Ci co oglądali ten filmik, pewnie już kojarzą skąd wziął się pomysł na opowiadanie. Od razu mówię, że moje opo nie skończy się w tym samym momencie co filmik. Będzie dalej :) Może nawet wcisnę te oświadczyny Falkowicza, o których była mowa w "Pytaniu na śniadanie" xdd
Minęły dwa tygodnie, a lekarze nadal nic nie podejrzewali co do związku Wiktorii i Falkowicza. Wyjątkiem była Agata, której Przemek wygadał się o wspólnej nocy Andrzeja i Consalidy. Woźnicka wiele razy próbowała coś wyciągnąć z Wiki, ale bezskutecznie.
Kolejnego dnia Wiki była dziwnie wesoła i... miła. W podskokach przemierzała szpitalny korytarz. Nawet skomplementowała ubiór Agaty
- Co jej jest? - zapytała Niny, z którą akurat szła na konsultację. Rudnicka wzruszyła ramionami. - Egzamin specjalizacyjny, załamanie nerwowe, przerwy w pracy, randki, Falkowicz... - Wiktoria trochę posmutniała. Przypomniała sobie wszystkie wspólne chwile, zwłaszcza z ostatnich tygodni. Bardzo denerwowało ją to, że w pracy, przy innych lekarzach Falkowicz był trochę inny. Jak zwykle szarmancki, ale jej unikał. Oczywiście ukrywał to, ale Wiktoria od razu zauważyła, że spędzają dużo mniej czasu ze sobą w pracy niż kiedyś.
- Wiki, halo... - Agata machała jej jakimiś dokumentami przed twarzą.
- Mówiłaś coś? - zapytała Consalida
- No i wszystko wróciło do normy... A tak się cieszyłam ze zmiany
- No ja też - odpowiedziała Nina - Chodź - zaciągnęła Agatę do swojego pacjenta na pilną konsultację
Już smutna Wiktoria poszła do swoich pacjentów. Cały czas myślała tylko o jednej osobie - o Falkowiczu. I to właśnie jego spotkała, gdy szła korytarzem. Nie patrzyła, gdzie idzie, więc wpadła na niego. On przytulił ją, ale tylko na chwilę, szybko puścił, żeby nikt niczego nie podejrzewał.
- Ziemia do Wiktorii - powiedział
- Przepraszam, zamyśliłam się - Falkowicz trochę posmutniał. W jej zdaniu zabrakło tylko wyrazu "Profesorze".
- Co jest?
- Wiem, że sama tego chciałam, ale nie spodziewałam się, że będziesz taki oschły, nieprzyjemny. Zupełnie jakby nic nas nie łączyło
- Myślałem...
- To źle myślałeś
- Przepraszam - odpowiedział i przytulił Wiktorię. Oczywiście po przyjacielsku, jednak prawię nikt tego nie zauważył. Prawię, bo całej scenie przyglądała się... Agata.
Falkowicz i Wiki udali się do swoich pacjentów. Przez cały dzień Woźnicka próbowała złapać Conslaidę jednak bezskutecznie. Trafiła na nią dopiero wieczorem. Siedziała w czerwonym fotelu i przeglądała historię choroby jednej z pacjentek. Agata usiadła na fotelu obok niej. Wiki od razu wyczuła pytający wzrok przyjaciółki
- Co jest? - zapytała blondynki
- Wiedziałam, że coś między wami jest...
- Między kim? - ruda lekarka udawała, że nie wie o co chodzi
- Nie udawaj. Co jest między tobą a Falkowiczem?
- Nic
- A tak poważnie? - zapytała Agata
- No w pewnym sensie z nim jestem - Agata zrobiła wielkie oczy
- A co znaczy to "w pewnym sensie"
- Nikt o nas nie wie i nie może się dowiedzieć - odpowiedziała Wiktoria. Szybko zauważyła pytający wzrok Woźnickiej. Martwiła się o nią - Jesteśmy dorośli, wiemy na co się zdecydowaliśmy
- Nie wydaje mi się...
- Ale co ci się nie wydaje? Trochę mi ten układ nie pasuje, to fakt, ale wolę taki niż te wszystkie spojrzenia i głupie uwagi - odpowiedziała Wiki - Proszę cię, nie mów nikomu, a zwłaszcza Przemkowi
- Dobrze - odpowiedziała Woźnicka
- No dosyć o mnie... Co u ciebie?
- Nic nowego...
- Cześć, widziałyście gdzieś Przemka? - głos wydawał im się znajomy. spojrzały do góry, na kobietę, która pytała o Przemka. Agata nie mogła się poruszyć, a Wiktoria o mało się nie udławiła - To widziałyście, czy nie?
- Ludmiła co ty tu robisz? - zapytała wstrząśnięta Wiktoria
- Przepraszam, jeśli was zaskoczyłam...
- Jak to jest w ogóle możliwe, że żyjesz?
- A to? Ktoś się pomylił, umarła inna dziewczyna z rakiem kręgosłupa, a zadzwonili do Niny przez pomyłkę
- Dlaczego się nie kontaktowałaś? - zapytała Wiktoria
- Głupia sytuacja... W Izraelu mają zupełnie inne wtyczki niż w Polsce, nie mogłam się podłączyć do prądu
- Aha... Przemek powinien być w lekarskim... Tylko uprzedzam, że będzie to dla niego niemały szok
- Jasne, przygotowałam się na to - ruszyła do lekarskiego, ale Wiki zatrzymała ją, żeby zadać jeszcze jedno pytanie...
- A ty... nie powinnaś się teraz leczyć w Izraelu?
- Jestem już całkowicie zdrowa. Guz się rozpadł, nawet nie ma po nim śladu - odpowiedziała zadowolona Ludmiła. Kobieta poszła spotkać się z Przemkiem.
- Jakie ta dziewczyna ma szczęście - powiedziała Wiki - chociaż nie do końca...
- Jak to nie do końca? - wreszcie odezwała się Agata.
- Przemo się nie pochwalił... No może to nie powód do chwały - odpowiedziała Wiktoria - Muszę lecieć, pogadamy jutro. Pa
- Pa - odpowiedziała, ale już nie było rudej pani doktor. Postanowiła iść do swoich pacjentów
Powoli weszła na piętro. Zauważyła tam... Wiktorię. Komuś machała. Agata wcale się nie zdziwiła, gdy zobaczyła Falkowicza wsiadającego do swojego auta. Odjechał, ale wyjął komórkę. Komuś coś pisał
- Co tu robisz?
- Eee, nie zdążyłam się pożegnać
- Znając życie jeszcze go dzisiaj zobaczysz - wtedy do Wiki przyszedł sms
"Widzimy się wieczorem... Mam dla ciebie niespodziankę. Czekam przed moją willą"
Przeczytała z dziesięć razy, a jej uśmiech coraz bardziej się pogłębiał. W podskokach poszła się przebrać. Potem ruszyła do hotelu założyć sukienkę. Poprawiła włosy i makijaż i pojechała do domu Falkowicza.
Komentujcie, plose
sobota, 29 czerwca 2013
czwartek, 27 czerwca 2013
Cz 6 "Nawet nie wiesz jak głupio wyglądasz, kiedy tak zadzierasz głowę"
Minął tydzień. Wiki coraz częściej znikała na noce. Pojawiała się dopiero rano w szpitalu, oczywiście albo przychodziła na pieszo, albo udawali, że Falkowicz zabrał ją po drodze. Agata wypytywała Wiki, gdzie przebywa przez całe noce, Przemek się do niej nie odzywał, ale wyglądało na to, że nikomu nie powiedział. Reszta miała głęboko gdzieś, gdzie Wiktoria spędza noce. Pewnego dnia Przemek nie wytrzymał. Wiktoria właśnie szykowała się do wyjścia. Była cała w skowronkach.
- Sypiasz z nim, prawda? - zapytał Przemek
- Z kim?
- Nie udawaj. Dobrze wiesz o kim mówię
- Okey wiem, ale nie wiem po jaką cholerę wtrączas się do moich spraw. Jeśli koniecznie chcesz wiedzieć, to nie, nie sypiam z nim, nie spotykam się z nim, widuję go tylko w pracy
- Więc gdzie tak pędzisz?
- Umówiłam się na randkę.. Co, nie mogę się umawiać z nikim innym poza tobą?
- Oczywiście, że możesz, tylko nie z Falkowiczem - odpowiedział Zapała
- Czemu?
- Wiki on jest draniem i oszustem. Doprowadził do śmierci Ludmiły, a ty się jeszcze pytasz czemu...
- Ja nie żyję samą przeszłością Przemek. Trzeba iść dalej. To po pierwsze, a po drugie, wierzę, że ludzie się zmieniają
- Tacy dranie nigdy się nie zmieniają - odpowiedział Przemek
- A skąd ty możesz to wiedzieć?
- Po prostu wiem.
- To twoje "Po prostu wiem" nic nie znaczy... Gdybyś chociaż miał dowód
- Mam dowód
- No to słucham - powiedziała Consalida
- Ludmiła. Umarła, bo ją oszukał. Gdyby zaczęła się leczyć, nadal by żyła
- Ale proszę cię, ten twój niby dowód nic nie znaczy. Założę się, że gdyby Ludmiła zaczęła się leczyć to i tak by umarła. Umarłaby, bo była chora i nie zmienisz tego. Może po prostu umarłaby trochę później
- A ty co? Zakochałaś się w nim, że tak go bronisz?
- Nie po prostu uważam, że nie jest takim draniem i oszustem za jakiego wszyscy go uważacie
- Weź już lepiej idź na tą swoją randkę. Ta rozmowa do niczego nie prowadzi... - powiedział Przemek
- Widzimy się jutro w pracy
- Znów nie wracasz na noc?
- Mam nadzieję, że nie - powiedziała Wiki i wyszła z hotelu. Chwilę później była w drodze na spotkanie z... Falkowiczem.
- Spóźniłaś się dwie minuty - powiedział spoglądając na zegarek
- Jak zwykle przemiły... - odpowiedziała z uśmiechem Wiki i pocałowała Falka prosto w usta.
- No a jak... - odpowiedział Falkowicz. Wiktoria usiadła i zaczęła rozglądać się po otoczeniu. Byli w małej, ale wytwornej restauracji. Wokół było mnóstwo rzeźb i kwiatów. Stoliki były tylko dwu i czteroosobowe, okrągłe i pokryte białym obrusem. Na stolikach były kwiaty i menu. Z sufitu zwisał ogromny i przepiękny żyrandol - Nawet nie wiesz jak głupio wyglądasz, kiedy tak zadzierasz głowę
- Dzięki...
- Zawsze do usług - odpowiedział Andrzej
- Zmieniłeś się - powiedziała poważnie Wiki
- Ale co? Wyładniałem? - zaśmiali się, ale po chwili Wiki znów spoważniała
- Ja nie żartuję... Jesteś jakiś... lepszy. Nawet nie wiedziałam, że masz poczucie humoru, albo, że jesteś taki czuły
- Zawsze byłem, jestem taki tylko dla wyjątkowych osób - odpowiedział Falkowicz
- Nie żartuj
- Mówię śmiertelnie poważnie... Co zamawiasz? - zamienił temat
- Prawdę mówiąc nawet nie wiem co to za dania. Może ty coś zaproponujesz...
- W takim razie może Fettucine z pieczonymi pomidorami
- Brzmi obłędnie - odpowiedziała Wiki
- To biorę... Jakie wino?
- Nie znam się na tym... - odpowiedział Andrzej
- Nie żartuj
- No dobrze... - zaczeił kelnera - Poprosimy dwie porcje Fettucine z pieczonymi pomidorami i Pinot grigio
- Pinot grigio?
- Białe wino, delicje
- Skoro tak mówisz.. - odpowiedziała Wiki. Kelner poszedł do kuchni, oni zaczęli rozmawiać. Chwilę potem przyszedł kelner i nalał im wina. Odczekali dziesięć minut, aż zrobią danie dla nich popijając wino i cały czas rozmawiając. Wiki była zdumiona gustem Falkowicza. Bardzo smakowało jej wino, a danie to była prawdziwa rozkosz.
- Smakowało? - zapytał później w samochodzie
- I to jeszcze jak
- Cieszę się... Jedziemy do mnie?
- Jeśli nie masz nic przeciwko
- Żartujesz sobie? - ruszył prosto do swojej willi
- Dziękuję za wspaniałą kolację - powiedziała już w domu Falkowicza - Ile jestem ci winna
- Myślę, że ta noc całkowicie mi wystarczy - odpowiedział przysuwając się do niej
- Im częściej się spotykamy tym bardzej stajesz się zbereźny
- Ja?
- A kto ja? - zapytała Wiki, już nie czekała na odpowiedź Andrzeja tylko namiętnie go pocałowała. Skończyli oczywiście w łóżku
- Muszę tu przywieźć więcej rzeczy
- Jak chcesz możesz się tu w ogóle wprowadzić, właściwie to już tu mieszkasz
- Możesz być przez chwilę poważny - Falkowicz pokręcił głową - Trudno, masz jakiś długopis? - Andrzej natychmiast podał Wiktori narzędzie do pisania. Nabazgrała sobie coś na ręcę i oddała długopis. Zanim zdążyła zabrać rękę Falkowicz ją chwycił i spojrzał co napisania. Odczytanie sprawiało mu niemałą trudność. W końcu pojął, że chodzi o ubrania, kosmetyki i szczoteczkę do zębów
- Tylko mi nie zajmij całej szafy
- Spokojnie, naprawdę nie będzie tego wiele - odpowiedziała Wiki
Komentujcie plis :)
- Sypiasz z nim, prawda? - zapytał Przemek
- Z kim?
- Nie udawaj. Dobrze wiesz o kim mówię
- Okey wiem, ale nie wiem po jaką cholerę wtrączas się do moich spraw. Jeśli koniecznie chcesz wiedzieć, to nie, nie sypiam z nim, nie spotykam się z nim, widuję go tylko w pracy
- Więc gdzie tak pędzisz?
- Umówiłam się na randkę.. Co, nie mogę się umawiać z nikim innym poza tobą?
- Oczywiście, że możesz, tylko nie z Falkowiczem - odpowiedział Zapała
- Czemu?
- Wiki on jest draniem i oszustem. Doprowadził do śmierci Ludmiły, a ty się jeszcze pytasz czemu...
- Ja nie żyję samą przeszłością Przemek. Trzeba iść dalej. To po pierwsze, a po drugie, wierzę, że ludzie się zmieniają
- Tacy dranie nigdy się nie zmieniają - odpowiedział Przemek
- A skąd ty możesz to wiedzieć?
- Po prostu wiem.
- To twoje "Po prostu wiem" nic nie znaczy... Gdybyś chociaż miał dowód
- Mam dowód
- No to słucham - powiedziała Consalida
- Ludmiła. Umarła, bo ją oszukał. Gdyby zaczęła się leczyć, nadal by żyła
- Ale proszę cię, ten twój niby dowód nic nie znaczy. Założę się, że gdyby Ludmiła zaczęła się leczyć to i tak by umarła. Umarłaby, bo była chora i nie zmienisz tego. Może po prostu umarłaby trochę później
- A ty co? Zakochałaś się w nim, że tak go bronisz?
- Nie po prostu uważam, że nie jest takim draniem i oszustem za jakiego wszyscy go uważacie
- Weź już lepiej idź na tą swoją randkę. Ta rozmowa do niczego nie prowadzi... - powiedział Przemek
- Widzimy się jutro w pracy
- Znów nie wracasz na noc?
- Mam nadzieję, że nie - powiedziała Wiki i wyszła z hotelu. Chwilę później była w drodze na spotkanie z... Falkowiczem.
- Spóźniłaś się dwie minuty - powiedział spoglądając na zegarek
- Jak zwykle przemiły... - odpowiedziała z uśmiechem Wiki i pocałowała Falka prosto w usta.
- No a jak... - odpowiedział Falkowicz. Wiktoria usiadła i zaczęła rozglądać się po otoczeniu. Byli w małej, ale wytwornej restauracji. Wokół było mnóstwo rzeźb i kwiatów. Stoliki były tylko dwu i czteroosobowe, okrągłe i pokryte białym obrusem. Na stolikach były kwiaty i menu. Z sufitu zwisał ogromny i przepiękny żyrandol - Nawet nie wiesz jak głupio wyglądasz, kiedy tak zadzierasz głowę
- Dzięki...
- Zawsze do usług - odpowiedział Andrzej
- Zmieniłeś się - powiedziała poważnie Wiki
- Ale co? Wyładniałem? - zaśmiali się, ale po chwili Wiki znów spoważniała
- Ja nie żartuję... Jesteś jakiś... lepszy. Nawet nie wiedziałam, że masz poczucie humoru, albo, że jesteś taki czuły
- Zawsze byłem, jestem taki tylko dla wyjątkowych osób - odpowiedział Falkowicz
- Nie żartuj
- Mówię śmiertelnie poważnie... Co zamawiasz? - zamienił temat
- Prawdę mówiąc nawet nie wiem co to za dania. Może ty coś zaproponujesz...
- W takim razie może Fettucine z pieczonymi pomidorami
- Brzmi obłędnie - odpowiedziała Wiki
- To biorę... Jakie wino?
- Nie znam się na tym... - odpowiedział Andrzej
- Nie żartuj
- No dobrze... - zaczeił kelnera - Poprosimy dwie porcje Fettucine z pieczonymi pomidorami i Pinot grigio
- Pinot grigio?
- Białe wino, delicje
- Skoro tak mówisz.. - odpowiedziała Wiki. Kelner poszedł do kuchni, oni zaczęli rozmawiać. Chwilę potem przyszedł kelner i nalał im wina. Odczekali dziesięć minut, aż zrobią danie dla nich popijając wino i cały czas rozmawiając. Wiki była zdumiona gustem Falkowicza. Bardzo smakowało jej wino, a danie to była prawdziwa rozkosz.
- Smakowało? - zapytał później w samochodzie
- I to jeszcze jak
- Cieszę się... Jedziemy do mnie?
- Jeśli nie masz nic przeciwko
- Żartujesz sobie? - ruszył prosto do swojej willi
- Dziękuję za wspaniałą kolację - powiedziała już w domu Falkowicza - Ile jestem ci winna
- Myślę, że ta noc całkowicie mi wystarczy - odpowiedział przysuwając się do niej
- Im częściej się spotykamy tym bardzej stajesz się zbereźny
- Ja?
- A kto ja? - zapytała Wiki, już nie czekała na odpowiedź Andrzeja tylko namiętnie go pocałowała. Skończyli oczywiście w łóżku
- Muszę tu przywieźć więcej rzeczy
- Jak chcesz możesz się tu w ogóle wprowadzić, właściwie to już tu mieszkasz
- Możesz być przez chwilę poważny - Falkowicz pokręcił głową - Trudno, masz jakiś długopis? - Andrzej natychmiast podał Wiktori narzędzie do pisania. Nabazgrała sobie coś na ręcę i oddała długopis. Zanim zdążyła zabrać rękę Falkowicz ją chwycił i spojrzał co napisania. Odczytanie sprawiało mu niemałą trudność. W końcu pojął, że chodzi o ubrania, kosmetyki i szczoteczkę do zębów
- Tylko mi nie zajmij całej szafy
- Spokojnie, naprawdę nie będzie tego wiele - odpowiedziała Wiki
Komentujcie plis :)
środa, 26 czerwca 2013
Cz 5 "Widzę, że znalazłaś niezły sposób na odreagowanie emocji..."
- Kto do cholery? - nagle zauważył zapłakaną Consalidę - Wiki... wchodź
Otworzył jej furtkę i wpuścił do środka. Nadal zapłakana mocno przytuliła się do niego. On mocno objął ją ramieniem...
- Mogę się u ciebie zatrzymać na noc?
- Jasne - odpowiedział Andrzej.
Zaprowadził ją do środka, pokazał gdzie jest łazienka, kuchnia i gdzie będzie spać.
- Dziękuję...
- Nie ma sprawy.
Wiktoria poszła do łazienki, wzięła szybki prysznic. potem przejrzała się w lusterku. Oczy miała czerwone i zapuchnięte. Delikatnie obmyła twarz. Gdy wyszła, prawie nie było widać, że płakała. W tym czasie Falkowicz wyjął jej pościel.
- Nie wierzę... Profesor Falkowicz z własnej nieprzymuszonej woli pomaga - powiedziała z niedowierzaniem Consalida. Andrzej uśmiechnął się szeroko.
- Jakbyś czegoś potrzebowała to jestem w pokoju obok. Dobranoc - chciał ją pocałować w policzek, ale Wiki niespodziewanie się odwróciła. Trafił prosto w usta. Buziak przerodził się w namiętny pocałunek. Andrzej zaczął się szarpać z bluzką Wiktorii, a ona rozwiązała mu pasek od szlafroka. Potem wskoczyła na niego. Nogami oplotła mu biodra i znów namiętnie pocałowała. Falkowicz przeniósł ją na łóżko i delikatnie na nie rzucił. Zdjął swoje bokserki i zaczął się kochać z Wiki.
Rano Wiki wyszła z łazienki w szlafroku Falkowicza. On właśnie się przebudzał. Gdy ją zobaczył szeroko się uśmiechnął...
- Widzę, że znalazłaś niezły sposób na odreagowanie emocji...
- Nie narzekam. - powiedziała z uśmiechem. Usiadła obok Andrzeja na łóżku. - Słuchaj, masz jakieś podstawowe przybory typu szczoteczka do zębów, szczotka do włosów. O kosmetyki nie pytam, bo wiem, że nie masz
- Hmm szczoteczki możesz użyć mojej, szczotki nie mam, ale jest grzebień na półce pod lustrem.
- Dzięki - powiedziała Wiktoria i wróciła do łazienki.
