- Wiki, co się dzieje? - Blanka stała pod łazienką od dobrych dziesięciu minut
- To trwa zdecydowanie za długo - powiedziała do siebie
- Co trwa za długo?
- Blanka... To chyba mi się śni. Proszę uszczypnij mnie
- Powiesz mi wreszcie, o co chodzi? - zapytała lekko wkurzona Blanka
- Później ci wszystko wytłumaczę. Muszę teraz na chwilę wyjść. Zostaniesz sama? Za chwilę przyjdzie Agata
- Mam piętnaście lat. Umiem o siebie zadbać - Consalida już tego nie słyszała. Jak z procy wystrzeliła prosto do... apteki.
Wróciła z kilkoma testami ciążowymi. Blanka spojrzała na nią zdziwiona
- Myślisz, że... Z kim?
- Blanka, potem ci wszystko wytłumaczę, ok? - Wiktoria zatrzasnęła się w łazience. Wyszła po dziesięciu minutach
- I co? - Wiktoria podała jej trzy testy
- Sprawdź, ja nie mogę - młoda Consalida niepewnie spojrzała na testy. Wiki patrzyła jej prosto w oczy, jednak po chwili nie wytrzymała - I co?
- Na dwóch są dwie kreski, a na jednym jest tylko jedna...
- Co?
- Nie czekaj, tak jakby się druga robiła - szybko dodała Blanka
- Ale ja nie mogę być teraz w ciąży - Wiki była bliska rozpaczy. Wyrwała Blance jeden z testów i spojrzała na wynik... Pozytywny... - Cholera. Blanka kopnij mnie porządnie i powiedz, że to wszystko mi się śni. Że nigdy w życiu nie widziałam Andrzeja Falkowicza
- Falkowicza? On jest ojcem dziecka?
- Yhym - Consalida patrzyła na Wiki wyczekująco. - Chodź - weszły do pokoju Wiktorii i usiadły na łóżku.
- Więc...
- Pamiętasz tego bufona, o którym ci tyle opowiadałam.
- Ostatnio coś tam było o wyjeździe do Leszna - odpowiedziała Blanka
- Jakoś tak wyszło, że się zeszliśmy
- Z tą kanalią?
- Błagam cię, nie zamieniaj się w Przemka - poprosiła Wiki
- I co dalej?
- Po śmierci mamy zerwaliśmy, właściwie to ja z nim zerwałam. Nie utrzymuję z nim kontaktu od kilku dni. Zobacz co znalazłam, gdy się pakowałam - Consalida wyjęła z szuflady małe pudełeczko. W środku był pierścionek zaręczynowy z ogromnym, niebieskim diamentem
- Wow, piękny... Co teraz zamierzasz? W ogóle powiesz mu?
- Nie wiem...
- Ale urodzisz to dziecko? - zapytała Blanka z niepokojem
- Oczywiście. Przecież to nie jego wina, że jego matka to wredna suka, a ojciec to po prostu kanalia - młoda Consalida niepewnie się uśmiechnęła.
- Wiki! - krzyknął z salonu Adam
- Co!?
- Musisz ze mną jechać - wpadł do jej pokoju Adam - Andrzej... Andrzej chce wyjechać. Do Londynu. Ma samolot za pół godziny
- I dopiero teraz mi o tym mówisz!? - Consalida wystrzeliła z pokoju jak z procy - Zawieź mnie na lotnisko - krzyknęła poprawiając włosy
- Co!?
- Głuchy jesteś? Zawieź mnie do niego
- Czemu?
- Wyjaśnię ci po drodze. No rusz się - krzyknęła stojąc pod drzwiami. Adam wsiadł do swojego samochodu. Wiki wsiadła od strony pasażera
- No więc?
- Jestem w ciąży...
- Co!? - mało brakowało, a Adam spowodowałby wypadek
- To co słyszysz... Ile mamy jeszcze czasu
- Piętnaście minut
- Cholera, przyspiesz... - nagle utknęli w gigantycznym korku - Adam zrób coś, ja muszę się do niego dostać! - krzyknęła
- Wiki uspokój się. Już nic nie mogę zrobić. Właśnie wyleciał...
Muszą być razem! :D
OdpowiedzUsuńŚwietne...
OdpowiedzUsuńSuper <33
OdpowiedzUsuń