sobota, 12 października 2013

Część 22

Część przełomowa, chociaż w następnej też będzie się trochę działo... No i powoli zbliżamy się do końca xd Także zapraszam do lektury


- Wiki... Dzisiaj o dwudziestej na bankiecie. Przyprowadzę go - Adam nawet nie musiał mówić o kogo chodzi. Consalida od razu się domyśliła
- Gdzie?
- Piłsudzkiego 6 - odpowiedział Krajewski
- Adam...
- No?
- Dziękuję - powiedziała Wiki. Adam delikatnie się uśmiechnął.

- No Andrzej nie daj się prosić...
- Adam... Po co ja tam w ogóle będę szedł
- Przecież widzę jak o niej ciągle myślisz. A tak to trochę się rozerwiesz - powiedział Krajewski
- Niech ci będzie... To kiedy zaczyna się ten bankiet
- Właściwie to już się zaczął. Przebieraj się i jedziemy - Andrzej niechętnie ubrał się w jeden ze swoich garniturów i poszedł za Adamem. Wsiedli do samochodu Krajewskiego i pojechali

Pół godziny później byli już na miejscu. Falkowicz wszedł do środka, a Adam był tuż za nim. Po chwili Krajewski zniknął gdzieś w tłumie. Falk rozejrzał się chwilę. Na kanapie zobaczył znajomą sylwetkę. W pierwszej chwili chciał się cofnąć, ale kobieta odwróciła się w jego stronę. Spojrzał w jej nieziemskie oczy i nie mógł się ruszyć. Wiki podeszła do niego uśmiechając się. Minęła go, a on poszedł za nią do jakiegoś pustego pomieszczenia. Wiedział, że chce z nim pogadać w cztery oczy.

- Co u ciebie?
- W porządku... A u ciebie?
- Też - odpowiedziała ruda - Tęskniłam
- Ja też... Naprawdę. Często myślałem o tobie
- Tak, ja też... W ogóle się nie zmieniłeś - zauważyła
- Ty tak. - spojrzała na niego zdziwiona - Jesteś jeszcze piękniejsza. - zapanowała chwila ciszy - Eee... Masz kogoś?
- Nie - Andrzej trochę się zdziwił, ale nie myślał teraz nad tym. Najważniejsze było, że znów rozmawiają, i chociaż rozmowa się nie kleiła, to cieszył się, że może na nią znów spojrzeć. - A ty?
- Też nie...
- Jak było w Anglii? Słyszałam, że otworzyłeś tam klinikę...
- Właściwie to jestem tylko współwłaścicielem. Byłem. Sprzedałem swoje udziały...
- Dlaczego? - zapytała
- Nie wiem... Przez pół roku zastanawiałem się, czy tu przyjechać. Kilka razy nawet kupiłem już bilet... - Wiktoria spojrzała na niego z ciekawością - Wiesz... kiedy tu przyjechałem, bałem się tej rozmowy. Bałem się, że wszystko wróci.
- Andrzej słuchaj... Ja muszę ci coś... - Falkowicz zbliżył palec do jej ust
- Nie mów nic, proszę. - Wiki kiwnęła głową, a potem zrobiła coś, czego nikt się nie spodziewał. Pocałowała Falka. On lekko ją odsunął - Wiki... - wyszeptał, ale ona zamknęła mu usta pocałunkiem. Andrzej w końcu się im oddał. Całując się przewendrowali do jednego z pokoi hotelowych. Falkowicz na chwilę przestał całować kobietę, żeby zapytać kiedy wynajęła pokój i po co...
- To pomysł Adama...
- Czyli to był spisek - Wiki wzruszyła ramionami i wpiła się w usta Andrzeja. Mężczyzna zamknął drzwi jednym kopnięciem i dopiero wtedy w stu procentach oddał się pocałunkom kobiety. Szybko zaczęli się pozbywać ubrań. W samej bieliźnie byli już w przy łóżku. Andrzej wziął Wiki na ręce i delikatnie położył ją na łóżku. Potem położył się nad nią. Łokciami opierał się o materac. Jego łańcuszek dawał przyjemne zimno jej policzkowi i szyi, jego usta całowały każdy skrawek jej ciała, a jej dłonie wykonywały dziki taniec na jego plecach. Po chwili pozbyli się ostatnich części swojej garderoby. Zaczęli się pieścić. Potem spojrzeli sobie głęboko w oczy. Andrzej delikatnie wszedł w nią. Potem jego ruchy były coraz gwałtowniejsze. Gdy czuł, że zaraz nadejdzie moment rozkoszy zwalniał, by móc sprawić im obojgu jeszcze większą przyjemność...

- Odwiozę cię - powiedział zakładając koszulę.
- Myślałam, że Adam cię podwiózł - Andrzej wyjął kluczyki z kieszeni spodni
- Bo przywiózł... - Wiki delikatnie się uśmiechnęła
- A która jest godzina?
- Wpół do ósmej
- No to zabalowaliśmy... Jedziemy? Dobrze, że wzięłam sobie wolne
- Nadal pracujesz w Leśnej Górze
- Mam jakiś sentyment do tego miejsca - odpowiedziała. Potem już się nie odzywali. Nawet podczas drogi do Leśnej Góry niewiele mówili. Dopiero gdy Andrzej się zatrzymał. - Przepraszam. Wychodzę za mąż... Za miesiąc
- Co? Ale przecież... Dlaczego?
- Chciałam się poczuć jak wtedy. - Andrzej odetchnął głęboko. Zgasił silnik i wyszedł z auta. Jedna, samotna łza spłynęła po jego policzku. Ona widziała jak coraz bardziej się oddala. Chciała go gonić, ale wiedziała, że to nic nie da. Wiedziała, że on nigdy nie dowie się, że ma córkę. W jej oczach stanęły łzy. Po chwili spływały po jej policzkach. Po cichu wyszła z auta i wróciła do hotelu. Panowała tam zaskakująca cisza. Wtedy Wiki rozpłakała się na dobre...

5 komentarzy:

  1. zakończenie do du.py !!!!!!! ale dawaj szybko nexta!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak wiem... Cała część do dupy ;) Pisałam ją na szybkiego xdd A next dzisiaj/jutro :D

      Usuń
  2. Dawaj szybko next... Ja mam nadzieję że Falkowicz przerwie ceremonię ślubną :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale gunwo... Blogerko...Ale ty wiesz, że Wiki będzie w ciąży z Adamem? Będzie zazdrosna o Agatę i spróbuje go odzyskać. Kiedy jej się to uda, spławi Tomasza i odda się w ręce Adama. Później będą mieć dziecko i reszty nie wiem :( Jestem na 602 odc. Pzdr, Lucy

    OdpowiedzUsuń