środa, 2 października 2013

Część 19

- Wiki, co się dzieje? - Agata machała przed twarzą Consalidy. Tuż za nią stał Przemek
- Co? Przepraszam, zawiesiłam się
- Dlatego, że jestem olśniewający i nie możesz się ode mnie oderwać? - zapytał z uśmiechem Przemek. Wiki delikatnie się uśmiechnęła.
- Nie... Nie mogę pojąć twojej głupoty - Woźnicka wybuchła śmiechem, a Przemo zrobił skwaszoną minę. Nagle usłyszeli płacz dziecka. Wiktoria od razu się poderwała i wzięła Julkę na ręce. Agata wyszła, a Przemek wtulił się w plecy Wiki
- Wiesz, że jesteś mega wredna
- Wiem - Zapała delikatnie pocałował ją w policzek - I właśnie za to mnie kochasz. - Wiki odwróciła się przodem do Przemka, a on delikatnie ją pocałował.
- Muszę iść do pracy
- Mhm - znów pocałował Wiktorię - To idź
- No idę - Przemek nie ruszał się z miejsca, ciągle całował Wiktorię. Po chwili pocałował Julkę w czoło i wyszedł do szpitala. Do pokoju weszła Agata.
- Wytłumacz mi to. Nienawidził Falkowicza, ale jego dziecko trakatuje jak swoje
- Może to jego
- Nie żartuj sobie ze mnie. Niby jesteście razem i to ponad półtora roku, ale nawet się nie przespaliście. Chodzi o Andrzeja, czy o co? - Wiki spuściła wzrok i posmutniała. Nawet Julka ucichła. - Czyli tak?
- Nie potrafię tego wyjaśnić, ale wciąż coś do niego czuję. Mimo, że minęły już dwa lata, nie umiem o tym zapomnieć.
- A ja nadal nie mogę uwierzyć, że z takiej nienawiści wyszła miłość
- Szczerze? Ja też... - odpowiedziała z delikatnym uśmiechem

W tym czasie Andrzej wyszedł z hotelu i ruszył przed siebie. Dotarł do jakiegoś parku. Usiadł na ławce. Nie myślał o niczym, po prostu sobie siedział. Nagle poczuł mocny cios w twarz. Oszołomiło go to. Poczuł ciepłą ciecz na swojej twarzy, a potem rękę w swojej kieszeni. Ktoś wyciągnął mu portfel. Falk szybko oprzytomniał. Wyjął chusteczkę i przyłożył ją sobie do nosa. Z chusteczką przy twarzy gonił złodzieja...
Przy wyjściu z parku złapał złodzieja za rękę i przyciągnął do siebie. Zdjął mu czapkę i... odjęło mu mowę. Przed nim stała śliczna brunetka.
- O kurde - brunetka wykorzystała jego zmieszanie i szybko się odwróciła, jednak Andrzej w porę zareagował. Mocniej ją uścisnął. Wyrzucił chusteczkę i wystawił rękę po portfel. Dziewczyna trzymała go przy sobie i nie chciała oddać - Tak się bawimy? Okey - poszedł przed siebie ciągnąc ją za rękę. Próbowała się wyrwać i krzyczała. W końcu oddała Falkowiczowi portfel.
- W życiu nie spotkałam takiego idioty
- A ja takiej upartej kobiety. Jeszcze chwila i weszlibyśmy do mnie - wskazał na hotel za sobą. Brunetka odwróciła się. - Czekaj... Zobaczymy się jeszcze - Dziewczyna odwróciła się i zdziwiona przyjrzała się Falkowiczowi
- Chcesz się umawiać ze złodziejką?
- Może nie uwierzysz, ale ja też nie jestem aniołkiem
- Tak jasne... Garniak, miły i do tego prawię pusty portfel. Nie należymy do tej samej bajki
- A chcesz się założyć? - Andrzej zbliżył się do dziewczyny na niebezpiecznie bliską odległość
- No dawaj... Przeszedłeś na czerwonym świetle, czy dzieliłeś przez zero?
- Oszukałem dziewczynę na prawię dwieście tysięcy złotych i parę innych osób na mniejsze kwoty. Prowadziłem nielegalne badania a jako dziecko kradłem. Tylko, że robiłem to umiejętniej niż ty - brunetka wyjęła z kieszeni pięć grubych portfeli. - No, no... Jestem pod wrażeniem. To widzimy się o siódmej w tamtej kawiarni
- Co? Przecież ja się nie zgadzałam na żadne spotkanie
- Spokojnie skarbie. Jak masz na imię?
- Patrycja
- Ślicznie. Andrzej jestem - wyciągnął rękę w jej stronę. - To o siódmej. Ukradnij sobie coś ładnego. Ale wiesz, radzę ci przyjść, bo dokładny rysopis sprawcy i jesteś w dupie - Pati pokazała mu język, odwróciła się na pięcie i poszła. Falkowicz delikatnie się uśmiechnął i poszedł do hotelu.

Wiki prasowała ciuchy. Do salonu wszedł Adam. Gdy zauważył co robi Wiktoria pognał po swoje rzezy i położył je na desce do prasowania.
- Adaś nie przesadzasz?
- Nie rozumiem o co ci chodzi - zdjął buty i położył się na kanapie
- Okey wyprasuję ci to, ale nic za darmo. Masz jutro na noc, prawda?
- No tak
- Opiekujesz się Julką. Za każdą rzecz pół godziny. - szybko przeliczyła rzezy Adama - To będzie jakieś pięć godzin
- Wredna jesteś - Krajewski wstał z kanapy i podszedł do Consalidy
- Nie, nie przerywaj sobie. Ja ci to uprasuję naprawdę - Wiki uśmiechnęła się szeroko.
- Dawaj to i sama zajmuj się tym potworem
- Co? Masz złe wspomnienia?
- Weź mi nawet nie przypominaj - Wiki wybuchła śmiechem
- Ale musisz przyznać, że trafiłeś na odpowiedni moment
- Wiki, ona zesikała mi się na koszulę! - zaniósł swoje rzeczy do pokoju, a potem znów położył się na kanapie. Przez cały ten czas Wiki się śmiała.

Uff... Myślałam, że nigdy nie skończę tej części ;)

5 komentarzy: