Niebezpiecznie jest wierzyć, że coś trwa wiecznie
- Agata! - krzyknęła Wiki, jednak Woźnicka musiała pobiec na izbę. Akurat gdy ta potrzebowała rozmowy z przyjaciółką.
- Chcesz pogadać? - zaczepił ją Borys - Czy może potrzebujesz ramienia, żeby się wypłakać... Bo ja chętnie służę pomocą
- Dzięki Borys, może kiedyś skorzystam - uśmiechnęła się klepiąc go po ramieniu. Wolnym krokiem poszła do bufetu
Zamówiła swoją ulubioną czarną kawę. Rozejrzała się po pomieszczeniu, jednak wszystkie stoliki były zajęte
- Mogę? - zauważyła, że stażystka, Klaudia Miller siedzi sama
- Jasne - szybko posprzątała swoje notatki robiąc miejsce Consalidzie
- Konica nie daje wytchnienia
- To nic... Jego dzieci są o wiele gorsze
- Dzieci? - Wiki o mało nie zakrztusiła się kawą
- Wolę o tym nie wspominać - Klaudia uśmiechnęła się szeroko
- Jasne - Wiki odwzajemniła uśmiech
- A ty?
- Co ja?
- Masz jakiś problem, prawda
- Aż tak to widać? - zapytała zdziwiona
- Trochę... To powiesz o co chodzi?
- Ale obiecaj, że dasz mi jakąś radę i nie rozpowiesz o tym w szpitalu
- Obiecuję - Miller uśmiechnęła się.
- No niech ci będzie... Co byś zrobiła, gdyby dwóch facetów nagle się w tobie zakochało. Jeden cię cholernie fascynuje, ale jest żonaty, a drugi jest twoim przyjacielem
- Czekaj czekaj... Falkowicz i... Adam? - Wiki skinęła głową zaciskając wargę. - No nieźle
- To wiem... Tylko, że nie mam pojęcia co robić. Andrzej stara się trzymać mnie na dystans. Kinga jednak potrafi bronić swojego... No a Adam zaprosił mnie do parku linowego
- Mam dla ciebie prostą radę... Zabaw się
- Ich kosztem?
- Oni też będą mieli niezłą zabawę. Tylko nie dawaj im nadziei. Dopiero gdy będziesz pewna, że się w którymś zakochałaś...
- Świetna rada, naprawdę... - odburknęła wstając. Oddała pani Marii kubek i wyszła z bufetu. Uważała, że pomysł Klaudii jest chory jednak im dłużej nad tym myślała, tym więcej plusów w tym widziała. W końcu nie miała nic do stracenia.
Idąc korytarzem natknęła się na Falkowicza. W ogóle nie myślała, gdy pociągnęła go do jego gabinetu. Tym bardziej nie myślała, gdy intensywnie wpiła się w jego usta. On szybko odwzajemnił jej pocałunek, a ona jeszcze szybciej go przerwała
- Wow - wyszeptał łapiąc ją w talii. Chciał powtórzyć pocałunek, ale delikatnie się odsunęła - Co to miało znaczyć, pani doktor? - wyszeptał uwodzicielskim tonem. Zrozumiała, że nie może się wycofać, a nawet nie chciała
- Ja myślę, że pan doskonale wie - musnął ustami jej szyję i uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- Myślałem, że teraz zaczniesz mnie unikać... - przygryzł płatek jej ucha. Cicho westchnęła
- Bo tak było...
- Więc co się zmieniło?
- Może po prostu nie potrafię bez ciebie żyć - nieśmiało musnęła wargi jego usta, szybko się od niego odsunęła i wyszła z gabinetu. Prawię biegiem pokonała dystans do lekarskiego. Z uśmiechem zauważyła że jest pusty. Stanęła za akwarium i zsunęła się. Siedziała na podłodze i rozmyślała nad tym co przed chwilą zrobiła. Błysk w oku, niespokojny oddech i delikatny uśmiech zdradzały, że w ogóle tego nie żałowała.
- To co? Odreagowujemy emocje? Masz zapomnieć o wszystkim- - szepnął Adam zawiązując jej linę. Spojrzał jej głęboko w oczy. Uśmiechnęła się. Po chwili odwróciła się chcąc zacząć się wspinać. Przy Adamie nie czuła wszechogarniającego pożądania, jednak Krajewski działał na nią. - Czekaj... - krzyknął. Natychmiast położył swoje ręce na jej talii i delikatnie poprawił jej pozycje - Bo spadniesz - uśmiechnęli się. Krajewski delikatnie się do niej przybliżył. Poczuła jego ciepły oddech na swoim policzku i szybko się odsunęła. Zdziwiony spojrzał na nią, a ona natychmiast zaczęła zjeżdżać na linie przeklinając w myślach chwilę, kiedy chciała posłuchać Klaudii Miller.
- Ale przyznaj, że dobrze się bawiłaś... - Adam uśmiechnął się przepuszczając Wiktorię w drzwiach
- Może... Idę pod prysznic - po chwili zniknęła w łazience. Odkręciła wodę jednak długo nie wchodziła pod ciepłe strugi wody. Usiadła na podłodze i oparła się o drzwi. Miała coraz więcej wątpliwości...
- No wreszcie - Adam uśmiechnął się i odwrócił się w stronę telewizora. Wiki usiadła obok niego
- Chyba nie było tak źle, ty potrafisz siedzieć dłużej... - uśmiechnął się. Spojrzał na nią, ich spojrzenia się skrzyżowały. On powoli się przysuwał a ona nie miała odwagi się odsunąć. Po chwili poczuła jego wargi na swoich. Ich usta złączyły się w delikatnym pocałunku.
- Wiesz... - szepnął. Przyłożyła mu palec do ust, a po chwili ogromną siłą się w nie wpiła. Prawię natychmiast przeniosła się na jego kolana zdejmując przy tym jego sweterek. Wsunął ręce pod jej szlafrok. Jego dłonie dotknęły uwięzionych pod koronkowym stanikiem piersi. Zadrżała. Nie czuli nic poza rozlewającym się po ich ciele pożądania. Podnieśli się. Wolnym krokiem zmierzali w stronę pokoju Adama. Po drodze delikatnie zsunął jej szlafrok pozostawiając ją w samej bieliźnie. Stała na palcach oddając każdy namiętny pocałunek. Zjeżdżała dłonią po jego brzuchu, podbrzuszu. Zgrabnie uwolniła go ze spodni i bokserek. Prawię natychmiast odpiął jej stanik rzucając go gdzieś w kąt. Jednych ruchem uwolnił ją z ostatniej części garderoby. Spojrzała mu głęboko w oczy, popchnął ją na łóżko kładąc się tuż nad nią. Ocierał się delikatnie swoją męskością o jej kobiecość całując ją. Zauważył błysk podniecenia w jej oczach. Wszedł w nią powoli i delikatnie. Zaczął delikatnie poruszać się w jej wnętrzu. Pomieszczenie wypełniło się ich cichymi jękami. Przygniótł ją swoim ciałem. Jedną ręką pieścił jej piersi, drugą zatopił w jej włosach. Jej coraz głośniejsze jęki uciszał pocałunkami. Czuł, że za chwilę dojdą. Przyspieszył doprowadzając ich oboje do orgazmu...
Obudziła się. Dopiero do niej dochodziło co się wczoraj stało. Spojrzała na śpiącego Adama. Szybko zdjęła jego rękę ze swojego ramienia. Wstała, założyła swój szlafrok i jeszcze szybciej wyszła.
- Kotku, rano coś szybko zniknęłaś... - zaczepił ją, gdy wyszła z hotelu - Zawsze tak szybko uciekasz po tak cudownej nocy? - nie odpowiedziała, nie wiedziała co mu powiedzieć. - Nie wiem jak ty, ale ja bym to powtórzył - szeroko się uśmiechnął. Zmierzyła go wzrokiem - A może...
- Może co?
- Może ty nie przespałaś się ze mną, bo coś do mnie czujesz... Może po prostu chciałaś zapomnieć o Falkowiczu - tego już było za dużo. Wymierzyła mu siarczysty policzek i zniknęła w szpitalu. Całą tą scenę obserwował Falkowicz. Nic nie słyszał, widział jedynie cios Wiki. Szeroko się uśmiechnął, podczas gdy Kinga pociągnęła go do szpitala.
- Wiki... Zaczekaj
- Andrzej, nie mogę teraz - powiedziała odwracając się tylko na krótką chwilę.
- Ty możesz wszystko - odpowiedział uwodzicielskim tonem. Na jej twarz wkradł się delikatny uśmiech.
- Mam operację...
- Wpadnij do mnie później
- Dobrze pani profesorze - uśmiechnęła się i pobiegła na blok. Andrzej z uśmiechem patrzył na oddalającą się Consalidę. Nagle obok niego pojawił się Adam
- Jeśli myślisz, że ona coś do ciebie poczuje to jesteś w błędzie. Niepotrzebnie się starasz... - powiedział z uśmiechem. Andrzej spojrzał na niego
- Ty nigdy tego nie zrozumiesz...
- Może i nie, ale mi wskoczyła do łóżka, a do ciebie nie chce się nawet zbliżać - przez chwilę w oczach Andrzeja pojawiło się ogromne zdziwienie, ogromny ból. Szybko te odczucia zastąpiła zimna maska.
- Widać jak ją traktujesz, ja nigdy bym jej nie potraktował jak zabawkę. Wiktoria jest dla mnie naprawdę ważna, a ty chciałeś się po prostu zabawić w łóżku. Nie zasługujesz na nią, Adam. - Krajewskiemu mina zrzedła. Odszedł, a Falko ze smutkiem na niego patrzył. Nie mógł uwierzyć, że Wiki się z nim przespała. Tuż po pocałunku z jego własnym bratem.
- Jestem... - prawię dwie godziny później ruda piękność zjawiła się w gabinecie. Spojrzał na nią i delikatnie uniósł kącik ust - Wybacz, trochę mi się przedłużyło. - zamknęła drzwi i podeszła do niego. Dzieliło ich tylko kilka centymetrów. Stopniowo się przybliżał, aż w końcu musnął ustami czerwone wargi Consalidy. Natychmiast odwzajemniła pocałunek. Czule sunął językiem po jej podniebieniu.
- Chodźmy stąd, co... - niezauważenie wyszli z budynku. Szybko zniknęli w hotelu rezydentów, w jej pokoju.
Zsunął z niej kitel. Policzkiem otarł się o jej odsłonięte ramię. Poczuła na nim delikatny zarost mężczyzny. Dłonią przejechała po jego policzku, uniósł twarz ku górze. Chciała się wpić w jego usta, jednak zatrzymał ją. Spojrzała na niego zaskoczona
- Najpierw mi odpowiedz... Czy to prawda, że przespałaś się z Adamem? - męczyło go to, nie mógł tak po prostu się z nią przespać nie znając odpowiedzi na to pytanie. Nie potrafiła mu odpowiedzieć. Chwyciła swój kitel, chciała wyjść, ale ścisnął ją w talii. - Widziałem was rano. Co ci odbiło? - uśmiechnął się zaczesując jej za ucho niesforny kosmyk włosów. Delikatnie ją pocałował. - Nie potrafisz kłamać
- Nie tak jak ty, prawda - odpowiedziała. Czuła się trochę niezręcznie, chciała, chce kochać się z mężczyzną, który wie o wszystkim. Prawię o wszystkim.
- Chcę ciebie - szepnął...
Po chwili zatopili się w swoich ustach. Powoli zsunął swoje palce po jej kręgosłupie, dotarł do materiału jej spodni, które prawię natychmiast znalazły się na ziemi. Zatopił palce w jej pośladkach, przylgnął do niej. Zwinnymi dłońmi zdjęła jego garnitur, krawat, rozpięła koszulę. On szybko pozbawił ją koszulki i stanika. Rozpiął swoje spodnie, powoli zsunął je sobie z bioder. Potem spojrzał na jej małe, jędrne piersi. Delikatnie je pocałował. Jedną ręką jeździł po jej plecach, drugą zdarł ostatnią część jej garderoby. Delikatnie popchnął ją na łóżko. Ściągnął swoje bokserski i zawisnął nad nią. Obdarował ją czułym pocałunkiem. Ustami powędrował przez piersi i płaski brzuszek pomiędzy jej uda. Delikatnie drażnił językiem wewnętrzną stronę jej ud. Później podbrzusze, delikatnie zahaczając o wzgórek. Niespokojnie poruszała biodrami domagając się końca słodkich pieszczot. Delikatnie pocałował jej kobiecość, drażnił ją językiem. Przesunął się ku górze. Delikatnie musnął jej szyję mocno w nią wchodząc. Jęknęła. Ruszając się coraz szybciej całował jej szyję. Jej oddech stawał się coraz płytszy, jęki coraz głośniejsze. Przyspieszał i zwalniał tempo. Kilka szybkich, płytkich ruchów i kilka mocnych, głębokich, które sprowadzały głośne jęki. Poruszał się w niej coraz szybciej, Wiktoria też zaczęła poruszać biodrami. Na chwilę wstrzymała oddech. Doszli niemal jednocześnie. Orgazm wypełnił ich ciała. Leżeli wyczerpani obok siebie...
- Nawet nie wiesz, jak długo o tym marzyłem - szepnął całując ją w policzek. Wciąż regulując oddech wstał i zaczął zbierać swoje rzeczy. Wiktoria szybko poszła w jego ślady.
***
Minęły trzy tygodnie, a Wiktoria wplątała się w najgorszą sytuację z możliwych. Kochała się z Andrzejem w różnych zakątkach szpitala, w hotelach w Warszawie. Ze wszystkich sił starali się ukrywać swój związek. Wyniknęła też sprawa z Adamem. Kilka czułych słówek, prezentów i znów wylądowali w łóżku. I od tamtej pory wieczory spędzała z którymś z mężczyzn. Uzależniła się od spotkań z nimi, uzależniła się od nich. Szybko pokochała namiętny seks z każdym z nich.
Nadszedł czas, że zaczęła psychicznie nie wytrzymywać. Dopiero wtedy odważyła się na rozmowę z przyjaciółką
- Nie przerywaj mi proszę... - Agata spojrzała na nią z zainteresowaniem - Wszystko zaczęło się jak się zwierzyłam Klaudii. Posłuchałam najgorszej rady, jaką kiedykolwiek ktoś mógł mi dać. Zabawiłam się. Zabawiłam się z nimi. A najgorsze jest to, że teraz nie potrafię się od nich uwolni. Adam jest taki słodki, Andrzej czuły i romantyczny. Nie potrafię tego skończyć, uzależniłam się od spotkań z nimi. Chyba się zakochałam i to w obu. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że ja nie chcę ich krzywdzić, a wiem że to zrobiłam. Adam o niczym nie wie, Andrzej chyba się domyśla. Widzę jak na mnie patrzy, z takim smutkiem. On nie potrafi się przyznać, nie chce kończyć tego co jest między nami.
- Wow - Agata tylko tyle była w stanie powiedzieć. Przez chwile kobieta przyswajała wszystko, co jej powiedziała przyjaciółka - Ja nie wiem co ci powiedzieć. Musisz z tym skończyć. To i tak zabrnęło za daleko
- Ja to wiem, ale nie potrafię. Nie rozumiesz, że pokochałam spotkania z nimi, rozmowy, seks.
- Rozumiem, ale musisz to skończyć. Zerwij z nimi jak najszybciej. Zranisz ich jeszcze bardziej, jeśli będziesz to utrzymywać w tajemnicy.
- Nawet nie wiesz ile razy próbowałam. Od kilku dni chcę im powiedzieć prawdę, ale nie mogę
- Nie musisz... Jeśli nie umiesz im powiedzieć prawdy skończ to bez żadnych wyjaśnień. Bo niedługo będzie za późno, o ile już nie jest.
***
Chciała to skończyć, ale za każdym razem gdy stawała przed Andrzejem lub Adamem nie potrafiła wydusić z siebie słowa. Po prostu wpijała się w jego usta....
I niespodziewała się, że nic nie może trwać wiecznie. Gdy wychodziła z gabinetu Andrzeja nie miała pojęcia, że ktoś ją widzi. Że widzi jak zapina fartuch a na jej policzkach pojawiają się charakterystycznie rumieńce. Nie miała pojęcia, że mężczyzna domyśli się co się przed chwilą działo. Szybko pobiegł za nią. Czekał aż wyjdzie ze szpitala i wściekły zatrzymał ją na parkingu
- Możesz mi to wyjaśnić!? - odwróciła się lekko przestraszona. Zastanawiała się o co chodzi mężczyźnie
- Adam, uspokój się. O co ci chodzi?
- O co!? Myślałem, że coś nas łączy, a ty sobie sypiasz ze mną i z nim! Zamierzałaś mi o tym powiedzieć, czy chciałaś się po prostu zabawić!?
- Adam...
- Wiesz, co nie mów... Nie chcę wiedzieć - odszedł w stronę hotelu zostawiając ją samą. Biła się z myślami, przeklinała siebie w myślach. Nie miała pojęcia co robić teraz.
Była oszołomiona. Musiała gdzieś pójść, przemyśleć wszystko. Jedynym miejscem o jakim pomyślała był gabinet Andrzeja. Poszła tam. Nie zdziwiła się, gdy zobaczyła, że tam go nie ma. Usiadła na podłodze i ukryła twarz w dłoniach.
Wszedł do gabinetu. Z początku nawet jej nie zauważył, dopiero gdy się poruszyła usłyszał szelest. Spojrzał na nią.
- Co tu robisz? - zapytał z troską. Chciał usiąść obok niej, jednak go uprzedziła. Wstała
- Muszę ci o czymś powiedzieć... - spojrzał na nią wyczekująco - To wszystko co nas łączyło, to nic nie znaczy. Spotykałam się z wami jednocześnie. Z tobą i Adamem. Zrobiłam najgłupszą rzecz jaką mogłam kiedykolwiek zrobić. Zabawiłam się... - powiedziała na jednym tchu. Bała się spojrzeć mu w oczy. Dopiero gdy odpowiedziała jej cisza spojrzała w jego ciemne oczy - Wiedziałeś, prawda?
- Wiedziałem - odpowiedział przygnębiony
- Więc czemu tego nie skończyłeś? Czemu robiłeś sobie nadzieję?
- Bo cię kocham... Bo nie potrafię bez ciebie żyć, jesteś dla mnie wszystkim. Te trzy tygodnie były najpiękniejszym czasem w moim życiu, chociaż wiedziałem, że ty się tylko bawisz.
- Ja nie potrafię przestać, ale nie potrafię też dłużej tego ciągnąć. Chyba najlepiej będzie jak wyjadę
- Chcesz uciec? Tak po prostu, zabawa się skończyła, więc papa frajerzy. Nie sądziłem, że jesteś aż takim tchórzem...
- Nie je...
- Jesteś i nie próbuj zaprzeczyć. Wiesz, nie sądziłem że w ogóle odważysz się na tą rozmowę, ale chyba wyrzuty sumienia zaczęły cię dręczyć...
- A ty ich nie masz prawda? Bo przecież zdradzasz żonę bez żadnych skrupułów - odpowiedziała szybko
- Złożyłem papiery rozwodowe. - odpowiedział - I chyba wiesz, dlaczego to zrobiłem - potrząsnęła z niedowierzania głową - Ale to był chyba błąd. Myślałem, że jesteś inna - łzy pojawiły się w jej oczach. Nie była w stanie mu odpowiedzieć, wyszła stamtąd. Jeszcze tego samego dnia zarezerwowała bilet na lot do Hiszpanii.
Siedziała na parapecie. Nie było dnia, żeby o tym nie myślała. Często zastanawiała się co by było gdyby nie posłuchała Klaudii. Czy do dzisiaj ukradkiem spoglądałaby na Andrzeja i przyjaźniłaby się z Adamem. Co by było gdyby nie wyjechała... Czy byłaby w stanie ułożyć sobie życie z Andrzejem po tym wszystkich. Kochała ich. Pokochała ich obu... Dlatego cieszyła się, że chociaż nie zatruwa już im życia, że dla nich już nie istnieje. Od Agaty wiedziała, że Adam ułożył sobie życie. O Andrzeju wiedziała tylko tyle, że zrezygnował z pracy w Leśnej Górze. Trochę się o niego martwiła. Skrzywdziła go bawiąc się nim a potem bez słowa wyjeżdżając. Skrzywdziła ich obu w tak podły sposób i nie mogła sobie tego wybaczyć. Do dzisiaj nie potrafiła znaleźć tak wspaniałych facetów. Przeskakiwała z jednego łóżka do drugiego szukając miłości. Wiedziała, że bezpowrotnie straciła dwóch kochających mężczyzn. Dwóch mężczyzn, którzy mogli jej dać mnóstwo miłości, zapewnić bezpieczeństwo i podarować szczęście.
No,no Wiki się nieźle zabawiła braćmi. Zakochała się w obydwu-żal mi jej :( Pięknie to napisałaś zresztą jak zawsze :) Czekam na dalszą cześć opowiadania starego :) Falkowicz bardzo wyrozumiały w stosunku do Wiki .... Najlepiej by dla Wiki było gdyby dało się połączyć wszystko to co ma Andrzej i Adam w sobie pociągającego,romantycznego i opiekuńczego do jednego faceta . Fajnie by było zobaczyć taką akcję w serialu :)
OdpowiedzUsuńBoskie ;)
OdpowiedzUsuńH
Kochana, jesteś wielka :) Naprawdę świetnie ci to wyszło, pomysł i jego realizacja wyśmienita. Tylko szkoda, że tak smutno się zakończyło. No ale chyba nie miało prawa inaczej. Historia wbrew pozorom bardzo realistyczna... Prawdziwa miłość nigdy nie umiera, choćby działo się wszystko co najgorsze - co świetnie ukazałaś w postaci Falkowicza. Piękne.
OdpowiedzUsuńŚwietne <33 Najbardziej żal mi Falka, on o wszystkim wiedział ale nie chciał tego kończyć, nie potrafił przestać jej kochać *,* Pomysł świetny, genialnie to opisałaś <3
OdpowiedzUsuń