środa, 4 września 2013

Część 12

Minęło już prawie pół godziny odkąd Falkowicz wyszedł z hotelu, a Wiki nadal stała w tym samym miejscem. Ostatnio zdecydowanie za dużo myślała nad swoim związkiem. A jeśli myśli się nad sensem związku, to ten związek przestaje istnieć. Nadal nie mogła pojąć, dlaczego Andrzej nie powiedział, że ją kocha. Przecież to tylko dwa głupie słowa. Ale właściwie to trochę go rozumiała. Ona też bała się zaangażować z głównie jednego powodu. Przeszłość. Ona nigdy nie dawała jej spokoju. A tak bardzo chciała się od niej oderwać...

- Agata, musisz mi pomóc - Woźnicką bardzo zdziwił głoś profesora Falkowicza w telefonie.
- Słucham....
- Bo jest mały problem. Trochę się posprzeczałem z Wiki i nie wiesz, jak ją udobruchać.
- Na pewno nie romantyczna kolacja, ona nie lubi takich klimatów.
- Wiem.
- Może mały wypad do klubu? - Andrzej zrobił wielkie oczy. Od wieków nie był w żadnym klubie.
- Ma jakiś ulubiony
- Miała, ale jest dla niej zbyt sentymentalny. Lepiej, żeby tam nie szła.
- Może lepiej ja zorganizuję jakąś kolację? - zapytał z nadzieją. Jakoś nie widział siebie w klubie.
- Okey. Uwielbia truskawki.
- Dasz radę ją zwabić do mnie na ósmą?
- Raczej tak.
- Dziękuję. - Falkowicz rozłączył się. W myślach już widział dzisiejszy wieczór. Truskawki w czekoladzie, płatki róż, świece. Może Wiki przekona się do romantyzmu. Bo cały ich problem polegał na tym, że on był cholernie romantyczny, a ona nie gustowała w takich klimatach, o czym szybko się przekonał...

Wpół do ósmej już wszystko miał przygotowane. Na małym stoliku stała miska truskawek, trochę czekolady i białe wino. Dookoła porozstawiane były świece i porozrzucane płatki róż. Postanowił zadzwonić do Agaty i zapytać, gdzie są.
- Halo?
- Agata, gdzie jesteście?
- O kurde
- Agata, co się dzieje?
- Przepraszam, zawaliłam po całości, ale nie dam rady podstawić ci Wiki.
- Dlaczego? Powiedz mi, co się dzieje? Coś za Wiki? - Andrzej zdenerwował się na żarty
- Nie, to moja wina. Przepraszam.
- Gdzie ona teraz jest?
- W hotelu - odpowiedziała. Falkowicz rozłączył się. Od razu ruszył do samochodu. Musiał ją jakoś przeprosić, a Agata nie jest mu do tego potrzebna.

Po dziesięciu minutach był już na miejscu. O
d razu ruszył do hotelu. Nawet nie zapukał, tylko sam sobie otworzył i wszedł do środka.
Wiki spojrzała się do tyłu. Była pewna, że słyszała jakiś szmer przy drzwiach. Nie myliła się. Chwilę potem w salonie pojawił się Falkowicz...
- Andrzej? Co ty tu robisz?
- Zabieram cię stąd.
- Co? - zdziwiona Wiki nawet nie zauważyła, kiedy Falk wziął ją na ręce i niósł w kierunku wyjścia - Zostaw mnie. Puść, słyszysz! - Falkowicz zdawał się nie słyszeć jej krzyków. Poszedł prosto do samochodu. Dopiero wtedy postawił ją na ziemi.
- A teraz mnie posłuchaj. - wziął głęboki oddech - Wiem, że powinienem był to powiedzieć wcześniej, ale nie potrafiłem. Jesteś pierwszą kobietą, w której się zakochałem. Wiktoria, kocham cię i chcę z tobą być - Wiki uśmiechnęła się delikatnie. Nie myśląc długo namiętnie pocałowała Falka - Wsiadaj

Podczas jazdy sporo rozmawiali. Andrzej dowiedział się, że Agata została zwolniona z powodu oblanego egzaminu i dlatego zupełnie zapomniała o kolacji. Nie miał jej tego za złe. W końcu odzyskał Wiktorię i tylko to się liczyło...

Podjechali pod willę Wiktorii. Falkowicz szybko wyszedł z samochodu.
- Zaczekasz tu chwilę? - Wiki przytaknęła głową. Andrzej szybkim krokiem poszedł w kierunku wejścia, ale po chwili się wrócił - Ale nie uciekniesz?
- Nie - odpowiedziała ze śmiechem. Falkowicz poszedł do willi. Wrócił po pięciu minutach. Otworzył Wiki drzwi do samochodu. Poszli w stronę domu. Już chciała wejść, ale ją zatrzymał. Otworzył drzwi, zasłonił jej oczy dłońmi i dopiero wtedy weszli do środka...

Falkowicz odsłonił oczy Wiktorii. Jej oczom ukazał się ciemny pokój, oświecony tylko zapachowymi świeczkami. Na podłodze i stoliku porozsypywane były płatki róż, na stoliku stały truskawki, czekolada i białe wino.
- Wow, nie wiedziałam, że ten złośliwy i arogancki Falkowicz potrafi być romantyczny
- Tylko dla wyjątkowych osób - nieśmiało się uśmiechnął. Wiki podeszła do niego
- Ja też ci tego nigdy nie mówiłam, ale czekałam na twój ruch. Kocham cię - czule go pocałowała. Ich pocałunki były coraz zachłanniejsze. Falkowicz powoli zdejmował bluzkę Wiki, jednak ona mu przerwała. Nic nie mówiąc popędziła do łazienki. Wróciła po pięciu minutach. Andrzej był wyraźnie zaniepokojony
- Co się dzieje?
- Nie wiem, chyba jakieś zatrucie
- Od dawna wymiotujesz?
- Andrzej, na litość boską, ja też jestem lekarzem. - uśmiechnęła się niepewnie. On szybko odwzajemnił uśmiech i równie szybko zapomniał o temacie. Wzięli się za jedzenie truskawek. Przy namiętnych pocałunkach przerwał im telefon ze szpitala. Musieli się tam natychmiast znaleźć. Pilna operacja. Nie myśląc długo pojechali do Leśnej Góry...

Komentujcie no i sorry, że tak długo nie było nexta. Szkoła -,-

5 komentarzy: