Zasyczał z bólu, kiedy Wiki opatrywała jego rany
- Przepraszam...
- To nic - szepnął obserwując jej ruchy
- I dzię...
- Nie - przerwał jej - Tylko mi nie dziękuj. Zrobiłem to, co powinienem był zrobić już dawno.
- Mówisz to tak, jakby to była twoja wina, a tak naprawdę to wszystko przeze mnie - powiedziała - Przez moją głupotę jeden z największych profesorów na świece ma poharataną twarz - uśmiechnął się, chociaż dużo go to kosztowało
- To co mi tak właściwie jest?
- Rozcięta brew, rozcięta warga i kilka siniaków
- A on?
- Nie wiem - powiedziała kończąc zszywać Andrzejowi brew. W tej chwili na izbę wszedł Przemek
- Wiki, możesz zostawić nas na chwilę samych?
- Jasne - wstała, a po chwili szepnęła do Przemka - Masz być grzeczny...
- Profesorze... Stawiam, że Wiki opowiedziała panu o Januszu
- Tak...
- Eee... Chciałbym podziękować. Facet jest nieprzewidywalny, i gdyby nie pan, to nie wiadomo, co by było teraz z Wiki - głos co jakiś czas mu się załamywał.
- To był mój obowiązek...
- To oczywiście nic między nami nie zmienia - wyszedł z gabinetu.
- Jak zwykle dziecinny pan Zapała - powiedział do siebie. Był lekko zdziwiony zachowaniem Zapały, ale w tym momencie liczyła się tylko Wiki. Poszedł jej szukać.
- Jejku, co się stało? - Nina wysiliła się na udawaną troskę - Pan profesor dostał to na co zasłużył?
- Jak tam operacja wycięcia wyrostka robaczkowego? Podobno sobie nie poradziłaś?
- Wyniknęły komplikacje... - zaczęła się tłumaczyć
- Co jest skomplikowanego w zbadaniu pacjenta przed operacją? Tak ciężko się domyślić, że miał zapalenie płuc? - zostawił zaskoczoną Ninę samą i poszedł dalej szukać Wiki.
Znalazł ją w lekarskim uważnie studiującą grafik
- Masz jutro wolne - szepnęła, gdy objął ją w pasie
- Skąd wiedziałaś, że to ja?
- Tylko ty używasz tak cholernie drogich perfum...
- Patrzyłaś na cenę? - zapytał
- Rzuciła mi się w oczy - odpowiedziała i wręczyła mu zwolnienie lekarskie - Mam jutro jedną operację a potem od razu do ciebie wracam
- Nie możesz wziąć sobie wolnego? - szepnął jej wprost do ucha
- Nie mogę, bo ta operacja jest dla mnie bardzo ważna...
- To dlatego, że operujesz z Adamem?
- Nie... Dlatego, że obiecałam to pacjentowi - powiedziała
- Wiesz, że za bardzo się przywiązujesz?
- Mhm - pocałował ją w czubek głowy a po chwili zasyczał z bólu - Powinieneś na siebie uważać.
- Cały czas uważam
- I dlatego co chwila syczysz z bólu? - zapadła między nimi chwila ciszy - Wracamy do domu? - przytaknął głową. Całą drogę panowała między nimi niezręczna cisza.
- Wiki... - zaczął niepewnie
- Tak?
- Pomyślałem, że skoro i tak spędzasz tu większość czasu, to może byś się do mnie przeprowadziła?
- Proponujesz mi wspólne mieszkanie?
- To tylko oszczędność...
- Nie musisz się tłumaczyć - uśmiechnęła się do niego
- Zgadasz się?
- Mhm - przytaknęła i delikatnie go pocałowała.
- Ał...
- Przepraszam - przyłożyła palce do jego policzka
- Lepiej... - delikatnie musnęła jego policzek ustami - Dużo lepiej - pomimo tego, że uśmiech sprawiał mu ból, to pojawił się na jego twarzy.
Czytał książkę co jakiś czas zerkając na śpiącą Consalidę. Nie mógł się skupić na lekturze, ponieważ na jego stoliku leżało coś, co ciągle przykuwało jego uwagę. Dwa zaproszenia na bankiet. Wiedział kto się na nim pojawi... Trochę bał się tego spotkania, ale mimo to obiecał, że przyjdzie. Zaczął żałować tej decyzji, zwłaszcza, że zaproszenia były dwa i musiał wziąć na bankiet Wiktorię.
Gdy wstała Andrzej spał. Nie chciała go budzić. Zostawiła tylko karteczkę, że jedzie do pracy i niedługo wraca.
- Słyszałem o brawurowej akcji Andrzeja... Szkoda, że tego nie widziałem - powiedział, gdy wyszli z bloku
- Taa... Trochę się śpieszę
- Jasne, mam tylko małe pytanie...
- Tak?
- Dobrze ci z nim?
- Adam, czemu się uparłeś na mój związek. Jest tyle innych par do których możesz się przyczepić
- Nadal jesteście numerem jeden wśród plotek - powiedział - A tak poważnie, to martwię się o ciebie. Falkowicz nigdy nie traktował żadnego swojego związku poważnie. Prędzej czy później skrzywdzi cię
- To wtedy wypłaczę się w twoje ramię... Coś jeszcze?
- Ja bym cię wziął na bankiet... Same zagraniczne sławy, a ty pewnie nic o nim nie wiesz
- Co?
- No widzisz... Jego życie to jedno wielkie kłamstwo. Lepiej się w to nie pakuj
- A nie pomyślałeś, że z nadmiaru emocji zapomniał? - nie czekając na odpowiedź Adama wyszła ze szpitala. Po drodze minęła wściekle patrzącą na nią blondynkę. Zamówiła taksówkę, lecz była nieobecna. Tuż po oblaniu kwasem Kinga wzięła urlop, a teraz wróciła i do tego pałała do niej jeszcze większą nienawiścią. Zastanawiała się gdzie była i czemu tak nagle wróciła...
Pół godziny później była już w willi Falkowicza.
Andrzej przeglądał właśnie książkę. Odkąd się obudził nie mógł sobie znaleźć zajęcia. Usłyszał otwierane drzwi. Gdy stanął w przedpokoju, Wiki zdejmowała buty
- Co to za bankiet, o którym mi nie chciałeś powiedzieć?
- Adam... - wyszeptał. Wiki na szczęście nie usłyszała - Przepraszam, zapomniałem - skłamał. Tak naprawdę zapomniał tylko przez chwilę, podczas bójki z Januszem. Poszedł do salonu po zaproszenia. Podał je Wiktorii.
- Mama nadzieję, że chcesz zabrać mnie ze sobą...
- No oczywiście. Jak mogłaś pomyśleć inaczej?
- Nie wiem... Adam robił mi jakieś dziwne aluzje - powiedziała bardziej do siebie niż do niego - A w ogóle jak ty się czujesz?
- Nieźle, już mnie nie boli
- Co robiłeś jak mnie nie było? - weszli do salonu
- Strasznie się nudziłem...
- To jak ty wytrzymywałeś zanim mnie poznałeś? - przed oczami Falka stanęły wszystkie kobiety, z którymi spędzał upojne noce zanim poznał Consalidę. Większości z nich nie pamiętał nawet imion - Halo... Ziemia do Andrzeja
- Przepraszam, zamyśliłem się...
- A o czym tak myślałeś?
- Nie ważne... - uśmiechnął się lekko
- Jak ty się pokażesz jutro pacjentom?
- Nie wiem - odpowiedział z uśmiechem
- Andrzej...
- Tak?
- Widziała dzisiaj Kingę i tak się zastanawiam czemu wróciła...
- Nie wiem skarbie... Może się stęskniła za szpitalem - powiedział głośno wciągając powietrze. "Czyli to nie były plotki..."
- Może... Patrzyła na mnie tak, jakby chciała mnie zabić
- Dziwisz się? Odbiłaś jej faceta - uśmiechnęła się i delikatnie go pocałowała.
Kochana .. nie wiem co powiedziec .. piękne , takie prawdziwe .. mam nadzieje ,że następne będę równie ciekawie , buźka
OdpowiedzUsuńPrzepiękne.. Jaram się Twoimi opowiadaniami <3
OdpowiedzUsuńmogłabym wiedzieć kiedy kolejna część? :)
hmm... Ciężko określić, bo będę mieć trochę zalatany tydzień, ale w następnym tygodniu na pewno coś się pojawi :)
UsuńPisz dużo dużo o FAWI, bo świetnie Ci to wychodzi! Opowiadania są prześliczne i takie życiowe :*** dzieki wielkie! <3
OdpowiedzUsuńkiedy pojawi się next?
Fantastycznie :) Czekam na nexta.
OdpowiedzUsuńŚwietna część :) Nexścik pleas ^.^
OdpowiedzUsuńcudowne, dodaj next jak najszybciej
OdpowiedzUsuńSuper, wczoraj odkryłam twoje opowiadania i nie mogłam się oderwać, w jedna noc nadrobiłam wszystkie zaległości. Piszesz świetnie, ciekawie i nawet jak już są razem to nie ma w tym nudy typu codziennie wspólne śniadanie, miłe formułki, praca, miły wieczór i to samo w każdej części. We wszystkich twoich opowiadaniach cały czas coś się dzieje i dzięki temu są jeszcze lepsze, jednocześnie nie robisz z ich życia samych nieszczęść, bo jakaś dziewczyna, której przeczytałam bloga zdołała w jednym, krótkim opowiadaniu umieścić śmierć matki Wiki, ich rozpieprzony na maksa ślub, poronienie Wiki, wypadek Andrzeja, potem Falkowicza wsadziła na kilka dni do więzienia, a Wiki próbowała się zabić i na koniec wielkie zakończenie, oboje zgineli w wypadku, po prostu dołujące .
OdpowiedzUsuńSorki, że się tak rozpisałam, pozdro i z niecierpliwością czekam na kolejną część.
Jezus Christ... Co to za dziewczyna, które wplata w ich życie same nieszczęścia?
UsuńDziękuję bardzo i podziwiam za nadrobienie całego opo w jedną noc ;)