sobota, 28 września 2013

Część 18

Kolejna część, od ostatniej minęły mniej więcej dwa lata ;) Falk wraca do kraju, a Wiki razem z przyjaciółmi wychowuje jego córeczkę... Czy w końcu się spotkają? Czy Andrzej dowie się o dziecku?

- Agata przepraszam, ale pilna operacja. Mam nadzieję, że Julka była grzeczna - krzyknęła Wiki w drzwiach
- Cii - szybko wyszła do niej Woźnicka - Właśnie zasnęła. Jeśli liczysz, że zajmę się tym potworem wieczorem, żebyś ty mogła sobie randkować to się grubo mylisz. Umówiłam się z Markiem
- Z doktorem Rogalskim? To wy znowu jesteście razem?
- No... Można tak powiedzieć...
- Woźnicka, który to już raz się schodzicie? Dziesiąty?
- Ósmy - odpowiedziała wchodząc do łazienki. Wiki zniknęła w swoim pokoju. Spojrzała na swoją ponad roczną córeczkę śpiącą w łóżeczku
- Za bardzo mi go przypominasz... - szepnęła - Tylko włosy masz moje. A charakter nieznośny jak nasze połączenie. - delikatnie odgarnęła mały rudy kosmyk z twarzy Julki. - I właśnie za to cię kocham, chociaż czasami mam ochotę cię stąd wywalić. Zwłaszcza jak budzisz mnie o czwartej nad ranem - Consalida na palcach wyszła ze swojego pokoju. - Na którą idziesz na tą randkę?
- Na ósmą - powiedziała siadając w dresach przed telewizorem
- Agata...
- No?
- To za pół godziny
- Co? - Woźnicka natychmiast się poderwała i pobiegła do swojego pokoju. Po chwili przybiegła z dwoma sukienkami. Szmaragdowa sięgająca do ziemi i zwiewna biała sięgająca ledwo do kolan... - Która?
- A gdzie idziecie?
- Na sympozjum Zajączkowskiego
- Tego Zajączkowskiego?
- Tak... - odpowiedziała Agata
- A planujecie coś później... Bo tą białą dużo łatwiej zdjąć - powiedziała Consalida
- Wiki... Ogar. To która - Woźnicka wzięła białą sukienkę przed siebie. Potem szmaragdową
- Biała - odpowiedziała bez wahania Wiktoria
- Na pewno?
- Tak - nagle usłyszały płacz dziecka
- Charakter po mamusi - powiedziała Agata idąc do swojego pokoju. Consalida popędziła do Julki. Wzięła ją na ręce. Mała trochę się uspokoiła
- Taa... Po mamusi. Po tatusiu niestety

W tym samym czasie na lotnisku... Falkowicz wychodzi z budynku. Uderza go fala wspomnień. Lekko drżącą ręką wyciąga telefon i zamawia taksówkę.
- Nie wierzę - podszedł do niego... Piotr
- Piotrze... Cóż za spotkanie
- Tak... - do Piotra dołączyła Hana - A co ty tutaj robisz?
- Wielki powrót profesora Falkowicza, co? Nie martw się, nie zabawię tu długo. Zostanę tu jakiś miesiąc, muszę pozałatwiać stare sprawy
- Chętnie bym pogadał, ale samolot nam ucieknie
- Jasne, podróż zakochanych... Trzymajcie się - Falk pożegnał się i wsiadł do swojej taksówki - Kłodzka 5...
Po piętnastu minutach był już pod... hotelem. Wszedł do środka
- Rezerwacja na nazwisko Falkowicz - zwrócił się do recjepcjonistki
- Tak... Pokój numer 215 - podała mu kartę - Drugie piętro
- Dziękuję - delikatnie się uśmiechnął. Od dwóch lat rzadko to robił. Nawet nie pamiętał, kiedy ostatnio szczerze się śmiał. Wszedł do swojego pokoju, zapalił światło, postawił walizkę pod ścianą i usiadł na kanapie... Zaczął się zastanawiać, czy dobrze zrobił przyjeżdżając tu. Bał się tego, że w końcu ją znów spotka. Jednak najbardziej bał się tego, że gdy ją znowu zobaczy to zagarnie ją w swoje ramiona i będzie udawał, że ostatnie dwa lata, to był zwykły koszmar...

5 komentarzy: