poniedziałek, 24 czerwca 2013

Cz 3 "To się więcej nie powtórzy i nikt się nie może o tym dowiedzieć, rozumiesz..."

Wiktoria przebudziła się. Od razu zauważyła, że nie jest w swoim pokoju, tylko w składziku. Szybko przypomniała sobie wydarzenia z ostatniego wieczoru. Przemek i Ola będą rodzicami, wielka rozpacz... i noc z Falkowiczem. Właśnie Falkowiczem. Wiktoria dopiero teraz spostrzegła, że wciąż tu siedzi. Jest wyraźnie zamyślony. Chyba nawet nie zauważył, że się obudziła. Wiki delikatnie poruszyła się. Usłyszał. Popatrzył na Wiki. Jego twarz była nieprzenikniona, nie zdradzała żadnych emocji. Zupełnie jak maska.
- Lepiej się ubierz. Ktoś może tu przyjść - głos również nic nie zdradzał. Był jakiś... inny.
Consalida posłuchała jego rady. Chwilę później już ubrana stanęła przed Falkiem.
- Musimy porozmawiać - zaczęła
- Tak, ale nie tutaj.
- Więc gdzie?
- Spotkajmy się za godzinę w moim samochodzie. Jest w lewym rogu parkingu
- Znajdę - odpowiedziała Wiki. - Mam jeszcze jedno pytanie. Która godzina?
Andrzej spojrzał na wyświetlacz telefonu
- Wpół do siódmej
Chwilę później Wiki wyszła ze składzika. Andrzej, żeby nie stwarzać pozorów wyszedł piętnaście minut później.

Po pięciu minutach Wiki była w hotelu rezydentów. Najciszej jak potrafiła wślizgnęła się najierw do swojego pokoju, a potem do łazienki. Przebrała się, uczesała, pomalowała. Gdy wyszła było dziesięć po siódmej. Jej lokatorzy właśnie się przebudzali. Pierwsza ze swojego pokoju wyszła Agata. W salonie zobaczyła Wiktorię...
- Wiki? Weź mnie ktoś uszczypnij... - jej prośbę spełnił Przemek, który akurat wszedł do salonu. Jednak Wiktoria nie miała ochoty na niego patrzeć. Woźnicka zauważyła to. Gdy Przemek poszedł do łazienki przysiadła się do przyjaciółki - Co jest? Pokłóciliście się?
- To jest dużo bardziej skomplikowane, niż ci się wydaje...
- W takim razie co jest na rzeczy?
- Myślę, że niedługo sama się dowiesz - odpowiedziała Wiki. W tym momencie do salonu wszedł Zapała. Agata korzystając z tego, że Adam jeszcze śpi popędziła do łazienki. Przemek dosiadł się do Wiktorii. Consalida od razu wstała, ale on ją zatrzymał.
- Poczekaj... Muszę ci powiedzieć coś ważnego. Potrzebuję twojej rady.
- Wybacz, śpieszę się. Przed pracą muszę coś załatwić - przynajmniej nie musiała kłamać. Przecież musiała się jeszcze spotkać z Falkowiczem. Szybko wyszła z hotelu. Spojrzała na zegarek. Jeszcze kilka minut. Za te kilka minut wszystko będzie jasne, przynajmniej w sprawie z Falkowiczem.

Na parkingu była chwilę przed czasem. Andrzej już siedział w aucie. Delikatnie zapukała w szybę pasażera. Otworzył jej drzwi. Usiadła na siedzeniu. Przez chwilę zastanawiała się jak zacząć rozmowę. Z tej opresji wybawił ją Falkowicz...
- To się więcej nie powtórzy i nikt się nie może o tym dowiedzieć, rozumiesz...
- Właśnie to miałam powiedzieć...
- Cieszę się, że myślimy podobnie - jego głos był oschły. Wiktoria wyszła z auta i poszła do szpitala. Była trochę oburzona. Liczyła na choć odrobinę dobroci z jego strony. A on zamiast być jak zwykle miłym i szarmanckim, był oschły i nieczuły.

Gdy Wiktoria weszła do szpitala walnął ręką o kierownicę. Nie o to mu chodziło. Nie chciał jej zdenerwować, ani tym bardziej skrzywdzić. Chciał tylko, żeby nikt się nie dowiedział. Musiał jak najszybciej naprawić to co zrobił. Musiał ją... przeprosić. Nawet sam nie wierzył w to co pomyślał. On i przeprosiny. Niemożliwe, ale niedługo będzie prawdziwe.

   Komentujcie, plose

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz