środa, 26 czerwca 2013

Cz 5 "Widzę, że znalazłaś niezły sposób na odreagowanie emocji..."

- Kto do cholery? - nagle zauważył zapłakaną Consalidę - Wiki... wchodź
Otworzył jej furtkę i wpuścił do środka. Nadal zapłakana mocno przytuliła się do niego. On mocno objął ją ramieniem...
- Mogę się u ciebie zatrzymać na noc?
- Jasne - odpowiedział Andrzej.
Zaprowadził ją do środka, pokazał gdzie jest łazienka, kuchnia i gdzie będzie spać.
- Dziękuję...
- Nie ma sprawy.
Wiktoria poszła do łazienki, wzięła szybki prysznic. potem przejrzała się w lusterku. Oczy miała czerwone i zapuchnięte. Delikatnie obmyła twarz. Gdy wyszła, prawie nie było widać, że płakała. W tym czasie Falkowicz wyjął jej pościel.
- Nie wierzę... Profesor Falkowicz z własnej nieprzymuszonej woli pomaga - powiedziała z niedowierzaniem Consalida. Andrzej uśmiechnął się szeroko.
- Jakbyś czegoś potrzebowała to jestem w pokoju obok. Dobranoc - chciał ją pocałować w policzek, ale Wiki niespodziewanie się odwróciła. Trafił prosto w usta. Buziak przerodził się w namiętny pocałunek. Andrzej zaczął się szarpać z bluzką Wiktorii, a ona rozwiązała mu pasek od szlafroka. Potem wskoczyła na niego. Nogami oplotła mu biodra i znów namiętnie pocałowała. Falkowicz przeniósł ją na łóżko i delikatnie na nie rzucił. Zdjął swoje bokserki i zaczął się kochać z Wiki.

Rano Wiki wyszła z łazienki w szlafroku Falkowicza. On właśnie się przebudzał. Gdy ją zobaczył szeroko się uśmiechnął...
- Widzę, że znalazłaś niezły sposób na odreagowanie emocji...
- Nie narzekam. - powiedziała z uśmiechem. Usiadła obok Andrzeja na łóżku. - Słuchaj, masz jakieś podstawowe przybory typu szczoteczka do zębów, szczotka do włosów. O kosmetyki nie pytam, bo wiem, że nie masz
- Hmm szczoteczki możesz użyć mojej, szczotki nie mam, ale jest grzebień na półce pod lustrem.
- Dzięki - powiedziała Wiktoria i wróciła do łazienki.
Falkowicz wstał i poszedł do swojego pokoju. Założył białą koszulę, niebieskie spodnie i beżową marynarkę. Potem poszedł do łazienki. Wiki akurat myła zęby. Podszedł do niej i delikatnie pocałował w odkryte ramię. Wiki trochę zdziwiona wzruszyła ramionami i dalej myła zęby. Właśnie miała wypluwać pastę, kiedy usłyszała:
- Może powinniśmy częściej się spotykać. - Wiki o mało się nie zadławiła pastą
- W tym sensie?
- W każdym - powiedział i zaczął całować Wiki po ramieniu, szyi, obojczyku
- Nie chcę cię martwić, ale jesteśmy spóźnieni do pracy
- A co z moją propozycją?
- Pogadamy w samochodzie...
- Kto ci powiedział, że cię podwiozę? - Wiktoria uśmiechnięta pokręciła z niedowierzaniem głową.

Później w samochodzie...
- Słuchaj, ty tak na serio?
- Ale z czym?
- No wiesz... - odpowiedziała Wiki
- Jak najbardziej serio. To zgadzasz się?
- Ale pod jednym warunkiem
- Słucham...
- Nikt nie może się dowiedzieć, że się spotykamy, już mam wystarczająco dużo problemów z Przemkiem
- Z Przemkiem? - zapytał Falkowicz
- No tak... Przecież dowiedział się, że się przespaliśmy
- Co? Przecież nikt nie miał się dowiedzieć! - krzyknął
- Nie krzycz... To nie moja wina, że podsłuchał naszą rozmowę.
- Przepraszam...
- Zmieniłeś się... Jeszcze kilka miesięcy, a nawet tygodni temu to słowo nie przeszłoby ci przez gardło, a teraz dwa razy w ciągu dwóch dni... Brawo
Falkowicz uśmiechnął się szeroko
- Wysadzisz mnie przed hotelem, skoczę tylko do łazienki. Na przyszłość będę pamiętać, żeby brać ze sobą kosmetyki
- i tak wyglądasz pięknie...
- Wow, wow, wow. Poczekaj chwilę. Jedno dobre słowo na dzień całkowicie wystarczy. Chcesz, żebym padła na zawał?
- Nie - odpowiedział ze śmiechem Andrzej
- Zatrzymaj się...
- Co? - zapytał Falkowicz, ale stanął
- No chyba nie chcesz, żeby nas ktoś zauważył... Przejdę się, to niedaleko. Już widać szpital
- Na pewno? - zapytał Falk
- Tak - powiedziała Wiktoria i wyszła z auta. Falkowicz nadal stał w miejscu - No jedź już. Widzimy się za pół godziny
- Ok - odpowiedział i ruszył do szpitala. Wiki ruszyła z buta do hotelu rezydentów...

2 komentarze: