sobota, 26 października 2013

Część 3

Między częścią drugą a trzecią jest odcinek 535, ponieważ jest ona tak zajebisty, że nie mogłam go nie uwzględnić w opowiadaniu xd No i Falk w tym odcinku zachowuje się tak jakby już między nim a Wiki do czegoś doszło. W przypadku mojego opowiadania będzie to tylko randka ;)


Falkowicz wrócił do domu i rzucił teczkę na kanapę. Jedyne o czym marzył, to koniec tego dnia. Nalał sobie whisky.
"Falkowicz durniu... Właśnie wyznałeś jej miłość. Na szczęście nie potraktowała tego zbyt poważnie. Pewnie znowu dostałbyś kosza" huczało w jego głowie "Jeszcze ten cymbał Tretter odsunął cię od badań. Jak ten Rogalski się czegoś doszuka to wylądujesz w pierdlu. No i na co ci było to wszystko. Równie dobrze mogłeś spieprzyć z tej czarnej góry, gdy nie było tam nikogo, kto by cię zatrzymał" i w tym momencie jego myśli znów wróciły do Wiki "Zachowałeś się jak gówniarz. Ale co poradzić. Ona jest mega seksowna i nawet mój ulubiony student na nią leci. Zaraz moment... Czy to tylko student?"

Falk przymknął oczy. Myślami wrócił do wydarzeń z dzieciństwa. Gdy był nastolatkiem jego matka zmarła. Ojca nawet nie znał. Wtedy trafił do rodziny zastępczej. Nie miał tam lekko, ale co jakiś czas udawało mu się wymknąć prosto do młodszego brata. Tak to funkcjonowało kilka tygodni. Potem przybrana matka Adama przestała go wpuszczać, a kontakt z bratem urwał się.

Andrzej otworzył oczy. Coś sobie uświadomił. Doszło do niego, że to Krajewski jest jego zaginionym bratem. Z początku nie mógł w to uwierzyć, jednak wszystko się zgadzało. Kobieta na stole, krew Adama. Teraz myślał tylko o jednym. Musi jak najszybciej porozmawiać z Krajewską.

Niepewnym krokiem wszedł na salę Anny Krajewskiej. Przypomniał sobie operację i chwilę, gdy spojrzał na jej twarz. Gdy ją rozpoznał.
- Andrzej?
- Więc to naprawdę ty... A Adam to mój brat, prawda? - powiedział po chwili ciszy siadając przy łóżku kobiety. Ona spuściła wzrok, a Falk z niedowierzaniem spojrzał na nią - Prawda... - szepnął
- Powiedziałeś mu?
- Myślę, że to nie jest moje zadanie.
- Ja... JA nie potrafię. On mnie znienawidzi - powiedziała ze łzami w oczach
- Mogłaś o tym pomyśleć, zanim zaczęłaś ukrywać przed nim prawdę - w jego głosie było słychać żal.
- Robiłam to dla jego dobra - powiedziała cicho
- Taa jasne - rzucił krótko i wyszedł z sali. W drzwiach minął się z Wiktorią, ale przez swoją złość nawet jej nie zauważył. Ona zdziwiona spojrzała najpierw na niego, a potem na Krajewską. Niepewnie weszła do sali.
- Dzień dobry... Jak się pani dziś czuje?
- Dobrze
- Mogę zadać jedno małe pytanie? - Krajewska pokiwała głową - Czego chciał od pani Andrzej? - Wiki ugryzła się w język. Powinna powiedzieć "Profesor Falkowicz" a nie...
- Taka stara sprawa. - powiedziała Anna. Wiki już nie naciskała. Wyszła z sali i poszła do innych pacjentów, jednak ciągle myślała o wkurzonym Falku wychodzącym z sali Anny.

- Wiki, stój - na korytarzu zatrzymał ją Adam. Odwróciła się. - Możemy pogadać.
- O czym?
- Masz teraz chwilę na SPOKOJNĄ - zaakcentował to słowo - rozmowę?
- Właściwie to tak
- Świetnie, usiądźmy - usiedli na krzesłach. Na drugim końcu korytarza stanął... Andrzej. Uważnie im się przypatrywał z zainteresowaniem i... zazdrością w oczach.
- No więc o co chodzi?
- O moją mamę. Czemu nie mogliście użyć mojej krwi?
- Tłumaczyłam ci to już. Masz inną grupę.
- Nie, to nie może o to chodzić. Ty wiesz, co jest grane.
- Adam - poklepała go przyjacielsko po nodze - To nie jest nic niezwykłego, że masz inną grupę nić twoja mama. Po prostu masz więcej z ojca.
- Nie to niemożliwe. Mój ojciec ma Rh+. - Adam nagle oprzytomniał. Pognał prosto do sali mamy.

Wszedł wściekły...
- Adaś?
- Jestem adoptowany, prawda?
- Słucham...
- Dlaczego mi do cholery nie powiedziałaś!? Dlaczego musiałem się domyślać!?
- Adam, to nie tak. Ja.. ja to robiłam dla twojego dobra - powiedziała
- Dla mojego dobra okłamywałaś mnie przez całe życie!? - wyszedł z sali. Anna oszołomiona nie wiedziała co robić. Wiedziała, że Krajewski właśnie ją znienawidził, że nie chce z nią rozmawiać.

Ze łzami w oczach wstała z łóżka. Wolnym krokiem wyszła z sali. Chwiejnym krokiem ruszyła na poszukiwania syna. Po kilku krokiem Anna poczuła ból brzucha. Wtedy podszedł do niej Falk. Pomógł jej usiąść.
- Andrzej, musisz mi pomóc. Adam się dowiedział...

Komentować!!!

6 komentarzy: