    OdpowiedzUsuń
  4. Super. Pisz szybko next ? :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy next ? Nie mogę się już doczekać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Next w trakcie tworzenia :D Dzisiaj powinien być ;)

      Usuń