Padnięta Wiktoria położyła się na kanapie w lekarskim i od razu usnęła. Miała za sobą ciężką, kilkugodzinną operację, która powaliłaby każdego. Po chwili do pokoju wszedł Falkowicz. Był wykończony. Gdy zobaczył słodko śpiącą Wiki delikatnie się uśmiechnął. Spod jej nóg wyciągnął koc i nakrył ją. Potem nachylił się, żeby pocałować Consalidę w głowę. Nagle coś wypadło z wewnętrznej kieszeni jego garnituru. Coś, co kupił niedawno. Szybko to podniósł i schował. Niestety, ktoś to zauważył.Andrzej spojrzał w stronę drzwi. Zobaczył tam Przemka. Zapała już otwierał usta, żeby coś powiedzieć. Andrzej przyłożył palec do ust i wyszedł z lekarskiego.
- Odpieprz się wreszcie od Wiki! Najpierw jej nienawidziłeś, a teraz co!? Wielka miłość!?
- Tak, kocham ją, a tobie nic do tego
- To moja przyjaciółka. Będę jej bronić, dopóki... - Przemek się zaciął
- Dopóki?
- Dopóki tego nie przyjmie - wskazał na wystające czerwone pudełeczko z kieszeni Falka
- A potem co? Znienawidzisz ją? - zapytał Falk
- Tak. To będzie koniec naszej przyjaźni - odpowiedział Przemek i sobie poszedł
- Dzieciak - powiedział Falkowicz i schował pudełeczko głębiej. Wiedział, że to jeszcze nie czas. Nagle ktoś wtulił się w jego plecy. Od razu rozpoznał ten dotyk
- Czemu nie śpisz?
- Bez ciebie jakoś nie mogę...
- To jedziemy do domu?
- Mhm - mruknęła Wiki. Andrzej objął ją ramieniem. Razem poszli do samochodu.
- Nie masz już ochoty na truskawki, nie? - Wiki pokręciła przecząco głową - A miał być romantyczny wieczór. - Consalida delikatnie się uśmiechnęła, ale oczy same jej się zamykały. Po chwili odpłynęła w głęboki sen.
Pod dom Falkowicza dojechali dwadzieścia minut. Andrzej zgasił silnik, wyszedł z samochodu i podszedł do drzwi od strony pasażera. Delikatnie odpiął pasy Wiktorii i wziął ją na ręce. Zaczęła się przebudzać.
- Ciii. Śpij - Wiki znów zamknęła oczy i wtuliła się w tors Falka. Andrzej zaniósł ją prosto do sypialni. Zdjął jej buty, a potem skoczył pod prysznic. Gdy wreszcie położył się obok Wiktorii, od razu zasnął.
Falkowicza obudził dźwięk budzika. Szybko go wyłączył, ponieważ Wiki miała dzisiaj wolne. Ubrał się, ułożył włosy, umył zęby. Potem postanowił zrobić śniadanie. Nie wiedział, o której może się obudzić Wiki, więc postawił na kanapki. Szybko uwinął się z małą górą kanapek. Wziął jedną do ust, a resztę postawił na tacy.
Wiktorię obudził dźwięk budzika. Nie chciało jej się wstawać. Nawet się nie poruszyła, nie otworzyła oczu. Słyszała jak Falkowicz się ubiera, a potem wchodzi do łazienki. Potem zszedł na dół. Wiki w końcu zwlekła się z łóżka. Skorzystała z tego, że ma wolną łazienkę i obmyła twarz. Potem odczuła skutki nie zjedzenia kolacji. Od razu zaburczało jej w brzuchu. Zeszła do kuchni i zobaczyła Falkowicza, robiącego kanapki. Tak ją to urzekło, że nie chciała mu przeszkadzać.
Wziął tackę z kanapkami i sokiem i ruszył w stronę drzwi. Gdy tylko się odwrócił zauważył rudą czuprynę tuż przy drzwiach. Posmutniał
- To miało być śniadanie do łóżka... - położył jedzenie na małym stoliku - Ale skoro tu jesteś, to musimy to wykorzystać - przyciągnął ją do siebie i namiętnie pocałował.
- Spóźnisz się - powiedziała między pocałunkami
- Oj tam, oj tam
- Co się stało z tym Falkowiczem, który uwielbiał chodzić do pracy i zwracać złośliwe uwagi ludziom
- Zakochał się - znów pocałował Consalidę. Po chwili oderwali się od siebie. Wiki poprawiła Andrzejowi krawat i pocałowała na pożegnanie. Gdy pojechał, wzięła się za jedzenie kanapek. Po trzech minutach zabójczym tempem pobiegła do łazienki, ponieważ zrobiło jej się niedobrze.
- Cholera, co to może być? - zapytała sama siebie. Potem dokończyła śniadanie, poszła się ubrać i ogarnąć. Ruszyła do hotelu pogadać z Agatą.
Otworzyła drzwi. W hotelu było dziwnie cicho i pusto, jednak usłyszała ciche popłakiwanie. Od razu domyśliła się, że to Agata. Poszła do jej pokoju.
- Hej - krótko się przywitała i mocno przytuliła przyjaciółkę. Agata nic nie mówiła. - Nie przejmuj się w ogóle. Poprawisz ten cholerny egzamin i wrócisz do pracy.
- Szukałam już pracy. Tretter nawet zaproponował, że dopóki nie poprawię egzaminu mogę jeździć w karetce
- To nie jest szczyt marzeń, ale lepsze to niż nic.
- No właśnie... Ale dosyć o mnie. Co tam u ciebie? Jak się udała kolacja?
- Nijak
- Znowu się pokłóciliście?
- Nie. Zadzwonili ze szpitala - odpowiedziała Wiki
- Uff - Agata odetchnęła z ulgą, jednak szybko zauważyła, że Consalida się czymś martwi. - O co chodzi?
- Nie wiem. Coś mi zaszkodziło i kiedy tak usiadłam na kilu, to automatycznie pomyślałam, że jestem w ciąży
- Żartujesz...
- Nie rób takiej miny. Nie jestem w ciąży
- Jesteś pewna?
- Widzę, że niepotrzebnie ci o tym mówiłam. - powiedziała Wiktoria
- Wiki, ja nie chcę zostać ciocią. Nie mam kasy na dzieciaka
- Wal się - Agata od razu oberwała poduszką od Consalidy.
- A teraz tak na poważnie. Zrób sobie test. Będziesz mieć pewność.
- Pewność to ja będę mieć, kiedy mi urośnie ogromny brzuch - Woźnicka delikatnie się uśmiechnęła
- A masz jakieś inne objawy
- Jestem trochę zmęczona, ale to przez pracę, więc to się nie liczy. A tak to nie. I skończmy już ten temat. Jutro mi przejdą mdłości, mówię ci
- Okey. To co robimy?
- Idziemy na zakupy - odpowiedziała Wiki z ogromnym bananem na twarzy. - Masz piętnaście minut, żeby się ogarnąć...
Miał być wczoraj, ale była stypa rodzinna. Obecność obowiązkowa xd Jak wróciłam, to już nie chciało mi się dokańczać i wstawiać :P
Komentujcie
dawaj nexta!!!
OdpowiedzUsuńSuper :D Next
OdpowiedzUsuńPierścionek? Aaaawww <33 A Wiki się zaciążyła, nie?
OdpowiedzUsuń<333 Next
OdpowiedzUsuńŚwietne :D Next
OdpowiedzUsuń