Następnego dnia Wiktoria postanowiła osobiście podziękować profesorowi Siekierze. Kupiła jego ulubione czekoladki. Pamiętała co lubi z czasów studiów. Delikatnie zapukała do jego gabinetu. Gdy usłyszała "Proszę" otworzyła drzwi
- Doktor Wiktoria Consalida. Proszę usiąść
- Dziękuję profesorze. Ja tylko na chwilę. Chciałam podziękować. Wiele się dzięki panu nauczyłam no i jestem już specjalistą - delikatnie się uśmiechnęła
- Dawno już nie widziałem chirurga, który ma całą medycynę w jednym palcu. Jestem z pani dumny
- Ale jak to? Myślałam, że pan mnie nienawidzi
- To nie do końca tak. Ma pani ogromny potencjał. Będzie pani świetnym chirurgiem
- To dlaczego ledwo zdawałam u pana egzaminy? - zapytała. Profesor nic nie odpowiedział. - Skąd te pochwały? I dlaczego miałam tyle punktów? Myślałam, że zrobi pan wszystko, żebym nie zdała. - profesor nadal nie odpowiadał. Wiktoria zaczęła wszystko analizować. Spojrzała na niego swoim przenikliwym wzrokiem. Siekiera posmutniał - Czy to zasługa profesora Falkowicza? - w duchu modliła się, żeby zaprzeczył
- Naprawdę miała pani 93 punkty
- Ale pan nigdy by mi ich nie przydzielił
- Nie - odpowiedział szczerze. Consalida z wrażenia usiadła na krześle. Nie mogła w to uwierzyć
- Co on zrobił? Przekupił pana? Zastraszył?
- Powiem szczerze. Z własnej woli nawet bym nie dopuścił pani do egzaminu.
- Dlaczego? - Wiki miała już łzy w oczach.
- Nigdy nie darzyłem pani sympatią. Poza tym jakoś nie widzę kobiety za stołem - Consalida zdziwiona odpowiedzią profesora wyszła z jego gabinetu. Nie mogła uwierzyć, że przed głupie poglądy przeżywała mega depresje na studiach. Ale teraz pozostawał mały problem. Musiała wyjaśnić całą sprawę z Andrzejem.
Gdy była już w hotelu zadzwoniła do Piotra
- Hej. Jest sprawa - zaczęła
- No?
- Muszę odwołać tą naszą podwójną randkę.
- Stało się coś? - zapytał
- Nie, to znaczy tak. Ale sama to załatwię
- Okey. Szkoda, zapowiadał się miły wieczór.
- Może kiedyś to sobie odbijemy - powiedziała - Pa
- Pa - rozłączyła się. rzuciła telefon gdzieś na biurko, a sama położyła się na łóżku. Rozmyślała właściwie nad wszystkim...
Wieczorem Falkowicz zapukał do drzwi hotelu. Otworzyła mu Consalida
- Haj - od razu czule ją pocałował - To idziemy na tą randkę?
- Właśnie nie
- Jak to nie?
- Odwołałam
- Dlaczego? - zapytał
- Mamy do pogadania - Falkowicz usiadł na brzegu kanapy. Wiki nadal stała
- O co chodzi? - zapytał po dłuższej chwili ciszy
- Dlaczego przekupiłeś profesora?
- Skąd o tym wiesz? - jego ton głosu był obojętny, a twarz przypominała maskę. Zawsze tak robił, gdy nie chciał zdradzić swoich prawdziwych emocji.
- Byłam dzisiaj u profesora podziękować mu...
- Powiedział ci? - Andrzej już nie był tak opanowany jak przed chwilą.
- Sama się domyśliłam - maska z twarzy Falkowicza zniknęła. Cicho odetchnął z ulgą i podszedł do Wiki.
- Zrobiłem to, ponieważ... - jego głos się zawiesił. Wiki już dawno domyśliła się, że Andrzej nie chce rozmawiać o swoich uczuciach. Nigdy na niego nie naciskała, ale chciała to usłyszeć. - Chciałem i się odwdzięczyć za ukrywanie prawdy o lekach
Wiki była bliska zemdleniu. Nie spodziewała się takiej odpowiedzi. Falkowicz podszedł do niej. Chciał ją przytulić, jednak ona go odepchnęła
- Wyjdź stąd. Muszę sobie wszystko przemyśleć - Andrzej dłuższą chwilę zastanawiał się nad tym, co powiedziała. Gdy wreszcie to do niego dotarło bez słowa wyszedł z hotelu.
Ostatni weekend wakacji. Jak mnie się nie chce wraca do budy, ale oczywiście są jakieś plusy. Np: wracają nasze ulubione seriale, czyli NDiNZ i FaWi <333 Czekamy z zapartym tchem na odcinek 531 i oświadczyny <3
piątek, 30 sierpnia 2013
wtorek, 27 sierpnia 2013
Część 10
- I co? Teraz zamierzasz się upić? - zapytała patrząc na blondynkę z winem i kieliszkiem w ręku
- Tak... I powiem ci jeszcze jedno. Wszy... Wszyscy faceci to ś... świnie.
- No chyba nie wszyscy
- Zaufaj mi. Wiem co mówię - dopiła kieliszek.
- Oddaj już to - Consalida zabrała jej wino
- Ale weź mi oddaj, no... - Agata z trudem wstała, przeszła kilka kroków i upadła na ziemię. Wiki odstawiła butelkę i pomogła jej wstać. Zaprowadziła Woźnicką do jej pokoju. Potem sama położyła się spać.
Godzinę później obudził ją dźwięk smsa. Na początku była wściekła. Spojrzała na wyświetlacz. Sms był od Falka
"Dobranoc kochanie, śpij dobrze :*"
Uśmiechnęła się do telefonu i odpisała:
"Kolorowych snów skarbie ;*"
Potem ponownie zapadła w głęboki sen...
Z samego rana Consalida zajrzała do gabinetu Falka. Siedział przy biurku i prowadził z kimś video rozmowę. Rozmówca Andrzeja nie widział Wiktorii. Ona uśmiechnęła się szeroko i odwróciła się w stronę drzwi. Przekręciła kluczyk w zamku. Falkowicz niepewnie się uśmiechnął. Odkąd ruda weszła do jego gabinetu, nie mógł się skupić na rozmowie. Co chwila spoglądał w stronę Wiki. Po chwili zasłoniła okno. Potem okazało się, dlaczego to zrobiła. Zaczęła powoli rozpinać guziki swojego lekarskiego wdzianka. Gdy pozbyła się pierwszej części garderoby Falkowi zaczęło się robić gorąco.
- Pacjenci. Muszę kończyć - zakończył video rozmowę, a chwilę później obejmował Wiki w pasie i namiętnie ją całował. Powoli pozbywali się jeo garnituru.. Gdy jego koszula była w połowie rozpięta, przerwało im pukanie do drzwi. Wiki opuściła głowę, Falk w błyskawicznym tempie zapinał koszulę -
Ubieraj się - rzucił do Wiki i szedł w kierunku drzwi. Trochę zawiedziona Wiki zebrała z podłogi swoje lekarskie ciuszki i szybko narzuciła je na siebie. W tym samym czasie Andrzej otworzył drzwi.
- Panie profesorze, ten pacjent z trójki znacznie się pogorszył - przed drzwiami stała pielęgniarka. Falkowicz poszedł do pacjenta, tuż za nim szła Wiki zapinając kitel...
Z sali pacjenta poszli prosto do lekarskiego. Falk obejmował Wiki w pasie i coś jej szeptał do ucha. Ona ledwo powstrzymywała śmiech. Wielu lekarzy już oswoiło się z tym widokiem, jednak nadal czuli na sobie ciekawskie spojrzenia.
- Dzień dobry... - prawię wpadli na Rudnicką - O Nina, już nie taki dobry - oberwał za to kuksańcem w bok od Wiktorii. Uśmiechnął się szeroko
- A wy znowu za rączkę. Trochę się znudziliście. Teraz na topie są Hana i Piotr
- Są razem? Poważnie? - Wiki nie potrafiła powstrzymać emocji
- Jeszcze gorsi, niż wcześniej - powiedział Latoszek wychodząc z pokoju. Wskazał na kanapę, na której siedzieli zakochani. Zupełnie się nie przejmowali się tym, że nie są sami
- Doktorze, pan też był nie do wytrzymania
- Ale ja przynajmniej nie kochałem się w gabinecie na biurku... - Sambor zachłysnął się kawą, a Hana i Piotr oderwali się od siebie i spojrzeli w ich stronę...
- Po pierwsze prawię, a po drugie skąd wy do cholery o tym wiecie?
- Ach ten nasz Borys - Witek poszedł na oddział. Wiki i Falk uśmiechnęli się szeroko. Hana i Piotr wrócili do przerwanych rozmów i pocałunków, jednak nie było im dane się sobą nacieszyć
- Doktorze, nawet się pan nie pochwalił. Dlaczego ja zawsze dowiaduję się o wszystkim ostatnia
- Powodzenia - szepnęła Hana i wyszła z pokoju, zanim Wiki się do niej doczepiła
- Kochanie, tylko nie bądź za ostra - Andrzej też chciał jak najszybciej się zmyć. Pocałował rudą w policzek i prawię biegiem wyszedł z lekarskiego
- No, słucham
- Wiki, wróciliśmy do siebie godzinę temu
- Nasz szpital słabieje. Normalnie dowiedziałabym się o tym już pół godziny temu - uśmiechnęła się - A tak poważnie, to wreszcie. Człowieku, nie mogłeś wcześniej zrobić tego, co zrobiłeś, żeby do ciebie wróciła. Nawet nie wiesz ile kasy przegrałam u Agaty. Co miesiąc po dwie dychy.
- Miałem wcześniej złamać nogę?
- Orginalny to ty jesteś - uśmiechnęła się do Gawryły - To co? Podwójna randka? - Piotr był trochę zdziwiony jej propozycją - No nie daj się prosić
- Zapytam Hany
- Tenks - chciała mu się rzucić na szyję, ale w ostatniej chwili się powstrzymała. W końcu oboje byli zajęci...
Komentujcie!!!
- Tak... I powiem ci jeszcze jedno. Wszy... Wszyscy faceci to ś... świnie.
- No chyba nie wszyscy
- Zaufaj mi. Wiem co mówię - dopiła kieliszek.
- Oddaj już to - Consalida zabrała jej wino
- Ale weź mi oddaj, no... - Agata z trudem wstała, przeszła kilka kroków i upadła na ziemię. Wiki odstawiła butelkę i pomogła jej wstać. Zaprowadziła Woźnicką do jej pokoju. Potem sama położyła się spać.
Godzinę później obudził ją dźwięk smsa. Na początku była wściekła. Spojrzała na wyświetlacz. Sms był od Falka
"Dobranoc kochanie, śpij dobrze :*"
Uśmiechnęła się do telefonu i odpisała:
"Kolorowych snów skarbie ;*"
Potem ponownie zapadła w głęboki sen...
Z samego rana Consalida zajrzała do gabinetu Falka. Siedział przy biurku i prowadził z kimś video rozmowę. Rozmówca Andrzeja nie widział Wiktorii. Ona uśmiechnęła się szeroko i odwróciła się w stronę drzwi. Przekręciła kluczyk w zamku. Falkowicz niepewnie się uśmiechnął. Odkąd ruda weszła do jego gabinetu, nie mógł się skupić na rozmowie. Co chwila spoglądał w stronę Wiki. Po chwili zasłoniła okno. Potem okazało się, dlaczego to zrobiła. Zaczęła powoli rozpinać guziki swojego lekarskiego wdzianka. Gdy pozbyła się pierwszej części garderoby Falkowi zaczęło się robić gorąco.
- Pacjenci. Muszę kończyć - zakończył video rozmowę, a chwilę później obejmował Wiki w pasie i namiętnie ją całował. Powoli pozbywali się jeo garnituru.. Gdy jego koszula była w połowie rozpięta, przerwało im pukanie do drzwi. Wiki opuściła głowę, Falk w błyskawicznym tempie zapinał koszulę -
Ubieraj się - rzucił do Wiki i szedł w kierunku drzwi. Trochę zawiedziona Wiki zebrała z podłogi swoje lekarskie ciuszki i szybko narzuciła je na siebie. W tym samym czasie Andrzej otworzył drzwi.
- Panie profesorze, ten pacjent z trójki znacznie się pogorszył - przed drzwiami stała pielęgniarka. Falkowicz poszedł do pacjenta, tuż za nim szła Wiki zapinając kitel...
Z sali pacjenta poszli prosto do lekarskiego. Falk obejmował Wiki w pasie i coś jej szeptał do ucha. Ona ledwo powstrzymywała śmiech. Wielu lekarzy już oswoiło się z tym widokiem, jednak nadal czuli na sobie ciekawskie spojrzenia.
- Dzień dobry... - prawię wpadli na Rudnicką - O Nina, już nie taki dobry - oberwał za to kuksańcem w bok od Wiktorii. Uśmiechnął się szeroko
- A wy znowu za rączkę. Trochę się znudziliście. Teraz na topie są Hana i Piotr
- Są razem? Poważnie? - Wiki nie potrafiła powstrzymać emocji
- Jeszcze gorsi, niż wcześniej - powiedział Latoszek wychodząc z pokoju. Wskazał na kanapę, na której siedzieli zakochani. Zupełnie się nie przejmowali się tym, że nie są sami
- Doktorze, pan też był nie do wytrzymania
- Ale ja przynajmniej nie kochałem się w gabinecie na biurku... - Sambor zachłysnął się kawą, a Hana i Piotr oderwali się od siebie i spojrzeli w ich stronę...
- Po pierwsze prawię, a po drugie skąd wy do cholery o tym wiecie?
- Ach ten nasz Borys - Witek poszedł na oddział. Wiki i Falk uśmiechnęli się szeroko. Hana i Piotr wrócili do przerwanych rozmów i pocałunków, jednak nie było im dane się sobą nacieszyć
- Doktorze, nawet się pan nie pochwalił. Dlaczego ja zawsze dowiaduję się o wszystkim ostatnia
- Powodzenia - szepnęła Hana i wyszła z pokoju, zanim Wiki się do niej doczepiła
- Kochanie, tylko nie bądź za ostra - Andrzej też chciał jak najszybciej się zmyć. Pocałował rudą w policzek i prawię biegiem wyszedł z lekarskiego
- No, słucham
- Wiki, wróciliśmy do siebie godzinę temu
- Nasz szpital słabieje. Normalnie dowiedziałabym się o tym już pół godziny temu - uśmiechnęła się - A tak poważnie, to wreszcie. Człowieku, nie mogłeś wcześniej zrobić tego, co zrobiłeś, żeby do ciebie wróciła. Nawet nie wiesz ile kasy przegrałam u Agaty. Co miesiąc po dwie dychy.
- Miałem wcześniej złamać nogę?
- Orginalny to ty jesteś - uśmiechnęła się do Gawryły - To co? Podwójna randka? - Piotr był trochę zdziwiony jej propozycją - No nie daj się prosić
- Zapytam Hany
- Tenks - chciała mu się rzucić na szyję, ale w ostatniej chwili się powstrzymała. W końcu oboje byli zajęci...
Komentujcie!!!
poniedziałek, 26 sierpnia 2013
Zwiastun kolejnych części
Wiktoria pociesza Agatę. Woźnicka zostaje zwolniona. Niebawem po raz kolejny przystępuje do egzaminu specjalizacyjnego.
Consalida dowiaduje się o tym, że Falk przekupił profesora. Andrzej, żeby się z nią pogodzić organizuje romantyczną kolację...
Adam organizuje swoje trzydzieste drugie urodziny. Zaprasza na nie znajomych. Impreza rozkręca się. Prawie wszyscy są kompletnie pijani. Grają między innymi w butelkę, wymyślając sobie dziwne zadania, lub krępujące pytania. Po pewnym czasie wszyscy zaczynają się zbierać. Przemek, który wypił najwięcej, zaczyna przystawiać się do Wiki, za co dostaje w ryj od Falka. Po tym incydencie relacje między Wiki i Falkowiczem stają się napięte
Rano dzwoni telefon z niepokojącą wiadomością...
Czytajcie i zaglądajcie na mojego bloga xd
Consalida dowiaduje się o tym, że Falk przekupił profesora. Andrzej, żeby się z nią pogodzić organizuje romantyczną kolację...
Adam organizuje swoje trzydzieste drugie urodziny. Zaprasza na nie znajomych. Impreza rozkręca się. Prawie wszyscy są kompletnie pijani. Grają między innymi w butelkę, wymyślając sobie dziwne zadania, lub krępujące pytania. Po pewnym czasie wszyscy zaczynają się zbierać. Przemek, który wypił najwięcej, zaczyna przystawiać się do Wiki, za co dostaje w ryj od Falka. Po tym incydencie relacje między Wiki i Falkowiczem stają się napięte
Rano dzwoni telefon z niepokojącą wiadomością...
Czytajcie i zaglądajcie na mojego bloga xd
Część 9
Został już tylko jeden dzień do egzaminu specjalizacyjnego. Wiki, Agata i Przemek siedzieli w hotelu ucząc się. Andrzej i Adam harowali w szpitalu. Wiktoria jednak nie mogła się skupić na nauce. W głowie ciągle miała wczorajszą rozmowę z Falkiem.
- Zdałeś za pierwszym razem?
- Tak, ale mało brakowało - Andrzej delikatnie się uśmiechnął. Postali chwilę w ciszy.
- Lecę się uczyć. - Wiki odwróciła się. Falkowicz złapał ją za ramię.
- Nie zapomniałaś o czymś? - Wiktoria czule go pocałowała - Cholernie mi na tobie zależy, wiesz...
- Wiki! - Agata machała Consalidzie książką przed nosem
- Co? - zapytała nadal trochę nieprzytomna.
- Co jest?
- Właściwie nic. Uczymy się...
- No dobra - Woźnicka znów włożyła nos w książkę
Po egzaminie Wiki strasznie się denerwowała. Za to Falkowicz, który przyszedł wspierać Wiktorię, był rozluźniony. Palcami rysował serduszka na dłoni kobiety, żeby przestała się tak przejmować egzaminem. Czekali na Agatę i Przemka.
- Podwiozę was do hotelu
- Ok
- Kiedy będą wyniki?
- Jutro - Wiki odpowiadała tylko pojedyńczymi słowami.
- Jutro masz jeszcze wolne, nie?
- Tak, a co?
- Stęskniłem się za tą rudą czupryną w moim gabinecie. - Wiktoria po raz pierwszy się uśmiechnęła, jednak na jej twarz znów wpłynęło ogromne zdenerwowanie. - Dobrze będzie...
Z sali wyszedł Przemek. Na widok Falkowicza wściekł się. Szybkim krokiem szedł do wyjścia.
- Przemo zaczekaj
- Co!?
- Podwiozę was, tylko zaczekamy na Agatę - jak na zawołanie z sali wyszła Woźnicka. Była smutna. Całą czwórką wyszli z budynku i wpakowali się do samochodu Falka.
Przez całą podróż nikt się nie odzywał. Przemek był wściekły, Agata przygnębiona, a Consalida i Falk nie chcieli jej przerywać, bo skończyłoby się to kłótnią.
Przed hotelem Przemek od razu wyskoczył z auta, Agata powoli wyszła, Wiki czule pożegnała się z Falkiem i również ruszyła do hotelu. Andrzej poszedł do pracy, o urwał się tylko na godzinę.
Następnego dnia Wiki i Andrzej pojechali sprawdzić wyniki. Consalida przepchała się między innymi rezydentami do tablicy informacyjnej. Z wielkim uśmiechem wypchała się z tłumu.
- Zdałam! - krzyknęła i rzuciła się Falkowiczowi na szyję - 93 punkty!
- Mój ty kujonku - pocałował ją w policzek, powoli przenosił się na usta - No to teraz będziesz miała trochę więcej czasu dla mnie
Nagle za nimi przebiegła zapłakana Agata
- Przepraszam na chwilę - Wiki pobiegła za Woźnicką. Dogoniła ją dopiero na ulicy - Agata, co jest?
- Nie zdałam, rozumiesz!? - Woźnicka wybuchła - Jak się wali to wszystko na raz
Wiki mocno przytuliła przyjaciółkę...
Wróciłam i... zawaliłam po całości. U babci napisałam tylko po jednej części o FaWi i o HaPi. Do tego są strasznie krótkie... W ramach przeprosin za jakieś pół godziny dodam zwiastun następnych części
- Zdałeś za pierwszym razem?
- Tak, ale mało brakowało - Andrzej delikatnie się uśmiechnął. Postali chwilę w ciszy.
- Lecę się uczyć. - Wiki odwróciła się. Falkowicz złapał ją za ramię.
- Nie zapomniałaś o czymś? - Wiktoria czule go pocałowała - Cholernie mi na tobie zależy, wiesz...
- Wiki! - Agata machała Consalidzie książką przed nosem
- Co? - zapytała nadal trochę nieprzytomna.
- Co jest?
- Właściwie nic. Uczymy się...
- No dobra - Woźnicka znów włożyła nos w książkę
Po egzaminie Wiki strasznie się denerwowała. Za to Falkowicz, który przyszedł wspierać Wiktorię, był rozluźniony. Palcami rysował serduszka na dłoni kobiety, żeby przestała się tak przejmować egzaminem. Czekali na Agatę i Przemka.
- Podwiozę was do hotelu
- Ok
- Kiedy będą wyniki?
- Jutro - Wiki odpowiadała tylko pojedyńczymi słowami.
- Jutro masz jeszcze wolne, nie?
- Tak, a co?
- Stęskniłem się za tą rudą czupryną w moim gabinecie. - Wiktoria po raz pierwszy się uśmiechnęła, jednak na jej twarz znów wpłynęło ogromne zdenerwowanie. - Dobrze będzie...
Z sali wyszedł Przemek. Na widok Falkowicza wściekł się. Szybkim krokiem szedł do wyjścia.
- Przemo zaczekaj
- Co!?
- Podwiozę was, tylko zaczekamy na Agatę - jak na zawołanie z sali wyszła Woźnicka. Była smutna. Całą czwórką wyszli z budynku i wpakowali się do samochodu Falka.
Przez całą podróż nikt się nie odzywał. Przemek był wściekły, Agata przygnębiona, a Consalida i Falk nie chcieli jej przerywać, bo skończyłoby się to kłótnią.
Przed hotelem Przemek od razu wyskoczył z auta, Agata powoli wyszła, Wiki czule pożegnała się z Falkiem i również ruszyła do hotelu. Andrzej poszedł do pracy, o urwał się tylko na godzinę.
Następnego dnia Wiki i Andrzej pojechali sprawdzić wyniki. Consalida przepchała się między innymi rezydentami do tablicy informacyjnej. Z wielkim uśmiechem wypchała się z tłumu.
- Zdałam! - krzyknęła i rzuciła się Falkowiczowi na szyję - 93 punkty!
- Mój ty kujonku - pocałował ją w policzek, powoli przenosił się na usta - No to teraz będziesz miała trochę więcej czasu dla mnie
Nagle za nimi przebiegła zapłakana Agata
- Przepraszam na chwilę - Wiki pobiegła za Woźnicką. Dogoniła ją dopiero na ulicy - Agata, co jest?
- Nie zdałam, rozumiesz!? - Woźnicka wybuchła - Jak się wali to wszystko na raz
Wiki mocno przytuliła przyjaciółkę...
Wróciłam i... zawaliłam po całości. U babci napisałam tylko po jednej części o FaWi i o HaPi. Do tego są strasznie krótkie... W ramach przeprosin za jakieś pół godziny dodam zwiastun następnych części
poniedziałek, 19 sierpnia 2013
Ważna wiadomość
Wczoraj zupełnie wyleciało mi z głowy, że wieczorem jadę do babci. Wracam w niedzielę. Cudem dodaję tego posta....
No więc wziełam ze sb notatnik. Będę pisać kolejne części, a jak tylko wrócę, to dodam je na bloga :) Papa, kocham was miśki ;*
No więc wziełam ze sb notatnik. Będę pisać kolejne części, a jak tylko wrócę, to dodam je na bloga :) Papa, kocham was miśki ;*
sobota, 17 sierpnia 2013
Część 8
Następnego dnia punktualnie o ósmej Falkowicz stał pod szpitalem. Mimo, że miał na popołudnie. W gruncie rzeczy się cieszył, ponieważ Wiktoria była w szpitalu, a on miał 6 godzin na załatwienie swoich spraw.
Po piętnastu minutach siedzenia w samochodzie, nadal nie było śladu po Adamie. Falkowicz zaczął się niecierpliwić. Wyszedł i zmierzał do hotelu rezydentów. Zadzwonił do drzwi. Otworzył mu Przemek. Był bez koszulki, miał pastę na ustach. Gdy zobaczył kto stoi za drzwiami jego wyraz twarzy automatycznie się zmienił. Miał nieciekawą minę
- Wiktoria jest w szpitalu - powiedział oschle.
- Wiem - Falkowicz nie zważał na zimny ton Przemka - Szukam Adama. Wrócił na noc?
- Śpi - odpowiedział Zapała i wpuścił Andrzeja do środka. Poszedł do łazienki, a Falk do pokoju Krajewskiego.. Szybko ściągnął z niego kołdrę. Adam nadal śpiący próbował się przykryć. Andrzej kilka razy puknął go w ramię. W końcu Krajewski podniósł powieki.
- Co? - zapytał ospale
- Wstawaj. Już zapomniałeś, co mamy dzisiaj zrobić
- Daj spokój, jest przed ósmą
- Do twojej wiadomości, jest ósma dwadzieścia. Za piętnaście minut widzę cię na zewnątrz. - Falkowicz wyszedł z pokoju Adama. On na chwilę położył się, ale zaraz po tym wstał. Przecież on też zawdzięczał coś Wiktorii, no i nie mógł odpuścić sobie walki Falkowicza o kogoś. Szybko chwycił za jeansy i jakąś koszulkę. Potem popędził do łazienki.
Wychodząc z hotelu natknął się na Przemka.
- Gdzie idziesz?
- Muszę coś załatwić - odpowiedział wymijająco i wyszedł z hotelu. Od razu zauważył samochód Falka. Szybkim krokiem podszedł do niego. Otworzył drzwi i wsiadł do środka. Zdziwił się, ponieważ radio w samochodzie Andrzeja było włączone
- Od kiedy słuchasz muzyki?
- To ulubiona piosenka Wiktorii...
- Naprawdę ci na niej zależy - zauważył Adam
- Naprawdę - Andrzej odpalił samochód i pojechali do profesora Siekiery.
Jechali prawię godzinę. Stanęli przed kliniką. Falkowicz odetchnął głęboko i wyszedł z auta. Szedł prosto do wejścia. Tuż za nim wlókł się Adam.
- Szukamy profesora Siekiery - zaczepił pielęgniarkę
- Proszę iść się zarejestrować
- Pani mnie nie zrozumiała. Profesor Andrzej Falkowicz, a to mój asystent, doktor Adam Krajewski. Przyjechaliśmy skonsultować pacjenta
- Przepraszam... Nikt mnie o tym nie poinformował - powiedziała pielęgniarka
- Nie szkodzi. Gdzie go znajdziemy
- Gabinet numer dwa. Prosto i w lewo
- Dziękuję - odpowiedział Falkowicz i poszedł we wskazanym kierunku.
Delikatnie zapukał i razem z Adamem wszedł do środka. Profesor nie odrywał wzroku od papierów. Oprócz niego nikogo nie było.
- Proszę usiąść
- Postoję - odpowiedział Falk. Siekiera podniósł wzrok.
- Profesor Falkowicz? - zapytał niepewnie
- Tak.
- Michał Siekiera, miło mi - wyciągnął rękę w stronę Falka
- Nie przyszedłem tutaj się poznawać
- Domyślam się. Więc o co chodzi?
- Ma pan jakieś uprzedzenia względem Wiktorii Consalidy
- Jest niewychowana i pyskata
- Tak wiem - powiedział szeptem, na szczęście nikt tego nie usłyszał. - Chciałbym, aby zdała egzamin
- Nie rozumiem
- Wiem, że nie zdawała egzaminów u pana, chociaż strasznie dużo się uczyła. Wierzę w jej możliwości, które pan może efektownie zniszczyć
- Ta rozmowa jest bezsensowna - profesor wstał
- Myślę, że się nie zrozumieliśmy - Falkowicz położył na biurku grubą kopertę
- Ja nie przyjmuję łapówek
- To nie łapówka, to zapłata za sprawiedliwość - profesor Siekiera zabrał kopertę ze stołu - Mam nadzieję, że ta rozmowa zostanie między nami
- Oczywiście - Andrzej i Adam wyszli z gabinetu
- Nie sądziłem, że się do tego posuniesz - zaczął Krajewski
- Adam... koniec tematu
- Po co mnie w ogóle wziąłeś?
- Szczerze? Bałem się, że stchórzę i musiałem mieć kogoś przy sobie. Tylko nie mów o tym nikomu
- Jasne - odpowiedział Adam. Wsiedli do samochodu i wrócili do Leśnej Góry...
Nie bardzo miałam wenę po zwiastunach. Oświadczyny FaWi <33
https://www.facebook.com/photo.php?v=477541155675311&set=vb.382137831882311&type=2&theater
A tu dłuższy, ale w słabszej jakości https://www.facebook.com/photo.php?v=492637974153076&set=vb.401905016559706&type=2&theater
<333333333333333333333333333333 LOVE <333 Życie jest piękne
A teraz pozwólcie, że coś przemyślę. W scenie z oświadczynami, a dalej była scena z samą Wiki w tym samym miejscu i ona mówiła "Nic nie mogłam zrobić" Myślę, że jej matka zmarła i dlatego płakała, bo raczej wątpię, żeby tak się wzruszyła :D
Po piętnastu minutach siedzenia w samochodzie, nadal nie było śladu po Adamie. Falkowicz zaczął się niecierpliwić. Wyszedł i zmierzał do hotelu rezydentów. Zadzwonił do drzwi. Otworzył mu Przemek. Był bez koszulki, miał pastę na ustach. Gdy zobaczył kto stoi za drzwiami jego wyraz twarzy automatycznie się zmienił. Miał nieciekawą minę
- Wiktoria jest w szpitalu - powiedział oschle.
- Wiem - Falkowicz nie zważał na zimny ton Przemka - Szukam Adama. Wrócił na noc?
- Śpi - odpowiedział Zapała i wpuścił Andrzeja do środka. Poszedł do łazienki, a Falk do pokoju Krajewskiego.. Szybko ściągnął z niego kołdrę. Adam nadal śpiący próbował się przykryć. Andrzej kilka razy puknął go w ramię. W końcu Krajewski podniósł powieki.
- Co? - zapytał ospale
- Wstawaj. Już zapomniałeś, co mamy dzisiaj zrobić
- Daj spokój, jest przed ósmą
- Do twojej wiadomości, jest ósma dwadzieścia. Za piętnaście minut widzę cię na zewnątrz. - Falkowicz wyszedł z pokoju Adama. On na chwilę położył się, ale zaraz po tym wstał. Przecież on też zawdzięczał coś Wiktorii, no i nie mógł odpuścić sobie walki Falkowicza o kogoś. Szybko chwycił za jeansy i jakąś koszulkę. Potem popędził do łazienki.
Wychodząc z hotelu natknął się na Przemka.
- Gdzie idziesz?
- Muszę coś załatwić - odpowiedział wymijająco i wyszedł z hotelu. Od razu zauważył samochód Falka. Szybkim krokiem podszedł do niego. Otworzył drzwi i wsiadł do środka. Zdziwił się, ponieważ radio w samochodzie Andrzeja było włączone
- Od kiedy słuchasz muzyki?
- To ulubiona piosenka Wiktorii...
- Naprawdę ci na niej zależy - zauważył Adam
- Naprawdę - Andrzej odpalił samochód i pojechali do profesora Siekiery.
Jechali prawię godzinę. Stanęli przed kliniką. Falkowicz odetchnął głęboko i wyszedł z auta. Szedł prosto do wejścia. Tuż za nim wlókł się Adam.
- Szukamy profesora Siekiery - zaczepił pielęgniarkę
- Proszę iść się zarejestrować
- Pani mnie nie zrozumiała. Profesor Andrzej Falkowicz, a to mój asystent, doktor Adam Krajewski. Przyjechaliśmy skonsultować pacjenta
- Przepraszam... Nikt mnie o tym nie poinformował - powiedziała pielęgniarka
- Nie szkodzi. Gdzie go znajdziemy
- Gabinet numer dwa. Prosto i w lewo
- Dziękuję - odpowiedział Falkowicz i poszedł we wskazanym kierunku.
Delikatnie zapukał i razem z Adamem wszedł do środka. Profesor nie odrywał wzroku od papierów. Oprócz niego nikogo nie było.
- Proszę usiąść
- Postoję - odpowiedział Falk. Siekiera podniósł wzrok.
- Profesor Falkowicz? - zapytał niepewnie
- Tak.
- Michał Siekiera, miło mi - wyciągnął rękę w stronę Falka
- Nie przyszedłem tutaj się poznawać
- Domyślam się. Więc o co chodzi?
- Ma pan jakieś uprzedzenia względem Wiktorii Consalidy
- Jest niewychowana i pyskata
- Tak wiem - powiedział szeptem, na szczęście nikt tego nie usłyszał. - Chciałbym, aby zdała egzamin
- Nie rozumiem
- Wiem, że nie zdawała egzaminów u pana, chociaż strasznie dużo się uczyła. Wierzę w jej możliwości, które pan może efektownie zniszczyć
- Ta rozmowa jest bezsensowna - profesor wstał
- Myślę, że się nie zrozumieliśmy - Falkowicz położył na biurku grubą kopertę
- Ja nie przyjmuję łapówek
- To nie łapówka, to zapłata za sprawiedliwość - profesor Siekiera zabrał kopertę ze stołu - Mam nadzieję, że ta rozmowa zostanie między nami
- Oczywiście - Andrzej i Adam wyszli z gabinetu
- Nie sądziłem, że się do tego posuniesz - zaczął Krajewski
- Adam... koniec tematu
- Po co mnie w ogóle wziąłeś?
- Szczerze? Bałem się, że stchórzę i musiałem mieć kogoś przy sobie. Tylko nie mów o tym nikomu
- Jasne - odpowiedział Adam. Wsiedli do samochodu i wrócili do Leśnej Góry...
Nie bardzo miałam wenę po zwiastunach. Oświadczyny FaWi <33
https://www.facebook.com/photo.php?v=477541155675311&set=vb.382137831882311&type=2&theater
A tu dłuższy, ale w słabszej jakości https://www.facebook.com/photo.php?v=492637974153076&set=vb.401905016559706&type=2&theater
<333333333333333333333333333333 LOVE <333 Życie jest piękne
A teraz pozwólcie, że coś przemyślę. W scenie z oświadczynami, a dalej była scena z samą Wiki w tym samym miejscu i ona mówiła "Nic nie mogłam zrobić" Myślę, że jej matka zmarła i dlatego płakała, bo raczej wątpię, żeby tak się wzruszyła :D
wtorek, 13 sierpnia 2013
Część 7
- Cholera - Wiki wparowała do domu Falka nawet się nim nie witając
- Co jest? - zapytał przeżuwając kanapkę
- Dostałam rozpiskę egzaminatorów
- I to cię tak zdenerwowało?
- W komisji będzie profesor Siekiera - Andrzej spojrzał na nią zdziwionym spojrzeniem - Przeukochany profesor Siekiera. On mnie po prostu nienawidził. Oblewałam u niego każdy egzamin, chociaż starałam się jak cholera. - Falkowicz wstał i mocno przytulił Wiktorię. Ona wtuliła się w jego ramiona - Na bank obleję
- Nie oblejesz - pocałował ją w czoło, przez nos zmierzał do ust, jednak odepchnęła go od siebie
- Muszę się uczyć. Wpadłam po kilka rzeczy - Falk spojrzał na nią zdziwiony - Chyba nie myślałeś, że zarwę noc. Trochę się pouczę i idę spać, a przy tobie chyba by nie było szans. - Andrzej uśmiechnął się szeroko
- Podwiozę cię
- Dzięki - Wiki wyszła z jego willi. Zaraz za nią szedł Falkowicz. Zamknął drzwi, otworzył przed Wiktorią drzwi do samochodu, ale ona zatrzymała się. - Skarbie...
- Tak?
- Yyy, no więc mam taką trochę głupią prośbę
- Dawaj - uśmiech nie znikał z twarzy Falkowicza
- Dasz poprowadzić? - Andrzej zakrztusił się własną śliną.
- Słucham...
- No mówiłam, że to głupie. Zapomnij o tym - Wiki już chciała wsiąść do samochodu, ale przytrzymał ją za łokieć
- Wygrałaś - dał jej kluczyki - Ale jak się rozbijemy, to o prostu nie wiem co ci zrobię
- Dobra, dobra - Wiktoria popędziła do drzwi od strony kierowcy. Chwilę potem siedziała za kółkiem
- Prowadziłaś kiedyś?
- No parę razy. - przyznała szczerze
- Masz przy sobie coś na uspokojenie? - Wiktoria pokręciła przecząco głową i przekręciła kluczyk w stacyjce. Przycisnęła gaz. Ruszyli, ale... do tyłu. W ostatniej chwili Wiktoria zahamowała. Falkowicz już był cały spięty, a nawet nie wyjechali na drogę.
Piętnaście minut później byli pod hotelem. Falkowicz głośno odetchnął z ulgą
- Jak następnym razem dam ci kluczyki to uderz mnie porządnie - Wiki zaśmiała się
- Wejdziesz?
- Myślę, że Przemek nie będzie zadowolony z mojego towarzystwa. Zobaczymy się jutro - czule ją pocałował. Ona weszła do hotelu, a on zamiast do swojej willi poszedł do szpitala. Wiedział, że Adam ma właśnie dyżur, a musiał pilnie z nim porozmawiać.
- Adam, zaczekaj - Krajewski zatrzymał się i odwrócił w stronę Falkowicza
- Co jest?
- Musisz mi pomóc
- W czym?
- Skończyłeś już
- Jeszcze nie - odpowiedział Adam
- Pogadamy jak skończysz. Czekam pod szpitalem
- Okey, za jakiś pół godziny kończę dyżur - odpowiedział Adam i popędził do pracy. Andrzej wyszedł ze szpitala i wsiadł do swojego samochodu.
Czterdzieści minut później w samochodzie pojawił się Adam
- Przepraszam, były małe komplikacje. O co chodzi?
- Znasz profesora Siekierę
- Coś mi się obiło o uszy, a co?
- Jest w komisji egzaminacyjnej.
- I co chcesz go przekupić, żeby Wiki zdała? - Krajewski zaśmiał się - A może zastraszyć? - Falkowicz nie odpowiadał - Naprawdę
- Nie mam innego wyjścia. Muszę się jej odwdzięczyć za to, że nas obroniła. Ty też jesteś coś jej winien. Poza ty dla niej zrobiłbym wszystko
- I może mam jechać z tobą?
- No raczej. Sprawdziłem gdzie pracuje. To godzina drogi stąd
- Nie no proszę cię. Ja mam plany na dzisiejszy wieczór
- To się akurat dobrze składa, bo już dawno wyszedł z kliniki - odpowiedział Andrzej - jedziemy tam jutro z samego rana.
- Czyli mogę iść na imprezę, ale nie mogę się zabawić. Ja mam jutro wolne
- No właśnie - powiedział Andrzej - Widzimy się o ósmej. A teraz spadaj - Falkowicz otworzył mu drzwi. Adam niechętnie wyszedł. Poszedł w stronę hotelu, a Andrzej pojechał do domu.
Jak myślicie? Falkowicz przekupi tego profesora i czy Wiki się o tym wszystkim dowie? Jak zareaguje?
Komentować xd
- Co jest? - zapytał przeżuwając kanapkę
- Dostałam rozpiskę egzaminatorów
- I to cię tak zdenerwowało?
- W komisji będzie profesor Siekiera - Andrzej spojrzał na nią zdziwionym spojrzeniem - Przeukochany profesor Siekiera. On mnie po prostu nienawidził. Oblewałam u niego każdy egzamin, chociaż starałam się jak cholera. - Falkowicz wstał i mocno przytulił Wiktorię. Ona wtuliła się w jego ramiona - Na bank obleję
- Nie oblejesz - pocałował ją w czoło, przez nos zmierzał do ust, jednak odepchnęła go od siebie
- Muszę się uczyć. Wpadłam po kilka rzeczy - Falk spojrzał na nią zdziwiony - Chyba nie myślałeś, że zarwę noc. Trochę się pouczę i idę spać, a przy tobie chyba by nie było szans. - Andrzej uśmiechnął się szeroko
- Podwiozę cię
- Dzięki - Wiki wyszła z jego willi. Zaraz za nią szedł Falkowicz. Zamknął drzwi, otworzył przed Wiktorią drzwi do samochodu, ale ona zatrzymała się. - Skarbie...
- Tak?
- Yyy, no więc mam taką trochę głupią prośbę
- Dawaj - uśmiech nie znikał z twarzy Falkowicza
- Dasz poprowadzić? - Andrzej zakrztusił się własną śliną.
- Słucham...
- No mówiłam, że to głupie. Zapomnij o tym - Wiki już chciała wsiąść do samochodu, ale przytrzymał ją za łokieć
- Wygrałaś - dał jej kluczyki - Ale jak się rozbijemy, to o prostu nie wiem co ci zrobię
- Dobra, dobra - Wiktoria popędziła do drzwi od strony kierowcy. Chwilę potem siedziała za kółkiem
- Prowadziłaś kiedyś?
- No parę razy. - przyznała szczerze
- Masz przy sobie coś na uspokojenie? - Wiktoria pokręciła przecząco głową i przekręciła kluczyk w stacyjce. Przycisnęła gaz. Ruszyli, ale... do tyłu. W ostatniej chwili Wiktoria zahamowała. Falkowicz już był cały spięty, a nawet nie wyjechali na drogę.
Piętnaście minut później byli pod hotelem. Falkowicz głośno odetchnął z ulgą
- Jak następnym razem dam ci kluczyki to uderz mnie porządnie - Wiki zaśmiała się
- Wejdziesz?
- Myślę, że Przemek nie będzie zadowolony z mojego towarzystwa. Zobaczymy się jutro - czule ją pocałował. Ona weszła do hotelu, a on zamiast do swojej willi poszedł do szpitala. Wiedział, że Adam ma właśnie dyżur, a musiał pilnie z nim porozmawiać.
- Adam, zaczekaj - Krajewski zatrzymał się i odwrócił w stronę Falkowicza
- Co jest?
- Musisz mi pomóc
- W czym?
- Skończyłeś już
- Jeszcze nie - odpowiedział Adam
- Pogadamy jak skończysz. Czekam pod szpitalem
- Okey, za jakiś pół godziny kończę dyżur - odpowiedział Adam i popędził do pracy. Andrzej wyszedł ze szpitala i wsiadł do swojego samochodu.
Czterdzieści minut później w samochodzie pojawił się Adam
- Przepraszam, były małe komplikacje. O co chodzi?
- Znasz profesora Siekierę
- Coś mi się obiło o uszy, a co?
- Jest w komisji egzaminacyjnej.
- I co chcesz go przekupić, żeby Wiki zdała? - Krajewski zaśmiał się - A może zastraszyć? - Falkowicz nie odpowiadał - Naprawdę
- Nie mam innego wyjścia. Muszę się jej odwdzięczyć za to, że nas obroniła. Ty też jesteś coś jej winien. Poza ty dla niej zrobiłbym wszystko
- I może mam jechać z tobą?
- No raczej. Sprawdziłem gdzie pracuje. To godzina drogi stąd
- Nie no proszę cię. Ja mam plany na dzisiejszy wieczór
- To się akurat dobrze składa, bo już dawno wyszedł z kliniki - odpowiedział Andrzej - jedziemy tam jutro z samego rana.
- Czyli mogę iść na imprezę, ale nie mogę się zabawić. Ja mam jutro wolne
- No właśnie - powiedział Andrzej - Widzimy się o ósmej. A teraz spadaj - Falkowicz otworzył mu drzwi. Adam niechętnie wyszedł. Poszedł w stronę hotelu, a Andrzej pojechał do domu.
Jak myślicie? Falkowicz przekupi tego profesora i czy Wiki się o tym wszystkim dowie? Jak zareaguje?
Komentować xd
sobota, 10 sierpnia 2013
Część 6 HOT!
Następnego dnia Wiki miała zeznawać w sprawie Falkowicza. Do rozpoczęcia rozprawy nie wiedziała co robić. Bronić Falkowicza, czy go pogrążyć?
- Pani Wiktoria Consalida - gdy Wiki weszła na salę rozpraw i zobaczyła Falkowicza na ławie oskarżonych poczuła się jeszcze gorzej. - Proszę się przedstawić, ile pani ma lat, czym się pani zajmuje, gdzie mieszka?
- Wiktoria Consalida, mam 30 lat, jestem chirurgiem w szpitalu w Leśnej Górze. Mieszkam w Leśnej Górze.
- Czy jest pani spokrewniona z oskarżonym? - Wiki spojrzała na Andrzeja. Na jej twarz wlał się nieśmiały uśmiech
- Nie
- Co pani wie o sprawie?
- Profesor Falkowicz jakiś czas temu prowadził badania kliniczne. Z tego co wiem zostały one przerwane
- A co pani wiadomo o lekach stosowanych przez profesora?
- Profesor Falkowicz nie stosuje żadnych leków
- Jak to?
- Znalazłam takie leki wśród rzeczy mojej mamy, ale okazało się, że dostała je podczas trwania badań klinicznych.
- Dziękujemy, może pani usiąść
Parę chwil później nadszedł czas na wyrok.
- Andrzej Falkowicz został oczyszczony ze wszystkich zarzutów. - Wiktoria uśmiechnęła się szeroko, Andrzej odetchnął z ulgą. Po chwili wyszli z sali rozpraw. Czuli na sobie wściekły wzrok Przemka. Nie bacząc na nic namiętnie się pocałowali się namiętnie tuż pod salą rozpraw.
- Chodźmy do mnie - wyszeptał
Wiki posłusznie poszła za Falkiem, wsiadła do jego samochodu i odjechali.
Przed domem Falkowicza znaleźli się po piętnastu minutach. Andrzej otworzył drzwi. Weszli do środka. Wiki zaczęła się rozglądać.
- Przyniosę szampana. Rozgość się.
Falk poszedł do kuchni. Wiktoria zaczęła rozglądać się po mieszkaniu. Zwiedziła kilka pomieszczeń, a potem wyszła na taras. Usiadła na ławce i podziwiała ogród. Chwilę potem na taras wyszedł Falkowicz. Uśmiechnął się do Wiktorii, rozłożył koc, a na nim postawił szampana i kieliszki. Nalał do kieliszków. Podszedł do Wiktorii i podał jej jeden kieliszek.Wypili. Po chwili Wiki wstała. Odstawiła swój kieliszek i zabrała Falkowiczowi. Położyła go na ławce. Potem odwróciła się w stronę Falka. Popatrzyła w jego nieziemskie oczy
- Mam nadzieję, że to nie sen i że obudzę się obok ciebie
- Ja też - wyszeptał i namiętnie pocałował Wiktorię.
Zaczęli się powoli rozbierać. Po chwili byli już w samej bieliźnie. Położyli się na kocu i tam pozbyli się ostatnich części garderoby. Po chwili Falk wszedł w nią. Ich ciała znalazły wspólny rytm, jęki tłumili w namiętnych pocałunkach...
Nadszedł ranek. Andrzeja obudziły pierwsze promienie słońca. Otarł oczy, powoli przypomniał sobie wydarzenia z wczorajszego wieczoru. Uśmiechnął się i odwrócił. Zauważył, że leży sam na kocu, na tarasie kompletnie nagi. Szybko sięgnął po bokserki, spodnie. Zdziwiony zauważył, że z tarasu zniknęła jego koszula. Wziął podkoszulek, który suszył się po praniu na tarasie. Potem poszedł szukać Wiktorii.
- Wiki... - zajrzał do salonu, gabinetu i łazienki. Zrezygnowany zajrzał jeszcze do kuchni. Bardzo się zdziwił gdy zobaczył jak opiera się o drzwi lodówki i próbuje coś w niej znaleźć.
- Masz tu większe pustki niż na pustyni - nawet się nie odwróciła. Falkowicz przyglądał się jej nogom, ponieważ wszystko inne zasłaniały drzwi lodówki. Po chwili zamknęła ją. Jego oczom ukazała się rudowłosa piękność w dużo za wielkiej koszuli. Szeroko się uśmiechnął.
- Może w tej szafce - pokazał na szafkę tuż za Wiktorią. Consalida odwróciła się i zajrzała tam. Świeciła pustkami
- Miało być romantyczne śniadanie, ale chyba skończy się na kanapkach... - wyciągnęła z chlebaka kilka kromek chleba i zaczęła robić kanapki
- Pomóc ci?
- Nie - wylizała nóż po majonezie. Falkowicz ledwo powstrzymywał się, żeby nie zagarnąć jej w swoje ramiona i się z nią nie kochać.
Po chwili Wiktoria położyła talerz z kanapkami na blacie.
- Która godzina
- Po szóstej, mamy jeszcze sporo czasu
- No właśnie... Nie mam tu żadnych rzeczy, więc przed pracą chcę jechać do hotelu.
- Nie ma problemu, podwiozę cię - powiedział
- Dzięki... Masz coś do picia?
- Za tobą jest sok, a w szafce są inne smaki. A jak nie to mogę zrobić kawę, herbatę...
- Dzięki - sięgnęła po sok na szafce i dwie szklanki
- Nie pamiętam kiedy ostatnio jadłem takie śniadanie - uśmiechnął się w jej stronę. Wiki odwzajemniła uśmiech.
Zjedli śniadanie, Wiktoria przebrała się, Andrzej zmienił koszulę i poszedł się ogolić i umyć zęby. Potem jego szczoteczkę przejęła Wiktoria.
Falkowicz podwiózł Wiktorię do hotelu, a sam poszedł do pracy...
Przez cały dzień oboje mieli trudności ze skupieniem się. Ciągle myśleli o poprzedniej nocy i planowali ją jak najszybciej powtórzyć.
Uff... Chyba rekordowa długość xd Pierwszy raz pisałam hota :D Wyszło mi jakoś?
- Pani Wiktoria Consalida - gdy Wiki weszła na salę rozpraw i zobaczyła Falkowicza na ławie oskarżonych poczuła się jeszcze gorzej. - Proszę się przedstawić, ile pani ma lat, czym się pani zajmuje, gdzie mieszka?
- Wiktoria Consalida, mam 30 lat, jestem chirurgiem w szpitalu w Leśnej Górze. Mieszkam w Leśnej Górze.
- Czy jest pani spokrewniona z oskarżonym? - Wiki spojrzała na Andrzeja. Na jej twarz wlał się nieśmiały uśmiech
- Nie
- Co pani wie o sprawie?
- Profesor Falkowicz jakiś czas temu prowadził badania kliniczne. Z tego co wiem zostały one przerwane
- A co pani wiadomo o lekach stosowanych przez profesora?
- Profesor Falkowicz nie stosuje żadnych leków
- Jak to?
- Znalazłam takie leki wśród rzeczy mojej mamy, ale okazało się, że dostała je podczas trwania badań klinicznych.
- Dziękujemy, może pani usiąść
Parę chwil później nadszedł czas na wyrok.
- Andrzej Falkowicz został oczyszczony ze wszystkich zarzutów. - Wiktoria uśmiechnęła się szeroko, Andrzej odetchnął z ulgą. Po chwili wyszli z sali rozpraw. Czuli na sobie wściekły wzrok Przemka. Nie bacząc na nic namiętnie się pocałowali się namiętnie tuż pod salą rozpraw.
- Chodźmy do mnie - wyszeptał
Wiki posłusznie poszła za Falkiem, wsiadła do jego samochodu i odjechali.
Przed domem Falkowicza znaleźli się po piętnastu minutach. Andrzej otworzył drzwi. Weszli do środka. Wiki zaczęła się rozglądać.
- Przyniosę szampana. Rozgość się.
Falk poszedł do kuchni. Wiktoria zaczęła rozglądać się po mieszkaniu. Zwiedziła kilka pomieszczeń, a potem wyszła na taras. Usiadła na ławce i podziwiała ogród. Chwilę potem na taras wyszedł Falkowicz. Uśmiechnął się do Wiktorii, rozłożył koc, a na nim postawił szampana i kieliszki. Nalał do kieliszków. Podszedł do Wiktorii i podał jej jeden kieliszek.Wypili. Po chwili Wiki wstała. Odstawiła swój kieliszek i zabrała Falkowiczowi. Położyła go na ławce. Potem odwróciła się w stronę Falka. Popatrzyła w jego nieziemskie oczy
- Mam nadzieję, że to nie sen i że obudzę się obok ciebie
- Ja też - wyszeptał i namiętnie pocałował Wiktorię.
Zaczęli się powoli rozbierać. Po chwili byli już w samej bieliźnie. Położyli się na kocu i tam pozbyli się ostatnich części garderoby. Po chwili Falk wszedł w nią. Ich ciała znalazły wspólny rytm, jęki tłumili w namiętnych pocałunkach...
Nadszedł ranek. Andrzeja obudziły pierwsze promienie słońca. Otarł oczy, powoli przypomniał sobie wydarzenia z wczorajszego wieczoru. Uśmiechnął się i odwrócił. Zauważył, że leży sam na kocu, na tarasie kompletnie nagi. Szybko sięgnął po bokserki, spodnie. Zdziwiony zauważył, że z tarasu zniknęła jego koszula. Wziął podkoszulek, który suszył się po praniu na tarasie. Potem poszedł szukać Wiktorii.
- Wiki... - zajrzał do salonu, gabinetu i łazienki. Zrezygnowany zajrzał jeszcze do kuchni. Bardzo się zdziwił gdy zobaczył jak opiera się o drzwi lodówki i próbuje coś w niej znaleźć.
- Masz tu większe pustki niż na pustyni - nawet się nie odwróciła. Falkowicz przyglądał się jej nogom, ponieważ wszystko inne zasłaniały drzwi lodówki. Po chwili zamknęła ją. Jego oczom ukazała się rudowłosa piękność w dużo za wielkiej koszuli. Szeroko się uśmiechnął.
- Może w tej szafce - pokazał na szafkę tuż za Wiktorią. Consalida odwróciła się i zajrzała tam. Świeciła pustkami
- Miało być romantyczne śniadanie, ale chyba skończy się na kanapkach... - wyciągnęła z chlebaka kilka kromek chleba i zaczęła robić kanapki
- Pomóc ci?
- Nie - wylizała nóż po majonezie. Falkowicz ledwo powstrzymywał się, żeby nie zagarnąć jej w swoje ramiona i się z nią nie kochać.
Po chwili Wiktoria położyła talerz z kanapkami na blacie.
- Która godzina
- Po szóstej, mamy jeszcze sporo czasu
- No właśnie... Nie mam tu żadnych rzeczy, więc przed pracą chcę jechać do hotelu.
- Nie ma problemu, podwiozę cię - powiedział
- Dzięki... Masz coś do picia?
- Za tobą jest sok, a w szafce są inne smaki. A jak nie to mogę zrobić kawę, herbatę...
- Dzięki - sięgnęła po sok na szafce i dwie szklanki
- Nie pamiętam kiedy ostatnio jadłem takie śniadanie - uśmiechnął się w jej stronę. Wiki odwzajemniła uśmiech.
Zjedli śniadanie, Wiktoria przebrała się, Andrzej zmienił koszulę i poszedł się ogolić i umyć zęby. Potem jego szczoteczkę przejęła Wiktoria.
Falkowicz podwiózł Wiktorię do hotelu, a sam poszedł do pracy...
Przez cały dzień oboje mieli trudności ze skupieniem się. Ciągle myśleli o poprzedniej nocy i planowali ją jak najszybciej powtórzyć.
Uff... Chyba rekordowa długość xd Pierwszy raz pisałam hota :D Wyszło mi jakoś?
wtorek, 6 sierpnia 2013
Część 5
Delikatnie przybliżył się do niej i namiętnie pocałował. Pocałunki przepełnione były coraz większym pożądaniem. Falkowicz nie mógł się już dłużej powstrzymywać i wziął się za rozpinanie swojej koszuli. Potem jego ręce wylądowały na talii Wiktorii. Złapał za koszulkę i powoli ciągnął w górę. Po chwili Consalida zaprotestowała.
- Ktoś nas może zobaczyć...
- Tu nikogo nie ma - Falkowicz nie przestawał całować Wiki.
- Andrzej - delikatnie go odepchnęła
- Dobra, rozumiem... Nie jesteś pewna, czy nie robię tego, ponieważ tylko ty uratujesz mnie przed pudłem. Wiki zrozum, jesteś dla mnie naprawdę ważna - Falkowicz znów przysunął się niebezpiecznie blisko Wiktorii. Nagle usłyszeli szelest.
- A nie mówiłam, że ktoś może nas zobaczyć...
- Wykrakałaś - szelest ucichł. Consalida i Falkowicz położyli się na kocu. Ich głowy leżały na środku obok siebie. Po chwili odwrócili głowy w swoją stronę. Ich usta złączyły się w namiętnym pocałunku
- Musimy już iść. Chcę się pouczyć.
- Jasne, egzamin... Kiedy masz?
- Za tydzień. Cholernie się denerwuję - Wiki wstała. Andrzej zapinał koszulę, którą niedawno sam rozpiął. Nerwowo zapinał guziki. Podeszła do niego Consalida - Pomóc? - powoli zapięła koszulę Falkowicza. Potem czule go pocałowała Wzięli swoje rzeczy i poszli do samochodu
- Kto będzie w komisji?
- Jeszcze nie wiem. Lista będzie wywieszona za dwa dni.
- Na pewno zdasz. Jesteś fantastycznym chirurgiem - powiedział Falk i mocno przytulił Consalidę. Potem otworzył jej drzwi do samochodu - Zapraszam - Wiki wsiadła. Andrzej przeszedł na drugą stronę i usiadł za kierownicą. Pojechali prosto do hotelu rezydentów.
- Pa - Falkowicz otworzył szybę, a Wiki namiętnie go pocałowała
- Może ci pomóc. Chyba mam jeszcze jakieś książki.
- Pojedziesz po nie?
- Jasne. Jak tylko się dowiesz kto jest w komisji to daj mi znać. Może znam i będę wiedzieć na co kładą nacisk.
- Dziękuję - Wiki pocałowała Andrzeja w policzek - Jedź po te książki
- Dla ciebie wszystko księżniczko...
Dwie godziny później siedzieli nad książkami i usypiali na siedząco. Potem usłyszeli trzask drzwi. Momentalnie się poderwali. Po chwili w salonie pojawił się... Przemek.
- Co on tu robi? - zapytał, gdy tylko zauważył profesora
- To ja może już pójdę. Pa - pocałował Wiktorię w czoło - Już tęsknię - Consalida uśmiechnęła się. Falkowicz wyszedł, Przemek kipiał złością, a ona wybiegła za nim
- Poczekaj... - Falkowicz odwrócił się - Zapomniałeś o książkach
- Zatrzymaj je...
- Dziękuję... za wszystko - czule pocałowała Falka w usta. Wszystkiemu przyglądał się Przemek.
- Naprawdę mi na tobie zależy
- Dostałam wezwanie na rozprawę
- Ja też
- Chcę mieć pewność, że po niej nic się nie zmieni - Falkowicz długo się nie zastanawiał tylko przyciągnął Wiki do siebie i ją pocałował
- Obiecuję, że tak będzie. Muszę już iść. Chyba twój przyjaciel mnie nie lubi - Wiki odwróciła się i spojrzała w okno. Stał w nim Przemek ze spojrzeniem godnym bazyliszka. - Lecę - wyszeptał jej do ucha, pocałował w policzek i wsiadł do samochodu. Zanim odjechał zdążył jej pomachać.
Wiki wróciła do hotelu. Przemek nadal stał w oknie.
- Naprawdę nie rozumiesz, że on chce cię wykorzystać
- Gdyby chciał mnie wykorzystać, nie pomagałby mi się uczyć i nie pomagał z egzaminatorem. - Wiktoria zamknęła się w łazience i wzięła prysznic.
- W sądzie powiesz, że o niczym nie wiesz, prawda?
- A co cię to? - krzyknęła z łazienki
- Nie rozumiesz, że te leki mogą zabić twoją mamę lub innych pacjentów. Że są nielegalne.
- Nie porównuj wszystkich pacjentów do Ludmiły. Poza tym to przez ciebie te badania nie istnieją. - Wiki wyszła z łazienki i poszła od razu do swojego pokoju. Po chwili usnęła.
Komentować xd
Zdjęcie - https://www.facebook.com/pages/FAWI-newsy-opowiadania-zabawy/420994798013614?fref=ts
- Ktoś nas może zobaczyć...
- Tu nikogo nie ma - Falkowicz nie przestawał całować Wiki.
- Andrzej - delikatnie go odepchnęła
- Dobra, rozumiem... Nie jesteś pewna, czy nie robię tego, ponieważ tylko ty uratujesz mnie przed pudłem. Wiki zrozum, jesteś dla mnie naprawdę ważna - Falkowicz znów przysunął się niebezpiecznie blisko Wiktorii. Nagle usłyszeli szelest.
- A nie mówiłam, że ktoś może nas zobaczyć...
- Wykrakałaś - szelest ucichł. Consalida i Falkowicz położyli się na kocu. Ich głowy leżały na środku obok siebie. Po chwili odwrócili głowy w swoją stronę. Ich usta złączyły się w namiętnym pocałunku
- Musimy już iść. Chcę się pouczyć.
- Jasne, egzamin... Kiedy masz?
- Za tydzień. Cholernie się denerwuję - Wiki wstała. Andrzej zapinał koszulę, którą niedawno sam rozpiął. Nerwowo zapinał guziki. Podeszła do niego Consalida - Pomóc? - powoli zapięła koszulę Falkowicza. Potem czule go pocałowała Wzięli swoje rzeczy i poszli do samochodu
- Kto będzie w komisji?
- Jeszcze nie wiem. Lista będzie wywieszona za dwa dni.
- Na pewno zdasz. Jesteś fantastycznym chirurgiem - powiedział Falk i mocno przytulił Consalidę. Potem otworzył jej drzwi do samochodu - Zapraszam - Wiki wsiadła. Andrzej przeszedł na drugą stronę i usiadł za kierownicą. Pojechali prosto do hotelu rezydentów.
- Pa - Falkowicz otworzył szybę, a Wiki namiętnie go pocałowała
- Może ci pomóc. Chyba mam jeszcze jakieś książki.
- Pojedziesz po nie?
- Jasne. Jak tylko się dowiesz kto jest w komisji to daj mi znać. Może znam i będę wiedzieć na co kładą nacisk.
- Dziękuję - Wiki pocałowała Andrzeja w policzek - Jedź po te książki
- Dla ciebie wszystko księżniczko...
Dwie godziny później siedzieli nad książkami i usypiali na siedząco. Potem usłyszeli trzask drzwi. Momentalnie się poderwali. Po chwili w salonie pojawił się... Przemek.
- Co on tu robi? - zapytał, gdy tylko zauważył profesora
- To ja może już pójdę. Pa - pocałował Wiktorię w czoło - Już tęsknię - Consalida uśmiechnęła się. Falkowicz wyszedł, Przemek kipiał złością, a ona wybiegła za nim
- Poczekaj... - Falkowicz odwrócił się - Zapomniałeś o książkach
- Zatrzymaj je...
- Dziękuję... za wszystko - czule pocałowała Falka w usta. Wszystkiemu przyglądał się Przemek.
- Naprawdę mi na tobie zależy
- Dostałam wezwanie na rozprawę
- Ja też
- Chcę mieć pewność, że po niej nic się nie zmieni - Falkowicz długo się nie zastanawiał tylko przyciągnął Wiki do siebie i ją pocałował
- Obiecuję, że tak będzie. Muszę już iść. Chyba twój przyjaciel mnie nie lubi - Wiki odwróciła się i spojrzała w okno. Stał w nim Przemek ze spojrzeniem godnym bazyliszka. - Lecę - wyszeptał jej do ucha, pocałował w policzek i wsiadł do samochodu. Zanim odjechał zdążył jej pomachać.
Wiki wróciła do hotelu. Przemek nadal stał w oknie.
- Naprawdę nie rozumiesz, że on chce cię wykorzystać
- Gdyby chciał mnie wykorzystać, nie pomagałby mi się uczyć i nie pomagał z egzaminatorem. - Wiktoria zamknęła się w łazience i wzięła prysznic.
- W sądzie powiesz, że o niczym nie wiesz, prawda?
- A co cię to? - krzyknęła z łazienki
- Nie rozumiesz, że te leki mogą zabić twoją mamę lub innych pacjentów. Że są nielegalne.
- Nie porównuj wszystkich pacjentów do Ludmiły. Poza tym to przez ciebie te badania nie istnieją. - Wiki wyszła z łazienki i poszła od razu do swojego pokoju. Po chwili usnęła.
Komentować xd
Zdjęcie - https://www.facebook.com/pages/FAWI-newsy-opowiadania-zabawy/420994798013614?fref=ts
piątek, 2 sierpnia 2013
Część 4
Wiktoria wróciła bardzo późno do domu. Wszędzie było już ciemno, ale nie wszyscy spali. Ktoś czekał na nią w salonie...
- Nie spieszyłaś się z powrotem... - jego głos wydawał się być spokojny
- Może dlatego, że jutro mam wolne
- Dlaczego ty się z nim spotykasz? On dba tylko o swoje interesy
- Przemo... nie bądź drobiazgowy - Wiki właśnie weszła do łazienki
- Widzę, że strasznie zadowolona wróciłaś...
- Tak i proszę nie psuj mi tego - Wiki weszła pod prysznic, a Przemek wrócił do swojego pokoju.
Ktoś delikatnie pukał do pokoju Wiki. Consalida niechętnie wstała z łóżka. Spojrzała na zegarek, było po piątej. Wściekła otworzyła drzwi, już chciała coś krzyknąć, ale gość zamknął jej usta pocałunkiem...
- Stęskniłem się za tobą - powiedział uwodzicielsko
- Andrzej, co ty tu robisz? Jak się tu dostałeś?
- Nie zapominaj, że mieszka tu mój przyjaciel - Falkowicz odsunął się. Z salonu pomachał im Adam. Wiki spowrotem odwróciła się w stronę Andrzeja. On namiętnie ją pocałował...
- Poczekaj chwilę - Consalida przerwała pocałunki przepełnione coraz większym pożądaniem.
- Co jest?
- No więc ja tak nie chcę... Nie wiem, czy jesteś ze mną, bo mogę cię uratować przed pudłem, czy z jakiegoś innego powodu.
- Rozumiem, ale to nie tak. Naprawdę mi na tobie zależy
- Wiki, co tu tak głośno?
- Chowaj się - Wiki pociągnęła Falkowicza do swojego pokoju, a sama poszła do kuchni. Chwilę potem był tam Przemek
- Czy mi się zdaje, czy słyszałem Falkowicza...
- Zdaje ci się...
- Czemu nie śpisz? - zapytał przysuwając się do niej niebezpiecznie blisko
- Jakoś nie mogę
- Zaśpiewać ci kołysankę?
- Nie dzięki... - Wiktoria wypiła trochę wody i wróciła do swojego pokoju. Falkowicz uśmiechnął się na jej widok. Chwilę potem usłyszeli trzask drzwi z pokoju obok - Musisz iść...
- Widzimy się potem - delikatnie ją pocałował, ale gdy ona starała się uwolnić, coraz bardziej się w nią wpijał
- Mmm - odepchnęła go - Bo nigdy stąd nie wyjdziesz
- Kusząca propozycja
- Idź już
- Pa - Falkowicz pocałował Wiktorię w czoło i wyszedł z jej pokoju.
Około dziewiątej w hotelu nie było nikogo oprócz Wiktorii. Ona właśnie szykowała się do wyjścia. Miała spędzić cały dzień z Falkowiczem. Specjalnie dla niej wziął wolne. Gdy robiła ostatnie poprawki w makijażu usłyszała trąbienie. Wyszła i zobaczyła znajome auto. Z niego wyszedł Falkowicz, jednak nie taki jak zwykle. Miał na sobie białą niedopiętą białą koszulę i lekko sprane jeansy.
- Wow... Świetnie wyglądasz - Andrzej przyjrzał się rudowłosej. Była ubrana w jeansowe szorty i białą podkoszulkę ze śmiesznym nadrukiem. Włosy rozpuszczone, delikatny makijaż. Falkowicz nie mógł oderwać od niej wzroku
- Ty też. Naprawdę super wyglądasz - Wiki uśmiechnęła się
- To gdzie mnie porywasz?
- Niespodzianka - Consalida wsiadła do auta, Falkowicz usiadł za kierownicą. Pojechali. Wiki z początku poznawała okolicę, jednak szybko straciła orientację. Nigdy wcześniej tu nie było, a nie byli daleko od Leśnej góry, tylko kilkanaście kilometrów. Nagle Andrzej zatrzymał się i otworzył drzwi. Poszedł otworzyć bagażnik. Wyjął z niego koc i kosz piknikowy. Potem podszedł do Wiktorii.
- No wysiadaj - Consalida posłusznie wyszła z auta. Falkowicz zamknął je i poszli na pobliską łąkę.
- Przyjechaliśmy na piknik? - zapytała gdy Andrzej wszystko rozłożył
- Tu przynajmniej będziemy sami - uśmiechnął się do niej i położył się na kocu. Wiktoria położyła się tuż obok niego. - Jesteś głodna?
- Niedawno jadłam...
- No nie, a ja sam gotowałem
- Sam? - zdziwiła się Wiktoria - No to muszę spróbować - Falkowicz wyjął jedną z kanapek i włożył Wiktorii do ust. - Pyszna...
Nagle Falkowicz zmienił pozycję. Podparł się łokciem i patrzył z góry na Wiktorię. Gdy spojrzała mu w oczy zobaczył w nich ten ogień, któremu nie mógł się oprzeć. Delikatnie przybliżył się do niej i namiętnie pocałował...
- Nie spieszyłaś się z powrotem... - jego głos wydawał się być spokojny
- Może dlatego, że jutro mam wolne
- Dlaczego ty się z nim spotykasz? On dba tylko o swoje interesy
- Przemo... nie bądź drobiazgowy - Wiki właśnie weszła do łazienki
- Widzę, że strasznie zadowolona wróciłaś...
- Tak i proszę nie psuj mi tego - Wiki weszła pod prysznic, a Przemek wrócił do swojego pokoju.
Ktoś delikatnie pukał do pokoju Wiki. Consalida niechętnie wstała z łóżka. Spojrzała na zegarek, było po piątej. Wściekła otworzyła drzwi, już chciała coś krzyknąć, ale gość zamknął jej usta pocałunkiem...
- Stęskniłem się za tobą - powiedział uwodzicielsko
- Andrzej, co ty tu robisz? Jak się tu dostałeś?
- Nie zapominaj, że mieszka tu mój przyjaciel - Falkowicz odsunął się. Z salonu pomachał im Adam. Wiki spowrotem odwróciła się w stronę Andrzeja. On namiętnie ją pocałował...
- Poczekaj chwilę - Consalida przerwała pocałunki przepełnione coraz większym pożądaniem.
- Co jest?
- No więc ja tak nie chcę... Nie wiem, czy jesteś ze mną, bo mogę cię uratować przed pudłem, czy z jakiegoś innego powodu.
- Rozumiem, ale to nie tak. Naprawdę mi na tobie zależy
- Wiki, co tu tak głośno?
- Chowaj się - Wiki pociągnęła Falkowicza do swojego pokoju, a sama poszła do kuchni. Chwilę potem był tam Przemek
- Czy mi się zdaje, czy słyszałem Falkowicza...
- Zdaje ci się...
- Czemu nie śpisz? - zapytał przysuwając się do niej niebezpiecznie blisko
- Jakoś nie mogę
- Zaśpiewać ci kołysankę?
- Nie dzięki... - Wiktoria wypiła trochę wody i wróciła do swojego pokoju. Falkowicz uśmiechnął się na jej widok. Chwilę potem usłyszeli trzask drzwi z pokoju obok - Musisz iść...
- Widzimy się potem - delikatnie ją pocałował, ale gdy ona starała się uwolnić, coraz bardziej się w nią wpijał
- Mmm - odepchnęła go - Bo nigdy stąd nie wyjdziesz
- Kusząca propozycja
- Idź już
- Pa - Falkowicz pocałował Wiktorię w czoło i wyszedł z jej pokoju.
Około dziewiątej w hotelu nie było nikogo oprócz Wiktorii. Ona właśnie szykowała się do wyjścia. Miała spędzić cały dzień z Falkowiczem. Specjalnie dla niej wziął wolne. Gdy robiła ostatnie poprawki w makijażu usłyszała trąbienie. Wyszła i zobaczyła znajome auto. Z niego wyszedł Falkowicz, jednak nie taki jak zwykle. Miał na sobie białą niedopiętą białą koszulę i lekko sprane jeansy.
- Wow... Świetnie wyglądasz - Andrzej przyjrzał się rudowłosej. Była ubrana w jeansowe szorty i białą podkoszulkę ze śmiesznym nadrukiem. Włosy rozpuszczone, delikatny makijaż. Falkowicz nie mógł oderwać od niej wzroku
- Ty też. Naprawdę super wyglądasz - Wiki uśmiechnęła się
- To gdzie mnie porywasz?
- Niespodzianka - Consalida wsiadła do auta, Falkowicz usiadł za kierownicą. Pojechali. Wiki z początku poznawała okolicę, jednak szybko straciła orientację. Nigdy wcześniej tu nie było, a nie byli daleko od Leśnej góry, tylko kilkanaście kilometrów. Nagle Andrzej zatrzymał się i otworzył drzwi. Poszedł otworzyć bagażnik. Wyjął z niego koc i kosz piknikowy. Potem podszedł do Wiktorii.
- No wysiadaj - Consalida posłusznie wyszła z auta. Falkowicz zamknął je i poszli na pobliską łąkę.
- Przyjechaliśmy na piknik? - zapytała gdy Andrzej wszystko rozłożył
- Tu przynajmniej będziemy sami - uśmiechnął się do niej i położył się na kocu. Wiktoria położyła się tuż obok niego. - Jesteś głodna?
- Niedawno jadłam...
- No nie, a ja sam gotowałem
- Sam? - zdziwiła się Wiktoria - No to muszę spróbować - Falkowicz wyjął jedną z kanapek i włożył Wiktorii do ust. - Pyszna...
Nagle Falkowicz zmienił pozycję. Podparł się łokciem i patrzył z góry na Wiktorię. Gdy spojrzała mu w oczy zobaczył w nich ten ogień, któremu nie mógł się oprzeć. Delikatnie przybliżył się do niej i namiętnie pocałował...
Subskrybuj:
Posty (Atom)