Wtedy do lekarskiego wszedł Adam. Był jakiś dziwny, inny. Oczy zapuchnięte od płaczu, zakrwawione kostki, cały podrapany
- Gdzieś ty się włóczył? - kiedyś w tym pytaniu można było wyczuć pogardę, teraz była to wyraźna troska.
- Co cię to obchodzi? - usiadł przed biurkiem i otworzył teczkę, którą miał przy sobie. Falk natychmiast do niego podszedł i zamknął teczkę - Chciałem przeczytać
- Najpierw ze mną porozmawiasz...
- O czym? Może o mojej matce. A nie przepraszam, ona nie jest moją mamą
- To, że nie jest twoją biologiczną matką nie znaczy że nie możesz jej tak traktować. Adam, ona cię kocha jak własne dziecko, całe życie poświęciła, żeby cię wychować...
- Mówisz jak jakiś tani psychoterapeuta. Skąd ty możesz wiedzieć jak ja się czuję!? - zapytał, a w jego oczach znów pojawiły się łzy
- Poczekaj chwilę... - po chwili krzyknął w stronę przebieralni - Pani Wiktorio, może nas pani na chwilę zostawić? - Consalida przewróciła oczami i wyszła z przebieralni. W drodze do drzwi na korytarz niechcący zahaczyła o ramię profesora. On tylko krótko szepnął - Widzimy się jutro...
- No więc? O czym chcesz gadać? - zapytał Adam
- Wiem jak się czujesz, uwierz. Ale ty przynajmniej masz kochającą rodzinę. Ja nie miałem tego szczęścia
- Ale miałeś prawdziwych rodziców - Andrzej opuścił wzrok - Nie miałeś?
- Moja matka umarła, kiedy miałem 14 lat. Ojca nawet nie znałem. Trafiłem do rodziny zastępczej, i naprawdę ci zazdroszczę takiej rodziny na jaką ty trafiłeś
- Dlaczego?
- Lekko mówiąc nie byłem tam za dobrze traktowany... Nie chcę o tym gadać. Obiecałem sobie nigdy do tego nie wracać.
- Jasne... Ale ty miałeś to szczęście, że znałeś swoją prawdziwą matkę. - Adam znów spojrzał na dokumenty. Chwilę potem one zniknęły z biurka. Spojrzał na Falka
- Ja rozumiem, że chcesz poznać swoją prawdziwą rodzinę, ale zastanów się czy to ci jest potrzebne. Nie wystarzy ci to co masz teraz? Adam, ona cię kocha jak własnego syna...
- Masz rację... Ale oddaj mi dokumenty, proszę - Andrzej podał mu teczkę do ręki
- Chodź, musimy to opatrzyć - wskazał na krwawiące dłonie i liczne podrapania - Gdzie ty się tak załatwiłeś?
- Musiałem się na czymś wyżyć - powiedział i poszedł za Falkiem do jednego z gabinetów.
Wiktoria wściekła wpadła do hotelu rezydentów. Trzaskając drzwiami obudziła Agatę
- Co jest? - zapytała nieprzytomnie Woźnicka
- Myślałam, że mi ufa - usiadła na kanapie obok blondynki
- Co? O czym ty mówisz? - zapytała podnosząc się
- Ten palant wygonił mnie z lekarskiego podczas jednej z najciekawszych rozmów jakie słyszałam i do tego ośmieszył mnie przy Adamie. Swoją drogą nie wiedziałam, że potrafi być taki troskliwy.
- Ale kto?
- Andrzej, no kto?
- Zemścij się na następnej randce - powiedziała kładąc się z powrotem na kanapie
- Dobry pomysł. Jutro nie pójdę do pracy, powiem że jestem chora, albo coś. Wtedy nie będzie miał się do czego przyczepić
- Zaprosił cię na jutro? - Woźnicka znowu się podniosła...
- Właściwie tak... A najgorsze jest to, że trochę się cieszę, gdy o tym pomyślę...
- W życiu bym nie pomyślał, że profesor Falkowicz będzie zakładał zwykły opatrunek
- Powinieneś z nią pogadać
- Nie, proszę cię... Ja mam na dzisiaj dosyć. Jedyne o czym marzę, to koniec tego przeklętego dnia - przerwał mu Krajewski
- Dobra, to ostatnie pytanie... Zamierzasz tam zajrzeć? - zapytał pokazując na teczkę leżącą w rogu
- Nie wiem... Strasznie mnie korci, ale z drugiej strony do niczego mi się to nie przyda. Na razie - powiedział i wyszedł z gabinetu. Falk smutny popatrzył za nim
- Pa bracie...
Króciutko xd
czwartek, 31 października 2013
poniedziałek, 28 października 2013
Część 4
- Andrzej, musisz mi pomóc. Adam się dowiedział.
- Jak to się dowiedział?
- Myślałam, że ty mu powiedziałeś...
- Nawet chciałem, ale przecież nie zrujnuję życia własnemu bratu - powiedział Falk
- Proszę porozmawiaj z nim
- Po tym wszystkim co mi zrobiłaś mam tak po prostu ci pomóc?
- Nie mi. Adamowi. - Andrzej spuścił wzrok. - Proszę... Ciebie posłucha
- Może lepiej niech pogada z Wiki - szepnął. Na szczęście Anna tego nie słyszała - Porozmawiam z nim
- Dziękuję - na twarzy Anny pojawił się uśmiech. Falk odprowadził ją do sali, a potem poszedł szukać Adama.
- Wiedziałaś?
- Domyślałam się - Wiki widziała łzy w oczach Adama. Po przyjacielsko poklepała go po ramieniu.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś?
- Przecież dobrze wiesz, że obowiązuje mnie tajemnica lekarska. Zresztą to były tylko podejrzenia - łzy się cisnęły do oczu Adama. Wiki spojrzała mu głęboko w oczy, a potem mocno przytuliła przyjaciela.
- Dziękuję - szepnął jej prosto do ucha.
- Hej... - Falk złapał Wiki za łokieć tuż przed salą jednej z pacjentek i przyciągnął do siebie - Widziałaś Adama?
- No jakieś dziesięć minut temu gdzieś jechał.
- Cholera
- A co? Stęskniłeś się?
- Chyba bardziej za tobą - powiedział uwodzicielsko i delikatnie się przybliżył do Consalidy - Pamiętaj, że teraz moja kolej
- Pamiętam...
- To o której jutro kończysz - Falk prawię dotykał ustami warg Wiki
- O czwartej - Consalida wyswobodziła się z jego uścisku i ruszyła do pacjentów. Zanim weszła na salę nerwowo się rozejrzała w poszukiwaniu jakiegoś lekarza, lecz na szczęście nikogo nie było. Miała już dość plotek, a gdyby teraz ktoś ją zauważył to byłaby tematem dnia.
Za to Andrzej wyjął telefon i wybrał numer do Adama. Brunet nie odbierał, a Falk nie mógł nic zrobić. Mógł jedynie czekać na Krajewskiego.
Wszedł do lekarskiego, a widok tam kompletnie go zaskoczył. Zobaczył śpiącą Wiki na kanapie. Wyciągnął koc i delikatnie ją nakrył. Obudziła się
- Panie ordynatorze, ja wcale nie śpię - wyszeptała wciąż lekko nieprzytomna
- Oczywiście... Tylko regenerujesz siły - Andrzej usiadł obok niej. Ona z powrotem się położyła
- Gadałeś z Adamem?
- Wiesz, że on jest adoptowany..
- Wiem - powiedział wysyłając kolejnego smsa do Adama.
- Coś strasznie się nim przejmujesz - powiedziała zdziwiona Wiki patrząc na Andrzeja. - Czemu?
- Taka stara sprawa. Może ci kiedyś opowiem
- Może? - Wiki usiadła i spojrzała Falkowi głęboko w oczy
- Na pewno nie teraz - powiedział. Wiki lekko posmutniała - Ale ci opowiem. Obiecuję - nastała między nimi chwila ciszy - A co do naszego spotkania... Kolacja? Jutro o dwudziestej?
- A mogę się ewentualnie wykręcić? Muszę pomóc Adamowi...
- Nie przesadzaj. Adam jest dużym chłopcem, poradzi sobie...
- Andrzej, jemu się zawalił cały świat, a ty tak spokojnie mówisz, że mam go zostawić, żeby iść z tobą na kolację - powiedziała Wiki
- Spokojnie... Dobrze poddaję się. Zresztą sam chcę mu pomóc.
- Wow... Nie wierzę
- Ja też nie - powiedział z uśmiechem
- Ciekawe tylko co się kryje za tym nagłym przypływem dobroci u profesora Falkowicza
- Chęć żądzy i władzy - odpowiedział z szerokim uśmiechem, na co Wiki wybuchła śmiechem. Potem wstała. Spojrzał na nią zdziwiony
- Muszę się wyspać - powiedziała i poszła się przebrać. Falk spojrzał na nią niepewnie. Wtedy do lekarskiego wszedł Adam.
Komentujcie ;)
- Jak to się dowiedział?
- Myślałam, że ty mu powiedziałeś...
- Nawet chciałem, ale przecież nie zrujnuję życia własnemu bratu - powiedział Falk
- Proszę porozmawiaj z nim
- Po tym wszystkim co mi zrobiłaś mam tak po prostu ci pomóc?
- Nie mi. Adamowi. - Andrzej spuścił wzrok. - Proszę... Ciebie posłucha
- Może lepiej niech pogada z Wiki - szepnął. Na szczęście Anna tego nie słyszała - Porozmawiam z nim
- Dziękuję - na twarzy Anny pojawił się uśmiech. Falk odprowadził ją do sali, a potem poszedł szukać Adama.
- Wiedziałaś?
- Domyślałam się - Wiki widziała łzy w oczach Adama. Po przyjacielsko poklepała go po ramieniu.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś?
- Przecież dobrze wiesz, że obowiązuje mnie tajemnica lekarska. Zresztą to były tylko podejrzenia - łzy się cisnęły do oczu Adama. Wiki spojrzała mu głęboko w oczy, a potem mocno przytuliła przyjaciela.
- Dziękuję - szepnął jej prosto do ucha.
- Hej... - Falk złapał Wiki za łokieć tuż przed salą jednej z pacjentek i przyciągnął do siebie - Widziałaś Adama?
- No jakieś dziesięć minut temu gdzieś jechał.
- Cholera
- A co? Stęskniłeś się?
- Chyba bardziej za tobą - powiedział uwodzicielsko i delikatnie się przybliżył do Consalidy - Pamiętaj, że teraz moja kolej
- Pamiętam...
- To o której jutro kończysz - Falk prawię dotykał ustami warg Wiki
- O czwartej - Consalida wyswobodziła się z jego uścisku i ruszyła do pacjentów. Zanim weszła na salę nerwowo się rozejrzała w poszukiwaniu jakiegoś lekarza, lecz na szczęście nikogo nie było. Miała już dość plotek, a gdyby teraz ktoś ją zauważył to byłaby tematem dnia.
Za to Andrzej wyjął telefon i wybrał numer do Adama. Brunet nie odbierał, a Falk nie mógł nic zrobić. Mógł jedynie czekać na Krajewskiego.
Wszedł do lekarskiego, a widok tam kompletnie go zaskoczył. Zobaczył śpiącą Wiki na kanapie. Wyciągnął koc i delikatnie ją nakrył. Obudziła się
- Panie ordynatorze, ja wcale nie śpię - wyszeptała wciąż lekko nieprzytomna
- Oczywiście... Tylko regenerujesz siły - Andrzej usiadł obok niej. Ona z powrotem się położyła
- Gadałeś z Adamem?
- Wiesz, że on jest adoptowany..
- Wiem - powiedział wysyłając kolejnego smsa do Adama.
- Coś strasznie się nim przejmujesz - powiedziała zdziwiona Wiki patrząc na Andrzeja. - Czemu?
- Taka stara sprawa. Może ci kiedyś opowiem
- Może? - Wiki usiadła i spojrzała Falkowi głęboko w oczy
- Na pewno nie teraz - powiedział. Wiki lekko posmutniała - Ale ci opowiem. Obiecuję - nastała między nimi chwila ciszy - A co do naszego spotkania... Kolacja? Jutro o dwudziestej?
- A mogę się ewentualnie wykręcić? Muszę pomóc Adamowi...
- Nie przesadzaj. Adam jest dużym chłopcem, poradzi sobie...
- Andrzej, jemu się zawalił cały świat, a ty tak spokojnie mówisz, że mam go zostawić, żeby iść z tobą na kolację - powiedziała Wiki
- Spokojnie... Dobrze poddaję się. Zresztą sam chcę mu pomóc.
- Wow... Nie wierzę
- Ja też nie - powiedział z uśmiechem
- Ciekawe tylko co się kryje za tym nagłym przypływem dobroci u profesora Falkowicza
- Chęć żądzy i władzy - odpowiedział z szerokim uśmiechem, na co Wiki wybuchła śmiechem. Potem wstała. Spojrzał na nią zdziwiony
- Muszę się wyspać - powiedziała i poszła się przebrać. Falk spojrzał na nią niepewnie. Wtedy do lekarskiego wszedł Adam.
Komentujcie ;)
sobota, 26 października 2013
Część 3
Między częścią drugą a trzecią jest odcinek 535, ponieważ jest ona tak zajebisty, że nie mogłam go nie uwzględnić w opowiadaniu xd No i Falk w tym odcinku zachowuje się tak jakby już między nim a Wiki do czegoś doszło. W przypadku mojego opowiadania będzie to tylko randka ;)
Falkowicz wrócił do domu i rzucił teczkę na kanapę. Jedyne o czym marzył, to koniec tego dnia. Nalał sobie whisky.
"Falkowicz durniu... Właśnie wyznałeś jej miłość. Na szczęście nie potraktowała tego zbyt poważnie. Pewnie znowu dostałbyś kosza" huczało w jego głowie "Jeszcze ten cymbał Tretter odsunął cię od badań. Jak ten Rogalski się czegoś doszuka to wylądujesz w pierdlu. No i na co ci było to wszystko. Równie dobrze mogłeś spieprzyć z tej czarnej góry, gdy nie było tam nikogo, kto by cię zatrzymał" i w tym momencie jego myśli znów wróciły do Wiki "Zachowałeś się jak gówniarz. Ale co poradzić. Ona jest mega seksowna i nawet mój ulubiony student na nią leci. Zaraz moment... Czy to tylko student?"
Falk przymknął oczy. Myślami wrócił do wydarzeń z dzieciństwa. Gdy był nastolatkiem jego matka zmarła. Ojca nawet nie znał. Wtedy trafił do rodziny zastępczej. Nie miał tam lekko, ale co jakiś czas udawało mu się wymknąć prosto do młodszego brata. Tak to funkcjonowało kilka tygodni. Potem przybrana matka Adama przestała go wpuszczać, a kontakt z bratem urwał się.
Andrzej otworzył oczy. Coś sobie uświadomił. Doszło do niego, że to Krajewski jest jego zaginionym bratem. Z początku nie mógł w to uwierzyć, jednak wszystko się zgadzało. Kobieta na stole, krew Adama. Teraz myślał tylko o jednym. Musi jak najszybciej porozmawiać z Krajewską.
Niepewnym krokiem wszedł na salę Anny Krajewskiej. Przypomniał sobie operację i chwilę, gdy spojrzał na jej twarz. Gdy ją rozpoznał.
- Andrzej?
- Więc to naprawdę ty... A Adam to mój brat, prawda? - powiedział po chwili ciszy siadając przy łóżku kobiety. Ona spuściła wzrok, a Falk z niedowierzaniem spojrzał na nią - Prawda... - szepnął
- Powiedziałeś mu?
- Myślę, że to nie jest moje zadanie.
- Ja... JA nie potrafię. On mnie znienawidzi - powiedziała ze łzami w oczach
- Mogłaś o tym pomyśleć, zanim zaczęłaś ukrywać przed nim prawdę - w jego głosie było słychać żal.
- Robiłam to dla jego dobra - powiedziała cicho
- Taa jasne - rzucił krótko i wyszedł z sali. W drzwiach minął się z Wiktorią, ale przez swoją złość nawet jej nie zauważył. Ona zdziwiona spojrzała najpierw na niego, a potem na Krajewską. Niepewnie weszła do sali.
- Dzień dobry... Jak się pani dziś czuje?
- Dobrze
- Mogę zadać jedno małe pytanie? - Krajewska pokiwała głową - Czego chciał od pani Andrzej? - Wiki ugryzła się w język. Powinna powiedzieć "Profesor Falkowicz" a nie...
- Taka stara sprawa. - powiedziała Anna. Wiki już nie naciskała. Wyszła z sali i poszła do innych pacjentów, jednak ciągle myślała o wkurzonym Falku wychodzącym z sali Anny.
- Wiki, stój - na korytarzu zatrzymał ją Adam. Odwróciła się. - Możemy pogadać.
- O czym?
- Masz teraz chwilę na SPOKOJNĄ - zaakcentował to słowo - rozmowę?
- Właściwie to tak
- Świetnie, usiądźmy - usiedli na krzesłach. Na drugim końcu korytarza stanął... Andrzej. Uważnie im się przypatrywał z zainteresowaniem i... zazdrością w oczach.
- No więc o co chodzi?
- O moją mamę. Czemu nie mogliście użyć mojej krwi?
- Tłumaczyłam ci to już. Masz inną grupę.
- Nie, to nie może o to chodzić. Ty wiesz, co jest grane.
- Adam - poklepała go przyjacielsko po nodze - To nie jest nic niezwykłego, że masz inną grupę nić twoja mama. Po prostu masz więcej z ojca.
- Nie to niemożliwe. Mój ojciec ma Rh+. - Adam nagle oprzytomniał. Pognał prosto do sali mamy.
Wszedł wściekły...
- Adaś?
- Jestem adoptowany, prawda?
- Słucham...
- Dlaczego mi do cholery nie powiedziałaś!? Dlaczego musiałem się domyślać!?
- Adam, to nie tak. Ja.. ja to robiłam dla twojego dobra - powiedziała
- Dla mojego dobra okłamywałaś mnie przez całe życie!? - wyszedł z sali. Anna oszołomiona nie wiedziała co robić. Wiedziała, że Krajewski właśnie ją znienawidził, że nie chce z nią rozmawiać.
Ze łzami w oczach wstała z łóżka. Wolnym krokiem wyszła z sali. Chwiejnym krokiem ruszyła na poszukiwania syna. Po kilku krokiem Anna poczuła ból brzucha. Wtedy podszedł do niej Falk. Pomógł jej usiąść.
- Andrzej, musisz mi pomóc. Adam się dowiedział...
Komentować!!!
wtorek, 22 października 2013
Część 2
- To będzie niezapomniany dzień... - powiedziała Agata
- Taa... Ty mi lepiej powiedz co mam na siebie włożyć
- Sukienkę, najlepiej mini - Agata szeroko się uśmięchnęła
- Na ściankę wspinaczkową? No chyba cię głowa boli...
- A tak w ogóle co ci strzeliło do głowy, żeby iść z Falkowiczem na randkę. I to jeszcze na ściankę wspinaczkową
- To jest trochę skomplikowane... Musiałam się zgodzić na te całe randki, bo inaczej mogłabym zapomnieć i współpracy z nim przy grancie. A skoro ja pierwsza miałam wybierać miejsce, to postanowiłam, że zapamięta tę randkę do końca życia.
- Nie poznaję cię - powiedziała blondynka - Ale mogłam się spodziewać, że zgodzisz się ze względu na prace. Zawsze byłaś cholernie ambitna
- A ty co? Uważasz, że powinnam odpuścić sobie randki i co za tym idzie świetną pracę.
- Nie po prostu podziwiam twoją odwagę. Idziesz na randkę z największą szują tego świata i jeszcze się cieszysz
- Co?
- No nie udawaj... Widzę te iskierki w twoich oczach - powiedziała z uśmiechem Woźnicka
- Ale jeżeli piśniesz Zapale choć słówko, to gwarantuję ci, że zrobię z twojego życia piekło
- I tak już jest zasrane, więc to mi nie zrobi żadnej różnicy
- Co jest grane?
- Lena i Latoszek się rozwodzą - w oczach Agaty pojawiły się łzy - Lena mnie nienawidzi, Witek nie chce mnie znać. Rozpieprzyłam ich związek
- Nie możesz się obwiniać. Przespałaś się z Latoszkiem, ale ty wtedy byłaś w słabej kondycji psychicznej. To nie twoja wina, że to on zaczął cię pocieszać.
- Dobra dosyć o mnie... Mamy jeszcze pół godziny, a ty muszisz wyyglądać perfekcyjnie, no więc marsz do łazienki - popchnęła Wiki w stronę drzwi od toalety, a sama zaczęła grzebać w jej szafie w poszukiwaniu ubrań.
Niecałe pół godziny później Wiki stała w stylowym dresie w drzwiach.
- Nie, nie idę - usiadła na krześle
- Idziesz - Agata odsunęła jej krzesło, a potem odprowadziła ją pod same drzwi wejściowe. Z impetem je otworzyła. Niewiele brakowało, a Wiki wpadłaby na stojącego w progu Falka
- Właśnie miałem dzwonić - zaczął się tłumaczyć - Już myślałem, że zrezygnowałaś
- No jak widzisz, nie... - Wiki przyjrzała się Andrzejowi - Ale ty będziesz musiał się przebrać
- Czyli najpierw jedziemy do mnie, a potem...
- A potem to jedziemy na randkę - odpowiedziała z szerokim uśmiechem wsiadając do samochodu Falka
- Długo jeszcze? - Wiki siedziała na skraju kanapy i od dziesięciu minut czekała na Falka - Ja wiem, że ty musisz jeszcze poprawić makijaż, ale zaraz się spóźnimy
- Ustaliłaś godzinę? - zapytał wchodząc do salonu
- Tak i mamy dokładnie siedem minut - powiedziała idąc tuż przed Falkiem prosto do drzwi.
Weszli do pomieszczenia
- Ty chyba żartujesz? - zapytał widząc ścianki wspinaczkowe
- Nie... Jestem śmiertelnie poważna. No chyba że wymiękasz
- Ja? Nigdy... - powiedział
- Skoro tak, to idziemy na tamtą ścianę - wskazała na najwyższą ściankę na sali
- Nie ma problemu - powiedział pewnie, chociaż głośno przełknął ślinę. Podpieli się
- To co? Ścigamy się? - Wiki miała zaskakująco dobry humor. Wiedziała, że zemsta się udała
- A co jest do wygrania?
- Jedno realne życzenie - powiedziała - No to start - Wiki zgrabnie wdrapywała się po ściance. Falk powoli szedł ku górze. Wiki coraz bardziej się od niego oddalała, a on im wyżej był tym większy strach był w jego oczach
Później poszli do kawiarni. Wiki nie mogła opanować śmiechu. Zamówili po kawie i usiedli przy stoliku
- Zrobiłaś to specjalnie prawda? Tylko jak się dowiedziałaś, że mam lęk wysokości? - zapytał w końcu
- A masz? - Wiki ciągle dopisywał dobry humor
- Czyli nie wiedziałaś? No to niepotrzebnie się wygadałem... A wracając do tematu. Twoje życzenie
- Pomyślę o tym... Nie martw się, jeszcze się upomnę
- Taa... Ty mi lepiej powiedz co mam na siebie włożyć
- Sukienkę, najlepiej mini - Agata szeroko się uśmięchnęła
- Na ściankę wspinaczkową? No chyba cię głowa boli...
- A tak w ogóle co ci strzeliło do głowy, żeby iść z Falkowiczem na randkę. I to jeszcze na ściankę wspinaczkową
- To jest trochę skomplikowane... Musiałam się zgodzić na te całe randki, bo inaczej mogłabym zapomnieć i współpracy z nim przy grancie. A skoro ja pierwsza miałam wybierać miejsce, to postanowiłam, że zapamięta tę randkę do końca życia.
- Nie poznaję cię - powiedziała blondynka - Ale mogłam się spodziewać, że zgodzisz się ze względu na prace. Zawsze byłaś cholernie ambitna
- A ty co? Uważasz, że powinnam odpuścić sobie randki i co za tym idzie świetną pracę.
- Nie po prostu podziwiam twoją odwagę. Idziesz na randkę z największą szują tego świata i jeszcze się cieszysz
- Co?
- No nie udawaj... Widzę te iskierki w twoich oczach - powiedziała z uśmiechem Woźnicka
- Ale jeżeli piśniesz Zapale choć słówko, to gwarantuję ci, że zrobię z twojego życia piekło
- I tak już jest zasrane, więc to mi nie zrobi żadnej różnicy
- Co jest grane?
- Lena i Latoszek się rozwodzą - w oczach Agaty pojawiły się łzy - Lena mnie nienawidzi, Witek nie chce mnie znać. Rozpieprzyłam ich związek
- Nie możesz się obwiniać. Przespałaś się z Latoszkiem, ale ty wtedy byłaś w słabej kondycji psychicznej. To nie twoja wina, że to on zaczął cię pocieszać.
- Dobra dosyć o mnie... Mamy jeszcze pół godziny, a ty muszisz wyyglądać perfekcyjnie, no więc marsz do łazienki - popchnęła Wiki w stronę drzwi od toalety, a sama zaczęła grzebać w jej szafie w poszukiwaniu ubrań.
Niecałe pół godziny później Wiki stała w stylowym dresie w drzwiach.
- Nie, nie idę - usiadła na krześle
- Idziesz - Agata odsunęła jej krzesło, a potem odprowadziła ją pod same drzwi wejściowe. Z impetem je otworzyła. Niewiele brakowało, a Wiki wpadłaby na stojącego w progu Falka
- Właśnie miałem dzwonić - zaczął się tłumaczyć - Już myślałem, że zrezygnowałaś
- No jak widzisz, nie... - Wiki przyjrzała się Andrzejowi - Ale ty będziesz musiał się przebrać
- Czyli najpierw jedziemy do mnie, a potem...
- A potem to jedziemy na randkę - odpowiedziała z szerokim uśmiechem wsiadając do samochodu Falka
- Długo jeszcze? - Wiki siedziała na skraju kanapy i od dziesięciu minut czekała na Falka - Ja wiem, że ty musisz jeszcze poprawić makijaż, ale zaraz się spóźnimy
- Ustaliłaś godzinę? - zapytał wchodząc do salonu
- Tak i mamy dokładnie siedem minut - powiedziała idąc tuż przed Falkiem prosto do drzwi.
Weszli do pomieszczenia
- Ty chyba żartujesz? - zapytał widząc ścianki wspinaczkowe
- Nie... Jestem śmiertelnie poważna. No chyba że wymiękasz
- Ja? Nigdy... - powiedział
- Skoro tak, to idziemy na tamtą ścianę - wskazała na najwyższą ściankę na sali
- Nie ma problemu - powiedział pewnie, chociaż głośno przełknął ślinę. Podpieli się
- To co? Ścigamy się? - Wiki miała zaskakująco dobry humor. Wiedziała, że zemsta się udała
- A co jest do wygrania?
- Jedno realne życzenie - powiedziała - No to start - Wiki zgrabnie wdrapywała się po ściance. Falk powoli szedł ku górze. Wiki coraz bardziej się od niego oddalała, a on im wyżej był tym większy strach był w jego oczach
Później poszli do kawiarni. Wiki nie mogła opanować śmiechu. Zamówili po kawie i usiedli przy stoliku
- Zrobiłaś to specjalnie prawda? Tylko jak się dowiedziałaś, że mam lęk wysokości? - zapytał w końcu
- A masz? - Wiki ciągle dopisywał dobry humor
- Czyli nie wiedziałaś? No to niepotrzebnie się wygadałem... A wracając do tematu. Twoje życzenie
- Pomyślę o tym... Nie martw się, jeszcze się upomnę
niedziela, 20 października 2013
Część 1
- Halo? - zapytała Wiki ze łzami w oczach. Przez chwilę zapadła głucha cisza.
- Naprawdę cieszę się, że odebrałaś - mimo, że jego głos był wesoły, w myślach zastanawiał się, czemu Consalida płacze. - Co do mojej propozycji, możesz pierwsza wybrać miejsce i czas.
- Pogadamy jutro w pracy - powiedziała i rozłączyła się. Andrzej szeroko się uśmiechnął, a Wiki jeszcze bardziej posmutniała. Podeszła do niej Agata
- Słyszałam kawałek rozmowy - przytuliła Consalidę - Jesteś tego pewna
- Ja już niczego nie jestem pewna...
- A co z Przemkiem?
- Niech wyjeżdża jak najdalej stąd. Jeszcze jego mi tu brakuje, żeby mi prawić morały. - powiedziała z lekką złością. Agata się uśmiechnęła - A teraz musisz mi pomóc - uwolniła się z uścisku Woźnickiej i odwróciła się w jej stronę - Muszę znaleźć takie miejsce na randkę, żeby zapamiętał ją do końca życia
- Zabrzmiało groźnie...
- Bo tak miało zabrzmieć - na twarzy Wiki wreszcie pojawił się uśmiech.
- Wiki... Jak chcesz mu zapewnić niezapomniane wrażenia to idź z nim do łóżka, a nie...
- Zwariowałaś...
- Sama ostatnio narzekałaś na brak seksu, no więc... - Agata nie zdążyła dokończyć, bo dostała poduszką w głowę
- Zamiast się mądrzyć mogłabyś mi pomóc. Muszę znaleźć coś ciekawego - Wiki przeglądała kolejną stronę w poszukiwaniu idealnego miejsca na randkę
- Za bardzo się przejmujesz nową rolą
- Nową rolą?
- Dziewczyny Falkowicza... - tym razem Agacie udało się uniknąć nadlatującej poduszki
- Ja cię nie nazywam dziewczyną Rogalskiego, ty mnie nie nazywasz dziewczyną Falkowicza - zastrzegła
- Z Markiem to nic poważnego
- To dokładnie tak samo jak u mnie
- Ale ja nie umawiam się z nim na randki
- Woźnicka - Wiki pogroziła blondynce palcem
- Falkowicz
- O nie... Teraz to przesadziłaś - Wiktoria rzuciała się na Woźnicką i zaczęła ją na zmianę łaskotać i okładać poduszkami. Obie nie mogły przestać się śmiać.
- Hej - Falk stanął za Wiki i wyszeptał jej to prosto do ucha. Po jej ciele przeszedł przyjemny dreszcz - To co z naszymi randkami?
- No właśnie... Miałam pierwsza wybrać miejsce i czas. Jutro po pracy?
- Ok... A gdzie?
- A to będzie taki mój mały sekrecik - odpowiedziała z uśmiechem. Andrzej też się uśmiechnął
- To co... Pani doktor, zapraszam na obchód - Wiki ruszyła przed siebie, jednak Falk złapał ją za rękę i przyciągnął do siebie. Consalida popatrzyła na niego zdziwiona - Musimy ustalić pewne zasady, pani doktor
- Zasady?
- Nie ma wymigiwania się od randek, ok?
- Ok. I co, będziemy się tak spotykać do końca życia?
- Dziesięć niezobowiązujących randek?
- Mi pasuję...
- Potem ustalimy co dalej...
- Dalej? - zapytała, jednak Andrzej już szedł do pierwszych pacjentów. Wiktoria pokręciła z niedowierzaniem głową i poszła za Falkiem.
- Pan Koza... Wyłuskanie guza. Dzisiaj ty mi asystujesz - powiedział stając przy łóżku pacjenta
- No ty chyba żartujesz. Guz ma kilka centymetrów, jest ulokowany tuż przy aorcie, operacja może potrwać kilka godzin
- Naprawdę się cieszę, że tak się o mnie troszczysz, ale dam sobie radę - odpowiedział
- Zawsze postawisz na swoim?
- Zawsze - odpowiedział z szerokim uśmiechem. Wiki również się uśmiechnęła
Obiecałam i jest xdd
- Naprawdę cieszę się, że odebrałaś - mimo, że jego głos był wesoły, w myślach zastanawiał się, czemu Consalida płacze. - Co do mojej propozycji, możesz pierwsza wybrać miejsce i czas.
- Pogadamy jutro w pracy - powiedziała i rozłączyła się. Andrzej szeroko się uśmiechnął, a Wiki jeszcze bardziej posmutniała. Podeszła do niej Agata
- Słyszałam kawałek rozmowy - przytuliła Consalidę - Jesteś tego pewna
- Ja już niczego nie jestem pewna...
- A co z Przemkiem?
- Niech wyjeżdża jak najdalej stąd. Jeszcze jego mi tu brakuje, żeby mi prawić morały. - powiedziała z lekką złością. Agata się uśmiechnęła - A teraz musisz mi pomóc - uwolniła się z uścisku Woźnickiej i odwróciła się w jej stronę - Muszę znaleźć takie miejsce na randkę, żeby zapamiętał ją do końca życia
- Zabrzmiało groźnie...
- Bo tak miało zabrzmieć - na twarzy Wiki wreszcie pojawił się uśmiech.
- Wiki... Jak chcesz mu zapewnić niezapomniane wrażenia to idź z nim do łóżka, a nie...
- Zwariowałaś...
- Sama ostatnio narzekałaś na brak seksu, no więc... - Agata nie zdążyła dokończyć, bo dostała poduszką w głowę
- Zamiast się mądrzyć mogłabyś mi pomóc. Muszę znaleźć coś ciekawego - Wiki przeglądała kolejną stronę w poszukiwaniu idealnego miejsca na randkę
- Za bardzo się przejmujesz nową rolą
- Nową rolą?
- Dziewczyny Falkowicza... - tym razem Agacie udało się uniknąć nadlatującej poduszki
- Ja cię nie nazywam dziewczyną Rogalskiego, ty mnie nie nazywasz dziewczyną Falkowicza - zastrzegła
- Z Markiem to nic poważnego
- To dokładnie tak samo jak u mnie
- Ale ja nie umawiam się z nim na randki
- Woźnicka - Wiki pogroziła blondynce palcem
- Falkowicz
- O nie... Teraz to przesadziłaś - Wiktoria rzuciała się na Woźnicką i zaczęła ją na zmianę łaskotać i okładać poduszkami. Obie nie mogły przestać się śmiać.
- Hej - Falk stanął za Wiki i wyszeptał jej to prosto do ucha. Po jej ciele przeszedł przyjemny dreszcz - To co z naszymi randkami?
- No właśnie... Miałam pierwsza wybrać miejsce i czas. Jutro po pracy?
- Ok... A gdzie?
- A to będzie taki mój mały sekrecik - odpowiedziała z uśmiechem. Andrzej też się uśmiechnął
- To co... Pani doktor, zapraszam na obchód - Wiki ruszyła przed siebie, jednak Falk złapał ją za rękę i przyciągnął do siebie. Consalida popatrzyła na niego zdziwiona - Musimy ustalić pewne zasady, pani doktor
- Zasady?
- Nie ma wymigiwania się od randek, ok?
- Ok. I co, będziemy się tak spotykać do końca życia?
- Dziesięć niezobowiązujących randek?
- Mi pasuję...
- Potem ustalimy co dalej...
- Dalej? - zapytała, jednak Andrzej już szedł do pierwszych pacjentów. Wiktoria pokręciła z niedowierzaniem głową i poszła za Falkiem.
- Pan Koza... Wyłuskanie guza. Dzisiaj ty mi asystujesz - powiedział stając przy łóżku pacjenta
- No ty chyba żartujesz. Guz ma kilka centymetrów, jest ulokowany tuż przy aorcie, operacja może potrwać kilka godzin
- Naprawdę się cieszę, że tak się o mnie troszczysz, ale dam sobie radę - odpowiedział
- Zawsze postawisz na swoim?
- Zawsze - odpowiedział z szerokim uśmiechem. Wiki również się uśmiechnęła
Obiecałam i jest xdd
czwartek, 17 października 2013
Część 24
Właśnie skończyli operować
- Co z nią? - zapytała natychmiast
- Najbliższa doba będzie decydująca, ale wszystko będzie dobrze - Piotr klepnął ją pokrzepiająco po ramieniu. Tretter i Ola pokrzepiająco popatrzyli na Consalidę. Ruda lekarka usiadła na jednym z krzeseł. Korytarz pod salą operacyjną zaczął się wyludniać. Została tylko ona i Falk, który wyraźnie wahał się, czy podejść. Ostatecznie usiadł na krześle obok.
- Musimy porozmawiać
- Andrzej, błagam nie teraz. Później, najlepiej jutro.
- Jak chcesz... - Wiki ziewnęła - Powinnaś się położyć
- Naprawdę myślisz, że usnę?
- Mogę ci poczytać - odpowiedź Falka sprawiła, że na twarz Wiki wpłynął delikatny uśmiech - Odprowadzę cię, a potem tu wrócę. Jakby coś się działo to będę dzwonił
- Mmm... Panie profesorze, czyżby obudził się w panu instynkt tacierzyński?
- I od razu lepiej - powiedział - Pójdziesz sama, z moją pomocą, czy cię zanieść?
- Jeszcze dwa lata temu bym się nie wahała, ale teraz wszystko się zmieniło.
- Rozumiem - pomógł Wiktorii wstać, a potem wolnym krokiem poszli w stronę hotelu robiąc co jakiś czas przerwy, żeby Wiki mogła odpocząć. Consalida położyła się spać, a Andrej chwilę przyjrzał się pokojowi. To nie był stary pokój Wiki. Od razu zauważył, że weszli do pokoju Przemka, jednak nie dał po sobie poznać, że poczuł ukłucie w sercu. Na szafkach ujrzał zdjęcia Wiktorii i Przemka, a także Julki.
Po krótkiej chwili wyszedł zostawiając usypiającą Wiktorię samą. Wchodząc do szpitala spojrzał na zegarek. Było za piętnaście dziesiąta. Od razu skierował się na oiom. Szukał dziewczynki tylko chwilę. Prawię natychmiast ujrzał małą postać o bujnych rudych włosach.
- Boże, jaka ty jesteś mała - mówił przez szybę. Za nim stanął Ruud
- Możesz wejść, ale tylko na chwilę - holender jako jeden z jedynych domyślał się, że Julka to córka Falka. Kilka osób wiedziało, a reszta była śmiertelnie przekonana, że to Przemek jest ojcem.
- Hej skarbie - Falk usiadł obok łóżka dziewczynki i delikatnie się uśmiechnął - No i zobacz na nasz los. Twoja mam jest teraz z nieodpowiedzialnym idiotą, a twój tata... szkoda gadać. A ty jesteś ostatnim wspomnieniem ich miłości - palcem pogładził ją po malutkiej rączce.
- Wiki? Co ty tu robisz? - zapytał zauważając Consalidę przed salą córki
- Przyszłam do mojej córki
- O szóstej rano? - zapytał Falk. Wiki dokuśtykała do krzesła obok Andrzej i usiadła
- Chciałeś porozmawiać
- Tak... Kogo Julka traktuje jako swojego ojca? Przemka?
- Tak... Właściwie tak. - odpowiedziała
- Chcę brać czynny udział w jej życiu
- Jasne
- Chcę wystąpić o prawa rodzicielskie
- Co? - zapytała.
- Wiki, im szybciej tym lepiej. Co jej powiesz za kilka lat. Ten pan, który się tobą zajmuje od czasu do czasu to twój tata
- W sumie masz rację, ale...
- Nie ma żadnego ale
- Strasznie się zmieniłeś
- Jedno się nie zmieniło
- Co? - zapytała zaintrygowana
- Wciąż cię kocham Wiki - powiedział wreszcie. Wiki wyraźnie zamurowało. Nic nie mówiła, a Falk cały czas ją obserwował. W końcu wyjęła coś z kieszeni. Mały pierścionek, który znalazła kiedyś w szafce. Założyła go na palec. Odetchnęła głęboko
- Ja ciebie też - Falk nieśmiało się uśmiechnął i w końcu ją pocałował
- Wszędzie go szukałem - powiedział między pocałunkami.
- Chcesz mi powiedzieć, że teraz miesiąc przed ślubem tak po prostu mnie rzucasz!?
- Tak!
- I co!? Wrócisz do niego i będziecie jedną wielką szczęśliwą rodziną!? - zapytał wściekły Zapała
- Żebyś wiedział - powiedziała pakując biorą walizkę
- Mówię ci, to nie jest facet dla ciebie! Jeszcze tu wrócisz i będziesz błagała, żebyśmy znów byli razem...
- Jak ja mogłam nie zauważyć, że ty jesteś takim gówniarzem!? Powiem ci coś jeszcze... Bartek to twój syn. Wszyscy to wiedzą, tylko ty idioto nie zauważyłeś, że Ola jest z tobą w ciąży - Wiki pokuśtykała do drzwi i mocno nimi trzasnęła
- Co?
Wściekła Wiki podeszła do Falka. Nic nie musiała mówić. Andrzej wiedział, że ta rozmowa była dla niej trudna. Mocno ją przytulił.
- Wyjedźmy stąd. Jak najdalej - powiedziała
- Z tobą na koniec świata - powiedział i czule ją pocałował. Wiki wzięła Julkę na ręce, a Falk wziął jej walizkę. Razem wsiedli do taksówki. Do Leśnej Góry już nie wrócili. Żyli długo i szczęśliwie z dala od wspomnień
Prawdopodobnie w weekend ruszam z nowym opowiadaniem. Jeszcze do końca nie wiem, jak będzie wyglądać, ale mam trochę pomysłów. Znają życie starczy ich najwyżej na 10 części xdd Zaglądać na bloga i czekać na pierwszą część nowego opo
- Co z nią? - zapytała natychmiast
- Najbliższa doba będzie decydująca, ale wszystko będzie dobrze - Piotr klepnął ją pokrzepiająco po ramieniu. Tretter i Ola pokrzepiająco popatrzyli na Consalidę. Ruda lekarka usiadła na jednym z krzeseł. Korytarz pod salą operacyjną zaczął się wyludniać. Została tylko ona i Falk, który wyraźnie wahał się, czy podejść. Ostatecznie usiadł na krześle obok.
- Musimy porozmawiać
- Andrzej, błagam nie teraz. Później, najlepiej jutro.
- Jak chcesz... - Wiki ziewnęła - Powinnaś się położyć
- Naprawdę myślisz, że usnę?
- Mogę ci poczytać - odpowiedź Falka sprawiła, że na twarz Wiki wpłynął delikatny uśmiech - Odprowadzę cię, a potem tu wrócę. Jakby coś się działo to będę dzwonił
- Mmm... Panie profesorze, czyżby obudził się w panu instynkt tacierzyński?
- I od razu lepiej - powiedział - Pójdziesz sama, z moją pomocą, czy cię zanieść?
- Jeszcze dwa lata temu bym się nie wahała, ale teraz wszystko się zmieniło.
- Rozumiem - pomógł Wiktorii wstać, a potem wolnym krokiem poszli w stronę hotelu robiąc co jakiś czas przerwy, żeby Wiki mogła odpocząć. Consalida położyła się spać, a Andrej chwilę przyjrzał się pokojowi. To nie był stary pokój Wiki. Od razu zauważył, że weszli do pokoju Przemka, jednak nie dał po sobie poznać, że poczuł ukłucie w sercu. Na szafkach ujrzał zdjęcia Wiktorii i Przemka, a także Julki.
Po krótkiej chwili wyszedł zostawiając usypiającą Wiktorię samą. Wchodząc do szpitala spojrzał na zegarek. Było za piętnaście dziesiąta. Od razu skierował się na oiom. Szukał dziewczynki tylko chwilę. Prawię natychmiast ujrzał małą postać o bujnych rudych włosach.
- Boże, jaka ty jesteś mała - mówił przez szybę. Za nim stanął Ruud
- Możesz wejść, ale tylko na chwilę - holender jako jeden z jedynych domyślał się, że Julka to córka Falka. Kilka osób wiedziało, a reszta była śmiertelnie przekonana, że to Przemek jest ojcem.
- Hej skarbie - Falk usiadł obok łóżka dziewczynki i delikatnie się uśmiechnął - No i zobacz na nasz los. Twoja mam jest teraz z nieodpowiedzialnym idiotą, a twój tata... szkoda gadać. A ty jesteś ostatnim wspomnieniem ich miłości - palcem pogładził ją po malutkiej rączce.
- Wiki? Co ty tu robisz? - zapytał zauważając Consalidę przed salą córki
- Przyszłam do mojej córki
- O szóstej rano? - zapytał Falk. Wiki dokuśtykała do krzesła obok Andrzej i usiadła
- Chciałeś porozmawiać
- Tak... Kogo Julka traktuje jako swojego ojca? Przemka?
- Tak... Właściwie tak. - odpowiedziała
- Chcę brać czynny udział w jej życiu
- Jasne
- Chcę wystąpić o prawa rodzicielskie
- Co? - zapytała.
- Wiki, im szybciej tym lepiej. Co jej powiesz za kilka lat. Ten pan, który się tobą zajmuje od czasu do czasu to twój tata
- W sumie masz rację, ale...
- Nie ma żadnego ale
- Strasznie się zmieniłeś
- Jedno się nie zmieniło
- Co? - zapytała zaintrygowana
- Wciąż cię kocham Wiki - powiedział wreszcie. Wiki wyraźnie zamurowało. Nic nie mówiła, a Falk cały czas ją obserwował. W końcu wyjęła coś z kieszeni. Mały pierścionek, który znalazła kiedyś w szafce. Założyła go na palec. Odetchnęła głęboko
- Ja ciebie też - Falk nieśmiało się uśmiechnął i w końcu ją pocałował
- Wszędzie go szukałem - powiedział między pocałunkami.
- Chcesz mi powiedzieć, że teraz miesiąc przed ślubem tak po prostu mnie rzucasz!?
- Tak!
- I co!? Wrócisz do niego i będziecie jedną wielką szczęśliwą rodziną!? - zapytał wściekły Zapała
- Żebyś wiedział - powiedziała pakując biorą walizkę
- Mówię ci, to nie jest facet dla ciebie! Jeszcze tu wrócisz i będziesz błagała, żebyśmy znów byli razem...
- Jak ja mogłam nie zauważyć, że ty jesteś takim gówniarzem!? Powiem ci coś jeszcze... Bartek to twój syn. Wszyscy to wiedzą, tylko ty idioto nie zauważyłeś, że Ola jest z tobą w ciąży - Wiki pokuśtykała do drzwi i mocno nimi trzasnęła
- Co?
Wściekła Wiki podeszła do Falka. Nic nie musiała mówić. Andrzej wiedział, że ta rozmowa była dla niej trudna. Mocno ją przytulił.
- Wyjedźmy stąd. Jak najdalej - powiedziała
- Z tobą na koniec świata - powiedział i czule ją pocałował. Wiki wzięła Julkę na ręce, a Falk wziął jej walizkę. Razem wsiedli do taksówki. Do Leśnej Góry już nie wrócili. Żyli długo i szczęśliwie z dala od wspomnień
KONIEC...
Prawdopodobnie w weekend ruszam z nowym opowiadaniem. Jeszcze do końca nie wiem, jak będzie wyglądać, ale mam trochę pomysłów. Znają życie starczy ich najwyżej na 10 części xdd Zaglądać na bloga i czekać na pierwszą część nowego opo
wtorek, 15 października 2013
Część 23
Andrzej usiadł na jednej z ławek w parku. Oparł się i przymknął oczy. Ciągle w głowie siedział mu wczorajszy dzień. Ciągle wspominał wspólną noc i późniejszą rozmowę. Zupełnie nie rozumiał, dlaczego wcześniej mu nie powiedziała, że kogoś ma.
Jego rozmyślania przerwał krzyk dziewczynki. Potem poczuł coś przy swojej nodze. W ostatniej chwili gwałtownie się poruszył i złapał ledwo trzymającą się na nogach dziewczynkę. Spojrzał na nią. Pierwsze co ujrzał, to burza rudych włosów. Potem spojrzał w jej oczy. Zdziwiony zauważył, że mają dokładnie taki sam odcień jak jego. Po chwili dziewczynka się odezwała
- Dzień dobly...
- Hej
- Piątka
- Piątka - Falk uśmiechnął się i przybił z dziewczynką piątkę
- Julka! - ruda dziewczynka odwróciła się. Po chwili odwrócił się również Andrzej, chociaż nie musiał. Doskonale znał ten głos.
- Wiki? - Consalida złapała dziewczynkę za rękę, a potem spojrzała na Falka
- Nie dokończyliśmy wczoraj rozmowy, a jak widzisz mamy o czym...
- Tak, właśnie widzę. Przemek się postarał. No cóż, gratuluję i wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia - odpowiedział i odwrócił się.
- Andrzej! - Wiktoria wzięła Julkę na ręce i pobiegła za Falkowiczem. Nie zwracała uwagi na nic. Nawet nie zauważyła, kiedy wybiegła na ulicę. Poczuła dopiero ogromny ból na nodze a potem była już tylko ciemność.
Obudziła się na kozetce. Niepewnie się rozejrzała, chociaż od początku wiedziała gdzie jest. Na izbie przyjęć w Leśnej Górze. W pomieszczeniu zauważyła tylko Sambora i kogoś w rogu, ale nie potrafiła rozpoznać kto to jest
- Julka! - gwałtownie wstała i od razu poczuła ogromny ból nogi
- Spokojnie - Sambor położył ją - Piotr, Tretter i Ola operują Julkę
- Jak to operują? Co się stało
- Wbiegłaś prosto pod samochód - gdy usłyszała ten głos, jego głos, aż serce jej stanęło
- Ty masz złamaną nogę, ale Jula ma liczne obrażenia wewnętrzne. Nie wiemy ile jeszcze potrwa operacja
- Idę tam - Wiki znów wstała. Tym razem porządnie zakręciło jej się w głowie i sama się położyła.
- Może ty przemówisz jej do rozsądku. Ja się poddaję - powiedział do Andrzeja i wyszedł z pomieszczenia. Falk usiadł na krześle obok kozetki. Wiki niepewnie wstała
- Leż - natychmiast z powrotem się położyła - Możesz mi powiedzieć, co ci strzeliło do głowy, żeby wbiegać prosto pod samochód? Nie masz pojęcia, jak się o ciebie bałem
- Musimy pogadać...
- Nie mamy o czym - powiedział
- Mamy... Julka to... - rozmowę przerwała im pielęgniarka Beata
- Pani Wiktorio, skończyły się jednostki krwi dla pani córki. Muszę pobrać pani krew.
- Mam inną grupę. - Wiki opuściła głowę
- Zawołam Przemka - zaoferował Falk, ale Wiki w ostatniej chwili złapała go za rękę
- Przemek nie będzie potrzebny, ponieważ Julka... - Wiktoria zacięła się - Jula jest twoją córką - Andrzej osunął się na krzesło
- Co?
- To co słyszałeś. Julka jest naszą córką. Jak chcesz możesz zrobić badania krwi. Andrzej ja nie wymagam od ciebie, żebyś tu został, żebyś był ojcem. Tylko błagam, daj sobie pobrać krew. I powiedz mi, dlaczego ty masz tak cholernie rzadką grupę - Andrzej delikatnie się uśmiechnął i wyszedł z pomieszczenia - Andrzej, gdzie ty do cholery idziesz
- Do zabiegowego oddać krew dla naszej córki - krzyknął.
Wracając na izbę natknął się na... Przemka. Zapała zabijał go wzrokiem, a Andrzej delikatnie się uśmiechnął
- Panie Przemku, chyba muszę tu częściej przebywać. Po każdej mojej przerwie pan nabiera coraz więcej masy. Czyżbym redukował zbędne kalorie? - Przemo poczerwieniał, a Andrzej powolnym krokiem ruszył na izbę. Zapała natychmiast się odwrócił i wyprzedził Falka. Zniknął w drzwiach izby
- Wiesz, że Falkowicz tu jest!? - zapytał wściekły Przemek
- Wiem od jakiś trzech dni
- Dlaczego mi nie powiedziałaś!?
- Bo wiedziałam, że tak zareagujesz...
- Tylko nie zapomnij, że za miesiąc bierzemy ślub - powiedział i wyszedł z izby. W drzwiach minął się z Falkiem.
- Opowiedz mi coś o Julce - usiadł na kozetce obok Wiki
- Charakter ma po tobie, chociaż jest strasznie uparta. Nie lubi, kiedy jej się czyta. Ma ulubionego misia i ogólnie jest fajnym dzieckiem. Ma tylko jedną wadę. Strasznie przypomina ciebie
- Ale za to ma śliczne włosy po tobie. - odpowiedział z uśmiechem
- Przepraszam, cię bardzo... Masz coś do moich włosów
- Nie - zaczesał jej niesforny kosmyk za ucho. - Nie będę robić badań. Wierzę ci. Zresztą ma moje oczy no i moją grupę krwi. Bardzo nietypową
- Bardzo nietypową? Andrzej, ty jesteś chyba jedyną osobą na świecie z taką grupą. - uśmiechnął się
- Chciałbym spędzić z nią trochę czasu. Poznać ją
- Nie będę ci ograniczać kontaktu. Masz prawo, żeby się nią opiekować. - Wiki wstała z kozetki
- Co ty robisz?
- Mam dość tego leżenia. Idę zobaczyć co z moją córką
- Pomogę ci - Andrzej mocno złapał Wiktorię, jednak ona miała siłę tylko na kilka kroków. Falk niewiele myśląc wziął ją na ręce i zaniósł pod salę operacyjną. Właśnie skończyli operować...
Jego rozmyślania przerwał krzyk dziewczynki. Potem poczuł coś przy swojej nodze. W ostatniej chwili gwałtownie się poruszył i złapał ledwo trzymającą się na nogach dziewczynkę. Spojrzał na nią. Pierwsze co ujrzał, to burza rudych włosów. Potem spojrzał w jej oczy. Zdziwiony zauważył, że mają dokładnie taki sam odcień jak jego. Po chwili dziewczynka się odezwała
- Dzień dobly...
- Hej
- Piątka
- Piątka - Falk uśmiechnął się i przybił z dziewczynką piątkę
- Julka! - ruda dziewczynka odwróciła się. Po chwili odwrócił się również Andrzej, chociaż nie musiał. Doskonale znał ten głos.
- Wiki? - Consalida złapała dziewczynkę za rękę, a potem spojrzała na Falka
- Nie dokończyliśmy wczoraj rozmowy, a jak widzisz mamy o czym...
- Tak, właśnie widzę. Przemek się postarał. No cóż, gratuluję i wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia - odpowiedział i odwrócił się.
- Andrzej! - Wiktoria wzięła Julkę na ręce i pobiegła za Falkowiczem. Nie zwracała uwagi na nic. Nawet nie zauważyła, kiedy wybiegła na ulicę. Poczuła dopiero ogromny ból na nodze a potem była już tylko ciemność.
Obudziła się na kozetce. Niepewnie się rozejrzała, chociaż od początku wiedziała gdzie jest. Na izbie przyjęć w Leśnej Górze. W pomieszczeniu zauważyła tylko Sambora i kogoś w rogu, ale nie potrafiła rozpoznać kto to jest
- Julka! - gwałtownie wstała i od razu poczuła ogromny ból nogi
- Spokojnie - Sambor położył ją - Piotr, Tretter i Ola operują Julkę
- Jak to operują? Co się stało
- Wbiegłaś prosto pod samochód - gdy usłyszała ten głos, jego głos, aż serce jej stanęło
- Ty masz złamaną nogę, ale Jula ma liczne obrażenia wewnętrzne. Nie wiemy ile jeszcze potrwa operacja
- Idę tam - Wiki znów wstała. Tym razem porządnie zakręciło jej się w głowie i sama się położyła.
- Może ty przemówisz jej do rozsądku. Ja się poddaję - powiedział do Andrzeja i wyszedł z pomieszczenia. Falk usiadł na krześle obok kozetki. Wiki niepewnie wstała
- Leż - natychmiast z powrotem się położyła - Możesz mi powiedzieć, co ci strzeliło do głowy, żeby wbiegać prosto pod samochód? Nie masz pojęcia, jak się o ciebie bałem
- Musimy pogadać...
- Nie mamy o czym - powiedział
- Mamy... Julka to... - rozmowę przerwała im pielęgniarka Beata
- Pani Wiktorio, skończyły się jednostki krwi dla pani córki. Muszę pobrać pani krew.
- Mam inną grupę. - Wiki opuściła głowę
- Zawołam Przemka - zaoferował Falk, ale Wiki w ostatniej chwili złapała go za rękę
- Przemek nie będzie potrzebny, ponieważ Julka... - Wiktoria zacięła się - Jula jest twoją córką - Andrzej osunął się na krzesło
- Co?
- To co słyszałeś. Julka jest naszą córką. Jak chcesz możesz zrobić badania krwi. Andrzej ja nie wymagam od ciebie, żebyś tu został, żebyś był ojcem. Tylko błagam, daj sobie pobrać krew. I powiedz mi, dlaczego ty masz tak cholernie rzadką grupę - Andrzej delikatnie się uśmiechnął i wyszedł z pomieszczenia - Andrzej, gdzie ty do cholery idziesz
- Do zabiegowego oddać krew dla naszej córki - krzyknął.
Wracając na izbę natknął się na... Przemka. Zapała zabijał go wzrokiem, a Andrzej delikatnie się uśmiechnął
- Panie Przemku, chyba muszę tu częściej przebywać. Po każdej mojej przerwie pan nabiera coraz więcej masy. Czyżbym redukował zbędne kalorie? - Przemo poczerwieniał, a Andrzej powolnym krokiem ruszył na izbę. Zapała natychmiast się odwrócił i wyprzedził Falka. Zniknął w drzwiach izby
- Wiesz, że Falkowicz tu jest!? - zapytał wściekły Przemek
- Wiem od jakiś trzech dni
- Dlaczego mi nie powiedziałaś!?
- Bo wiedziałam, że tak zareagujesz...
- Tylko nie zapomnij, że za miesiąc bierzemy ślub - powiedział i wyszedł z izby. W drzwiach minął się z Falkiem.
- Opowiedz mi coś o Julce - usiadł na kozetce obok Wiki
- Charakter ma po tobie, chociaż jest strasznie uparta. Nie lubi, kiedy jej się czyta. Ma ulubionego misia i ogólnie jest fajnym dzieckiem. Ma tylko jedną wadę. Strasznie przypomina ciebie
- Ale za to ma śliczne włosy po tobie. - odpowiedział z uśmiechem
- Przepraszam, cię bardzo... Masz coś do moich włosów
- Nie - zaczesał jej niesforny kosmyk za ucho. - Nie będę robić badań. Wierzę ci. Zresztą ma moje oczy no i moją grupę krwi. Bardzo nietypową
- Bardzo nietypową? Andrzej, ty jesteś chyba jedyną osobą na świecie z taką grupą. - uśmiechnął się
- Chciałbym spędzić z nią trochę czasu. Poznać ją
- Nie będę ci ograniczać kontaktu. Masz prawo, żeby się nią opiekować. - Wiki wstała z kozetki
- Co ty robisz?
- Mam dość tego leżenia. Idę zobaczyć co z moją córką
- Pomogę ci - Andrzej mocno złapał Wiktorię, jednak ona miała siłę tylko na kilka kroków. Falk niewiele myśląc wziął ją na ręce i zaniósł pod salę operacyjną. Właśnie skończyli operować...
sobota, 12 października 2013
Część 22
Część przełomowa, chociaż w następnej też będzie się trochę działo... No i powoli zbliżamy się do końca xd Także zapraszam do lektury
- Wiki... Dzisiaj o dwudziestej na bankiecie. Przyprowadzę go - Adam nawet nie musiał mówić o kogo chodzi. Consalida od razu się domyśliła
- Gdzie?
- Piłsudzkiego 6 - odpowiedział Krajewski
- Adam...
- No?
- Dziękuję - powiedziała Wiki. Adam delikatnie się uśmiechnął.
- No Andrzej nie daj się prosić...
- Adam... Po co ja tam w ogóle będę szedł
- Przecież widzę jak o niej ciągle myślisz. A tak to trochę się rozerwiesz - powiedział Krajewski
- Niech ci będzie... To kiedy zaczyna się ten bankiet
- Właściwie to już się zaczął. Przebieraj się i jedziemy - Andrzej niechętnie ubrał się w jeden ze swoich garniturów i poszedł za Adamem. Wsiedli do samochodu Krajewskiego i pojechali
Pół godziny później byli już na miejscu. Falkowicz wszedł do środka, a Adam był tuż za nim. Po chwili Krajewski zniknął gdzieś w tłumie. Falk rozejrzał się chwilę. Na kanapie zobaczył znajomą sylwetkę. W pierwszej chwili chciał się cofnąć, ale kobieta odwróciła się w jego stronę. Spojrzał w jej nieziemskie oczy i nie mógł się ruszyć. Wiki podeszła do niego uśmiechając się. Minęła go, a on poszedł za nią do jakiegoś pustego pomieszczenia. Wiedział, że chce z nim pogadać w cztery oczy.
- Co u ciebie?
- W porządku... A u ciebie?
- Też - odpowiedziała ruda - Tęskniłam
- Ja też... Naprawdę. Często myślałem o tobie
- Tak, ja też... W ogóle się nie zmieniłeś - zauważyła
- Ty tak. - spojrzała na niego zdziwiona - Jesteś jeszcze piękniejsza. - zapanowała chwila ciszy - Eee... Masz kogoś?
- Nie - Andrzej trochę się zdziwił, ale nie myślał teraz nad tym. Najważniejsze było, że znów rozmawiają, i chociaż rozmowa się nie kleiła, to cieszył się, że może na nią znów spojrzeć. - A ty?
- Też nie...
- Jak było w Anglii? Słyszałam, że otworzyłeś tam klinikę...
- Właściwie to jestem tylko współwłaścicielem. Byłem. Sprzedałem swoje udziały...
- Dlaczego? - zapytała
- Nie wiem... Przez pół roku zastanawiałem się, czy tu przyjechać. Kilka razy nawet kupiłem już bilet... - Wiktoria spojrzała na niego z ciekawością - Wiesz... kiedy tu przyjechałem, bałem się tej rozmowy. Bałem się, że wszystko wróci.
- Andrzej słuchaj... Ja muszę ci coś... - Falkowicz zbliżył palec do jej ust
- Nie mów nic, proszę. - Wiki kiwnęła głową, a potem zrobiła coś, czego nikt się nie spodziewał. Pocałowała Falka. On lekko ją odsunął - Wiki... - wyszeptał, ale ona zamknęła mu usta pocałunkiem. Andrzej w końcu się im oddał. Całując się przewendrowali do jednego z pokoi hotelowych. Falkowicz na chwilę przestał całować kobietę, żeby zapytać kiedy wynajęła pokój i po co...
- To pomysł Adama...
- Czyli to był spisek - Wiki wzruszyła ramionami i wpiła się w usta Andrzeja. Mężczyzna zamknął drzwi jednym kopnięciem i dopiero wtedy w stu procentach oddał się pocałunkom kobiety. Szybko zaczęli się pozbywać ubrań. W samej bieliźnie byli już w przy łóżku. Andrzej wziął Wiki na ręce i delikatnie położył ją na łóżku. Potem położył się nad nią. Łokciami opierał się o materac. Jego łańcuszek dawał przyjemne zimno jej policzkowi i szyi, jego usta całowały każdy skrawek jej ciała, a jej dłonie wykonywały dziki taniec na jego plecach. Po chwili pozbyli się ostatnich części swojej garderoby. Zaczęli się pieścić. Potem spojrzeli sobie głęboko w oczy. Andrzej delikatnie wszedł w nią. Potem jego ruchy były coraz gwałtowniejsze. Gdy czuł, że zaraz nadejdzie moment rozkoszy zwalniał, by móc sprawić im obojgu jeszcze większą przyjemność...
- Odwiozę cię - powiedział zakładając koszulę.
- Myślałam, że Adam cię podwiózł - Andrzej wyjął kluczyki z kieszeni spodni
- Bo przywiózł... - Wiki delikatnie się uśmiechnęła
- A która jest godzina?
- Wpół do ósmej
- No to zabalowaliśmy... Jedziemy? Dobrze, że wzięłam sobie wolne
- Nadal pracujesz w Leśnej Górze
- Mam jakiś sentyment do tego miejsca - odpowiedziała. Potem już się nie odzywali. Nawet podczas drogi do Leśnej Góry niewiele mówili. Dopiero gdy Andrzej się zatrzymał. - Przepraszam. Wychodzę za mąż... Za miesiąc
- Co? Ale przecież... Dlaczego?
- Chciałam się poczuć jak wtedy. - Andrzej odetchnął głęboko. Zgasił silnik i wyszedł z auta. Jedna, samotna łza spłynęła po jego policzku. Ona widziała jak coraz bardziej się oddala. Chciała go gonić, ale wiedziała, że to nic nie da. Wiedziała, że on nigdy nie dowie się, że ma córkę. W jej oczach stanęły łzy. Po chwili spływały po jej policzkach. Po cichu wyszła z auta i wróciła do hotelu. Panowała tam zaskakująca cisza. Wtedy Wiki rozpłakała się na dobre...
- Wiki... Dzisiaj o dwudziestej na bankiecie. Przyprowadzę go - Adam nawet nie musiał mówić o kogo chodzi. Consalida od razu się domyśliła
- Gdzie?
- Piłsudzkiego 6 - odpowiedział Krajewski
- Adam...
- No?
- Dziękuję - powiedziała Wiki. Adam delikatnie się uśmiechnął.
- No Andrzej nie daj się prosić...
- Adam... Po co ja tam w ogóle będę szedł
- Przecież widzę jak o niej ciągle myślisz. A tak to trochę się rozerwiesz - powiedział Krajewski
- Niech ci będzie... To kiedy zaczyna się ten bankiet
- Właściwie to już się zaczął. Przebieraj się i jedziemy - Andrzej niechętnie ubrał się w jeden ze swoich garniturów i poszedł za Adamem. Wsiedli do samochodu Krajewskiego i pojechali
Pół godziny później byli już na miejscu. Falkowicz wszedł do środka, a Adam był tuż za nim. Po chwili Krajewski zniknął gdzieś w tłumie. Falk rozejrzał się chwilę. Na kanapie zobaczył znajomą sylwetkę. W pierwszej chwili chciał się cofnąć, ale kobieta odwróciła się w jego stronę. Spojrzał w jej nieziemskie oczy i nie mógł się ruszyć. Wiki podeszła do niego uśmiechając się. Minęła go, a on poszedł za nią do jakiegoś pustego pomieszczenia. Wiedział, że chce z nim pogadać w cztery oczy.
- Co u ciebie?
- W porządku... A u ciebie?
- Też - odpowiedziała ruda - Tęskniłam
- Ja też... Naprawdę. Często myślałem o tobie
- Tak, ja też... W ogóle się nie zmieniłeś - zauważyła
- Ty tak. - spojrzała na niego zdziwiona - Jesteś jeszcze piękniejsza. - zapanowała chwila ciszy - Eee... Masz kogoś?
- Nie - Andrzej trochę się zdziwił, ale nie myślał teraz nad tym. Najważniejsze było, że znów rozmawiają, i chociaż rozmowa się nie kleiła, to cieszył się, że może na nią znów spojrzeć. - A ty?
- Też nie...
- Jak było w Anglii? Słyszałam, że otworzyłeś tam klinikę...
- Właściwie to jestem tylko współwłaścicielem. Byłem. Sprzedałem swoje udziały...
- Dlaczego? - zapytała
- Nie wiem... Przez pół roku zastanawiałem się, czy tu przyjechać. Kilka razy nawet kupiłem już bilet... - Wiktoria spojrzała na niego z ciekawością - Wiesz... kiedy tu przyjechałem, bałem się tej rozmowy. Bałem się, że wszystko wróci.
- Andrzej słuchaj... Ja muszę ci coś... - Falkowicz zbliżył palec do jej ust
- Nie mów nic, proszę. - Wiki kiwnęła głową, a potem zrobiła coś, czego nikt się nie spodziewał. Pocałowała Falka. On lekko ją odsunął - Wiki... - wyszeptał, ale ona zamknęła mu usta pocałunkiem. Andrzej w końcu się im oddał. Całując się przewendrowali do jednego z pokoi hotelowych. Falkowicz na chwilę przestał całować kobietę, żeby zapytać kiedy wynajęła pokój i po co...
- To pomysł Adama...
- Czyli to był spisek - Wiki wzruszyła ramionami i wpiła się w usta Andrzeja. Mężczyzna zamknął drzwi jednym kopnięciem i dopiero wtedy w stu procentach oddał się pocałunkom kobiety. Szybko zaczęli się pozbywać ubrań. W samej bieliźnie byli już w przy łóżku. Andrzej wziął Wiki na ręce i delikatnie położył ją na łóżku. Potem położył się nad nią. Łokciami opierał się o materac. Jego łańcuszek dawał przyjemne zimno jej policzkowi i szyi, jego usta całowały każdy skrawek jej ciała, a jej dłonie wykonywały dziki taniec na jego plecach. Po chwili pozbyli się ostatnich części swojej garderoby. Zaczęli się pieścić. Potem spojrzeli sobie głęboko w oczy. Andrzej delikatnie wszedł w nią. Potem jego ruchy były coraz gwałtowniejsze. Gdy czuł, że zaraz nadejdzie moment rozkoszy zwalniał, by móc sprawić im obojgu jeszcze większą przyjemność...
- Odwiozę cię - powiedział zakładając koszulę.
- Myślałam, że Adam cię podwiózł - Andrzej wyjął kluczyki z kieszeni spodni
- Bo przywiózł... - Wiki delikatnie się uśmiechnęła
- A która jest godzina?
- Wpół do ósmej
- No to zabalowaliśmy... Jedziemy? Dobrze, że wzięłam sobie wolne
- Nadal pracujesz w Leśnej Górze
- Mam jakiś sentyment do tego miejsca - odpowiedziała. Potem już się nie odzywali. Nawet podczas drogi do Leśnej Góry niewiele mówili. Dopiero gdy Andrzej się zatrzymał. - Przepraszam. Wychodzę za mąż... Za miesiąc
- Co? Ale przecież... Dlaczego?
- Chciałam się poczuć jak wtedy. - Andrzej odetchnął głęboko. Zgasił silnik i wyszedł z auta. Jedna, samotna łza spłynęła po jego policzku. Ona widziała jak coraz bardziej się oddala. Chciała go gonić, ale wiedziała, że to nic nie da. Wiedziała, że on nigdy nie dowie się, że ma córkę. W jej oczach stanęły łzy. Po chwili spływały po jej policzkach. Po cichu wyszła z auta i wróciła do hotelu. Panowała tam zaskakująca cisza. Wtedy Wiki rozpłakała się na dobre...
środa, 9 października 2013
Część 21
Następnego dnia pod hotelem stał... Adam. Gdy Falk wyszedł się przewietrzyć, Krajewski podążał tuż za nim. Weszli do małej restauracji.
- Czemu się w ogóle nie odzywasz? - zapytał młody chirurg
- Bo nie mam nic do powiedzenia - odpowiedział Andrzej. Przed oczami miał chwilę pożegnania z Krajewskim. Tylko on był wtedy przy nim. - Przepraszam - odpowiedział po chwili
- Nie ma sprawy. Wiem co przeżywasz?
- Co u was? - zapytał trochę od niechcenia Falkowicz
- Sporo się zmieniło... Jakiś czas miałem własne mieszkanie, ale gdzie mi będzie lepiej niż w hotelu. Szkoda, że niedługo będziemy tam mieszkać tylko we trójkę. Hana z Piotrem są szczęśliwym małżeństwem, Lena i Latoszek rozstali się, Nina wyemigrowała do USA po aferze z łapówką, Agata bawi się z Markiem w rozstania i powroty... Wychodzi na to, że tylko ja, Sambor no i Tretter jesteśmy wolni. A i jeszcze Michał. On jest nowym anestyzjologiem i mieszka z nami w hotelu, chociaż rzadko go tam widujemy. Twój etat dostała ta stażystka Klaudia. Wiesz, że ona kręci z naszym Boryskiem. A jak Wiki była na zwolnieniu to zatrudniliśmy Zuzkę. Mega laska. Szkoda, że wplątała się w kradzież leków. Naprawdę była fajna. - "Wiki była na zwolnieniu" w tym momencie Falkowicz się zaciął. Zastanawiał się dlaczego i bał się dopuścić do siebie najgorszej opcji. Że była w ciąży.
- A co u...?
- Nie myślałem, że cię to jeszcze interesuje. Jest szczęśliwa z Przemkiem. Pozornie szczęśliwa. Widzę jak za tobą tęskni. Kiedy wyjechałeś przepłakała wiele nocy. Z Zapałą związała się dopiero pół roku później. No i jest jeszcze coś, ale to już powinna ci sama powiedzieć.
- Co?
- Nie mogę ci powiedzieć. Przepraszam. Wczoraj wygadałem się Markowi, że cię widziałem i on powiedział, że najlepiej będzie jak porozmawiasz o tym z Wiki
- A od kiedy ty słuchasz innych? - zapytał Andrzej
- Może nie uwierzysz, ale trochę wydoroślałem
- Adam... - zaczął Falkowicz, ale przerwał. Nagle jego telefon zadzwonił. Spojrzał na wyświetlacz. Sms od Patrycji
"Zostawiłeś u mnie w samochodzie szalik. Jak chcesz to możemy się jakoś nw spotkać i ci go oddam, chyba, że nie chcesz mnie widzieć."
Szybko odpisał, żeby brunetka przyjechała do kawiarni jak najszybciej
- Nowa dziewczyna?
- Nie uwierzysz, ale tak. Znaczy tak jakby. Zaraz tu będzie.
- To bardzo chętnie ją poznam - odpowiedział Krajewski zmieniając pozycję na krześle. Wyciągnął nogi i szeroko się uśmiechnął w stronę Falka...
Po dziesięciu minutach do restauracji weszła Patrycja. Podeszła do Falka, przywitała się. Potem spojrzała w stronę jego towarzysza.
- Adam?
- Patrycja
- Mogłem się domyślić, że się znacie - wtrącił się Falk. Pati szybko wyszła z restauracji, a Adam zdziwiony przyglądał się Andrzejowi
- Wiesz kto to jest?
- Patrycja Leszcz. Pracuje w McDonaldzie, dorabia kradnąc portfele i telefony.
- Ona była kiedyś z Przemkiem. Rzucił ją dla Wiki, a ona bardzo pięknie się zemściła. O mało nie zabiła Ju... - Krajewski w porę ugryzł się w język
- Kogo? - dopytywał się Andrzej, ale Adam nic nie powiedział.
Po południu Krajewski był już w hotelu rezydentów. Zdziwiony zauważył, że jest sam. Usiadł na fotelu i zaczął intensywnie myśleć. Nagle drzwi się otworzyły. Przez nie weszła Wiki z Julką na rękach, a tuż za nimi stał Przemek, który próbował wepchnąć wózek do środka.
- Wiki możemy pogadać? - zapytał podchodząc do Consalidy.
- Jasne - spojrzała na Zapałę, a potem na Krajewskiego. Z jego twarzy wyczytała, że ma być to rozmowa sam na sam. Weszli do pokoju Julki, starego pokoju Wiki. - No to co jest grane? - zapytała zdejmując Julce kurtkę
- Lepiej mi ją daj. - wziął młodą Consalidę na ręce, chwilę się z nią pobawił, a potem wrócił do rozmowy. - Słuchaj no więc... nie za bardzo wiem jak ci to powiedzieć
- Adam no błagam cię...
- Andrzej wrócił
- Co? - Wiki wypuściła ubranka Julki. Adam postawił dziewczynkę na ziemi. Ona pobiegła do Przemka, a Krajewski usiadł obok Wiki i mocno ją przytulił. Consalida zawiesiła się. Ciągle myślała o Falku. Adam to zauważył
- Wiki, ale ty mi nie chcesz, powiedzieć, że... że ty go nadal kochasz.. - jedno spojrzenie Wiktorii wystarczyło Krajewskiemu - A co z Przemkiem?
- Adam obiecaj mi coś. Obiecaj, że zorganizujesz spotkanie. Muszę mu coś powiedzieć - w tym momencie spojrzała na Julkę wbiegającą do pokoju.
- Czemu się w ogóle nie odzywasz? - zapytał młody chirurg
- Bo nie mam nic do powiedzenia - odpowiedział Andrzej. Przed oczami miał chwilę pożegnania z Krajewskim. Tylko on był wtedy przy nim. - Przepraszam - odpowiedział po chwili
- Nie ma sprawy. Wiem co przeżywasz?
- Co u was? - zapytał trochę od niechcenia Falkowicz
- Sporo się zmieniło... Jakiś czas miałem własne mieszkanie, ale gdzie mi będzie lepiej niż w hotelu. Szkoda, że niedługo będziemy tam mieszkać tylko we trójkę. Hana z Piotrem są szczęśliwym małżeństwem, Lena i Latoszek rozstali się, Nina wyemigrowała do USA po aferze z łapówką, Agata bawi się z Markiem w rozstania i powroty... Wychodzi na to, że tylko ja, Sambor no i Tretter jesteśmy wolni. A i jeszcze Michał. On jest nowym anestyzjologiem i mieszka z nami w hotelu, chociaż rzadko go tam widujemy. Twój etat dostała ta stażystka Klaudia. Wiesz, że ona kręci z naszym Boryskiem. A jak Wiki była na zwolnieniu to zatrudniliśmy Zuzkę. Mega laska. Szkoda, że wplątała się w kradzież leków. Naprawdę była fajna. - "Wiki była na zwolnieniu" w tym momencie Falkowicz się zaciął. Zastanawiał się dlaczego i bał się dopuścić do siebie najgorszej opcji. Że była w ciąży.
- A co u...?
- Nie myślałem, że cię to jeszcze interesuje. Jest szczęśliwa z Przemkiem. Pozornie szczęśliwa. Widzę jak za tobą tęskni. Kiedy wyjechałeś przepłakała wiele nocy. Z Zapałą związała się dopiero pół roku później. No i jest jeszcze coś, ale to już powinna ci sama powiedzieć.
- Co?
- Nie mogę ci powiedzieć. Przepraszam. Wczoraj wygadałem się Markowi, że cię widziałem i on powiedział, że najlepiej będzie jak porozmawiasz o tym z Wiki
- A od kiedy ty słuchasz innych? - zapytał Andrzej
- Może nie uwierzysz, ale trochę wydoroślałem
- Adam... - zaczął Falkowicz, ale przerwał. Nagle jego telefon zadzwonił. Spojrzał na wyświetlacz. Sms od Patrycji
"Zostawiłeś u mnie w samochodzie szalik. Jak chcesz to możemy się jakoś nw spotkać i ci go oddam, chyba, że nie chcesz mnie widzieć."
Szybko odpisał, żeby brunetka przyjechała do kawiarni jak najszybciej
- Nowa dziewczyna?
- Nie uwierzysz, ale tak. Znaczy tak jakby. Zaraz tu będzie.
- To bardzo chętnie ją poznam - odpowiedział Krajewski zmieniając pozycję na krześle. Wyciągnął nogi i szeroko się uśmiechnął w stronę Falka...
Po dziesięciu minutach do restauracji weszła Patrycja. Podeszła do Falka, przywitała się. Potem spojrzała w stronę jego towarzysza.
- Adam?
- Patrycja
- Mogłem się domyślić, że się znacie - wtrącił się Falk. Pati szybko wyszła z restauracji, a Adam zdziwiony przyglądał się Andrzejowi
- Wiesz kto to jest?
- Patrycja Leszcz. Pracuje w McDonaldzie, dorabia kradnąc portfele i telefony.
- Ona była kiedyś z Przemkiem. Rzucił ją dla Wiki, a ona bardzo pięknie się zemściła. O mało nie zabiła Ju... - Krajewski w porę ugryzł się w język
- Kogo? - dopytywał się Andrzej, ale Adam nic nie powiedział.
Po południu Krajewski był już w hotelu rezydentów. Zdziwiony zauważył, że jest sam. Usiadł na fotelu i zaczął intensywnie myśleć. Nagle drzwi się otworzyły. Przez nie weszła Wiki z Julką na rękach, a tuż za nimi stał Przemek, który próbował wepchnąć wózek do środka.
- Wiki możemy pogadać? - zapytał podchodząc do Consalidy.
- Jasne - spojrzała na Zapałę, a potem na Krajewskiego. Z jego twarzy wyczytała, że ma być to rozmowa sam na sam. Weszli do pokoju Julki, starego pokoju Wiki. - No to co jest grane? - zapytała zdejmując Julce kurtkę
- Lepiej mi ją daj. - wziął młodą Consalidę na ręce, chwilę się z nią pobawił, a potem wrócił do rozmowy. - Słuchaj no więc... nie za bardzo wiem jak ci to powiedzieć
- Adam no błagam cię...
- Andrzej wrócił
- Co? - Wiki wypuściła ubranka Julki. Adam postawił dziewczynkę na ziemi. Ona pobiegła do Przemka, a Krajewski usiadł obok Wiki i mocno ją przytulił. Consalida zawiesiła się. Ciągle myślała o Falku. Adam to zauważył
- Wiki, ale ty mi nie chcesz, powiedzieć, że... że ty go nadal kochasz.. - jedno spojrzenie Wiktorii wystarczyło Krajewskiemu - A co z Przemkiem?
- Adam obiecaj mi coś. Obiecaj, że zorganizujesz spotkanie. Muszę mu coś powiedzieć - w tym momencie spojrzała na Julkę wbiegającą do pokoju.
poniedziałek, 7 października 2013
Część 20
Falkowicz od dziesięciu minut czekał na Patrycję w kawiarni. Za każdym razem, gdy drzwi się otwierały odruchowo wstawał. Gdy po raz kolejny się otworzyły i po raz kolejny spojrzał kto wchodzi, zamarł.Zobaczył długie rude włosy i już wiedział kto to. Potem usłyszał śmiech. Jej śmiech. W pierwszej chwili chciał podejść, ale nie wiedział co powiedzieć. Zresztą do kawiarni właśnie weszła Patrycja. Groźnym wzrokiem spojrzała na Wiktorię. Znały się. Tylko tego brakowało Andrzejowi. Wrócił do swojego stolika i zaczął się zastanawiać, co teraz zrobić. Podeszła do niego brunetka
- Cześć...
- Hej... Myślałem, że nie przyjdziesz
- Perspektywa więzienia trochę do mnie przemówiła - uśmiechnęli się. Falk odsunął jej krzesło. Patrycja obejrzała się. Na parterze siedziała Wiki. Andrzej wreszcie zdobył się na odwagę i zapytał:
- Kto to jest?
- Ruda zołza...
- Co masz do niej?
- Mówisz tak jakbyś jej bronił... Widzisz tego faceta, który z nią siedzi - Andrzej dopiero teraz zauważył, że Wiktoria nie jest sama - Zostawił mnie dla niej. - Falkowicz dokładnie przyjrzał się mężczyźnie, który był z Wiki i rozpoznał w nim... Przemka
- Chcesz mi powiedzieć, że oni są razem?
- Znasz ich?
- Tylko tego faceta. - skłamał - Przemek Zapała. Uważał mnie za swojego wroga numer jeden. To jego dziewczynę oszukałem na kilkaset tysięcy.
- A o teraz się dzieje z tą dziewczyną?
- Nie żyje - odpowiedział beznamiętnym głosem - Nie sądziłem, że po tym jeszcze z kimś będzie, a tu proszę.
- Znasz rudą - w końcu stwierdziła Patrycja
- Nie - twarz Falkowicza przybrała wyraz maski. Zawsze to robił, gdy chciał ukryć emocje.
Patrycja zmieniła temat. Rozmawiali, jednak Falk nie mógł się skupić na niczym innym, niż na Wiki. Co chwila zerkał na jej stolik. Gdy zauważył, że wyszła również się podniósł. Miał szczęście. Patrycja też już chciała iść
- Podrzucić cię gdzieś? - zapytała
- A nie wywieziesz mnie do lasu? - uśmiechnęli się
- Nie...
- Właściwie to możesz mnie podwieźć. Leśna Góra... Muszę jeszcze coś załatwić
- O dziewiątej?
- Obiecałem przyjacielowi - odpowiedział
- Okey, właściwie jadę w tamtą stronę - wyszli z kawiarni i wsiedli do czarnego BMW kobiety. Po drodze brunetka podała Andrzejowi swój numer i umówili się w parku.
Wysadziła go na parkingu przed szpitalem. Ruszył w stronę hotelu rezydentów. Stanął za jednym z krzaków. Chwilę potem usłyszał dźwięk motoru. Zauważył ich. Zdjęli kaski. Wiki pocałowała Zapałę, a on pojechał. Andrzej spojrzał zdziwiony na zamykające się drzwi do hotelu. Dopiero teraz uwierzył, że są razem.
Następnego dnia miał się spotkać z Patrycją, ale jakoś stracił na to ochotę. Ta dziewczyna go intrygowała, ale nadal czuł coś do Wiktorii. Mimo wszytko postanowił pójść na tę randkę z brunetką. Poszedł w stronę parku i... spotkał kogoś, z kim nie miał ochoty rozmawiać - Adama. Mimo, że brunet bardzo mu pomógł, zwłaszcza zaraz po rozstaniu z Wiki, to nie chciał z nim gadać.
- Andrzej? Kiedy wróciłeś? I czemu nie zadzwoniłeś? - nadzieja, że minie Adama bez słowa prysła. Lekko się uśmiechnął w stronę Krajewskiego - Kurczę, naprawdę fajnie, że przyjechałeś. Szkoda, że nie mogę teraz gadać. Zdzwonimy się, ok?
- Jasne...
- Musimy się spotkać. Najlepiej dzisiaj. Nawet nie wiesz ile się zmieniło.
- Nawet nie próbuje sobie wyobrazić - powiedział sam do siebie. Usiadł na jednaj z ławek. Zauważył zbliżającą się Patrycję. Uśmiechnął się i przywitał się z nią. Wstał i poszli się przejść rozmawiając. Dużo się wtedy o niej dowiedział. Nawet nie wiedział kiedy doszli pod jego pokój w hotelu. Nic nie mówiąc weszli do środka. Falkowicz zamknął drzwi, Patrycja zapaliła małą lampkę. Potem podszedł do niej. Spojrzał jej głęboko w oczy, a ona go pocałowała. Zaczęli się całować coraz namiętniej przemieszczając się w stronę sypialni. Po drodze pozbyli się góry od garnituru Falkowicza i koszulki Patrycji. Opadli na łóżko. Brunetka szarpała się z koszulą Falka. W pewnym momencie jej przerwał
- Co jest?
- Pati, ja nie mogę. Ja...
- Masz inną?
- Nie, ale kocham kogoś innego. - Patrycja usiadła na łóżku zakładając swoją koszulkę.
- Znam ją? - zapytała łamiącym się głosem
- Tak... - w tej sytuacji Andrzej nie potrafił skłamać. Brunetka wzięła swoją kurtkę i buty i wybiegła z pokoju. Pojedyńcze łzy spływały z jej policzków. Czuła się strasznie. A Falkowicz poprawił swoją koszulę i spojrzał przez okno. Jedyne o czym potrafił teraz myśleć to Wiki...
Komentować!!!
- Cześć...
- Hej... Myślałem, że nie przyjdziesz
- Perspektywa więzienia trochę do mnie przemówiła - uśmiechnęli się. Falk odsunął jej krzesło. Patrycja obejrzała się. Na parterze siedziała Wiki. Andrzej wreszcie zdobył się na odwagę i zapytał:
- Kto to jest?
- Ruda zołza...
- Co masz do niej?
- Mówisz tak jakbyś jej bronił... Widzisz tego faceta, który z nią siedzi - Andrzej dopiero teraz zauważył, że Wiktoria nie jest sama - Zostawił mnie dla niej. - Falkowicz dokładnie przyjrzał się mężczyźnie, który był z Wiki i rozpoznał w nim... Przemka
- Chcesz mi powiedzieć, że oni są razem?
- Znasz ich?
- Tylko tego faceta. - skłamał - Przemek Zapała. Uważał mnie za swojego wroga numer jeden. To jego dziewczynę oszukałem na kilkaset tysięcy.
- A o teraz się dzieje z tą dziewczyną?
- Nie żyje - odpowiedział beznamiętnym głosem - Nie sądziłem, że po tym jeszcze z kimś będzie, a tu proszę.
- Znasz rudą - w końcu stwierdziła Patrycja
- Nie - twarz Falkowicza przybrała wyraz maski. Zawsze to robił, gdy chciał ukryć emocje.
Patrycja zmieniła temat. Rozmawiali, jednak Falk nie mógł się skupić na niczym innym, niż na Wiki. Co chwila zerkał na jej stolik. Gdy zauważył, że wyszła również się podniósł. Miał szczęście. Patrycja też już chciała iść
- Podrzucić cię gdzieś? - zapytała
- A nie wywieziesz mnie do lasu? - uśmiechnęli się
- Nie...
- Właściwie to możesz mnie podwieźć. Leśna Góra... Muszę jeszcze coś załatwić
- O dziewiątej?
- Obiecałem przyjacielowi - odpowiedział
- Okey, właściwie jadę w tamtą stronę - wyszli z kawiarni i wsiedli do czarnego BMW kobiety. Po drodze brunetka podała Andrzejowi swój numer i umówili się w parku.
Wysadziła go na parkingu przed szpitalem. Ruszył w stronę hotelu rezydentów. Stanął za jednym z krzaków. Chwilę potem usłyszał dźwięk motoru. Zauważył ich. Zdjęli kaski. Wiki pocałowała Zapałę, a on pojechał. Andrzej spojrzał zdziwiony na zamykające się drzwi do hotelu. Dopiero teraz uwierzył, że są razem.
Następnego dnia miał się spotkać z Patrycją, ale jakoś stracił na to ochotę. Ta dziewczyna go intrygowała, ale nadal czuł coś do Wiktorii. Mimo wszytko postanowił pójść na tę randkę z brunetką. Poszedł w stronę parku i... spotkał kogoś, z kim nie miał ochoty rozmawiać - Adama. Mimo, że brunet bardzo mu pomógł, zwłaszcza zaraz po rozstaniu z Wiki, to nie chciał z nim gadać.
- Andrzej? Kiedy wróciłeś? I czemu nie zadzwoniłeś? - nadzieja, że minie Adama bez słowa prysła. Lekko się uśmiechnął w stronę Krajewskiego - Kurczę, naprawdę fajnie, że przyjechałeś. Szkoda, że nie mogę teraz gadać. Zdzwonimy się, ok?
- Jasne...
- Musimy się spotkać. Najlepiej dzisiaj. Nawet nie wiesz ile się zmieniło.
- Nawet nie próbuje sobie wyobrazić - powiedział sam do siebie. Usiadł na jednaj z ławek. Zauważył zbliżającą się Patrycję. Uśmiechnął się i przywitał się z nią. Wstał i poszli się przejść rozmawiając. Dużo się wtedy o niej dowiedział. Nawet nie wiedział kiedy doszli pod jego pokój w hotelu. Nic nie mówiąc weszli do środka. Falkowicz zamknął drzwi, Patrycja zapaliła małą lampkę. Potem podszedł do niej. Spojrzał jej głęboko w oczy, a ona go pocałowała. Zaczęli się całować coraz namiętniej przemieszczając się w stronę sypialni. Po drodze pozbyli się góry od garnituru Falkowicza i koszulki Patrycji. Opadli na łóżko. Brunetka szarpała się z koszulą Falka. W pewnym momencie jej przerwał
- Co jest?
- Pati, ja nie mogę. Ja...
- Masz inną?
- Nie, ale kocham kogoś innego. - Patrycja usiadła na łóżku zakładając swoją koszulkę.
- Znam ją? - zapytała łamiącym się głosem
- Tak... - w tej sytuacji Andrzej nie potrafił skłamać. Brunetka wzięła swoją kurtkę i buty i wybiegła z pokoju. Pojedyńcze łzy spływały z jej policzków. Czuła się strasznie. A Falkowicz poprawił swoją koszulę i spojrzał przez okno. Jedyne o czym potrafił teraz myśleć to Wiki...
Komentować!!!
środa, 2 października 2013
Część 19
- Wiki, co się dzieje? - Agata machała przed twarzą Consalidy. Tuż za nią stał Przemek
- Co? Przepraszam, zawiesiłam się
- Dlatego, że jestem olśniewający i nie możesz się ode mnie oderwać? - zapytał z uśmiechem Przemek. Wiki delikatnie się uśmiechnęła.
- Nie... Nie mogę pojąć twojej głupoty - Woźnicka wybuchła śmiechem, a Przemo zrobił skwaszoną minę. Nagle usłyszeli płacz dziecka. Wiktoria od razu się poderwała i wzięła Julkę na ręce. Agata wyszła, a Przemek wtulił się w plecy Wiki
- Wiesz, że jesteś mega wredna
- Wiem - Zapała delikatnie pocałował ją w policzek - I właśnie za to mnie kochasz. - Wiki odwróciła się przodem do Przemka, a on delikatnie ją pocałował.
- Muszę iść do pracy
- Mhm - znów pocałował Wiktorię - To idź
- No idę - Przemek nie ruszał się z miejsca, ciągle całował Wiktorię. Po chwili pocałował Julkę w czoło i wyszedł do szpitala. Do pokoju weszła Agata.
- Wytłumacz mi to. Nienawidził Falkowicza, ale jego dziecko trakatuje jak swoje
- Może to jego
- Nie żartuj sobie ze mnie. Niby jesteście razem i to ponad półtora roku, ale nawet się nie przespaliście. Chodzi o Andrzeja, czy o co? - Wiki spuściła wzrok i posmutniała. Nawet Julka ucichła. - Czyli tak?
- Nie potrafię tego wyjaśnić, ale wciąż coś do niego czuję. Mimo, że minęły już dwa lata, nie umiem o tym zapomnieć.
- A ja nadal nie mogę uwierzyć, że z takiej nienawiści wyszła miłość
- Szczerze? Ja też... - odpowiedziała z delikatnym uśmiechem
W tym czasie Andrzej wyszedł z hotelu i ruszył przed siebie. Dotarł do jakiegoś parku. Usiadł na ławce. Nie myślał o niczym, po prostu sobie siedział. Nagle poczuł mocny cios w twarz. Oszołomiło go to. Poczuł ciepłą ciecz na swojej twarzy, a potem rękę w swojej kieszeni. Ktoś wyciągnął mu portfel. Falk szybko oprzytomniał. Wyjął chusteczkę i przyłożył ją sobie do nosa. Z chusteczką przy twarzy gonił złodzieja...
Przy wyjściu z parku złapał złodzieja za rękę i przyciągnął do siebie. Zdjął mu czapkę i... odjęło mu mowę. Przed nim stała śliczna brunetka.
- O kurde - brunetka wykorzystała jego zmieszanie i szybko się odwróciła, jednak Andrzej w porę zareagował. Mocniej ją uścisnął. Wyrzucił chusteczkę i wystawił rękę po portfel. Dziewczyna trzymała go przy sobie i nie chciała oddać - Tak się bawimy? Okey - poszedł przed siebie ciągnąc ją za rękę. Próbowała się wyrwać i krzyczała. W końcu oddała Falkowiczowi portfel.
- W życiu nie spotkałam takiego idioty
- A ja takiej upartej kobiety. Jeszcze chwila i weszlibyśmy do mnie - wskazał na hotel za sobą. Brunetka odwróciła się. - Czekaj... Zobaczymy się jeszcze - Dziewczyna odwróciła się i zdziwiona przyjrzała się Falkowiczowi
- Chcesz się umawiać ze złodziejką?
- Może nie uwierzysz, ale ja też nie jestem aniołkiem
- Tak jasne... Garniak, miły i do tego prawię pusty portfel. Nie należymy do tej samej bajki
- A chcesz się założyć? - Andrzej zbliżył się do dziewczyny na niebezpiecznie bliską odległość
- No dawaj... Przeszedłeś na czerwonym świetle, czy dzieliłeś przez zero?
- Oszukałem dziewczynę na prawię dwieście tysięcy złotych i parę innych osób na mniejsze kwoty. Prowadziłem nielegalne badania a jako dziecko kradłem. Tylko, że robiłem to umiejętniej niż ty - brunetka wyjęła z kieszeni pięć grubych portfeli. - No, no... Jestem pod wrażeniem. To widzimy się o siódmej w tamtej kawiarni
- Co? Przecież ja się nie zgadzałam na żadne spotkanie
- Spokojnie skarbie. Jak masz na imię?
- Patrycja
- Ślicznie. Andrzej jestem - wyciągnął rękę w jej stronę. - To o siódmej. Ukradnij sobie coś ładnego. Ale wiesz, radzę ci przyjść, bo dokładny rysopis sprawcy i jesteś w dupie - Pati pokazała mu język, odwróciła się na pięcie i poszła. Falkowicz delikatnie się uśmiechnął i poszedł do hotelu.
Wiki prasowała ciuchy. Do salonu wszedł Adam. Gdy zauważył co robi Wiktoria pognał po swoje rzezy i położył je na desce do prasowania.
- Adaś nie przesadzasz?
- Nie rozumiem o co ci chodzi - zdjął buty i położył się na kanapie
- Okey wyprasuję ci to, ale nic za darmo. Masz jutro na noc, prawda?
- No tak
- Opiekujesz się Julką. Za każdą rzecz pół godziny. - szybko przeliczyła rzezy Adama - To będzie jakieś pięć godzin
- Wredna jesteś - Krajewski wstał z kanapy i podszedł do Consalidy
- Nie, nie przerywaj sobie. Ja ci to uprasuję naprawdę - Wiki uśmiechnęła się szeroko.
- Dawaj to i sama zajmuj się tym potworem
- Co? Masz złe wspomnienia?
- Weź mi nawet nie przypominaj - Wiki wybuchła śmiechem
- Ale musisz przyznać, że trafiłeś na odpowiedni moment
- Wiki, ona zesikała mi się na koszulę! - zaniósł swoje rzeczy do pokoju, a potem znów położył się na kanapie. Przez cały ten czas Wiki się śmiała.
Uff... Myślałam, że nigdy nie skończę tej części ;)
- Co? Przepraszam, zawiesiłam się
- Dlatego, że jestem olśniewający i nie możesz się ode mnie oderwać? - zapytał z uśmiechem Przemek. Wiki delikatnie się uśmiechnęła.
- Nie... Nie mogę pojąć twojej głupoty - Woźnicka wybuchła śmiechem, a Przemo zrobił skwaszoną minę. Nagle usłyszeli płacz dziecka. Wiktoria od razu się poderwała i wzięła Julkę na ręce. Agata wyszła, a Przemek wtulił się w plecy Wiki
- Wiesz, że jesteś mega wredna
- Wiem - Zapała delikatnie pocałował ją w policzek - I właśnie za to mnie kochasz. - Wiki odwróciła się przodem do Przemka, a on delikatnie ją pocałował.
- Muszę iść do pracy
- Mhm - znów pocałował Wiktorię - To idź
- No idę - Przemek nie ruszał się z miejsca, ciągle całował Wiktorię. Po chwili pocałował Julkę w czoło i wyszedł do szpitala. Do pokoju weszła Agata.
- Wytłumacz mi to. Nienawidził Falkowicza, ale jego dziecko trakatuje jak swoje
- Może to jego
- Nie żartuj sobie ze mnie. Niby jesteście razem i to ponad półtora roku, ale nawet się nie przespaliście. Chodzi o Andrzeja, czy o co? - Wiki spuściła wzrok i posmutniała. Nawet Julka ucichła. - Czyli tak?
- Nie potrafię tego wyjaśnić, ale wciąż coś do niego czuję. Mimo, że minęły już dwa lata, nie umiem o tym zapomnieć.
- A ja nadal nie mogę uwierzyć, że z takiej nienawiści wyszła miłość
- Szczerze? Ja też... - odpowiedziała z delikatnym uśmiechem
W tym czasie Andrzej wyszedł z hotelu i ruszył przed siebie. Dotarł do jakiegoś parku. Usiadł na ławce. Nie myślał o niczym, po prostu sobie siedział. Nagle poczuł mocny cios w twarz. Oszołomiło go to. Poczuł ciepłą ciecz na swojej twarzy, a potem rękę w swojej kieszeni. Ktoś wyciągnął mu portfel. Falk szybko oprzytomniał. Wyjął chusteczkę i przyłożył ją sobie do nosa. Z chusteczką przy twarzy gonił złodzieja...
Przy wyjściu z parku złapał złodzieja za rękę i przyciągnął do siebie. Zdjął mu czapkę i... odjęło mu mowę. Przed nim stała śliczna brunetka.
- O kurde - brunetka wykorzystała jego zmieszanie i szybko się odwróciła, jednak Andrzej w porę zareagował. Mocniej ją uścisnął. Wyrzucił chusteczkę i wystawił rękę po portfel. Dziewczyna trzymała go przy sobie i nie chciała oddać - Tak się bawimy? Okey - poszedł przed siebie ciągnąc ją za rękę. Próbowała się wyrwać i krzyczała. W końcu oddała Falkowiczowi portfel.
- W życiu nie spotkałam takiego idioty
- A ja takiej upartej kobiety. Jeszcze chwila i weszlibyśmy do mnie - wskazał na hotel za sobą. Brunetka odwróciła się. - Czekaj... Zobaczymy się jeszcze - Dziewczyna odwróciła się i zdziwiona przyjrzała się Falkowiczowi
- Chcesz się umawiać ze złodziejką?
- Może nie uwierzysz, ale ja też nie jestem aniołkiem
- Tak jasne... Garniak, miły i do tego prawię pusty portfel. Nie należymy do tej samej bajki
- A chcesz się założyć? - Andrzej zbliżył się do dziewczyny na niebezpiecznie bliską odległość
- No dawaj... Przeszedłeś na czerwonym świetle, czy dzieliłeś przez zero?
- Oszukałem dziewczynę na prawię dwieście tysięcy złotych i parę innych osób na mniejsze kwoty. Prowadziłem nielegalne badania a jako dziecko kradłem. Tylko, że robiłem to umiejętniej niż ty - brunetka wyjęła z kieszeni pięć grubych portfeli. - No, no... Jestem pod wrażeniem. To widzimy się o siódmej w tamtej kawiarni
- Co? Przecież ja się nie zgadzałam na żadne spotkanie
- Spokojnie skarbie. Jak masz na imię?
- Patrycja
- Ślicznie. Andrzej jestem - wyciągnął rękę w jej stronę. - To o siódmej. Ukradnij sobie coś ładnego. Ale wiesz, radzę ci przyjść, bo dokładny rysopis sprawcy i jesteś w dupie - Pati pokazała mu język, odwróciła się na pięcie i poszła. Falkowicz delikatnie się uśmiechnął i poszedł do hotelu.
Wiki prasowała ciuchy. Do salonu wszedł Adam. Gdy zauważył co robi Wiktoria pognał po swoje rzezy i położył je na desce do prasowania.
- Adaś nie przesadzasz?
- Nie rozumiem o co ci chodzi - zdjął buty i położył się na kanapie
- Okey wyprasuję ci to, ale nic za darmo. Masz jutro na noc, prawda?
- No tak
- Opiekujesz się Julką. Za każdą rzecz pół godziny. - szybko przeliczyła rzezy Adama - To będzie jakieś pięć godzin
- Wredna jesteś - Krajewski wstał z kanapy i podszedł do Consalidy
- Nie, nie przerywaj sobie. Ja ci to uprasuję naprawdę - Wiki uśmiechnęła się szeroko.
- Dawaj to i sama zajmuj się tym potworem
- Co? Masz złe wspomnienia?
- Weź mi nawet nie przypominaj - Wiki wybuchła śmiechem
- Ale musisz przyznać, że trafiłeś na odpowiedni moment
- Wiki, ona zesikała mi się na koszulę! - zaniósł swoje rzeczy do pokoju, a potem znów położył się na kanapie. Przez cały ten czas Wiki się śmiała.
Uff... Myślałam, że nigdy nie skończę tej części ;)
Subskrybuj:
Posty (Atom)