sobota, 28 września 2013

Część 18

Kolejna część, od ostatniej minęły mniej więcej dwa lata ;) Falk wraca do kraju, a Wiki razem z przyjaciółmi wychowuje jego córeczkę... Czy w końcu się spotkają? Czy Andrzej dowie się o dziecku?

- Agata przepraszam, ale pilna operacja. Mam nadzieję, że Julka była grzeczna - krzyknęła Wiki w drzwiach
- Cii - szybko wyszła do niej Woźnicka - Właśnie zasnęła. Jeśli liczysz, że zajmę się tym potworem wieczorem, żebyś ty mogła sobie randkować to się grubo mylisz. Umówiłam się z Markiem
- Z doktorem Rogalskim? To wy znowu jesteście razem?
- No... Można tak powiedzieć...
- Woźnicka, który to już raz się schodzicie? Dziesiąty?
- Ósmy - odpowiedziała wchodząc do łazienki. Wiki zniknęła w swoim pokoju. Spojrzała na swoją ponad roczną córeczkę śpiącą w łóżeczku
- Za bardzo mi go przypominasz... - szepnęła - Tylko włosy masz moje. A charakter nieznośny jak nasze połączenie. - delikatnie odgarnęła mały rudy kosmyk z twarzy Julki. - I właśnie za to cię kocham, chociaż czasami mam ochotę cię stąd wywalić. Zwłaszcza jak budzisz mnie o czwartej nad ranem - Consalida na palcach wyszła ze swojego pokoju. - Na którą idziesz na tą randkę?
- Na ósmą - powiedziała siadając w dresach przed telewizorem
- Agata...
- No?
- To za pół godziny
- Co? - Woźnicka natychmiast się poderwała i pobiegła do swojego pokoju. Po chwili przybiegła z dwoma sukienkami. Szmaragdowa sięgająca do ziemi i zwiewna biała sięgająca ledwo do kolan... - Która?
- A gdzie idziecie?
- Na sympozjum Zajączkowskiego
- Tego Zajączkowskiego?
- Tak... - odpowiedziała Agata
- A planujecie coś później... Bo tą białą dużo łatwiej zdjąć - powiedziała Consalida
- Wiki... Ogar. To która - Woźnicka wzięła białą sukienkę przed siebie. Potem szmaragdową
- Biała - odpowiedziała bez wahania Wiktoria
- Na pewno?
- Tak - nagle usłyszały płacz dziecka
- Charakter po mamusi - powiedziała Agata idąc do swojego pokoju. Consalida popędziła do Julki. Wzięła ją na ręce. Mała trochę się uspokoiła
- Taa... Po mamusi. Po tatusiu niestety

W tym samym czasie na lotnisku... Falkowicz wychodzi z budynku. Uderza go fala wspomnień. Lekko drżącą ręką wyciąga telefon i zamawia taksówkę.
- Nie wierzę - podszedł do niego... Piotr
- Piotrze... Cóż za spotkanie
- Tak... - do Piotra dołączyła Hana - A co ty tutaj robisz?
- Wielki powrót profesora Falkowicza, co? Nie martw się, nie zabawię tu długo. Zostanę tu jakiś miesiąc, muszę pozałatwiać stare sprawy
- Chętnie bym pogadał, ale samolot nam ucieknie
- Jasne, podróż zakochanych... Trzymajcie się - Falk pożegnał się i wsiadł do swojej taksówki - Kłodzka 5...
Po piętnastu minutach był już pod... hotelem. Wszedł do środka
- Rezerwacja na nazwisko Falkowicz - zwrócił się do recjepcjonistki
- Tak... Pokój numer 215 - podała mu kartę - Drugie piętro
- Dziękuję - delikatnie się uśmiechnął. Od dwóch lat rzadko to robił. Nawet nie pamiętał, kiedy ostatnio szczerze się śmiał. Wszedł do swojego pokoju, zapalił światło, postawił walizkę pod ścianą i usiadł na kanapie... Zaczął się zastanawiać, czy dobrze zrobił przyjeżdżając tu. Bał się tego, że w końcu ją znów spotka. Jednak najbardziej bał się tego, że gdy ją znowu zobaczy to zagarnie ją w swoje ramiona i będzie udawał, że ostatnie dwa lata, to był zwykły koszmar...

wtorek, 24 września 2013

Część 17

- Wiki, co się dzieje? - Blanka stała pod łazienką od dobrych dziesięciu minut
- To trwa zdecydowanie za długo - powiedziała do siebie
- Co trwa za długo?
- Blanka... To chyba mi się śni. Proszę uszczypnij mnie
- Powiesz mi wreszcie, o co chodzi? - zapytała lekko wkurzona Blanka
- Później ci wszystko wytłumaczę. Muszę teraz na chwilę wyjść. Zostaniesz sama? Za chwilę przyjdzie Agata
- Mam piętnaście lat. Umiem o siebie zadbać - Consalida już tego nie słyszała. Jak z procy wystrzeliła prosto do... apteki.
Wróciła z kilkoma testami ciążowymi. Blanka spojrzała na nią zdziwiona
- Myślisz, że... Z kim?
- Blanka, potem ci wszystko wytłumaczę, ok? - Wiktoria zatrzasnęła się w łazience. Wyszła po dziesięciu minutach
- I co? - Wiktoria podała jej trzy testy
- Sprawdź, ja nie mogę - młoda Consalida niepewnie spojrzała na testy. Wiki patrzyła jej prosto w oczy, jednak po chwili nie wytrzymała - I co?
- Na dwóch są dwie kreski, a na jednym jest tylko jedna...
- Co?
- Nie czekaj, tak jakby się druga robiła - szybko dodała Blanka
- Ale ja nie mogę być teraz w ciąży - Wiki była bliska rozpaczy. Wyrwała Blance jeden z testów i spojrzała na wynik... Pozytywny... - Cholera. Blanka kopnij mnie porządnie i powiedz, że to wszystko mi się śni. Że nigdy w życiu nie widziałam Andrzeja Falkowicza
- Falkowicza? On jest ojcem dziecka?
- Yhym - Consalida patrzyła na Wiki wyczekująco. - Chodź - weszły do pokoju Wiktorii i usiadły na łóżku.
- Więc...
- Pamiętasz tego bufona, o którym ci tyle opowiadałam.
- Ostatnio coś tam było o wyjeździe do Leszna - odpowiedziała Blanka
- Jakoś tak wyszło, że się zeszliśmy
- Z tą kanalią?
- Błagam cię, nie zamieniaj się w Przemka - poprosiła Wiki
- I co dalej?
- Po śmierci mamy zerwaliśmy, właściwie to ja z nim zerwałam. Nie utrzymuję z nim kontaktu od kilku dni. Zobacz co znalazłam, gdy się pakowałam - Consalida wyjęła z szuflady małe pudełeczko. W środku był pierścionek zaręczynowy z ogromnym, niebieskim diamentem
- Wow, piękny... Co teraz zamierzasz? W ogóle powiesz mu?
- Nie wiem...
- Ale urodzisz to dziecko? - zapytała Blanka z niepokojem
- Oczywiście. Przecież to nie jego wina, że jego matka to wredna suka, a ojciec to po prostu kanalia - młoda Consalida niepewnie się uśmiechnęła.
- Wiki! - krzyknął z salonu Adam
- Co!?
- Musisz ze mną jechać - wpadł do jej pokoju Adam - Andrzej... Andrzej chce wyjechać. Do Londynu. Ma samolot za pół godziny
- I dopiero teraz mi o tym mówisz!? - Consalida wystrzeliła z pokoju jak z procy - Zawieź mnie na lotnisko - krzyknęła poprawiając włosy
- Co!?
- Głuchy jesteś? Zawieź mnie do niego
- Czemu?
- Wyjaśnię ci po drodze. No rusz się - krzyknęła stojąc pod drzwiami. Adam wsiadł do swojego samochodu. Wiki wsiadła od strony pasażera
- No więc?
- Jestem w ciąży...
- Co!? - mało brakowało, a Adam spowodowałby wypadek
- To co słyszysz... Ile mamy jeszcze czasu
- Piętnaście minut
- Cholera, przyspiesz... - nagle utknęli w gigantycznym korku - Adam zrób coś, ja muszę się do niego dostać! - krzyknęła
- Wiki uspokój się. Już nic nie mogę zrobić. Właśnie wyleciał...

sobota, 21 września 2013

Część 16

Minęły trzy dni. Andrzej wziął zaległy urlop, a Wiki próbowała o wszystkim zapomnieć w pracy. Oboje nie chcieli o tym z nikim rozmawiać. Wiktoria ukrywała nieprzespane noce pełne łez pod toną makijażu, a Falkowicz nie przypominał siebie. Był nieogolony, a jego oczy były czerwone od łez. Pierwszy raz od czterdziestu lat płakał. Płakał ilekroć przypomniał sobie o Wiktorii. Pierwszy raz kogoś pokochał i nie potrafił się oswoić ze stratą najważniejszej osoby w jego życiu. Nagle zadzwonił jego telefon. Standardowy telefon od Adama. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że Adam nie jest tylko jego prawą ręką. Jest też przyjacielem. Jednak nie chciał teraz z nim rozmawiać. Szybko odrzucił połączenie. Spojrzał na swoją twarz w lustrze. Nawet on siebie nie poznał. Nagle przyszedł sms. Był pewien, że to Adam. Nie pomylił się...
"Jutro jest pogrzeb Consalidy. Ogarnij się jakoś i przyjdź. Nawet sobie nie wyobrażasz w jakim stanie jest teraz Wiki" Falkowicz rzucił telefonem o ścianę, a łzy znów pociekły mu po policzkach. Przez ostatnie dni wylał ich tysiące litrów. Ilekroć ktoś wypowiedział jej imię od razu przypominał sobie wszystkie wspólne chwile i rozstanie. Teraz znów wszystko wróciło.
- Bo będziesz we mnie tak zakochana, że zrobisz wszystko, żeby mnie uratować
- Jestem chamem i świnią, ale pozwalasz, żebym cię całował
- Rozumiem, ale to nie tak. Naprawdę mi na tobie zależy
- Wiki zrozum, jesteś dla mnie naprawdę ważna
- Obiecuję, że tak będzie. Muszę już iść. Chyba twój przyjaciel mnie nie lubi
- Mam nadzieję, że to nie sen i że obudzę się obok ciebie
I ta ich pierwsza wspólna noc...
- Poza ty dla niej zrobiłbym wszystko
- Naprawdę ci na niej zależy
"Dobranoc kochanie, śpij dobrze :*"
"Kolorowych snów skarbie ;*"
- Wyjdź stąd. Muszę sobie wszystko przemyśleć
- Wiem, że powinienem był to powiedzieć wcześniej, ale nie potrafiłem. Jesteś pierwszą kobietą, w której się zakochałem. Wiktoria, kocham cię i chcę z tobą być 
- Ja też ci tego nigdy nie mówiłam, ale czekałam na twój ruch. Kocham cię
- Zakochał się
- To przez ciebie. Gdyby nie te twoje leki, to mama nadal by żyła. Nienawidzę cię!
- Wiki uspokój się
- To już koniec Andrzej. Nie potrafię z tobą być
Wróciły wszystkie noce i cudowne poranki... Wróciło wszystko. A teraz tak bardzo chciał się odciąć od przeszłości. Przypomniał sobie też jedno z ostatnich wydarzeń...
- Wiki, proszę odbierz. Wiktoria...  - nagle usłyszał automatyczną sekretarkę
- Tu Wiktoria Consalida. Nie mogę teraz odebrać. Zostaw wiadomość po sygnale
- Kocham cię - wyszeptał. Pociągnął nosem próbując powstrzymać łzy - Tak strasznie cię kocham. Nie potrafię bez ciebie żyć. Proszę odezwij się...
Nie wiedział, że Wiki to odsłuchała. Nie wiedział, że chciała do niego zadzwonić, ale w ostatniej chwili się wycofywała.

Nadszedł wieczór i kolejna nieprzespana noc. Wiki wyszła z łazienki i od razu położyła się na łóżku. Wtuliła głowę w poduszkę. Po chwili była cała mokra.
Przemek usłyszał ciche szlochanie Wiki. Wszedł do jej pokoju.
- Ja tego dłużej nie wytrzymam. To, że twoja mama nie żyje to nie koniec świata
- Uwierzyłbyś, gdybym i powiedziała, że to nie o to chodzi?
- Falkowicz? - zapytał. Wiki pokiwała głową. Niewiele myśląc przytuliła się do przyjaciela. On mocno objął ją ramieniem.

Andrzej nie mógł spać w nocy. Około pierwszej postanowił pójść na pogrzeb. Napisał smsa do Adama, z pytaniem o której o gdzie. Potem ruszył do łazienki. Napełnił wannę wodą i wszedł do niej. Poddał się działaniu odprężającej kąpieli. Potem zaczął się golić. Dopiero, gdy spojrzał w lustro zobaczył, że siwieje. Nie miał teraz czasu pójść do fryzjera. Potem usiadł przed kompem. I od razu przytłoczyła go tapeta. A było nią jego wspólne zdjęcie z Wiki. Szybko ją zmienił. Usunął też folder z napisem "Wiki <33", ale nie tak zupełnie. Folder spoczywał w koszu...

Około dziewiątej dowiedział się, że pogrzeb jest za dwie godziny w najbliższym kościele. Gdyby nie sytuacja zaśmiałby się. On - największa kanalia tego świata - idzie do kościoła.

Nie wiedział jak, ale zasnął. Obudził się pięć po jedenastej. Szybko się ubrał i ruszył od razu na cmentarz.

Był tam po dwudziestu minutach. Zauważył, że idzie niewielka procesja. Szybko ruszył a tamtym kierunku. Był pewien, że to pogrzeb Wandy Consalidy, a w tłumie idzie Wiktoria. Nagle dostrzegł rudą czuprynę. Zatrzymał się w miejscu. Stał najwyżej dwadzieścia metrów od procesji. Oni zatrzymali się. Zaczęli wkładać trumnę do grobu. Andrzej posmutniał jeszcze bardziej. Dostrzegł łzy na policzkach Wiktorii. Dopiero wtedy zrozumiał, że to już koniec.

Parę godzin później Wiki oglądała coś w telewizji. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Poprosiłam o zwolnienie, jak tylko przyszedł sms. W poniedziałek mam samolot powrotny
- Blanka, mogłaś coś powiedzieć. Przyjechałabym po ciebie na lotnisko...
- Przestań - powiedziała brunetka
- Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że tu jesteś - wyszeptała Wiktoria i mocno przytuliła swoją córkę

- Cieszę się, że w końcu wróciłeś do żywych - powiedział Adam. Falkowicz nie odpowiedział. Ciągle patrzył gdzieś wcześniej - Chyba jednak nie do końca - powiedział do siebie Krajewski. Nastąpiła chwila ciszy
- Wyjeżdżam stąd. Przekaż moje wymówienie Tretterowi - podał Adamowi dokument - Nie chcę tutaj być
- Rozumiem - Adam poklepał go po ramieniu...
- Jakbyś mógł... Nie, może lepiej nie - Andrzej przymknął na chwilę oczy. Cała nadzieja prysła dziś na pogrzebie, a już wcześniej istniała tylko w wyobraźni Falkowicza. Wszystko przekreśliła śmierć mamy Wiktorii i jej list do Falka
"Wiem, że śmierć mojej mamy to nie twoja wina, ale i tak nasz związek nie ma szans na przetrwanie. Dobrze wiesz, że prędzej, czy później byśmy się rozstali. Może lepiej, że teraz. Jeszcze byśmy się za bardzo zaangażowali. Zapomnij o mnie, jeśli to w ogóle jest możliwe. I bądź szczęśliwy..."
Ten list nadal spoczywał w jego kieszeni. Nie potrafił go wyrzucić, chociaż próbował. Za każdym razem wyjmował go z kosza. Na liście widać było ślady po łzach Wiki, gdy to pisała, i  Falka, gdy to czytał...

- Wiki, co się dzieje? - Blanka stała pod łazienką od dobrych dziesięciu minut
- To trwa zdecydowanie za długo - powiedziała do siebie
- Co trwa za długo?
- Blanka... To chyba mi się śni. Proszę uszczypnij mnie
- Powiesz mi wreszcie, o co chodzi? - zapytała lekko wkurzona Blanka
- Później ci wszystko wytłumaczę. Muszę teraz na chwilę wyjść. Zostaniesz sama? Za chwilę przyjdzie Agata
- Mam piętnaście lat. Umiem o siebie zadbać - Consalida już tego nie słyszała. Jak z procy wystrzeliła prosto do...

I jak?

wtorek, 17 września 2013

Część 15

Nad ranem Falkowiczowi udało się wreszcie usnąć. Spał nie więcej niż godzinę. Obudził go dzwonek telefonu. Najpierw pomyślał, że to jego, więc szybko się poderwał. Dopiero potem zdał sobie sprawę, że to nie jego dzwonek, że taki dzwonek ma Wiki. Poszukał jej wzrokiem. Spała na fotelu. Podniósł się, żeby ją obudzić, ale telefon przestał dzwonić. Uznał, że da jej jeszcze trochę pospać. Wziął ją na ręce i zaniósł do jej pokoju. Gdy otworzył drzwi o mało jej nie wypuścił. Na jej łóżku leżała Agata z Adamem przykryci jedynie satynową kołdrą
- Co jest? - zapytała trochę nieprzytomnie. Zgrabnie zeszła z rąk Falka. - O kurde - wyszła z pokoju. Andrzej był tuż za nią. Zatrzymała się tuż za drzwiami. Falkowicz chciał przejść, ale go zatrzymała - Nadal się gniewasz? - nie odpowiedział, nawet na nią nie popatrzył - Andrzej, naprawdę przepraszam. Nie wiem co mu odbiło... Ja... - Nagle znów zadzwonił jej telefon - Dokończymy tę rozmowę - odebrała telefon, a w tym czasie Andrzej poszedł do łazienki. Nagle usłyszał mały hałas. Coś spadło na ziemię. Założył same spodnie i wyskoczył z łazienki. Na środku salonu stała nieruchoma Wiki. Patrzyła gdzieś w przestrzeń. Myślami była zupełnie gdzie indziej. Ciągle analizowała usłyszane przed chwilą słowa.
- Kotuś, co się stało? - wziął jej telefon i z powrotem go złożył. Spojrzał jej głęboko w oczy.
- Ubieraj się. Idziemy do szpitala...
- Ale o się stało? - Wiki była już przy wyjściu. Andrzej popędził do łazienki. Wziął koszulę i w biegu ją założył. Mimo chłodu na zewnątrz, jemu było aż gorąco ze zdenerwowania. Wiktorię dogonił przy wejściu.
- W czwórce - od razu powiedziała jej pielęgniarka. Wiki nawet nie dziękowała, tylko od razu pobiegła pod wskazaną salę. Falkowicz, który nadal nic nie wiedział, biegł tuż za nią.
Przed czwórką zatrzymał ją Piotr. Trzymał ją mocno, nie dał jej wejść do sali
- Piotr puść mnie. Ja muszę wiedzieć, co się z nią dzieje
- Wiki, nie masz tam po co wchodzić...
- Jak to?
- Przykro mi. Zgon nastąpił dwie minuty temu... - Andrzej od razu domyślił się, że chodzi o matkę Wiktorii. Sam bardzo to przeżył. Natychmiast podszedł do Wiki.
- Co było przyczyną zgonu? - wydukała
- Przedawkowanie. Tym razem zbyt wielka ilość leków. Nic nie mogliśmy zrobić - Andrzej spróbował przytulić ukochaną. Natychmiast go odepchnęła
- To przez ciebie. Gdyby nie te twoje leki, to mama nadal by żyła. Nienawidzę cię!
- Wiki uspokój się - znów spróbował ją przytulić i znów go odepchnęła.
- To już koniec Andrzej. Nie potrafię z tobą być - Falkowicz miał taką minę jakby miał zemdleć. Nawet nie zauważył, kiedy Wiki poszła. Nie panował nad sobą. Nie panował nawet nad łzami, które lały się po jego twarzy. Ze złością i smutkiem wyszedł ze szpitala. Wciąż płacząc wsiadł do samochodu. Nawet nie patrzył gdzie jedzie. Chciał być po prostu jak najdalej od tego miejsca, jak najdalej od wszystkich wspomnień.

Wiki również nie powstrzymywała łez. Cała zapłakana wygrzebała jakąś kartkę. Nabazgrała coś na niej. Potem zamówiła taksówkę i pojechała prosto do... domu Falkowicza. Miała nadzieję, że go tam nie zastanie. Wiedziała, że jeśli zajrzy w jego oczy, natychmiast się na niego rzuci i za wszystko przeprosi. Miała szczęście. Otworzyła drzwi. Zaczęła pakować swoje rzeczy. Przez przypadek z szafki wypadł garnitur Falkowicza. Łzy znów pojawiły się w jej oczach. Szybko go wzięła i schowała z powrotem do szafki. Usłyszała, że coś z niego wypadło. Spojrzała za podłogę. Zdumiona zauważyła czerwone pudełeczko. Mimo, że domyślała się co jest w środku, otworzyła. Przed oczami miała śliczny pierścionek zaręczynowy ze sporym diamentem.
- Kurde - walnęła mocno ręką w łóżko, tak, że aż się zrobiła czerwona. Szybko wrzuciła pudełeczko do szafki i wzięła swoje pozostałe rzeczy. Wychodząc obejrzała się ostatni raz. Przypomniała sobie wszystkie wspólne chwile, wszystkie namiętne noce. Znów się popłakała. Zupełnie jak małe dziecko. Zatrzasnęła za sobą drzwi i szybko stamtąd zwiała...

Niezbyt umiem pisać dramaty... Tylko nie zabijajcie xd Głosujcie w ankiecie :D

sobota, 14 września 2013

Część 14

- Wiki, stój - na szpitalnym korytarzy zaczepił ją Adam
- Co jest? Tylko szybko, bo się trochę spieszę
- Po pierwsze, to mogłabyś być dla mnie trochę milsza - powiedział zalotnie
- A po drugie? - Wiki starała się jak najszybciej dowiedzieć się o co chodzi
- Niedługo mam urodziny i chciałbym zorganizować jakąś imprezę. Może wpadniesz? Oczywiście ze swoim facetem... - dodał szybko Adam
- Kiedy?
- Prawdopodobnie w sobotę
- W sobotę Andrzej ma na popołudnie - odpowiedziała Wiki
- To przyjdzie po dyżurze
- Pogadam z nim - powiedziała Consalida
- Ale wstępnie się zgadasz?
- Mówiłam, że pogadam z Andrzejem - odpowiedziała zdenerwowana Wiki. Ogólnie nie przeszkadzały jej te durne teksty Adama, tylko ostatnio.

Ostatecznie Falkowicz zgodził się iść na imprezę urodzinową Adama. Obiecał Wiktorii, że dołączy do niej po dyżurze. Urodzinki zaczęły się około 20. Było tylko kilka osób. Przemek, Agata, Wiki, jakaś znajoma Adama, a nawet Marek. Rogalski zakumplował się z Adamem. Po sierpowym wyskoczyli razem na piwo i się pogodzili. W tym wszystkim najbardziej ucierpiała Dorota, z którą Marek brał rozwód, Adam nie chciał mieć z nią nic do czynienia, a Radek nie chciał jej znać. Około dziewiątej przyszły dwie stażystki - Ola i Klaudia. Gdy przyszły, Adam zapuścił głośną muzykę i zaczęli tańczyć. Pietrzak chciała coś powiedzieć Przemkowi, ale on odwrócił się w stronę Wiktorii i poprosił ją do tańca. Ona zdziwiona zgodziła się.
- Wiki, możemy pogadać
- Teraz?
- Nom... Chodźmy na zewnątrz. - wyszli z hotelu. Gdy tylko otworzyła drzwi poczuła zimno. Jesień... Przemek od razu to zauważył i podał jej kurtkę.
- Więc o czym chciałeś pogadać? - zapytała zakładając kurtkę Zapały.
- Chciałem cię przeprosić. Trochę za bardzo na ciebie naskoczyłem w związku z Falkowiczem. Właściwie nie wiem co mi odbiło. Ludmiła nie żyje od prawię roku, a ja nadal ją wspominam - Wiktoria przytuliła Przemka. Nie musiał już nic więcej mówić. Czuła, że ona go rozumie...
- Wracamy? - spytała po chwili
- Wracamy... - weszli z powrotem do hotelu.
Dochodziła dwudziesta druga. Adam wpadł na pomysł zagrania w butelkę. Wszyscy byli już podpici z wyjątkiem jednej osoby - Oli, która niezbyt dobrze się bawiła. Cały czas próbowała coś powiedzieć Przemkowi. Ostatecznie zrezygnowała, kiedy przyszedł Falkowicz i sobie poszła.
- Dobrze się bawisz? - objął Wiki w pasie
- Tak. Chodź - pociągnęła Andrzeja za rękę i usiedli na podłodze. Imprezowicze właśnie zaczynali grać w butelkę.

Zabawa powoli się rozkręcała. Niestety oni byli coraz bardziej pijani. Najbardziej trzeźwy był Falk, który wypił najwyżej trzy kieliszki wina. Wiki zakręciła butelką. Wypadło na Adama. Kazała mu pocałować Agatę, na co Marek się wściekł, a dziewczyna zaproszona przez Krajewskiego wyszła. Adam poczuł się trochę nieswojo i postanowił zemścić się na Consalidzie. Gdy zakręcił wypadło na Przemka. Pechowo wybrał wyzwanie. Adam nie namyślając się długo kazał mu pocałować... Falkowicza. Ponieważ Przemek był wstawiony, zrobił to bez wahania. Zanim Falk się spostrzegł, dostał soczystego buziaka od Przemka. Najpierw nikt się nie odezwał, ale potem w pokoju słychać było tylko głośny śmiech...

W salonie pozostało już niewiele osób. Agata poszła spać, Marek i Klaudia zamówili taksówkę, Adam szukał czegoś. Wiki i Andrzej przytrzymywali ledwo przytomnego Przemka i prowadzili go do pokoju.
- Wiki...
- Tak? - spytała przyjaciela, ale z niepokojem spojrzała na Andrzeja. Nie miała pojęcia co powie Przemek. Zapała jednak nic nie powiedział, tylko wyrwał się z uścisku profesora, odwrócił się przodem do Wiktorii i... namiętnie ją pocałował. Nagle coś, a raczej ktoś ją od niej oderwał. Przemek poczuł tylko silne pociągniecie w tył i cios w twarz. Potem wylądował na podłodze...
Wiktoria spojrzała na Falka przepraszającym wzrokiem, jednak on unikał kontaktu wzrokowego. Położył się na kanapie w salonie, jednak nie mógł spać. Ciągle myślał o wydarzeniu sprzed chwili.


Jest pewna osoba, o której zapomniałam w opowiadaniu. Ta osoba nieźle namiesza w następnej części i przede wszystkim w relacjach Wiki i Falkowicza...
Komentujcie

niedziela, 8 września 2013

Część 13

Padnięta Wiktoria położyła się na kanapie w lekarskim i od razu usnęła. Miała za sobą ciężką, kilkugodzinną operację, która powaliłaby każdego. Po chwili do pokoju wszedł Falkowicz. Był wykończony. Gdy zobaczył słodko śpiącą Wiki delikatnie się uśmiechnął. Spod jej nóg wyciągnął koc i nakrył ją. Potem nachylił się, żeby pocałować Consalidę w głowę. Nagle coś wypadło z wewnętrznej kieszeni jego garnituru. Coś, co kupił niedawno. Szybko to podniósł i schował. Niestety, ktoś to zauważył.Andrzej spojrzał w stronę drzwi. Zobaczył tam Przemka. Zapała już otwierał usta, żeby coś powiedzieć. Andrzej przyłożył palec do ust i wyszedł z lekarskiego.
- Odpieprz się wreszcie od Wiki! Najpierw jej nienawidziłeś, a teraz co!? Wielka miłość!?
- Tak, kocham ją, a tobie nic do tego
- To moja przyjaciółka. Będę jej bronić, dopóki... - Przemek się zaciął
- Dopóki?
- Dopóki tego nie przyjmie - wskazał na wystające czerwone pudełeczko z kieszeni Falka
- A potem co? Znienawidzisz ją? - zapytał Falk
- Tak. To będzie koniec naszej przyjaźni - odpowiedział Przemek i sobie poszedł
- Dzieciak - powiedział Falkowicz i schował pudełeczko głębiej. Wiedział, że to jeszcze nie czas. Nagle ktoś wtulił się w jego plecy. Od razu rozpoznał ten dotyk
- Czemu nie śpisz?
- Bez ciebie jakoś nie mogę...
- To jedziemy do domu?
- Mhm - mruknęła Wiki. Andrzej objął ją ramieniem. Razem poszli do samochodu.
- Nie masz już ochoty na truskawki, nie? - Wiki pokręciła przecząco głową - A miał być romantyczny wieczór. - Consalida delikatnie się uśmiechnęła, ale oczy same jej się zamykały. Po chwili odpłynęła w głęboki sen.

Pod dom Falkowicza dojechali dwadzieścia minut. Andrzej zgasił silnik, wyszedł z samochodu i podszedł do drzwi od strony pasażera. Delikatnie odpiął pasy Wiktorii i wziął ją na ręce. Zaczęła się przebudzać.
- Ciii. Śpij - Wiki znów zamknęła oczy i wtuliła się w tors Falka. Andrzej zaniósł ją prosto do sypialni. Zdjął jej buty, a potem skoczył pod prysznic. Gdy wreszcie położył się obok Wiktorii, od razu zasnął.

Falkowicza obudził dźwięk budzika. Szybko go wyłączył, ponieważ Wiki miała dzisiaj wolne. Ubrał się, ułożył włosy, umył zęby. Potem postanowił zrobić śniadanie. Nie wiedział, o której może się obudzić Wiki, więc postawił na kanapki. Szybko uwinął się z małą górą kanapek. Wziął jedną do ust, a resztę postawił na tacy.

Wiktorię obudził dźwięk budzika. Nie chciało jej się wstawać. Nawet się nie poruszyła, nie otworzyła oczu. Słyszała jak Falkowicz się ubiera, a potem wchodzi do łazienki. Potem zszedł na dół. Wiki w końcu zwlekła się z łóżka. Skorzystała z tego, że ma wolną łazienkę i obmyła twarz. Potem odczuła skutki nie zjedzenia kolacji. Od razu zaburczało jej w brzuchu. Zeszła do kuchni i zobaczyła Falkowicza, robiącego kanapki. Tak ją to urzekło, że nie chciała mu przeszkadzać.

Wziął tackę z kanapkami i sokiem i ruszył w stronę drzwi. Gdy tylko się odwrócił zauważył rudą czuprynę tuż przy drzwiach. Posmutniał
- To miało być śniadanie do łóżka... - położył jedzenie na małym stoliku - Ale skoro tu jesteś, to musimy to wykorzystać - przyciągnął ją do siebie i namiętnie pocałował.
- Spóźnisz się - powiedziała między pocałunkami
- Oj tam, oj tam
- Co się stało z tym Falkowiczem, który uwielbiał chodzić do pracy i zwracać złośliwe uwagi ludziom
- Zakochał się - znów pocałował Consalidę. Po chwili oderwali się od siebie. Wiki poprawiła Andrzejowi krawat i pocałowała na pożegnanie. Gdy pojechał, wzięła się za jedzenie kanapek. Po trzech minutach zabójczym tempem pobiegła do łazienki, ponieważ zrobiło jej się niedobrze.
- Cholera, co to może być? - zapytała sama siebie. Potem dokończyła śniadanie, poszła się ubrać i ogarnąć. Ruszyła do hotelu pogadać z Agatą.

Otworzyła drzwi. W hotelu było dziwnie cicho i pusto, jednak usłyszała ciche popłakiwanie. Od razu domyśliła się, że to Agata. Poszła do jej pokoju.
- Hej - krótko się przywitała i mocno przytuliła przyjaciółkę. Agata nic nie mówiła. - Nie przejmuj się w ogóle. Poprawisz ten cholerny egzamin i wrócisz do pracy.
- Szukałam już pracy. Tretter nawet zaproponował, że dopóki nie poprawię egzaminu mogę jeździć w karetce
- To nie jest szczyt marzeń, ale lepsze to niż nic.
- No właśnie... Ale dosyć o mnie. Co tam u ciebie? Jak się udała kolacja?
- Nijak
- Znowu się pokłóciliście?
- Nie. Zadzwonili ze szpitala - odpowiedziała Wiki
- Uff - Agata odetchnęła z ulgą, jednak szybko zauważyła, że Consalida się czymś martwi. - O co chodzi?
- Nie wiem. Coś mi zaszkodziło i kiedy tak usiadłam na kilu, to automatycznie pomyślałam, że jestem w ciąży
- Żartujesz...
- Nie rób takiej miny. Nie jestem w ciąży
- Jesteś pewna?
- Widzę, że niepotrzebnie ci o tym mówiłam. - powiedziała Wiktoria
- Wiki, ja nie chcę zostać ciocią. Nie mam kasy na dzieciaka
- Wal się - Agata od razu oberwała poduszką od Consalidy.
- A teraz tak na poważnie. Zrób sobie test. Będziesz mieć pewność.
- Pewność to ja będę mieć, kiedy mi urośnie ogromny brzuch - Woźnicka delikatnie się uśmiechnęła
- A masz jakieś inne objawy
- Jestem trochę zmęczona, ale to przez pracę, więc to się nie liczy. A tak to nie. I skończmy już ten temat. Jutro mi przejdą mdłości, mówię ci
- Okey. To co robimy?
- Idziemy na zakupy - odpowiedziała Wiki z ogromnym bananem na twarzy. - Masz piętnaście minut, żeby się ogarnąć...

Miał być wczoraj, ale była stypa rodzinna. Obecność obowiązkowa xd Jak wróciłam, to już nie chciało mi się dokańczać i wstawiać :P
Komentujcie

środa, 4 września 2013

Część 12

Minęło już prawie pół godziny odkąd Falkowicz wyszedł z hotelu, a Wiki nadal stała w tym samym miejscem. Ostatnio zdecydowanie za dużo myślała nad swoim związkiem. A jeśli myśli się nad sensem związku, to ten związek przestaje istnieć. Nadal nie mogła pojąć, dlaczego Andrzej nie powiedział, że ją kocha. Przecież to tylko dwa głupie słowa. Ale właściwie to trochę go rozumiała. Ona też bała się zaangażować z głównie jednego powodu. Przeszłość. Ona nigdy nie dawała jej spokoju. A tak bardzo chciała się od niej oderwać...

- Agata, musisz mi pomóc - Woźnicką bardzo zdziwił głoś profesora Falkowicza w telefonie.
- Słucham....
- Bo jest mały problem. Trochę się posprzeczałem z Wiki i nie wiesz, jak ją udobruchać.
- Na pewno nie romantyczna kolacja, ona nie lubi takich klimatów.
- Wiem.
- Może mały wypad do klubu? - Andrzej zrobił wielkie oczy. Od wieków nie był w żadnym klubie.
- Ma jakiś ulubiony
- Miała, ale jest dla niej zbyt sentymentalny. Lepiej, żeby tam nie szła.
- Może lepiej ja zorganizuję jakąś kolację? - zapytał z nadzieją. Jakoś nie widział siebie w klubie.
- Okey. Uwielbia truskawki.
- Dasz radę ją zwabić do mnie na ósmą?
- Raczej tak.
- Dziękuję. - Falkowicz rozłączył się. W myślach już widział dzisiejszy wieczór. Truskawki w czekoladzie, płatki róż, świece. Może Wiki przekona się do romantyzmu. Bo cały ich problem polegał na tym, że on był cholernie romantyczny, a ona nie gustowała w takich klimatach, o czym szybko się przekonał...

Wpół do ósmej już wszystko miał przygotowane. Na małym stoliku stała miska truskawek, trochę czekolady i białe wino. Dookoła porozstawiane były świece i porozrzucane płatki róż. Postanowił zadzwonić do Agaty i zapytać, gdzie są.
- Halo?
- Agata, gdzie jesteście?
- O kurde
- Agata, co się dzieje?
- Przepraszam, zawaliłam po całości, ale nie dam rady podstawić ci Wiki.
- Dlaczego? Powiedz mi, co się dzieje? Coś za Wiki? - Andrzej zdenerwował się na żarty
- Nie, to moja wina. Przepraszam.
- Gdzie ona teraz jest?
- W hotelu - odpowiedziała. Falkowicz rozłączył się. Od razu ruszył do samochodu. Musiał ją jakoś przeprosić, a Agata nie jest mu do tego potrzebna.

Po dziesięciu minutach był już na miejscu. O
d razu ruszył do hotelu. Nawet nie zapukał, tylko sam sobie otworzył i wszedł do środka.
Wiki spojrzała się do tyłu. Była pewna, że słyszała jakiś szmer przy drzwiach. Nie myliła się. Chwilę potem w salonie pojawił się Falkowicz...
- Andrzej? Co ty tu robisz?
- Zabieram cię stąd.
- Co? - zdziwiona Wiki nawet nie zauważyła, kiedy Falk wziął ją na ręce i niósł w kierunku wyjścia - Zostaw mnie. Puść, słyszysz! - Falkowicz zdawał się nie słyszeć jej krzyków. Poszedł prosto do samochodu. Dopiero wtedy postawił ją na ziemi.
- A teraz mnie posłuchaj. - wziął głęboki oddech - Wiem, że powinienem był to powiedzieć wcześniej, ale nie potrafiłem. Jesteś pierwszą kobietą, w której się zakochałem. Wiktoria, kocham cię i chcę z tobą być - Wiki uśmiechnęła się delikatnie. Nie myśląc długo namiętnie pocałowała Falka - Wsiadaj

Podczas jazdy sporo rozmawiali. Andrzej dowiedział się, że Agata została zwolniona z powodu oblanego egzaminu i dlatego zupełnie zapomniała o kolacji. Nie miał jej tego za złe. W końcu odzyskał Wiktorię i tylko to się liczyło...

Podjechali pod willę Wiktorii. Falkowicz szybko wyszedł z samochodu.
- Zaczekasz tu chwilę? - Wiki przytaknęła głową. Andrzej szybkim krokiem poszedł w kierunku wejścia, ale po chwili się wrócił - Ale nie uciekniesz?
- Nie - odpowiedziała ze śmiechem. Falkowicz poszedł do willi. Wrócił po pięciu minutach. Otworzył Wiki drzwi do samochodu. Poszli w stronę domu. Już chciała wejść, ale ją zatrzymał. Otworzył drzwi, zasłonił jej oczy dłońmi i dopiero wtedy weszli do środka...

Falkowicz odsłonił oczy Wiktorii. Jej oczom ukazał się ciemny pokój, oświecony tylko zapachowymi świeczkami. Na podłodze i stoliku porozsypywane były płatki róż, na stoliku stały truskawki, czekolada i białe wino.
- Wow, nie wiedziałam, że ten złośliwy i arogancki Falkowicz potrafi być romantyczny
- Tylko dla wyjątkowych osób - nieśmiało się uśmiechnął. Wiki podeszła do niego
- Ja też ci tego nigdy nie mówiłam, ale czekałam na twój ruch. Kocham cię - czule go pocałowała. Ich pocałunki były coraz zachłanniejsze. Falkowicz powoli zdejmował bluzkę Wiki, jednak ona mu przerwała. Nic nie mówiąc popędziła do łazienki. Wróciła po pięciu minutach. Andrzej był wyraźnie zaniepokojony
- Co się dzieje?
- Nie wiem, chyba jakieś zatrucie
- Od dawna wymiotujesz?
- Andrzej, na litość boską, ja też jestem lekarzem. - uśmiechnęła się niepewnie. On szybko odwzajemnił uśmiech i równie szybko zapomniał o temacie. Wzięli się za jedzenie truskawek. Przy namiętnych pocałunkach przerwał im telefon ze szpitala. Musieli się tam natychmiast znaleźć. Pilna operacja. Nie myśląc długo pojechali do Leśnej Góry...

Komentujcie no i sorry, że tak długo nie było nexta. Szkoła -,-