sobota, 21 września 2013

Część 16

Minęły trzy dni. Andrzej wziął zaległy urlop, a Wiki próbowała o wszystkim zapomnieć w pracy. Oboje nie chcieli o tym z nikim rozmawiać. Wiktoria ukrywała nieprzespane noce pełne łez pod toną makijażu, a Falkowicz nie przypominał siebie. Był nieogolony, a jego oczy były czerwone od łez. Pierwszy raz od czterdziestu lat płakał. Płakał ilekroć przypomniał sobie o Wiktorii. Pierwszy raz kogoś pokochał i nie potrafił się oswoić ze stratą najważniejszej osoby w jego życiu. Nagle zadzwonił jego telefon. Standardowy telefon od Adama. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że Adam nie jest tylko jego prawą ręką. Jest też przyjacielem. Jednak nie chciał teraz z nim rozmawiać. Szybko odrzucił połączenie. Spojrzał na swoją twarz w lustrze. Nawet on siebie nie poznał. Nagle przyszedł sms. Był pewien, że to Adam. Nie pomylił się...
"Jutro jest pogrzeb Consalidy. Ogarnij się jakoś i przyjdź. Nawet sobie nie wyobrażasz w jakim stanie jest teraz Wiki" Falkowicz rzucił telefonem o ścianę, a łzy znów pociekły mu po policzkach. Przez ostatnie dni wylał ich tysiące litrów. Ilekroć ktoś wypowiedział jej imię od razu przypominał sobie wszystkie wspólne chwile i rozstanie. Teraz znów wszystko wróciło.
- Bo będziesz we mnie tak zakochana, że zrobisz wszystko, żeby mnie uratować
- Jestem chamem i świnią, ale pozwalasz, żebym cię całował
- Rozumiem, ale to nie tak. Naprawdę mi na tobie zależy
- Wiki zrozum, jesteś dla mnie naprawdę ważna
- Obiecuję, że tak będzie. Muszę już iść. Chyba twój przyjaciel mnie nie lubi
- Mam nadzieję, że to nie sen i że obudzę się obok ciebie
I ta ich pierwsza wspólna noc...
- Poza ty dla niej zrobiłbym wszystko
- Naprawdę ci na niej zależy
"Dobranoc kochanie, śpij dobrze :*"
"Kolorowych snów skarbie ;*"
- Wyjdź stąd. Muszę sobie wszystko przemyśleć
- Wiem, że powinienem był to powiedzieć wcześniej, ale nie potrafiłem. Jesteś pierwszą kobietą, w której się zakochałem. Wiktoria, kocham cię i chcę z tobą być 
- Ja też ci tego nigdy nie mówiłam, ale czekałam na twój ruch. Kocham cię
- Zakochał się
- To przez ciebie. Gdyby nie te twoje leki, to mama nadal by żyła. Nienawidzę cię!
- Wiki uspokój się
- To już koniec Andrzej. Nie potrafię z tobą być
Wróciły wszystkie noce i cudowne poranki... Wróciło wszystko. A teraz tak bardzo chciał się odciąć od przeszłości. Przypomniał sobie też jedno z ostatnich wydarzeń...
- Wiki, proszę odbierz. Wiktoria...  - nagle usłyszał automatyczną sekretarkę
- Tu Wiktoria Consalida. Nie mogę teraz odebrać. Zostaw wiadomość po sygnale
- Kocham cię - wyszeptał. Pociągnął nosem próbując powstrzymać łzy - Tak strasznie cię kocham. Nie potrafię bez ciebie żyć. Proszę odezwij się...
Nie wiedział, że Wiki to odsłuchała. Nie wiedział, że chciała do niego zadzwonić, ale w ostatniej chwili się wycofywała.

Nadszedł wieczór i kolejna nieprzespana noc. Wiki wyszła z łazienki i od razu położyła się na łóżku. Wtuliła głowę w poduszkę. Po chwili była cała mokra.
Przemek usłyszał ciche szlochanie Wiki. Wszedł do jej pokoju.
- Ja tego dłużej nie wytrzymam. To, że twoja mama nie żyje to nie koniec świata
- Uwierzyłbyś, gdybym i powiedziała, że to nie o to chodzi?
- Falkowicz? - zapytał. Wiki pokiwała głową. Niewiele myśląc przytuliła się do przyjaciela. On mocno objął ją ramieniem.

Andrzej nie mógł spać w nocy. Około pierwszej postanowił pójść na pogrzeb. Napisał smsa do Adama, z pytaniem o której o gdzie. Potem ruszył do łazienki. Napełnił wannę wodą i wszedł do niej. Poddał się działaniu odprężającej kąpieli. Potem zaczął się golić. Dopiero, gdy spojrzał w lustro zobaczył, że siwieje. Nie miał teraz czasu pójść do fryzjera. Potem usiadł przed kompem. I od razu przytłoczyła go tapeta. A było nią jego wspólne zdjęcie z Wiki. Szybko ją zmienił. Usunął też folder z napisem "Wiki <33", ale nie tak zupełnie. Folder spoczywał w koszu...

Około dziewiątej dowiedział się, że pogrzeb jest za dwie godziny w najbliższym kościele. Gdyby nie sytuacja zaśmiałby się. On - największa kanalia tego świata - idzie do kościoła.

Nie wiedział jak, ale zasnął. Obudził się pięć po jedenastej. Szybko się ubrał i ruszył od razu na cmentarz.

Był tam po dwudziestu minutach. Zauważył, że idzie niewielka procesja. Szybko ruszył a tamtym kierunku. Był pewien, że to pogrzeb Wandy Consalidy, a w tłumie idzie Wiktoria. Nagle dostrzegł rudą czuprynę. Zatrzymał się w miejscu. Stał najwyżej dwadzieścia metrów od procesji. Oni zatrzymali się. Zaczęli wkładać trumnę do grobu. Andrzej posmutniał jeszcze bardziej. Dostrzegł łzy na policzkach Wiktorii. Dopiero wtedy zrozumiał, że to już koniec.

Parę godzin później Wiki oglądała coś w telewizji. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Poprosiłam o zwolnienie, jak tylko przyszedł sms. W poniedziałek mam samolot powrotny
- Blanka, mogłaś coś powiedzieć. Przyjechałabym po ciebie na lotnisko...
- Przestań - powiedziała brunetka
- Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że tu jesteś - wyszeptała Wiktoria i mocno przytuliła swoją córkę

- Cieszę się, że w końcu wróciłeś do żywych - powiedział Adam. Falkowicz nie odpowiedział. Ciągle patrzył gdzieś wcześniej - Chyba jednak nie do końca - powiedział do siebie Krajewski. Nastąpiła chwila ciszy
- Wyjeżdżam stąd. Przekaż moje wymówienie Tretterowi - podał Adamowi dokument - Nie chcę tutaj być
- Rozumiem - Adam poklepał go po ramieniu...
- Jakbyś mógł... Nie, może lepiej nie - Andrzej przymknął na chwilę oczy. Cała nadzieja prysła dziś na pogrzebie, a już wcześniej istniała tylko w wyobraźni Falkowicza. Wszystko przekreśliła śmierć mamy Wiktorii i jej list do Falka
"Wiem, że śmierć mojej mamy to nie twoja wina, ale i tak nasz związek nie ma szans na przetrwanie. Dobrze wiesz, że prędzej, czy później byśmy się rozstali. Może lepiej, że teraz. Jeszcze byśmy się za bardzo zaangażowali. Zapomnij o mnie, jeśli to w ogóle jest możliwe. I bądź szczęśliwy..."
Ten list nadal spoczywał w jego kieszeni. Nie potrafił go wyrzucić, chociaż próbował. Za każdym razem wyjmował go z kosza. Na liście widać było ślady po łzach Wiki, gdy to pisała, i  Falka, gdy to czytał...

- Wiki, co się dzieje? - Blanka stała pod łazienką od dobrych dziesięciu minut
- To trwa zdecydowanie za długo - powiedziała do siebie
- Co trwa za długo?
- Blanka... To chyba mi się śni. Proszę uszczypnij mnie
- Powiesz mi wreszcie, o co chodzi? - zapytała lekko wkurzona Blanka
- Później ci wszystko wytłumaczę. Muszę teraz na chwilę wyjść. Zostaniesz sama? Za chwilę przyjdzie Agata
- Mam piętnaście lat. Umiem o siebie zadbać - Consalida już tego nie słyszała. Jak z procy wystrzeliła prosto do...

I jak?

7 komentarzy: