- Wiki, mogę cię prosić do mojego gabinetu?
- Jasne... - Wiktoria od razu poszła za profesorem
- Słuchaj, jest taka sprawa. Zgodziłabyś się pójść ze mną na kolację? Polecenie służbowe
- Ale pan już nie jest moim szefem
- Ale jestem opiekunem twojej rezydentury. Ale się fajnie zamieniliśmy z doktorem Samborem. To co? O dwudziestej. Yyy, podjadę po ciebie
- Nigdzie nie idziemy.
- Znam fajną restaurację, chyba że ty chcesz wybrać miejsce - Falkowicz zachowywał się tak, jakby do niego nie dotarło co powiedziała Wiki.
- Ale pan jest wredny...
- Ja też cię kocham. Czyli jesteśmy umówieni
- A mam coś do powiedzenia?
- Nie - odpowiedział Andrzej. Wiki wyszła z gabinetu - Boże, co ja robię? - zapytał sam siebie.
- Gdzie się tak szykujesz - Wiki od dłuższej chwili biegała po pokoju szukając biżuterii. Wreszcie przysiadła obok Agaty
- Idę na randkę - spojrzała na blondynkę - z Falkowiczem?
- A to było pytanie czy stwierdzenie?
- Nie wiem czy iść
- To ja mam wiedzieć? - Wiktoria wstała, ale zaraz potem usiadła
- Nie idę
- Kiedy ostatnio byłaś na jakiejkolwiek randce?
- Dawno
- No właśnie, idź rozerwij się trochę
- Ale...
- Nie ma żadnego ale - Agata wypychała Wiktorię przez drzwi
- Nie przeszkadza ci, że idę z Falkowiczem?
- Mi nie, ale jemu może - Woźnicka wskazała na mężczyznę, który właśnie wchodził do hotelu. Nie był to nikt inny tylko Przemek
- Jemu może co? - Wiktoria obróciła się w stronę Agaty i pokiwała przecząco głową
- Jeżeli cokolwiek mu powiesz, to nie odezwę się do ciebie do końca życia - zagroziła Woźnickiej
- To byłby prawdziwy cud - Consalida spojrzała na nią morderczym wzrokiem
- Dobra, niczego mu nie powiem. Leć na tą swoją randkę.
- Dzięki...
- Baw się dobrze - Przemek wyszedł z kuchni. Wiki już nie było w hotelu
- Gdzie poszła?
- Na randkę...
- Z kim?
- Nie mogę ci powiedzieć - odpowiedziała Agata i włączyła telewizor
- Widzieliście hot kiss Falkowicza i Wiktorii? - Adam właśnie wszedł do hotelu z czteropakiem piwa. Zapała i Woźnicka od razu podbiegli do okna. Wiki i Falkowicz właśnie wsiadali do samochodu
- Sukinsyn... Podzielisz się?
- Jasne - Adam rzucił Przemkowi piwo.
- Ale jak ona mogła się z nim całować. Blee - Przemek aż się wzdrygnął. - Co ona w nim w ogóle widzi. Założę się, że nie wniosła oskarżenia
- Wniosła - powiedział Krajewski odstawiając piwo od ust
- Chociaż tyle. Ten skurwiel musi zapłacić za to co zrobił...
No to chciałam przeprosić wszystkich czytelników, że tak długo nie było nexta, ale nawet nie miałam kiedy do niego usiąść. Teraz trochę to nadrobię, bo moja przyjaciółka wyjeżdża na kilka dni (jak ja bez niej wytrzymam???) No i przepraszam, że tak krótko
wtorek, 30 lipca 2013
piątek, 26 lipca 2013
Część 2
Fan takiego jednego filmu na pewno znajdą podobieństwo między nim a moim opowiadaniem...
Następnego dnia Wiki bez pytania weszła do gabinetu Falkowicza. Akurat rozmawiał z Adamem, a konkretnie kłócił się.
- Wiktoria? Co tu robisz?
- Przed chwilą byłam w prokuraturze i złożyłam oskarżenie
- Gdzie byłaś? - krzyknął Adam i ruszył w kierunku Consalidy, jednak Falkowicz go zatrzymał
- Czemu mi o tym mówisz?
- Żebyś już nie musiał wymyślać wymówek. - Wiki chciała wyjść, jednak Adam ją zatrzymał
- Odwołaj oskarżenie!
- Adam, uspokój się i puść panią doktor - Krajewski rozluźnił uścisk
- Nic nie rozumiesz? Jeśli ona zezna, że prowadzisz badania pójdziesz do więzienia - Andrzej podszedł do Wiktorii. Stał tak blisko, że czuła na sobie jego oddech
- Ona nic nie powie
- Czemu? - wreszcie odezwała się Wiktoria
- Bo będziesz we mnie tak zakochana, że zrobisz wszystko, żeby mnie uratować - szepnął. Ich usta były coraz bliżej. Już miał ją pocałować, ale w ostatniej chwili się odsunęła
- Chciałbyś...
- Nawet nie wiesz jak - powiedział bardziej do siebie niż do Wiki. Ona właśnie wyszła z gabinetu. Adam nie usłyszał ostatnich słów Falkowicz wypowiedzianych całkowicie szczerze.
- Nieźle rozegrane - klepnął go w ramię - Muszę lecieć - on również wyszedł z gabinetu. Andrzej wreszcie został sam na sam ze swoimi myślami.
Wiki ciągle słyszała w głowie słowa Falkowicza wypowiedziane z tak wielką pewnością siebie. On był pewien, że tak się stanie. Że się w nim zakocha. W pierwszej chwili Wiki chciała o wszystkim komuś powiedzieć, jednak po chwili uznała, że to głupi pomysł. Sama musiała zdecydować co dalej. Trzymać się z daleka od Falkowicz, czy zobaczyć jak się sprawa rozwinie.
Wyszła ze szpitala trochę ochłonąć. Sama nie wiedziała kiedy doszła do parku. Usiadła na ławce. Zaczęła rozmyślać, jednak nie na długo bo przed nią stanął samochód Falkowicza
- Może podwiozę cię do domu
- Nie, mam ciebie dość
- Coś jeszcze?
- Tak, jesteś świnią, chamem i nie rozumiem dlaczego z tobą rozmawiam - powiedziała Wiki
- Wsiądziesz wreszcie, czy nadal będziesz mnie obrażać? - ku zdziwieniu Falkowicza Consalida wsiadła do samochodu. Podwiózł ją pod hotel rezydentów. Słońce właśnie zachodziło. Wiki natychmiast wyszła z auta. Falkowicz wyszedł tuż za nią
- Nie zapomniałaś o czymś - Wiki spojrzała na niego zdziwiona - Chyba należą mi się jakieś podziękowania
- A mi przynajmniej przeprosiny - Wiki już chciała wejść do hotelu, jednak złapał ją za rękę i do siebie przyciągnął.
- Okey, więc przyjmij moje przeprosiny - Wiki nawet się nie zorientowała, kiedy Falkowicz musnął jej wargi swoimi ustami. Najpierw delikatnie, potem coraz namiętniej. Consalidę trzymał mocno, żeby nie uciekła. W końcu odwzajemniła pocałunek. W tym momencie Falkowicz odsunął się. Wiki trwała jeszcze krótki moment z zamkniętymi oczami i otwartymi ustami gotowa przyjąć kolejny pocałunek.
- Jestem chamem i świnią, ale pozwalasz, żebym cię całował - Falkowicz znów chciał ją pocałować, ale się odsunęła
- Zmieniam zdanie... Nie jesteś świnią i chamem, jesteś świnią, chamem, kretynem i idiotą - Wiki weszła do hotelu mocno zatrzaskując za sobą drzwi.
Następnego dnia Wiki bez pytania weszła do gabinetu Falkowicza. Akurat rozmawiał z Adamem, a konkretnie kłócił się.
- Wiktoria? Co tu robisz?
- Przed chwilą byłam w prokuraturze i złożyłam oskarżenie
- Gdzie byłaś? - krzyknął Adam i ruszył w kierunku Consalidy, jednak Falkowicz go zatrzymał
- Czemu mi o tym mówisz?
- Żebyś już nie musiał wymyślać wymówek. - Wiki chciała wyjść, jednak Adam ją zatrzymał
- Odwołaj oskarżenie!
- Adam, uspokój się i puść panią doktor - Krajewski rozluźnił uścisk
- Nic nie rozumiesz? Jeśli ona zezna, że prowadzisz badania pójdziesz do więzienia - Andrzej podszedł do Wiktorii. Stał tak blisko, że czuła na sobie jego oddech
- Ona nic nie powie
- Czemu? - wreszcie odezwała się Wiktoria
- Bo będziesz we mnie tak zakochana, że zrobisz wszystko, żeby mnie uratować - szepnął. Ich usta były coraz bliżej. Już miał ją pocałować, ale w ostatniej chwili się odsunęła
- Chciałbyś...
- Nawet nie wiesz jak - powiedział bardziej do siebie niż do Wiki. Ona właśnie wyszła z gabinetu. Adam nie usłyszał ostatnich słów Falkowicz wypowiedzianych całkowicie szczerze.
- Nieźle rozegrane - klepnął go w ramię - Muszę lecieć - on również wyszedł z gabinetu. Andrzej wreszcie został sam na sam ze swoimi myślami.
Wiki ciągle słyszała w głowie słowa Falkowicza wypowiedziane z tak wielką pewnością siebie. On był pewien, że tak się stanie. Że się w nim zakocha. W pierwszej chwili Wiki chciała o wszystkim komuś powiedzieć, jednak po chwili uznała, że to głupi pomysł. Sama musiała zdecydować co dalej. Trzymać się z daleka od Falkowicz, czy zobaczyć jak się sprawa rozwinie.
Wyszła ze szpitala trochę ochłonąć. Sama nie wiedziała kiedy doszła do parku. Usiadła na ławce. Zaczęła rozmyślać, jednak nie na długo bo przed nią stanął samochód Falkowicza
- Może podwiozę cię do domu
- Nie, mam ciebie dość
- Coś jeszcze?
- Tak, jesteś świnią, chamem i nie rozumiem dlaczego z tobą rozmawiam - powiedziała Wiki
- Wsiądziesz wreszcie, czy nadal będziesz mnie obrażać? - ku zdziwieniu Falkowicza Consalida wsiadła do samochodu. Podwiózł ją pod hotel rezydentów. Słońce właśnie zachodziło. Wiki natychmiast wyszła z auta. Falkowicz wyszedł tuż za nią
- Nie zapomniałaś o czymś - Wiki spojrzała na niego zdziwiona - Chyba należą mi się jakieś podziękowania
- A mi przynajmniej przeprosiny - Wiki już chciała wejść do hotelu, jednak złapał ją za rękę i do siebie przyciągnął.
- Okey, więc przyjmij moje przeprosiny - Wiki nawet się nie zorientowała, kiedy Falkowicz musnął jej wargi swoimi ustami. Najpierw delikatnie, potem coraz namiętniej. Consalidę trzymał mocno, żeby nie uciekła. W końcu odwzajemniła pocałunek. W tym momencie Falkowicz odsunął się. Wiki trwała jeszcze krótki moment z zamkniętymi oczami i otwartymi ustami gotowa przyjąć kolejny pocałunek.
- Jestem chamem i świnią, ale pozwalasz, żebym cię całował - Falkowicz znów chciał ją pocałować, ale się odsunęła
- Zmieniam zdanie... Nie jesteś świnią i chamem, jesteś świnią, chamem, kretynem i idiotą - Wiki weszła do hotelu mocno zatrzaskując za sobą drzwi.
czwartek, 25 lipca 2013
Część 1
Tak jak obiecałam, dzisiaj ruszamy z nowym opowiadaniem :)
Wiki weszła do gabinetu Falkowicza bez pytania. On właśnie grał na swoim pianinie.
- Widzę, że na starość robię się trochę sentymentalny - powiedział nie spodziewając się tego co do powiedzenia ma Wiki. Consalida wyjęła opakowanie z lekiem na SM. Andrzej nadal nie przestawał grać. Zamknęła mu klapę od pianina.
- Tak chcesz ze mną rozmawiać?
- Usiądźmy - zaproponował i usiadł na swoim czerwonym fotelu. Wiki oparła się o biurko.
- Możesz mi powiedzieć skąd u mojej mamy wziął się lek do badań nad SM? Badań, które już podobno nie istnieją...
- Podobno - powiedział z wielką pewnością siebie Falkowicz
- Ten lek powinien być już dawno komisyjnie zniszczony, a ty karmisz nim moją matkę?
- Ten lek, który podobno nie istnieje, może uratować życie twojej mamy i nie tylko jej
- Tak jak uratowałeś życie Ludmile - powiedziała Wiki - Kolejny cud profesora Falkowicza - Wiki włożyła lek spowrotem do torebki - Jutro idę z tym do prokuratury
- Myślę, że zrobisz wielki błąd - powiedział spokojnie Andrzej
- Grozisz mi?
- Nie, no skąd. Mam nadzieję, że cię przekonam.
Trwali chwilę w ciszy. W końcu odezwała się Wiktoria
- Nie, nie mam do tego głowy. Mam egzamin. Czekam na wyjaśnienia do wtorku i oczywiście do tego czasu fiolka zostaje u mnie - Consalida ruszyła w kierunku drzwi
- Wiki...
- Co?
- Dziękuję
- Za co? - zapytała Wiktoria
- Za operację, za wyjazd, za wszystko
- Nie, nie wracajmy do tego, dobrze? - Wiki wyszła z gabinetu, profesor posmutniał. W tej chwili badania nie były najważniejsze, tylko Wiki. Musiał odzyskać jej zaufanie, ale jeszcze nie wiedział jak... W tym momencie do gabinetu wszedł Adam
- Stary co ty odwalasz? Dowiedzieli się o lekach. W ostatniej chwili zablokowałem dostęp do badań - Falkowicz nie odezwał się, myślami ciągle był gdzie indziej - Andrzej, co jest?
- Wiki tu była. Przed chwilą. Mamy czas do wtorku, potem idzie do prokuratury
- Do wtorku? Każdy normalny człowiek w tym szpitalu poszedłby od razu
- Wiem - odpowiedział Falkowicz - Pomóż mi wymyślić jakąś wymówkę - Adam usiadł w fotelu, a Falkowicz za biurkiem. Obaj myśleli nad tym co powiedzieć Wiktorii.
- Może po prostu powiedz jej, że jak pójdzie z tym do prokuratury to już nigdy nie stanie przy stole operacyjnym
- To ją jeszcze bardziej zmotywuje - odpowiedział Andrzej. Nie spodziewali się, że ten kawałek rozmowy usłyszy Przemek. Właśnie przechodził korytarzem. Od razu ruszył na salę Wandy Consalidy w nadziei, że spotka tam Wiktorię. Nie mylił się.
- Wiki, mogę cię na chwilę prosić...
- Jasne - odpowiedziała i wyszła za Przemkiem na korytarz
- Byłaś u Falkiwcza?
- Tak
- I co?
- Ma czas do wtorku, żeby mi wszystko wyjaśnić - powiedziała Consalida
- Właśnie kombinuje z Adamem, co ci powiedzieć. Chcieli ci nawet zagrozić.
- Żartujesz...
- Nie - powiedział Przemek
- Skończony dupek. Jutro pójdę do prokuratury. - Przemek delikatnie się uśmiechnął. Wszystko wskazywało na to, że niedługo Falkowicz skończy w więzieniu...
Wiki weszła do gabinetu Falkowicza bez pytania. On właśnie grał na swoim pianinie.
- Widzę, że na starość robię się trochę sentymentalny - powiedział nie spodziewając się tego co do powiedzenia ma Wiki. Consalida wyjęła opakowanie z lekiem na SM. Andrzej nadal nie przestawał grać. Zamknęła mu klapę od pianina.
- Tak chcesz ze mną rozmawiać?
- Usiądźmy - zaproponował i usiadł na swoim czerwonym fotelu. Wiki oparła się o biurko.
- Możesz mi powiedzieć skąd u mojej mamy wziął się lek do badań nad SM? Badań, które już podobno nie istnieją...
- Podobno - powiedział z wielką pewnością siebie Falkowicz
- Ten lek powinien być już dawno komisyjnie zniszczony, a ty karmisz nim moją matkę?
- Ten lek, który podobno nie istnieje, może uratować życie twojej mamy i nie tylko jej
- Tak jak uratowałeś życie Ludmile - powiedziała Wiki - Kolejny cud profesora Falkowicza - Wiki włożyła lek spowrotem do torebki - Jutro idę z tym do prokuratury
- Myślę, że zrobisz wielki błąd - powiedział spokojnie Andrzej
- Grozisz mi?
- Nie, no skąd. Mam nadzieję, że cię przekonam.
Trwali chwilę w ciszy. W końcu odezwała się Wiktoria
- Nie, nie mam do tego głowy. Mam egzamin. Czekam na wyjaśnienia do wtorku i oczywiście do tego czasu fiolka zostaje u mnie - Consalida ruszyła w kierunku drzwi
- Wiki...
- Co?
- Dziękuję
- Za co? - zapytała Wiktoria
- Za operację, za wyjazd, za wszystko
- Nie, nie wracajmy do tego, dobrze? - Wiki wyszła z gabinetu, profesor posmutniał. W tej chwili badania nie były najważniejsze, tylko Wiki. Musiał odzyskać jej zaufanie, ale jeszcze nie wiedział jak... W tym momencie do gabinetu wszedł Adam
- Stary co ty odwalasz? Dowiedzieli się o lekach. W ostatniej chwili zablokowałem dostęp do badań - Falkowicz nie odezwał się, myślami ciągle był gdzie indziej - Andrzej, co jest?
- Wiki tu była. Przed chwilą. Mamy czas do wtorku, potem idzie do prokuratury
- Do wtorku? Każdy normalny człowiek w tym szpitalu poszedłby od razu
- Wiem - odpowiedział Falkowicz - Pomóż mi wymyślić jakąś wymówkę - Adam usiadł w fotelu, a Falkowicz za biurkiem. Obaj myśleli nad tym co powiedzieć Wiktorii.
- Może po prostu powiedz jej, że jak pójdzie z tym do prokuratury to już nigdy nie stanie przy stole operacyjnym
- To ją jeszcze bardziej zmotywuje - odpowiedział Andrzej. Nie spodziewali się, że ten kawałek rozmowy usłyszy Przemek. Właśnie przechodził korytarzem. Od razu ruszył na salę Wandy Consalidy w nadziei, że spotka tam Wiktorię. Nie mylił się.
- Wiki, mogę cię na chwilę prosić...
- Jasne - odpowiedziała i wyszła za Przemkiem na korytarz
- Byłaś u Falkiwcza?
- Tak
- I co?
- Ma czas do wtorku, żeby mi wszystko wyjaśnić - powiedziała Consalida
- Właśnie kombinuje z Adamem, co ci powiedzieć. Chcieli ci nawet zagrozić.
- Żartujesz...
- Nie - powiedział Przemek
- Skończony dupek. Jutro pójdę do prokuratury. - Przemek delikatnie się uśmiechnął. Wszystko wskazywało na to, że niedługo Falkowicz skończy w więzieniu...
wtorek, 23 lipca 2013
Cz 13 "No i widzisz jak ty na mnie działasz"
W szpitalu panował straszny bałagan. Nie było prądu. Wszyscy lekarze biegali do swoich pacjentów. Większość siedziała na oiomie. Nie obyło się bez akcji ratowania życia. Falkowicz właśnie zmierzał do jednego z pacjentów, jednak po drodze zrobiło mu się słabo. Oparł się o kolumnę. Trwał tak dobre dziesięć minut. Szpital powoli wracał do normy.
- Andrzej? Co się dzieje? - Wiktoria zauważyła, że Falkowicz stoi oparty o kolumnę i ciężko oddycha
- Nic takiego, zaraz mi przejdzie. - Falkowicz przysiadł na ziemi. Wiki usiadła obok niego
- Na pewno?
- Tak - Andrzej chwilę odsapnął i spróbował wstać. Udało się. Wiki wstała zaraz po nim. Nagle Falkowicz coś sobie przypomniał. Zaczął grzebać po kieszeniach garnituru - To nie jest najlepszy moment, ale następnym razem może mi zabraknąć odwagi...
- O czym ty mówisz? - Andrzej wreszcie wygrzebał czerwone pudełeczko
- Wyjdziesz za mnie? - Wiki zakryła usta dłońmi. Nagle kogoś zauważyła. Zamarła. Falkowicz również odwrócił się w tamtą stronę. Okazało się, że Consalida zobaczyła Przemka, był wściekły, właśnie zmierzał w kierunku Falka. Andrzej ledwo zdążył się podnieść z klęczek, a już oberwał prosto w nos. Starał się oddać Przemkowi, kilka razy go trafił, lecz to tylko jeszcze bardziej wkurzało Przemka. Zadał Falkowiczowi wiele ciosów, poobijał mu całą twarz, jak w furii walił go gdzie popadnie. Andrzej miał coraz mniej siły, już nawet nie osłaniał się przed ciosami. Wiki chwyciła Przemka za łokieć. Pięść zatrzymała się milimetry od twarzy Falkowicza. To było ostatnie co zobaczył. Potem zemdlał. Przemek nadal chciał go walnąć, jednak Wiki weszła pomiędzy niego a Falkowicza
- Przemek przestań...
- Co!? On zniszczył całe moje szczęście, a tobie się oświadcza!? Nie pozwolę ci za niego wyjść!
- Nie masz nic do gadania. Ja już podjęłam decyzję
- Nie możesz za niego wyjść
- Ty mi nie zabronisz - powiedziała Wiktoria. Przemek trochę się uspokoił - Czemu nie chcesz, żebym za niego wyszła!? No powiedz...
- A jeśli ci powiem to zmienisz zdanie?
- Zależy od tego, co chcesz mi powiedzieć
- Wiki, kocham cię - Consalida zrobiła wielkie oczy, po raz pierwszy odkąd Przemek się uspokoił przerwała opatrywanie i wybudzanie Falkowicza. Spojrzała Zapale głęboko w oczy
- Słucham...
- Kocham cię.
- Przemek, spóźniłeś się - powiedziała Wiki, odwróciła się w stronę Falkowicza. Właśnie przyszli sanitariusze z noszami i zanieśli go na badania. - Co z Ludmiłą? - Wiki nie chciała być przy badaniach
- Co z Falkowiczem
- Kocham go
- Nie kocham jej, wczoraj się wyprowadziła - odpowiedział Zapała
- Przemek, proszę nie niszcz naszego związku. Ja już cię nie kocham, ale jego tak. Chcę być jego żoną, noszę w brzuchu jego dziecko.
- Chyba najlepiej będzie jak wyjadę, na jakąś misję czy coś - odpowiedział Przemek i wyszedł ze szpitala. Wiki wreszcie poszła sprawdzić co z Falkiem. Leżał na oiomie. Jego stan był ciężki, ale stabilny. Pozwolili jej na chwilę do niego wejść.
Przesiedziała tam trochę dłużej niż chwilę. Właśnie miała wychodzić, gdy zauważyła, że Falkowicz otwiera oczy. Usiadła spowrotem na krześle i ścisnęła jego dłoń. Spojrzał na nią.
- Zgadzam się - wyszeptała. Falkowicz nie do końca wiedział o co jej chodzi - Chcę zostać twoją żoną
Wtedy w sali rozległo się długie ppppiiiiiiiiiiiipppppppp... Od razu przybiegł Ruud. Po chwili wszystkie parametry wróciły do normy. Andrzej znowu odzyskał świadomość
- No i widzisz jak ty na mnie działasz - zażartował. Wiki uśmiechnęła się - Co jest?
- Złożysz doniesienie na Przemka?
- Nie
- Czemu? - zapytała
- To nie w moim stylu, a poza tym nie po to ratowałem mu rękę, żeby nie zrobił z niej użytku...
Dobra, no więc nie chce mi się tego dłużej ciągnąć... Żyli długo i szczęśliwie koniec xd Jutro mnie nie będzie, ale pojutrze ruszamy z nowym opowiadaniem :P
- Andrzej? Co się dzieje? - Wiktoria zauważyła, że Falkowicz stoi oparty o kolumnę i ciężko oddycha
- Nic takiego, zaraz mi przejdzie. - Falkowicz przysiadł na ziemi. Wiki usiadła obok niego
- Na pewno?
- Tak - Andrzej chwilę odsapnął i spróbował wstać. Udało się. Wiki wstała zaraz po nim. Nagle Falkowicz coś sobie przypomniał. Zaczął grzebać po kieszeniach garnituru - To nie jest najlepszy moment, ale następnym razem może mi zabraknąć odwagi...
- O czym ty mówisz? - Andrzej wreszcie wygrzebał czerwone pudełeczko
- Wyjdziesz za mnie? - Wiki zakryła usta dłońmi. Nagle kogoś zauważyła. Zamarła. Falkowicz również odwrócił się w tamtą stronę. Okazało się, że Consalida zobaczyła Przemka, był wściekły, właśnie zmierzał w kierunku Falka. Andrzej ledwo zdążył się podnieść z klęczek, a już oberwał prosto w nos. Starał się oddać Przemkowi, kilka razy go trafił, lecz to tylko jeszcze bardziej wkurzało Przemka. Zadał Falkowiczowi wiele ciosów, poobijał mu całą twarz, jak w furii walił go gdzie popadnie. Andrzej miał coraz mniej siły, już nawet nie osłaniał się przed ciosami. Wiki chwyciła Przemka za łokieć. Pięść zatrzymała się milimetry od twarzy Falkowicza. To było ostatnie co zobaczył. Potem zemdlał. Przemek nadal chciał go walnąć, jednak Wiki weszła pomiędzy niego a Falkowicza
- Przemek przestań...
- Co!? On zniszczył całe moje szczęście, a tobie się oświadcza!? Nie pozwolę ci za niego wyjść!
- Nie masz nic do gadania. Ja już podjęłam decyzję
- Nie możesz za niego wyjść
- Ty mi nie zabronisz - powiedziała Wiktoria. Przemek trochę się uspokoił - Czemu nie chcesz, żebym za niego wyszła!? No powiedz...
- A jeśli ci powiem to zmienisz zdanie?
- Zależy od tego, co chcesz mi powiedzieć
- Wiki, kocham cię - Consalida zrobiła wielkie oczy, po raz pierwszy odkąd Przemek się uspokoił przerwała opatrywanie i wybudzanie Falkowicza. Spojrzała Zapale głęboko w oczy
- Słucham...
- Kocham cię.
- Przemek, spóźniłeś się - powiedziała Wiki, odwróciła się w stronę Falkowicza. Właśnie przyszli sanitariusze z noszami i zanieśli go na badania. - Co z Ludmiłą? - Wiki nie chciała być przy badaniach
- Co z Falkowiczem
- Kocham go
- Nie kocham jej, wczoraj się wyprowadziła - odpowiedział Zapała
- Przemek, proszę nie niszcz naszego związku. Ja już cię nie kocham, ale jego tak. Chcę być jego żoną, noszę w brzuchu jego dziecko.
- Chyba najlepiej będzie jak wyjadę, na jakąś misję czy coś - odpowiedział Przemek i wyszedł ze szpitala. Wiki wreszcie poszła sprawdzić co z Falkiem. Leżał na oiomie. Jego stan był ciężki, ale stabilny. Pozwolili jej na chwilę do niego wejść.
Przesiedziała tam trochę dłużej niż chwilę. Właśnie miała wychodzić, gdy zauważyła, że Falkowicz otwiera oczy. Usiadła spowrotem na krześle i ścisnęła jego dłoń. Spojrzał na nią.
- Zgadzam się - wyszeptała. Falkowicz nie do końca wiedział o co jej chodzi - Chcę zostać twoją żoną
Wtedy w sali rozległo się długie ppppiiiiiiiiiiiipppppppp... Od razu przybiegł Ruud. Po chwili wszystkie parametry wróciły do normy. Andrzej znowu odzyskał świadomość
- No i widzisz jak ty na mnie działasz - zażartował. Wiki uśmiechnęła się - Co jest?
- Złożysz doniesienie na Przemka?
- Nie
- Czemu? - zapytała
- To nie w moim stylu, a poza tym nie po to ratowałem mu rękę, żeby nie zrobił z niej użytku...
Dobra, no więc nie chce mi się tego dłużej ciągnąć... Żyli długo i szczęśliwie koniec xd Jutro mnie nie będzie, ale pojutrze ruszamy z nowym opowiadaniem :P
sobota, 20 lipca 2013
Cz 12 "Byłem głupi, bo pozwoliłem ci odejść. Nie zmienię tego. Proszę zostańmy przyjaciółmi"
Przed oczami ciągle miał moment, w którym Wiki odchodzi. Właściwie nie wiedział, czemu ciągle o niej myśli. Może ze względu na dziecko. Jedyną pocieszającą myślą było to, że jutro zobaczy ją w pracy. Znał jej i swój grafik na pamięć. Było jeszcze kilka rzeczy, które znał na pamięć. Jej numer telefonu, adres...
Falkowicz nie spodziewał się, że Wiki weźmie wolne. Smutny chodził po swoim gabinecie. Nie mógł sobie znaleźć miejsca.
- Profesorze, jest pan pilnie wzywany na blok
- Już idę - odpowiedział i poszedł za pielęgniarką, ale myślami był zupełnie gdzie indziej.
Wiki jeszcze spała. Niedawno usnęła. Całą noc się wierciła, czasem uroniła pojedyńcze łzy. Przemek zadzwonił do Trettera, że Wiktorii nie będzie dziś w pracy. Miał nocny dyżur, więc mógł z Wiki spędzić cały dzień. Całą noc nie spał. Ze swojego pokoju słyszał, że Wiki również nie może spać. Chciał do niej pójść, ale jej wiercenie ustało. W końcu i on usnął
Minęło parę godzin. Dochodziła siedemnasta. Agata już wróciła do hotelu, Przemek właśnie szykował się do pracy. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Zapała poszedł otworzyć
- Dzień dobry, jest Wiktoria? - Przemek zrobił wielkie oczy, gdy zobaczył za drzwiami Falkowicza
- Jest, ale nie przyjmuje gości, a już napewno nie ciebie
- Panie Przemku, proszę. Ja chcę z nią tylko porozma... - Przemek zamknął mu drzwi przed nosem i wrócił do salonu
- Kto to był? - zapytała Wiki wychodząc z kuchni
- Nikt ważny
Consalida włączyła telewizor. Zapała przebrał się i poszedł w kierunku wyjścia. Gdy otworzył drzwi, nie spodziewał się, że tam nadal stoi Falkowicz. Andrzej przemknął obok niego i znalazł się w salonie w hotelu dla rezydentów
- Wiki, wiem, że możesz nie chcieć ze mną gadać, ani nawet mnie widzieć, ale proszę tylko o chwilę
rozmowy. - Wiki spojrzała na niego spode łba, nie zdążyła nic powiedzieć, ponieważ Andrzej osunął się na ziemię. Za nim stał Przemek z jakąś rurą
- Przemek! - Wiki podbiegłą do Falka. był nieprzytomny. Jak na lekarza przystało, obejrzała głowę. Nie wyglądało źle, a Andrzej powoli się wybudzał
- Wiki... - wymamrotał
- Jestem tu - Falkowicz otworzył oczy. Consalida trzymała jego dłoń i patrzyła na niego z troską. Andrzej spróbował wstać. Przy pomocy Wiktorii usiadł na kanapie. Przemek w tym czasie wyszedł do pracy. Widział, że chcąc zaszkodzić tylko pomógł Falkowiczowi.
- Wiki... Ja nie do końca wiem co do ciebie czuję, ale chyba się w tobie zakochałem. - Consalida momentalnie spoważniała. Spojrzała z niedowierzaniem na Andrzeja - Ja wiem, że ty możesz mi nie wierzyć. Nie przyszedłem prosić o wybaczenie, bo wiem, że na nie nie zasługuję, nie przyszedłem też prosić o kolejną szansę. Byłem głupi, bo pozwoliłem ci odejść. Nie zmienię tego. Proszę zostańmy przyjaciółmi - przy ostatnim słowie głos Falkowicza delikatnie się załamał. Wiktoria za to nie mogła w to uwierzyć. Najpierw powiedział, że się w niej zakochał, a teraz proponuje przyjaźń.
- Będę musiała się z tym oswoić. Potrzebuję trochę czasu.
- Jasne, rozumiem to - odpowiedział Falkowicz
- Naprawdę chcesz, żebyśmy zostali przyjaciółmi?
- Nawet na przyjaźń nie zasługuję. Wiki... kocham cię
- Powtórz....
- Co?
- To ostatnie
- Kocham cię? - zapytał nie wiedząc o co chodzi Consalidzie. Ona już nic nie powiedziała, tylko namiętnie go pocałowała. Na początku nie wiedział co się dzieje, ale szybko zaczął odwzajemniać pocałunki. Szybko przeszli do pokoju Wiki i zaczęli pozbywać się ubrań. - Wiki... - Consalida zamknęła mu usta palcem
- Ciii, nie mów nic. Zdążyłam się za tobą stęsknić przez ten jeden dzień - wrócili do zdejmowania ubrań, a dalej to wiecie :P
Następnego dnia obudziło ich skrzypienie drzwi.
- To Przemek - szepnęła Wiktoria i zaczęła się ubierać. Rzuciła Falkowiczowi jego rzeczy
- Co robisz?
- On może tu wejść - gdy Andrzej to usłyszał zaczął się ubierać jeszcze szybciej niż Wiktoria. Przemek nie wszedł do pokoju Wiktorii tylko od razu poszedł do swojego. Dyżur był tak wyczerpujący, że usnął od razu.
- Właściwie to gdzie jest Ludmiła? - zapytał Falkowicz
- U Niny, wczoraj nieźle się pokłócili z Przemkiem
- Taka wzorowa para i się pokłócili.... Nie wierzę - Andrzej powiedział to trochę zbyt głośno
- Ciii - uciszyła go Wiki - Gdzie jedziemy?
- Na spacer
- Co?
- Idziemy na spacer do parku - odpowiedział Falkowicz. Po parku chodzili godzinę, a potem poszli do pracy...
Komentujcie :)
Falkowicz nie spodziewał się, że Wiki weźmie wolne. Smutny chodził po swoim gabinecie. Nie mógł sobie znaleźć miejsca.
- Profesorze, jest pan pilnie wzywany na blok
- Już idę - odpowiedział i poszedł za pielęgniarką, ale myślami był zupełnie gdzie indziej.
Wiki jeszcze spała. Niedawno usnęła. Całą noc się wierciła, czasem uroniła pojedyńcze łzy. Przemek zadzwonił do Trettera, że Wiktorii nie będzie dziś w pracy. Miał nocny dyżur, więc mógł z Wiki spędzić cały dzień. Całą noc nie spał. Ze swojego pokoju słyszał, że Wiki również nie może spać. Chciał do niej pójść, ale jej wiercenie ustało. W końcu i on usnął
Minęło parę godzin. Dochodziła siedemnasta. Agata już wróciła do hotelu, Przemek właśnie szykował się do pracy. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Zapała poszedł otworzyć
- Dzień dobry, jest Wiktoria? - Przemek zrobił wielkie oczy, gdy zobaczył za drzwiami Falkowicza
- Jest, ale nie przyjmuje gości, a już napewno nie ciebie
- Panie Przemku, proszę. Ja chcę z nią tylko porozma... - Przemek zamknął mu drzwi przed nosem i wrócił do salonu
- Kto to był? - zapytała Wiki wychodząc z kuchni
- Nikt ważny
Consalida włączyła telewizor. Zapała przebrał się i poszedł w kierunku wyjścia. Gdy otworzył drzwi, nie spodziewał się, że tam nadal stoi Falkowicz. Andrzej przemknął obok niego i znalazł się w salonie w hotelu dla rezydentów
- Wiki, wiem, że możesz nie chcieć ze mną gadać, ani nawet mnie widzieć, ale proszę tylko o chwilę
rozmowy. - Wiki spojrzała na niego spode łba, nie zdążyła nic powiedzieć, ponieważ Andrzej osunął się na ziemię. Za nim stał Przemek z jakąś rurą
- Przemek! - Wiki podbiegłą do Falka. był nieprzytomny. Jak na lekarza przystało, obejrzała głowę. Nie wyglądało źle, a Andrzej powoli się wybudzał
- Wiki... - wymamrotał
- Jestem tu - Falkowicz otworzył oczy. Consalida trzymała jego dłoń i patrzyła na niego z troską. Andrzej spróbował wstać. Przy pomocy Wiktorii usiadł na kanapie. Przemek w tym czasie wyszedł do pracy. Widział, że chcąc zaszkodzić tylko pomógł Falkowiczowi.
- Wiki... Ja nie do końca wiem co do ciebie czuję, ale chyba się w tobie zakochałem. - Consalida momentalnie spoważniała. Spojrzała z niedowierzaniem na Andrzeja - Ja wiem, że ty możesz mi nie wierzyć. Nie przyszedłem prosić o wybaczenie, bo wiem, że na nie nie zasługuję, nie przyszedłem też prosić o kolejną szansę. Byłem głupi, bo pozwoliłem ci odejść. Nie zmienię tego. Proszę zostańmy przyjaciółmi - przy ostatnim słowie głos Falkowicza delikatnie się załamał. Wiktoria za to nie mogła w to uwierzyć. Najpierw powiedział, że się w niej zakochał, a teraz proponuje przyjaźń.
- Będę musiała się z tym oswoić. Potrzebuję trochę czasu.
- Jasne, rozumiem to - odpowiedział Falkowicz
- Naprawdę chcesz, żebyśmy zostali przyjaciółmi?
- Nawet na przyjaźń nie zasługuję. Wiki... kocham cię
- Powtórz....
- Co?
- To ostatnie
- Kocham cię? - zapytał nie wiedząc o co chodzi Consalidzie. Ona już nic nie powiedziała, tylko namiętnie go pocałowała. Na początku nie wiedział co się dzieje, ale szybko zaczął odwzajemniać pocałunki. Szybko przeszli do pokoju Wiki i zaczęli pozbywać się ubrań. - Wiki... - Consalida zamknęła mu usta palcem
- Ciii, nie mów nic. Zdążyłam się za tobą stęsknić przez ten jeden dzień - wrócili do zdejmowania ubrań, a dalej to wiecie :P
Następnego dnia obudziło ich skrzypienie drzwi.
- To Przemek - szepnęła Wiktoria i zaczęła się ubierać. Rzuciła Falkowiczowi jego rzeczy
- Co robisz?
- On może tu wejść - gdy Andrzej to usłyszał zaczął się ubierać jeszcze szybciej niż Wiktoria. Przemek nie wszedł do pokoju Wiktorii tylko od razu poszedł do swojego. Dyżur był tak wyczerpujący, że usnął od razu.
- Właściwie to gdzie jest Ludmiła? - zapytał Falkowicz
- U Niny, wczoraj nieźle się pokłócili z Przemkiem
- Taka wzorowa para i się pokłócili.... Nie wierzę - Andrzej powiedział to trochę zbyt głośno
- Ciii - uciszyła go Wiki - Gdzie jedziemy?
- Na spacer
- Co?
- Idziemy na spacer do parku - odpowiedział Falkowicz. Po parku chodzili godzinę, a potem poszli do pracy...
Komentujcie :)
wtorek, 16 lipca 2013
Cz 11 "Przemek jest jeszcze coś, o czym powinieneś wiedzieć... Jestem w ciąży"
Minęło kilka dni. Falkowicz właśnie gotował śniadanie, a Wiki zaspana wchodziła do kuchni.
- Mmm, co tak ładnie pachnie?
- Jajecznica - powiedział Falkowicz nakładając Consalidzie śniadanie na talerz. Zjedli, Wiki właśnie brała się za mycie naczyń - Co ty robisz?
- Sprzątam
- No chyba sobie żartujesz...
- Czemu?
- Musisz się trochę oszczędzać - odpowiedział Falk
- No to może od razu przejdę na zwolnienie? - zapytała ze złością
- Nie o to mi chodzi... Po prostu nie możesz się przemęczać. Jesteś w ciąży i...
- Posłuchaj, byłam już raz w ciąży, mam piętnastoletnią córkę, więc już to kiedyś przeżyłam. Nie mów mi co mam robić, bo nie masz o tym pojęcia. Nigdy nie byłeś w ciąży.
- Dobra masz rację, ale ja po prostu się o ciebie martwię
- Lepiej się pomartw o swoje pieniążki, tak jak to robiłeś zanim zostaliśmy parą - odpowiedziała wściekła Wiki.
- O co ci chodzi? Skończyłem z tym... - Wiki wyciągnęła z kieszeni list.
- Przyszedł wczoraj. Chciałam ci dać, ale nie chciałeś i poszedłeś spać. No to sama otworzyłam - Falkowicz zabrał Wiki otwarty list i szybko przeczytał. Potem spojrzał smutnym wzrokiem na Consalidę - Myślę, że nie ma sensu tego dalej ciągnąć. Nie ograniczę ci praw do dziecka, jeśli o to chodzi...
- O czym ty w ogóle mówisz
- To koniec Andrzej, ja nie mogę być z oszustem - ruszyła do sypialni. Oszołomiony Falkowicz nadal stał w kuchni i patrzył na miejsce, na którym jeszcze przed chwilą stała Wiktoria. Ochłonął dopiero po dłuższej chwili i wszedł do sypialni. Zauważył Wiki kończącą się pakować
- Poczekaj chwilę - złapał ją za łokieć - Usiądź
- Postoję i w spokoju skończę się pakować...
- Dobra, ale żeby nie było, że nie mówiłem. - Falkowicz zaczął oowiadać - Chciałem skończyć z tymi przekrętami, gdy tylko trochę bliżej poznałem ciebie. Zrozumiałem, że nie muszę brać w tym udziału i że nie chcę zniszczyć sobie przyszłości. Gdy zaczęliśmy być ze sobą postanowiłem definitywnie skończyć z tamtym życiem, ale... nie mogłem. Jeden z pacjentów zaczął mnie szantażować. Bałem się, że dojdzie jakie kontakty łączą mnie z tobą i coś ci się stanie. Dlatego dalej w to brnąłem.
Wiki wyglądała tak jakby nie za bardzo wierzyła w to co powiedział Falkowicz, ale on patrzył na nią takim wzrokiem, że powoli się przekonywała
- Dlaczego mi nie powiedziałeś?
- Nie chciałem cię martwić... Pomogę ci się rozpakować - szybko zmienił temat i zaczął wypakowywać rzeczy. Delikatny uśmiech pojawił się na jego twarzy, a Wiktoria zaczęła się czegoś domyślać. Spojrzała mu w oczy
- Kłamałeś! Za bardzo przyzwyczaiłeś się do swoich pieniążków! - Falkowicz posmutniał - Nie rozumiem, dlaczego ci tak na mnie zależy. Przecież będziesz mógł się widywać z dzieckiem. Proszę cię, nie odzywaj się do mnie więcej. Nie chcę mieć z tobą nic do czynienia, przynajmniej dopóki dziecko się nie urodzi. - dokończyła pakowanie walizki i zadzwoniła po taksówkę. Przyjechała po piętnastu minutach. Pojechała do hotelu rezydentów, a Falkowicz ze smutkiem wpatrywał się jak odjeżdża.
- Wiki? - Przemek zdziwiony od razu przytulił przyjaciółkę. Nawet nie zwrócił uwagi, że miała łzy w oczach
- Co tu robisz?
- Wracam na stare śmieci
- Ale co się stało?
- Możemy o tym nie rozmawiać na ulicy?
- Jasne - odpowiedział Zapała
- Przemek... Pomożesz mi z walizką? - przyjaciel Wiktorii od razu wyjął walizkę z bagażnika i zaniósł do starego pokoju Wiktorii. - Nikogo nie ma? - zapytała zdziwiona ciszą w hotelu
- Agata i Adam są w pracy a Ludmiła skorzystała z tego, że Nina ma wolne i zrobiły sobie babski dzień
- Musisz się strasznie cieszyć z tego, że żyje
- Nawet nie wiesz jak... Ale dosyć o mnie. Co cię tu sprowadza?
- No to... zerwałam z Falkowiczem
- Wow, nie spodziewałem się
- Ja też - odpowiedziała Wiki - Ale to nie wszystko, on prowadzi jakieś badania i sprzedaje lek, który powinien być już dawno zniszczony
- No to trzeba to jak najszybciej zgłosić do prokuratury - Zapała już wstawał
- Przemek jest jeszcze coś, o czym powinieneś wiedzieć... Jestem w ciąży
- Co? Nie, powiedz, że to nie prawda
- To prawda, około szóstego tygodnia - odpowiedziała Wiktoria
- Zabiję gnoja! - krzyknął Przemek i pobiegł do wyjścia, tuż za nim biegła Wiki. Zapała już wsiadał na motor
- Przemek, nie rób nic głupiego, proszę. - rezydent trochę się uspokoił. - To nie jego wina. Daj już spokój, chodź muszę z kimś pogadać
- Tęskniłem za tobą wiesz...
- Ja też - mocno przytuliła Przemka i wrócili do hotelu.
- Mmm, co tak ładnie pachnie?
- Jajecznica - powiedział Falkowicz nakładając Consalidzie śniadanie na talerz. Zjedli, Wiki właśnie brała się za mycie naczyń - Co ty robisz?
- Sprzątam
- No chyba sobie żartujesz...
- Czemu?
- Musisz się trochę oszczędzać - odpowiedział Falk
- No to może od razu przejdę na zwolnienie? - zapytała ze złością
- Nie o to mi chodzi... Po prostu nie możesz się przemęczać. Jesteś w ciąży i...
- Posłuchaj, byłam już raz w ciąży, mam piętnastoletnią córkę, więc już to kiedyś przeżyłam. Nie mów mi co mam robić, bo nie masz o tym pojęcia. Nigdy nie byłeś w ciąży.
- Dobra masz rację, ale ja po prostu się o ciebie martwię
- Lepiej się pomartw o swoje pieniążki, tak jak to robiłeś zanim zostaliśmy parą - odpowiedziała wściekła Wiki.
- O co ci chodzi? Skończyłem z tym... - Wiki wyciągnęła z kieszeni list.
- Przyszedł wczoraj. Chciałam ci dać, ale nie chciałeś i poszedłeś spać. No to sama otworzyłam - Falkowicz zabrał Wiki otwarty list i szybko przeczytał. Potem spojrzał smutnym wzrokiem na Consalidę - Myślę, że nie ma sensu tego dalej ciągnąć. Nie ograniczę ci praw do dziecka, jeśli o to chodzi...
- O czym ty w ogóle mówisz
- To koniec Andrzej, ja nie mogę być z oszustem - ruszyła do sypialni. Oszołomiony Falkowicz nadal stał w kuchni i patrzył na miejsce, na którym jeszcze przed chwilą stała Wiktoria. Ochłonął dopiero po dłuższej chwili i wszedł do sypialni. Zauważył Wiki kończącą się pakować
- Poczekaj chwilę - złapał ją za łokieć - Usiądź
- Postoję i w spokoju skończę się pakować...
- Dobra, ale żeby nie było, że nie mówiłem. - Falkowicz zaczął oowiadać - Chciałem skończyć z tymi przekrętami, gdy tylko trochę bliżej poznałem ciebie. Zrozumiałem, że nie muszę brać w tym udziału i że nie chcę zniszczyć sobie przyszłości. Gdy zaczęliśmy być ze sobą postanowiłem definitywnie skończyć z tamtym życiem, ale... nie mogłem. Jeden z pacjentów zaczął mnie szantażować. Bałem się, że dojdzie jakie kontakty łączą mnie z tobą i coś ci się stanie. Dlatego dalej w to brnąłem.
Wiki wyglądała tak jakby nie za bardzo wierzyła w to co powiedział Falkowicz, ale on patrzył na nią takim wzrokiem, że powoli się przekonywała
- Dlaczego mi nie powiedziałeś?
- Nie chciałem cię martwić... Pomogę ci się rozpakować - szybko zmienił temat i zaczął wypakowywać rzeczy. Delikatny uśmiech pojawił się na jego twarzy, a Wiktoria zaczęła się czegoś domyślać. Spojrzała mu w oczy
- Kłamałeś! Za bardzo przyzwyczaiłeś się do swoich pieniążków! - Falkowicz posmutniał - Nie rozumiem, dlaczego ci tak na mnie zależy. Przecież będziesz mógł się widywać z dzieckiem. Proszę cię, nie odzywaj się do mnie więcej. Nie chcę mieć z tobą nic do czynienia, przynajmniej dopóki dziecko się nie urodzi. - dokończyła pakowanie walizki i zadzwoniła po taksówkę. Przyjechała po piętnastu minutach. Pojechała do hotelu rezydentów, a Falkowicz ze smutkiem wpatrywał się jak odjeżdża.
- Wiki? - Przemek zdziwiony od razu przytulił przyjaciółkę. Nawet nie zwrócił uwagi, że miała łzy w oczach
- Co tu robisz?
- Wracam na stare śmieci
- Ale co się stało?
- Możemy o tym nie rozmawiać na ulicy?
- Jasne - odpowiedział Zapała
- Przemek... Pomożesz mi z walizką? - przyjaciel Wiktorii od razu wyjął walizkę z bagażnika i zaniósł do starego pokoju Wiktorii. - Nikogo nie ma? - zapytała zdziwiona ciszą w hotelu
- Agata i Adam są w pracy a Ludmiła skorzystała z tego, że Nina ma wolne i zrobiły sobie babski dzień
- Musisz się strasznie cieszyć z tego, że żyje
- Nawet nie wiesz jak... Ale dosyć o mnie. Co cię tu sprowadza?
- No to... zerwałam z Falkowiczem
- Wow, nie spodziewałem się
- Ja też - odpowiedziała Wiki - Ale to nie wszystko, on prowadzi jakieś badania i sprzedaje lek, który powinien być już dawno zniszczony
- No to trzeba to jak najszybciej zgłosić do prokuratury - Zapała już wstawał
- Przemek jest jeszcze coś, o czym powinieneś wiedzieć... Jestem w ciąży
- Co? Nie, powiedz, że to nie prawda
- To prawda, około szóstego tygodnia - odpowiedziała Wiktoria
- Zabiję gnoja! - krzyknął Przemek i pobiegł do wyjścia, tuż za nim biegła Wiki. Zapała już wsiadał na motor
- Przemek, nie rób nic głupiego, proszę. - rezydent trochę się uspokoił. - To nie jego wina. Daj już spokój, chodź muszę z kimś pogadać
- Tęskniłem za tobą wiesz...
- Ja też - mocno przytuliła Przemka i wrócili do hotelu.
sobota, 13 lipca 2013
Cz 10 "A ty w ogóle możesz operować? Byłaś u..."
Minął tydzień. Wiki i Falkowicz coraz częściej nie zgadzali się w pewnych kwestiach, ale oboje wierzyli, że jakoś to przezwyciężą. Oboje się starali, zwłaszcza Andrzej, który prawie codziennie zabierał gdzieś Wiktorię.
Pół szpitala wiedziało, że Falkowicz i Consalida są parą. Wielu oburzało się na tę wieść, lub nie dowierzało. W końcu Falkowicz nadal był największą szują w szpitalu. Wiadomość niestety dotarła nawet do laboratorium.
Następnego dnia pech chciał, że Wiki pilnie potrzebowała wyników badania hispatologicznego pacjenta i musiała pójść do laboratorium. Nie zastała tam nikogo innego niż Kingi Walczak.
- No proszę, kogo my tu mamy. Sama kobieta profesora Falkowicza
- Wiesz co, daruj sobie. Masz wyniki hispato pacjenta z czwórki?
- Coś za coś. Zostaw Andrzeja to ci je dam - Wiki prawię wybuchła śmiechem
- Śmieszna jesteś.
- A ty żałosna. Jakim prawem odebrałaś mi faceta?
- A węź się odwal - Wiktoria sama sobie wzięła wyniki i wyszła z pomieszczenia
- Suka
- Słyszałam - krzyknęła zza drzwi - Ja też cie uwielbiam
Minęło kilka godzin. Pacjent Wiktorii pilnie potrzebował operacji. Asystować Consalidzie miała Nina, ale została wezwana do swojego pacjenta, więc ktoś musiał ją zastąpić. Jak się okazało tym kimś miał być Andrzej Falkowicz. Wiki nie wyglądała na zadowoloną z tego powodu. Liczyła na odrobinę swobody, chociaż w pracy.
- Nie wyglądasz na szczęśliwą, że mnie widzisz...
- Myślałam, że będę operować z Niną
- Coś z jej pacjentem, podobno jest niewydolny oddehowo, ale damy sobie radę prawda - powiedział Falkowicz
- Może
- Wiki, co jest?
- Nic, po prostu jestem trochę zmęczona
Weszli na blok, zaczęli operację.
- A ty w ogóle możesz operować? Byłaś u...
- Zamknij się. Naprawdę nic mi się dzisiaj nie chce. Jedyne na co mam ochotę to położyć się spać
- Zaraz skończymy i jedziemy do domu. - Wiki już się nie odezwała. Operację skończyli szybko... Równie szybko poszli się przebrać. Podczas gdy Wiki zakładała swój lekarski kitel, Falkowicz postanowił trochę naprawić sytuację. Powoli podszedł do Consalidy i nieśmiało pocałował ją w policzek. Wiki odwróciła się. Popatrzyła na niego swoimi wielkimi oczami i zaczęła go całować...
- Panie profesorze, pacjent z grantu wymiotuję świeżą krwią - pielęgniarka zobaczyła co się dzieje - O, przepraszam
- Który pacjent? - zapytał Andrzej
- Pan Borek - Falkowicz zrobił wielkie oczy i od razu popędził do pacjenta. Tuż za nim biegła Wiktoria
- Co to za pacjent? Kolejny wart fortunę?
- Gorzej, ojciec mojego przyjaciela
- To ty masz przyjaciół?
- Widzę, że humor cię nie opuszcza... - powiedział Andrzej
- Umiarkowanie, zaliczyłam dziś kilka niemiłych spotkań, w tym z Kingą
- Jaką Kingą?
- Nie udawaj, dobrze wiesz o kogo chodzi - w tym momencie weszli na salę, na której znajdował się pacjent
- Musimy znaleźć przyczynę krwawienia. - pacjenta wzięli na badania, tuż za nim szli Falkowicz i Wiktoria. - Skarbie, jedź do domu
- No teraz na pewno nie pojadę. - Wiki poszła, a Falkowicz na chwilę się zatrzymał, żeby odsapnąć
- Skarbie? Jeszcze niedawno do mnie tak mówiłeś...
- A miałem nadzieję, że cię dzisiaj nie spotkam - powiedział cicho, Kinga nie usłyszała
- Myślałeś, że się nie dowiem, że z nią jesteś? Co ty w ogóle sobie myślałeś? Że jestem jakąś kretynką. Wiesz co, uwierzyłam, żę naprawdę mnie kochasz, a ty byłeś ze mną ze względu na ten cały grant.
- Andrzej, ten pacjent ma wrzody... Ooo przepraszam, nie będę wam przeszkadzać. Pewnie prowadzicie bardzo ciekawą rozmowę
- Właściwie już skończyliśmy - powiedział Falkowicz i podszedł do rudej. Delikatnie pocałował ją w policzek - To co? Zbieramy się?
- No możemy
- To leć się przebierz, a ja zajrzę do pacjenta - znów ją pocałował tym razem w czoło. Wiki poszła do lekarskiego, a Kinga pokręciła z niedowierzaniem głową
- Zrobiłeś to, żeby mi coś udowodnić?
- A uwierzysz, że tak mi na niej zależy, że ją całuję na środku korytarza? - zapytał, ale nie czekał na odpowiedź tylko poszedł do pana Borka.
- Dlaczego z nim jesteś, tak naprawdę? - Kinga siedziała na biurku w lekarskim i wymachiwała nogami. Wiki właśnie wyszła z przebieralni.
- Boże kobieto, daj mi wreszcie spokój.
- Odpowiedz - blondynka wstała
- Chcesz wiedzieć. Dobrze powiem ci, tylko się nie załam. Jestem w ciąży
- Co? - Walczak nie mogła uwierzyć w to co słyszy
- Spodziewamy się dziecka - Wiki wyszła zostawiając oszołomioną Kingę w lekarskim. Czekała na Falkowicza przy samochodzie. Przyszedł po pięciu minutach
- Musisz wiedzieć, że jak wszystko dobrze pójdzie, to jutro cały szpital będzie wiedzieć, że jestem w ciąży
- Komu się wygadałaś?
- Mojej największej przyjaciółce Kindze Walczak - odpowiedziała z sarkazmem Wiki
- Dlaczego?
- No bo mnie wkurzyła, a poza tym za parę miesięcy i tak każdy by widział, no więc to i tak bez znaczenia - odpowiedziała Wiktoria. Chwilę później ruszyli do willi Falkowicza.
Komentujcie, to mi daje motywację :))
Pół szpitala wiedziało, że Falkowicz i Consalida są parą. Wielu oburzało się na tę wieść, lub nie dowierzało. W końcu Falkowicz nadal był największą szują w szpitalu. Wiadomość niestety dotarła nawet do laboratorium.
Następnego dnia pech chciał, że Wiki pilnie potrzebowała wyników badania hispatologicznego pacjenta i musiała pójść do laboratorium. Nie zastała tam nikogo innego niż Kingi Walczak.
- No proszę, kogo my tu mamy. Sama kobieta profesora Falkowicza
- Wiesz co, daruj sobie. Masz wyniki hispato pacjenta z czwórki?
- Coś za coś. Zostaw Andrzeja to ci je dam - Wiki prawię wybuchła śmiechem
- Śmieszna jesteś.
- A ty żałosna. Jakim prawem odebrałaś mi faceta?
- A węź się odwal - Wiktoria sama sobie wzięła wyniki i wyszła z pomieszczenia
- Suka
- Słyszałam - krzyknęła zza drzwi - Ja też cie uwielbiam
Minęło kilka godzin. Pacjent Wiktorii pilnie potrzebował operacji. Asystować Consalidzie miała Nina, ale została wezwana do swojego pacjenta, więc ktoś musiał ją zastąpić. Jak się okazało tym kimś miał być Andrzej Falkowicz. Wiki nie wyglądała na zadowoloną z tego powodu. Liczyła na odrobinę swobody, chociaż w pracy.
- Nie wyglądasz na szczęśliwą, że mnie widzisz...
- Myślałam, że będę operować z Niną
- Coś z jej pacjentem, podobno jest niewydolny oddehowo, ale damy sobie radę prawda - powiedział Falkowicz
- Może
- Wiki, co jest?
- Nic, po prostu jestem trochę zmęczona
Weszli na blok, zaczęli operację.
- A ty w ogóle możesz operować? Byłaś u...
- Zamknij się. Naprawdę nic mi się dzisiaj nie chce. Jedyne na co mam ochotę to położyć się spać
- Zaraz skończymy i jedziemy do domu. - Wiki już się nie odezwała. Operację skończyli szybko... Równie szybko poszli się przebrać. Podczas gdy Wiki zakładała swój lekarski kitel, Falkowicz postanowił trochę naprawić sytuację. Powoli podszedł do Consalidy i nieśmiało pocałował ją w policzek. Wiki odwróciła się. Popatrzyła na niego swoimi wielkimi oczami i zaczęła go całować...
- Panie profesorze, pacjent z grantu wymiotuję świeżą krwią - pielęgniarka zobaczyła co się dzieje - O, przepraszam
- Który pacjent? - zapytał Andrzej
- Pan Borek - Falkowicz zrobił wielkie oczy i od razu popędził do pacjenta. Tuż za nim biegła Wiktoria
- Co to za pacjent? Kolejny wart fortunę?
- Gorzej, ojciec mojego przyjaciela
- To ty masz przyjaciół?
- Widzę, że humor cię nie opuszcza... - powiedział Andrzej
- Umiarkowanie, zaliczyłam dziś kilka niemiłych spotkań, w tym z Kingą
- Jaką Kingą?
- Nie udawaj, dobrze wiesz o kogo chodzi - w tym momencie weszli na salę, na której znajdował się pacjent
- Musimy znaleźć przyczynę krwawienia. - pacjenta wzięli na badania, tuż za nim szli Falkowicz i Wiktoria. - Skarbie, jedź do domu
- No teraz na pewno nie pojadę. - Wiki poszła, a Falkowicz na chwilę się zatrzymał, żeby odsapnąć
- Skarbie? Jeszcze niedawno do mnie tak mówiłeś...
- A miałem nadzieję, że cię dzisiaj nie spotkam - powiedział cicho, Kinga nie usłyszała
- Myślałeś, że się nie dowiem, że z nią jesteś? Co ty w ogóle sobie myślałeś? Że jestem jakąś kretynką. Wiesz co, uwierzyłam, żę naprawdę mnie kochasz, a ty byłeś ze mną ze względu na ten cały grant.
- Andrzej, ten pacjent ma wrzody... Ooo przepraszam, nie będę wam przeszkadzać. Pewnie prowadzicie bardzo ciekawą rozmowę
- Właściwie już skończyliśmy - powiedział Falkowicz i podszedł do rudej. Delikatnie pocałował ją w policzek - To co? Zbieramy się?
- No możemy
- To leć się przebierz, a ja zajrzę do pacjenta - znów ją pocałował tym razem w czoło. Wiki poszła do lekarskiego, a Kinga pokręciła z niedowierzaniem głową
- Zrobiłeś to, żeby mi coś udowodnić?
- A uwierzysz, że tak mi na niej zależy, że ją całuję na środku korytarza? - zapytał, ale nie czekał na odpowiedź tylko poszedł do pana Borka.
- Dlaczego z nim jesteś, tak naprawdę? - Kinga siedziała na biurku w lekarskim i wymachiwała nogami. Wiki właśnie wyszła z przebieralni.
- Boże kobieto, daj mi wreszcie spokój.
- Odpowiedz - blondynka wstała
- Chcesz wiedzieć. Dobrze powiem ci, tylko się nie załam. Jestem w ciąży
- Co? - Walczak nie mogła uwierzyć w to co słyszy
- Spodziewamy się dziecka - Wiki wyszła zostawiając oszołomioną Kingę w lekarskim. Czekała na Falkowicza przy samochodzie. Przyszedł po pięciu minutach
- Musisz wiedzieć, że jak wszystko dobrze pójdzie, to jutro cały szpital będzie wiedzieć, że jestem w ciąży
- Komu się wygadałaś?
- Mojej największej przyjaciółce Kindze Walczak - odpowiedziała z sarkazmem Wiki
- Dlaczego?
- No bo mnie wkurzyła, a poza tym za parę miesięcy i tak każdy by widział, no więc to i tak bez znaczenia - odpowiedziała Wiktoria. Chwilę później ruszyli do willi Falkowicza.
Komentujcie, to mi daje motywację :))
środa, 10 lipca 2013
Cz 9 "Przecież i tak tego nie ukryjesz... Skarbie ciąża jest widoczna"
Nawet nie wiem, jak was przepraszać. Mogę was jedynie pocieszyć myślą, że na niektórych blogach nexty pojawiają się jeszcze radziej niż no moim xdd
- Jestem w ciąży - Agata zakrztusiła się śliną.
- Poważnie?
- No...
W tym momencie na salę wszedł Falkowicz
- To ja zostawię was samych - powiedziała Agata i wyszła.
- Co się stało? Słyszałem, że zemdlałaś...
- Tak... Yyy Andrzej, musimy porozmawiać
- Słucham - powiedział Falkowicz
- Bo widzisz, to jest trochę delikatna sprawa i to nie jest moja wina. No więc... jestem w ciąży
- Co?
- Jestem w ciąży - powiedziała Wiki - Zaraz tu będzie Hana i zrobi mi badania.
- Ale jak to jest w ogóle możliwe? Myślałem, że się zabezpieczasz - w tym momencie na salę weszła Hana i zabrała Wiki na badania. Andrzej miał czas, żeby się poważnie zastanowić, co ma teraz robić...
- Wygląda na to, że musimy wypuścić cię do domu... - powiedziała Hana
- Czyli wszystko okey?
- No oczywiście. Jak oni sobie dadzą radę na tej chirurgii bez ciebie
- Spokojnie... Jeszcze kilka miesięcy będą na mnie skazani - Wiki chciała wstać, ale zakręciło jej się w głowie
- Chyba jednak wypiszę ci zwolnienie na kilka dni - Wiki zrobiła minę w stylu "Dlaczego?" jednak nic nie powiedziała. Dla niej najważniejsze było dobro dziecka.
Chwilę później wyszła z gabinetu Hany. Tuż za drzwiami czekał na nią... Falkowicz
- Słuchaj, przemyślałem sobie wszystko. Wprowadź się do mnie
- Co? Nie... Nie rozumiesz? Nie mogę być z facetem, który przez cały czas mnie oszukiwał.
- Nie chciałem cię w to mieszać - Wiki ruszyła przed siebie. Andrzej szedł tuż za nią. - Nie zapominaj, że nosisz moje dziecko - Consalida od razu się zatrzymała i odwróciła w stronę Falkowicza
- Ciszej...
- Przecież i tak tego nie ukryjesz... Skarbie ciąża jest widoczna - powiedział Andrzej.
- Ale tylko w ostatnich miesiącach
- No i co? Przez najbliższe pięć miesięcy będziesz udawać, że nic się nie dzieje?
- Daj mi spokój, dobra... - ostatnie słowa Wiktorii usłyszał Przemek
- Wiki, co się dzieje?
- A ty co? Nagle wielki przyjaciel, a jak z nim byłam to nie raczyłeś się nawet do mnie odezwać...
- Miałem dużo... Zaraz, zaraz. Ten facet to był Falkowicz?
- Naprawdę się nie domyśliłeś? - zapytała, ale nie czekała na odpowiedź. Poszła prosto do dyrektora wręczyć swoje zwolnienie.
Gdy wyszła od Trettera przed drzwiami znów czekał Falk. Ominęła go, udając, że go nawet nie widzi. Szedł za nią do samego wyjścia. Wiki co jakiś czas się odwracała, ale gdy zauważała, że ciągle za nią idzie szybko odwracała wzrok i przyspieszała krok.
- Możesz przestać udawać, że mnie nie widzisz? Ja chcę tylko chwilę porozmawiać.
- O czym? - zatrzymała się i zapytała oschle
- O nas...
- Andrzej... nie ma nas. Jestem ja i jesteś ty.
- A ja i ty to my - odpowiedział
- O co chodzi?
- Błagam, wybacz mi... Nie powiedziałem ci o niczym dla twojego dobra. Gdyby to wszystko się wydało poszedłbym do więzienia.
- I myślisz, że bym cię wydała policji. Kiedyś tak, teraz raczej nie...
- Skończyłem z tym... Błagam daj mi jeszcze jedną szansę - powiedział Falkowicz i powoli zbliżał się do Wiktorii. - Jesteś dla mnie kimś bardzo ważnym Nie chcę cię stracić, zwłaszcza teraz, kiedy będziemy mieli dziecko
Wiki nie poruszała się
. Czekała. Chciała wiedzieć, jak to wszystko się dalej potoczy. Falkowicz był coraz bliżej. Już prawię stykali się ustami. Nagle ze szpitala ktoś wyszedł i potrącił Falkowicz, tak, że wpadł prosto na Wiki i ją pocałował. Ona na początku wzbraniała się, ale szybko oddała się pocałunkom Andrzeja
- To jak będzie? - zapytał uwodzicielsko
- Pomożesz mi spakować kilka rzeczy? - Falkowicz uśmiechnął się szeroko i ruszył z Wiki do hotelu po rzeczy Wiktorii.
Godzinę później Wiki była już rozpakowana w domu Falkowicza. Właśnie chwyciła telefon, żeby zadzwonić. Wybrała numer do Blanki.
- Halo? Wiki?
- Tak. Cześć Blanka. Mam dla ciebie wiadomość, ale najpierw pytanie... Siedzisz?
- Tak właśnie jestem na kompie - odpowiedziała córka rudej
- No to trzymaj się mocno... Będziesz mieć rodzeństwo
- Co? - Blanka nie dowierzała
- Jestem w ciąży
- Żartujesz...
- Nie, mówię serio
- Chłopiec czy dziewczynka? - zapytała dziewczyna
- Nie wiem, to dopiero pierwsze tygodnie
- Ale super, będę mieć rodzeństwo.... - do pokoju, w którym siedziała Wiki wszedł Falkowicz
- Muszę kończyć
- Odezwij się czasem... Pa
- Papa - Wiki rozłączyła się
- Zrobiłem kolację - Consalida zrobiła wielkie oczy
- Co zrobiłeś
- Kolację... Takie danie, które się je wieczorem. Zjesz?
- Jasne - powiedziała Wiki i poszła z Falkowiczem do kuchni.
Błagam komentujcie
- Jestem w ciąży - Agata zakrztusiła się śliną.
- Poważnie?
- No...
W tym momencie na salę wszedł Falkowicz
- To ja zostawię was samych - powiedziała Agata i wyszła.
- Co się stało? Słyszałem, że zemdlałaś...
- Tak... Yyy Andrzej, musimy porozmawiać
- Słucham - powiedział Falkowicz
- Bo widzisz, to jest trochę delikatna sprawa i to nie jest moja wina. No więc... jestem w ciąży
- Co?
- Jestem w ciąży - powiedziała Wiki - Zaraz tu będzie Hana i zrobi mi badania.
- Ale jak to jest w ogóle możliwe? Myślałem, że się zabezpieczasz - w tym momencie na salę weszła Hana i zabrała Wiki na badania. Andrzej miał czas, żeby się poważnie zastanowić, co ma teraz robić...
- Wygląda na to, że musimy wypuścić cię do domu... - powiedziała Hana
- Czyli wszystko okey?
- No oczywiście. Jak oni sobie dadzą radę na tej chirurgii bez ciebie
- Spokojnie... Jeszcze kilka miesięcy będą na mnie skazani - Wiki chciała wstać, ale zakręciło jej się w głowie
- Chyba jednak wypiszę ci zwolnienie na kilka dni - Wiki zrobiła minę w stylu "Dlaczego?" jednak nic nie powiedziała. Dla niej najważniejsze było dobro dziecka.
Chwilę później wyszła z gabinetu Hany. Tuż za drzwiami czekał na nią... Falkowicz
- Słuchaj, przemyślałem sobie wszystko. Wprowadź się do mnie
- Co? Nie... Nie rozumiesz? Nie mogę być z facetem, który przez cały czas mnie oszukiwał.
- Nie chciałem cię w to mieszać - Wiki ruszyła przed siebie. Andrzej szedł tuż za nią. - Nie zapominaj, że nosisz moje dziecko - Consalida od razu się zatrzymała i odwróciła w stronę Falkowicza
- Ciszej...
- Przecież i tak tego nie ukryjesz... Skarbie ciąża jest widoczna - powiedział Andrzej.
- Ale tylko w ostatnich miesiącach
- No i co? Przez najbliższe pięć miesięcy będziesz udawać, że nic się nie dzieje?
- Daj mi spokój, dobra... - ostatnie słowa Wiktorii usłyszał Przemek
- Wiki, co się dzieje?
- A ty co? Nagle wielki przyjaciel, a jak z nim byłam to nie raczyłeś się nawet do mnie odezwać...
- Miałem dużo... Zaraz, zaraz. Ten facet to był Falkowicz?
- Naprawdę się nie domyśliłeś? - zapytała, ale nie czekała na odpowiedź. Poszła prosto do dyrektora wręczyć swoje zwolnienie.
Gdy wyszła od Trettera przed drzwiami znów czekał Falk. Ominęła go, udając, że go nawet nie widzi. Szedł za nią do samego wyjścia. Wiki co jakiś czas się odwracała, ale gdy zauważała, że ciągle za nią idzie szybko odwracała wzrok i przyspieszała krok.
- Możesz przestać udawać, że mnie nie widzisz? Ja chcę tylko chwilę porozmawiać.
- O czym? - zatrzymała się i zapytała oschle
- O nas...
- Andrzej... nie ma nas. Jestem ja i jesteś ty.
- A ja i ty to my - odpowiedział
- O co chodzi?
- Błagam, wybacz mi... Nie powiedziałem ci o niczym dla twojego dobra. Gdyby to wszystko się wydało poszedłbym do więzienia.
- I myślisz, że bym cię wydała policji. Kiedyś tak, teraz raczej nie...
- Skończyłem z tym... Błagam daj mi jeszcze jedną szansę - powiedział Falkowicz i powoli zbliżał się do Wiktorii. - Jesteś dla mnie kimś bardzo ważnym Nie chcę cię stracić, zwłaszcza teraz, kiedy będziemy mieli dziecko
Wiki nie poruszała się
. Czekała. Chciała wiedzieć, jak to wszystko się dalej potoczy. Falkowicz był coraz bliżej. Już prawię stykali się ustami. Nagle ze szpitala ktoś wyszedł i potrącił Falkowicz, tak, że wpadł prosto na Wiki i ją pocałował. Ona na początku wzbraniała się, ale szybko oddała się pocałunkom Andrzeja
- To jak będzie? - zapytał uwodzicielsko
- Pomożesz mi spakować kilka rzeczy? - Falkowicz uśmiechnął się szeroko i ruszył z Wiki do hotelu po rzeczy Wiktorii.
Godzinę później Wiki była już rozpakowana w domu Falkowicza. Właśnie chwyciła telefon, żeby zadzwonić. Wybrała numer do Blanki.
- Halo? Wiki?
- Tak. Cześć Blanka. Mam dla ciebie wiadomość, ale najpierw pytanie... Siedzisz?
- Tak właśnie jestem na kompie - odpowiedziała córka rudej
- No to trzymaj się mocno... Będziesz mieć rodzeństwo
- Co? - Blanka nie dowierzała
- Jestem w ciąży
- Żartujesz...
- Nie, mówię serio
- Chłopiec czy dziewczynka? - zapytała dziewczyna
- Nie wiem, to dopiero pierwsze tygodnie
- Ale super, będę mieć rodzeństwo.... - do pokoju, w którym siedziała Wiki wszedł Falkowicz
- Muszę kończyć
- Odezwij się czasem... Pa
- Papa - Wiki rozłączyła się
- Zrobiłem kolację - Consalida zrobiła wielkie oczy
- Co zrobiłeś
- Kolację... Takie danie, które się je wieczorem. Zjesz?
- Jasne - powiedziała Wiki i poszła z Falkowiczem do kuchni.
Błagam komentujcie
piątek, 5 lipca 2013
Cz 8 "Dobrze, już będę grzeczna pani doktor"
Przpraszam, że od tygodnia nic nie dodałam. Moja wina, moja bardzo wielka wina... Mam nadzieję, że wybaczycie :)
Wiktoria rozmawiała z Falkowiczem. Trochę się kłócili... Wiki dowiedziała się o przekrętach Falkowicza. O lekach, które daje pacjentom, a które powinny być już dawno zniszczone. Od tej kłótni zaczął ją boleć brzuch.
- Wiki, co się dzieje? - Falkowicz był wyraźnie zaniepokojony stanem Wiktorii
- Nic, zaraz mi przejdzie. A co do tych leków...
- Przestań się tym zadręczać - przerwał jej Andrzej - Brałem w tym udział, ale potem poznałem ciebie trochę bliżej. Teraz wiem, że to jest bez sensu. Wiki, mam nadzieję, że mi wybaczysz
- Wiesz co... Zachowaj te słodkie gadki dla kogoś innego. Myślałam, że się zmieniłeś, a ty po prostu ukrywałeś swoją działalność
- Ja chcę się zmienić
- To się zmień - odpowiedziała Wiktoria - Nie chce mi się teraz z tobą gadać. Za chwilę mam operację. I dzisiaj nocuję w hotelu - Andrzej nic nie odpowiedział. Wiki wyszła z jego gabinetu i poszła na blok. Na korytarzu zabolał ją brzuch. Zgięła się w pół i ledwo doszła do krzesła. Uznała, że to efekt stresu po tej kłótni. Napiła się wody. Po chwili ból samoistnie ustał, a Consalida popędziła na blok. Była już spóźniona.
- Pani Wiktorio, nareszcie - powiedział Sambor
- Przepraszam za spóźnienie
- Możemy zaczynać?
- Tak - odpowiedziała i podeszła do stołu - Skalper proszę.
Operacja trwała w najlepsze. Nagle Wiktoria gorzej się poczuła. Miała zawroty głowy...
- Pani Wiktorio, wszystko w porządku?
- Tak, tak - odpowiedziała trochę nieprzytomna. Właśnie miała zszyć pacjenta, gdy nagle wypuściła igłę. Po chwili upadła na ziemię.
- Pani Wiktorio! - krzyknął Sambor - Proszę się nią zająć... - powiedział do pielęgniarki. Po chwili Consalidę przewieźli na izbę przyjęć
- O matko, co jej się stało? - zapytała przyjmująca na izbie Agata
- Straciła przytomność podczas operacji...
- Wiadomo dlaczego? - pielęgniarka pokiwała przecząco głową i wróciła na blok. Wiki powoli się wybudzała - Wiki, wiki... Wszystko w porządku?
- Co... Yhym, wszystko okey - odpowiedziała ruda
- Co się dzieje? Znowu nie śpisz po nocach
- Nie, to coś innego. Zrób mi...
- Wiki, ja jestem twoim lekarzem
- Dobrze, już będę grzeczna pani doktor - odpowiedziała Consalida. Uśmiechnęły się. Nagle Wiktoria zgięła się w pół - Ała
- Wiki co się dzieje?
- Nie wiem, strasznie boli
- Bolało cię wcześniej?
- Nie aż tak jak teraz, to chyba przez stres... - powiedziała Wiktoria
- Dobrze, zrobimy EKG, badanie krwi, USG i zrobimy ci prześwietlenie... Adam się tobą zajmie, ja muszę gdzieś zadzwonić
- Nie proszę, tylko nie Adam
- Tylko on jest wolny - odpowiedziała Agata.
Blondynka wyszła na korytarz i wyjęła telefon. Chwilę się zastanowiła, ale uznała, że powinna zadzwonić. Wybrała numer do... Falkowicza
- Słucham
- Eee profesorze, z tej strony Agata Woźnicka
- W jakim celu pani dzwoni?
- Chodzi o Wiktorię - Andrzej bardzo się zdziwił
- Słucham...
- Zemdlała podczas operacji, ma bóle brzucha. Boję się czy to nie jest...
- To nie może być to. Zaraz będę - Falkowicz rozłączył się i szybko odwrócił. Akurat biegał w pobliskim lasku. Mimo zmęczenia pognał do szpitala...
Wiki była już po badaniach. Leżała w szpitalnym łóżku. Miała zostać na obserwacji
- Wiadomo już co ci jest...?
- Tak - odpowiedziała ruda
- No? - Wiktoria milczała. Nie do końca wiedziała jak przekazać tą informację przyjaciółce. W końcu odważyła się powiedzieć to prosto z mostu...
- Jestem w ciąży - Agata zakrztusiła się śliną.
- Poważnie?
- No...
W tym momencie na salę wszedł Falkowicz...
A o to filmik który mnie zainspirował. W tym momencie się kończy moje opowiadanie będzie trwało dalej :) http://www.youtube.com/watch?v=Cnb1CbJRAUw
Komentujcie, proszę
Wiktoria rozmawiała z Falkowiczem. Trochę się kłócili... Wiki dowiedziała się o przekrętach Falkowicza. O lekach, które daje pacjentom, a które powinny być już dawno zniszczone. Od tej kłótni zaczął ją boleć brzuch.
- Wiki, co się dzieje? - Falkowicz był wyraźnie zaniepokojony stanem Wiktorii
- Nic, zaraz mi przejdzie. A co do tych leków...
- Przestań się tym zadręczać - przerwał jej Andrzej - Brałem w tym udział, ale potem poznałem ciebie trochę bliżej. Teraz wiem, że to jest bez sensu. Wiki, mam nadzieję, że mi wybaczysz
- Wiesz co... Zachowaj te słodkie gadki dla kogoś innego. Myślałam, że się zmieniłeś, a ty po prostu ukrywałeś swoją działalność
- Ja chcę się zmienić
- To się zmień - odpowiedziała Wiktoria - Nie chce mi się teraz z tobą gadać. Za chwilę mam operację. I dzisiaj nocuję w hotelu - Andrzej nic nie odpowiedział. Wiki wyszła z jego gabinetu i poszła na blok. Na korytarzu zabolał ją brzuch. Zgięła się w pół i ledwo doszła do krzesła. Uznała, że to efekt stresu po tej kłótni. Napiła się wody. Po chwili ból samoistnie ustał, a Consalida popędziła na blok. Była już spóźniona.
- Pani Wiktorio, nareszcie - powiedział Sambor
- Przepraszam za spóźnienie
- Możemy zaczynać?
- Tak - odpowiedziała i podeszła do stołu - Skalper proszę.
Operacja trwała w najlepsze. Nagle Wiktoria gorzej się poczuła. Miała zawroty głowy...
- Pani Wiktorio, wszystko w porządku?
- Tak, tak - odpowiedziała trochę nieprzytomna. Właśnie miała zszyć pacjenta, gdy nagle wypuściła igłę. Po chwili upadła na ziemię.
- Pani Wiktorio! - krzyknął Sambor - Proszę się nią zająć... - powiedział do pielęgniarki. Po chwili Consalidę przewieźli na izbę przyjęć
- O matko, co jej się stało? - zapytała przyjmująca na izbie Agata
- Straciła przytomność podczas operacji...
- Wiadomo dlaczego? - pielęgniarka pokiwała przecząco głową i wróciła na blok. Wiki powoli się wybudzała - Wiki, wiki... Wszystko w porządku?
- Co... Yhym, wszystko okey - odpowiedziała ruda
- Co się dzieje? Znowu nie śpisz po nocach
- Nie, to coś innego. Zrób mi...
- Wiki, ja jestem twoim lekarzem
- Dobrze, już będę grzeczna pani doktor - odpowiedziała Consalida. Uśmiechnęły się. Nagle Wiktoria zgięła się w pół - Ała
- Wiki co się dzieje?
- Nie wiem, strasznie boli
- Bolało cię wcześniej?
- Nie aż tak jak teraz, to chyba przez stres... - powiedziała Wiktoria
- Dobrze, zrobimy EKG, badanie krwi, USG i zrobimy ci prześwietlenie... Adam się tobą zajmie, ja muszę gdzieś zadzwonić
- Nie proszę, tylko nie Adam
- Tylko on jest wolny - odpowiedziała Agata.
Blondynka wyszła na korytarz i wyjęła telefon. Chwilę się zastanowiła, ale uznała, że powinna zadzwonić. Wybrała numer do... Falkowicza
- Słucham
- Eee profesorze, z tej strony Agata Woźnicka
- W jakim celu pani dzwoni?
- Chodzi o Wiktorię - Andrzej bardzo się zdziwił
- Słucham...
- Zemdlała podczas operacji, ma bóle brzucha. Boję się czy to nie jest...
- To nie może być to. Zaraz będę - Falkowicz rozłączył się i szybko odwrócił. Akurat biegał w pobliskim lasku. Mimo zmęczenia pognał do szpitala...
Wiki była już po badaniach. Leżała w szpitalnym łóżku. Miała zostać na obserwacji
- Wiadomo już co ci jest...?
- Tak - odpowiedziała ruda
- No? - Wiktoria milczała. Nie do końca wiedziała jak przekazać tą informację przyjaciółce. W końcu odważyła się powiedzieć to prosto z mostu...
- Jestem w ciąży - Agata zakrztusiła się śliną.
- Poważnie?
- No...
W tym momencie na salę wszedł Falkowicz...
A o to filmik który mnie zainspirował. W tym momencie się kończy moje opowiadanie będzie trwało dalej :) http://www.youtube.com/watch?v=Cnb1CbJRAUw
Komentujcie, proszę
Subskrybuj:
Posty (Atom)