Falkowicz wstał i poszedł do swojego pokoju. Założył białą koszulę, niebieskie spodnie i beżową marynarkę. Potem poszedł do łazienki. Wiki akurat myła zęby. Podszedł do niej i delikatnie pocałował w odkryte ramię. Wiki trochę zdziwiona wzruszyła ramionami i dalej myła zęby. Właśnie miała wypluwać pastę, kiedy usłyszała:
- Może powinniśmy częściej się spotykać. - Wiki o mało się nie zadławiła pastą
- W tym sensie?
- W każdym - powiedział i zaczął całować Wiki po ramieniu, szyi, obojczyku
- Nie chcę cię martwić, ale jesteśmy spóźnieni do pracy
- A co z moją propozycją?
- Pogadamy w samochodzie...
- Kto ci powiedział, że cię podwiozę? - Wiktoria uśmiechnięta pokręciła z niedowierzaniem głową.
Później w samochodzie...
- Słuchaj, ty tak na serio?
- Ale z czym?
- No wiesz... - odpowiedziała Wiki
- Jak najbardziej serio. To zgadzasz się?
- Ale pod jednym warunkiem
- Słucham...
- Nikt nie może się dowiedzieć, że się spotykamy, już mam wystarczająco dużo problemów z Przemkiem
- Z Przemkiem? - zapytał Falkowicz
- No tak... Przecież dowiedział się, że się przespaliśmy
- Co? Przecież nikt nie miał się dowiedzieć! - krzyknął
- Nie krzycz... To nie moja wina, że podsłuchał naszą rozmowę.
- Przepraszam...
- Zmieniłeś się... Jeszcze kilka miesięcy, a nawet tygodni temu to słowo nie przeszłoby ci przez gardło, a teraz dwa razy w ciągu dwóch dni... Brawo
Falkowicz uśmiechnął się szeroko
- Wysadzisz mnie przed hotelem, skoczę tylko do łazienki. Na przyszłość będę pamiętać, żeby brać ze sobą kosmetyki
- i tak wyglądasz pięknie...
- Wow, wow, wow. Poczekaj chwilę. Jedno dobre słowo na dzień całkowicie wystarczy. Chcesz, żebym padła na zawał?
- Nie - odpowiedział ze śmiechem Andrzej
- Zatrzymaj się...
- Co? - zapytał Falkowicz, ale stanął
- No chyba nie chcesz, żeby nas ktoś zauważył... Przejdę się, to niedaleko. Już widać szpital
- Na pewno? - zapytał Falk
- Tak - powiedziała Wiktoria i wyszła z auta. Falkowicz nadal stał w miejscu - No jedź już. Widzimy się za pół godziny
- Ok - odpowiedział i ruszył do szpitala. Wiki ruszyła z buta do hotelu rezydentów...
Otworzył jej furtkę i wpuścił do środka. Nadal zapłakana mocno przytuliła się do niego. On mocno objął ją ramieniem...
- Mogę się u ciebie zatrzymać na noc?
- Jasne - odpowiedział Andrzej.
Zaprowadził ją do środka, pokazał gdzie jest łazienka, kuchnia i gdzie będzie spać.
- Dziękuję...
- Nie ma sprawy.
Wiktoria poszła do łazienki, wzięła szybki prysznic. potem przejrzała się w lusterku. Oczy miała czerwone i zapuchnięte. Delikatnie obmyła twarz. Gdy wyszła, prawie nie było widać, że płakała. W tym czasie Falkowicz wyjął jej pościel.
- Nie wierzę... Profesor Falkowicz z własnej nieprzymuszonej woli pomaga - powiedziała z niedowierzaniem Consalida. Andrzej uśmiechnął się szeroko.
- Jakbyś czegoś potrzebowała to jestem w pokoju obok. Dobranoc - chciał ją pocałować w policzek, ale Wiki niespodziewanie się odwróciła. Trafił prosto w usta. Buziak przerodził się w namiętny pocałunek. Andrzej zaczął się szarpać z bluzką Wiktorii, a ona rozwiązała mu pasek od szlafroka. Potem wskoczyła na niego. Nogami oplotła mu biodra i znów namiętnie pocałowała. Falkowicz przeniósł ją na łóżko i delikatnie na nie rzucił. Zdjął swoje bokserki i zaczął się kochać z Wiki.
Rano Wiki wyszła z łazienki w szlafroku Falkowicza. On właśnie się przebudzał. Gdy ją zobaczył szeroko się uśmiechnął...
- Widzę, że znalazłaś niezły sposób na odreagowanie emocji...
- Nie narzekam. - powiedziała z uśmiechem. Usiadła obok Andrzeja na łóżku. - Słuchaj, masz jakieś podstawowe przybory typu szczoteczka do zębów, szczotka do włosów. O kosmetyki nie pytam, bo wiem, że nie masz
- Hmm szczoteczki możesz użyć mojej, szczotki nie mam, ale jest grzebień na półce pod lustrem.
- Dzięki - powiedziała Wiktoria i wróciła do łazienki.
Falkowicz wstał i poszedł do swojego pokoju. Założył białą koszulę, niebieskie spodnie i beżową marynarkę. Potem poszedł do łazienki. Wiki akurat myła zęby. Podszedł do niej i delikatnie pocałował w odkryte ramię. Wiki trochę zdziwiona wzruszyła ramionami i dalej myła zęby. Właśnie miała wypluwać pastę, kiedy usłyszała:
- Może powinniśmy częściej się spotykać. - Wiki o mało się nie zadławiła pastą
- W tym sensie?
- W każdym - powiedział i zaczął całować Wiki po ramieniu, szyi, obojczyku
- Nie chcę cię martwić, ale jesteśmy spóźnieni do pracy
- A co z moją propozycją?
- Pogadamy w samochodzie...
- Kto ci powiedział, że cię podwiozę? - Wiktoria uśmiechnięta pokręciła z niedowierzaniem głową.
Później w samochodzie...
- Słuchaj, ty tak na serio?
- Ale z czym?
- No wiesz... - odpowiedziała Wiki
- Jak najbardziej serio. To zgadzasz się?
- Ale pod jednym warunkiem
- Słucham...
- Nikt nie może się dowiedzieć, że się spotykamy, już mam wystarczająco dużo problemów z Przemkiem
- Z Przemkiem? - zapytał Falkowicz
- No tak... Przecież dowiedział się, że się przespaliśmy
- Co? Przecież nikt nie miał się dowiedzieć! - krzyknął
- Nie krzycz... To nie moja wina, że podsłuchał naszą rozmowę.
- Przepraszam...
- Zmieniłeś się... Jeszcze kilka miesięcy, a nawet tygodni temu to słowo nie przeszłoby ci przez gardło, a teraz dwa razy w ciągu dwóch dni... Brawo
Falkowicz uśmiechnął się szeroko
- Wysadzisz mnie przed hotelem, skoczę tylko do łazienki. Na przyszłość będę pamiętać, żeby brać ze sobą kosmetyki
- i tak wyglądasz pięknie...
- Wow, wow, wow. Poczekaj chwilę. Jedno dobre słowo na dzień całkowicie wystarczy. Chcesz, żebym padła na zawał?
- Nie - odpowiedział ze śmiechem Andrzej
- Zatrzymaj się...
- Co? - zapytał Falkowicz, ale stanął
- No chyba nie chcesz, żeby nas ktoś zauważył... Przejdę się, to niedaleko. Już widać szpital
- Na pewno? - zapytał Falk
- Tak - powiedziała Wiktoria i wyszła z auta. Falkowicz nadal stał w miejscu - No jedź już. Widzimy się za pół godziny
- Ok - odpowiedział i ruszył do szpitala. Wiki ruszyła z buta do hotelu rezydentów...
poniedziałek, 24 czerwca 2013
Cz 4 "Nie wierzę. Posprzeczałaś się z Falkowiczem? Nie zdarzyło ci się to od dobrych kilku miesięcy"
Falkowicz wyskoczył z samochodu. Od razu popędził do szpitala, żeby jak najszybciej spotkać Wiki. Pechowo w drzwiach zderzył się z... Przemkiem.
- Profesorze nie widział pan Wiktorii? - jak na złość szukali tej samej osoby.
- Przed chwilą weszła do szpitala. Pan wybaczy, ale ja też jej szukam... - wepchnął się przed Przemka i poszedł do lekarskiego. "Pewnie się przebiera, albo czeka na odprawę" pomyślał. Rzeczywiście była tam, ale nie sama. Pochłonięta rozmową z Niną i Agatą nawet nie zauważyła, że ktoś wszedł. Popatrzył na nią przez chwilę. Ruda piękność właśnie się śmiała z czegoś, co powiedziała któraś z blondynek. "Jak ona się cudownie śmieje" przeleciało mu przez głowę. Usiadł obok niej. Błyskawicznie się obróciła. Gdy zobaczyła, kto obk niej usiadł mina jej zrzedła. Andrzej delikatnie się uśmiechnął. Wiki odwróciła się od niego i wróciła do rozmowy z przyjaciółkami. One od razu zauważyły, że coś jest nie tak.
- Wiki, co jest? - zapytała cicho Agata. Starała się, żeby Falk jej nie usłyszał.
- Nic takiego - odpowiedziała mało przekonująco
- Przecież widzimy - do rozmowy włączyła się Nina
- No naprawdę, tylko drobna sprzeczka
- Nie wierzę. Posprzeczałaś się z Falkowiczem? Nie zdarzyło ci się to od dobrych kilku miesięcy - powiedziała z niedowierzaniem Rudnicka.. Falkowicz delikatnie się uśmiechnął. To prawda. Jeszcze kilka miesięcy temu sprzeczki to była norma, a teraz. A teraz są po wspólnej nocy.
W końcu do pokoju wszedł Sambor i zaczęła się odprawa. Trwała w miarę krótko. Wszyscy zaczęli się rozchodzić. Falkowicz wstał równo z Wiktorią i cały czas szedł obok niej. Wiki szybko zdała sobie sprawę, że Andrzej chce z nią pogadać i poszła w róg korytarza. Gdy Falk upewnił się, że nikt nie słyszy zaczął rozmowę.
- Chciałem cię... przeprosić
- Za co?
- Za to co powiedziałem. Nie powinienem być taki oschły - Falkowicz starał się być miły bardziej niż zwykle.
- Ale profesorze, naprawdę nie musi an mnie przepraszać. To że się ze sobą przespaliśmy naprawdę nic nie znaczy. - Andrzej uśmiechnął się delikatnie
- Pani Wiktorio, znamy się już tyle czasu... Może przejdziemy wreszcie na ty?
- Wiktoria - Conslaida bez żadnego oporu się zgodziła
- Andrzej - podali sobie ręce i popędzili na dyżur.
Niespodziewali się, że ktoś usłyszał ich rozmowę. Tego kogoś dosłownie wbiło w ziemię. Nie mógł nic powiedzieć, nie mógł się poruszyć, gdy usłyszał, że Wiki i Falkowicz się przespali.
Kilak godzin później Wiktora zadowolona szła do lekarskiego. Tam trafiła tylko na Przemka. Mężczyzna czekał na nią. Mocno chwycił ją za ramiona i zapytał:
- Czy to prawda, że przespałaś się z Falkowiczem?
- Skąd wiesz...
- Troszkę za głośno o tym na korytarzu mówisz - odpowiedział Przemek
- Dobra przespałam się z nim. Zadowolony?
- Ciebie to całkiem porąbało? Przecież to skończony dupek. Nie wiem jak mogłaś go w ogóle dotknąć, już nie mówiąc o seksie
- Ja ci nie wypominam tego, że będziesz ojcem, więc z łaski swojej odpieprz się ode mnie - zdezorientowany Przemek rozluźnił uścisk na ramionach Wiki. Wyrwała mu się i rozmasowując barki pobiegła się przebrać. Całe szczęście już kończyła dyżur. Nie chciała jednak wracać do hotelu. Było pewne, że spotka tam Przemka i nie uniknie poważnej rozmowy. Musiała pojechać gdzie indziej. Pierwsze co jej przyszło do głowy to dom Falkowicza. Zanim zdążyła to poważnie przemyśleć już była w drodze do jego willi... Przed furtką zawahała się, ale zadzwoniła
- Kto do cholery? - nagle zauważył zapłakaną Consalidę - Wiki... wchodź
Otworzył jej furtkę i wpuścił do środka. Nadal zapłakana mocno przytuliła się do niego. On mocno objął ją ramieniem...
- Profesorze nie widział pan Wiktorii? - jak na złość szukali tej samej osoby.
- Przed chwilą weszła do szpitala. Pan wybaczy, ale ja też jej szukam... - wepchnął się przed Przemka i poszedł do lekarskiego. "Pewnie się przebiera, albo czeka na odprawę" pomyślał. Rzeczywiście była tam, ale nie sama. Pochłonięta rozmową z Niną i Agatą nawet nie zauważyła, że ktoś wszedł. Popatrzył na nią przez chwilę. Ruda piękność właśnie się śmiała z czegoś, co powiedziała któraś z blondynek. "Jak ona się cudownie śmieje" przeleciało mu przez głowę. Usiadł obok niej. Błyskawicznie się obróciła. Gdy zobaczyła, kto obk niej usiadł mina jej zrzedła. Andrzej delikatnie się uśmiechnął. Wiki odwróciła się od niego i wróciła do rozmowy z przyjaciółkami. One od razu zauważyły, że coś jest nie tak.
- Wiki, co jest? - zapytała cicho Agata. Starała się, żeby Falk jej nie usłyszał.
- Nic takiego - odpowiedziała mało przekonująco
- Przecież widzimy - do rozmowy włączyła się Nina
- No naprawdę, tylko drobna sprzeczka
- Nie wierzę. Posprzeczałaś się z Falkowiczem? Nie zdarzyło ci się to od dobrych kilku miesięcy - powiedziała z niedowierzaniem Rudnicka.. Falkowicz delikatnie się uśmiechnął. To prawda. Jeszcze kilka miesięcy temu sprzeczki to była norma, a teraz. A teraz są po wspólnej nocy.
W końcu do pokoju wszedł Sambor i zaczęła się odprawa. Trwała w miarę krótko. Wszyscy zaczęli się rozchodzić. Falkowicz wstał równo z Wiktorią i cały czas szedł obok niej. Wiki szybko zdała sobie sprawę, że Andrzej chce z nią pogadać i poszła w róg korytarza. Gdy Falk upewnił się, że nikt nie słyszy zaczął rozmowę.
- Chciałem cię... przeprosić
- Za co?
- Za to co powiedziałem. Nie powinienem być taki oschły - Falkowicz starał się być miły bardziej niż zwykle.
- Ale profesorze, naprawdę nie musi an mnie przepraszać. To że się ze sobą przespaliśmy naprawdę nic nie znaczy. - Andrzej uśmiechnął się delikatnie
- Pani Wiktorio, znamy się już tyle czasu... Może przejdziemy wreszcie na ty?
- Wiktoria - Conslaida bez żadnego oporu się zgodziła
- Andrzej - podali sobie ręce i popędzili na dyżur.
Niespodziewali się, że ktoś usłyszał ich rozmowę. Tego kogoś dosłownie wbiło w ziemię. Nie mógł nic powiedzieć, nie mógł się poruszyć, gdy usłyszał, że Wiki i Falkowicz się przespali.
Kilak godzin później Wiktora zadowolona szła do lekarskiego. Tam trafiła tylko na Przemka. Mężczyzna czekał na nią. Mocno chwycił ją za ramiona i zapytał:
- Czy to prawda, że przespałaś się z Falkowiczem?
- Skąd wiesz...
- Troszkę za głośno o tym na korytarzu mówisz - odpowiedział Przemek
- Dobra przespałam się z nim. Zadowolony?
- Ciebie to całkiem porąbało? Przecież to skończony dupek. Nie wiem jak mogłaś go w ogóle dotknąć, już nie mówiąc o seksie
- Ja ci nie wypominam tego, że będziesz ojcem, więc z łaski swojej odpieprz się ode mnie - zdezorientowany Przemek rozluźnił uścisk na ramionach Wiki. Wyrwała mu się i rozmasowując barki pobiegła się przebrać. Całe szczęście już kończyła dyżur. Nie chciała jednak wracać do hotelu. Było pewne, że spotka tam Przemka i nie uniknie poważnej rozmowy. Musiała pojechać gdzie indziej. Pierwsze co jej przyszło do głowy to dom Falkowicza. Zanim zdążyła to poważnie przemyśleć już była w drodze do jego willi... Przed furtką zawahała się, ale zadzwoniła
- Kto do cholery? - nagle zauważył zapłakaną Consalidę - Wiki... wchodź
Otworzył jej furtkę i wpuścił do środka. Nadal zapłakana mocno przytuliła się do niego. On mocno objął ją ramieniem...
Przeczytałaś - zostaw komentarz
Cz 3 "To się więcej nie powtórzy i nikt się nie może o tym dowiedzieć, rozumiesz..."
Wiktoria przebudziła się. Od razu zauważyła, że nie jest w swoim pokoju, tylko w składziku. Szybko przypomniała sobie wydarzenia z ostatniego wieczoru. Przemek i Ola będą rodzicami, wielka rozpacz... i noc z Falkowiczem. Właśnie Falkowiczem. Wiktoria dopiero teraz spostrzegła, że wciąż tu siedzi. Jest wyraźnie zamyślony. Chyba nawet nie zauważył, że się obudziła. Wiki delikatnie poruszyła się. Usłyszał. Popatrzył na Wiki. Jego twarz była nieprzenikniona, nie zdradzała żadnych emocji. Zupełnie jak maska.
- Lepiej się ubierz. Ktoś może tu przyjść - głos również nic nie zdradzał. Był jakiś... inny.
Consalida posłuchała jego rady. Chwilę później już ubrana stanęła przed Falkiem.
- Musimy porozmawiać - zaczęła
- Tak, ale nie tutaj.
- Więc gdzie?
- Spotkajmy się za godzinę w moim samochodzie. Jest w lewym rogu parkingu
- Znajdę - odpowiedziała Wiki. - Mam jeszcze jedno pytanie. Która godzina?
Andrzej spojrzał na wyświetlacz telefonu
- Wpół do siódmej
Chwilę później Wiki wyszła ze składzika. Andrzej, żeby nie stwarzać pozorów wyszedł piętnaście minut później.
Po pięciu minutach Wiki była w hotelu rezydentów. Najciszej jak potrafiła wślizgnęła się najierw do swojego pokoju, a potem do łazienki. Przebrała się, uczesała, pomalowała. Gdy wyszła było dziesięć po siódmej. Jej lokatorzy właśnie się przebudzali. Pierwsza ze swojego pokoju wyszła Agata. W salonie zobaczyła Wiktorię...
- Wiki? Weź mnie ktoś uszczypnij... - jej prośbę spełnił Przemek, który akurat wszedł do salonu. Jednak Wiktoria nie miała ochoty na niego patrzeć. Woźnicka zauważyła to. Gdy Przemek poszedł do łazienki przysiadła się do przyjaciółki - Co jest? Pokłóciliście się?
- To jest dużo bardziej skomplikowane, niż ci się wydaje...
- W takim razie co jest na rzeczy?
- Myślę, że niedługo sama się dowiesz - odpowiedziała Wiki. W tym momencie do salonu wszedł Zapała. Agata korzystając z tego, że Adam jeszcze śpi popędziła do łazienki. Przemek dosiadł się do Wiktorii. Consalida od razu wstała, ale on ją zatrzymał.
- Poczekaj... Muszę ci powiedzieć coś ważnego. Potrzebuję twojej rady.
- Wybacz, śpieszę się. Przed pracą muszę coś załatwić - przynajmniej nie musiała kłamać. Przecież musiała się jeszcze spotkać z Falkowiczem. Szybko wyszła z hotelu. Spojrzała na zegarek. Jeszcze kilka minut. Za te kilka minut wszystko będzie jasne, przynajmniej w sprawie z Falkowiczem.
Na parkingu była chwilę przed czasem. Andrzej już siedział w aucie. Delikatnie zapukała w szybę pasażera. Otworzył jej drzwi. Usiadła na siedzeniu. Przez chwilę zastanawiała się jak zacząć rozmowę. Z tej opresji wybawił ją Falkowicz...
- To się więcej nie powtórzy i nikt się nie może o tym dowiedzieć, rozumiesz...
- Właśnie to miałam powiedzieć...
- Cieszę się, że myślimy podobnie - jego głos był oschły. Wiktoria wyszła z auta i poszła do szpitala. Była trochę oburzona. Liczyła na choć odrobinę dobroci z jego strony. A on zamiast być jak zwykle miłym i szarmanckim, był oschły i nieczuły.
Gdy Wiktoria weszła do szpitala walnął ręką o kierownicę. Nie o to mu chodziło. Nie chciał jej zdenerwować, ani tym bardziej skrzywdzić. Chciał tylko, żeby nikt się nie dowiedział. Musiał jak najszybciej naprawić to co zrobił. Musiał ją... przeprosić. Nawet sam nie wierzył w to co pomyślał. On i przeprosiny. Niemożliwe, ale niedługo będzie prawdziwe.
Komentujcie, plose
- Lepiej się ubierz. Ktoś może tu przyjść - głos również nic nie zdradzał. Był jakiś... inny.
Consalida posłuchała jego rady. Chwilę później już ubrana stanęła przed Falkiem.
- Musimy porozmawiać - zaczęła
- Tak, ale nie tutaj.
- Więc gdzie?
- Spotkajmy się za godzinę w moim samochodzie. Jest w lewym rogu parkingu
- Znajdę - odpowiedziała Wiki. - Mam jeszcze jedno pytanie. Która godzina?
Andrzej spojrzał na wyświetlacz telefonu
- Wpół do siódmej
Chwilę później Wiki wyszła ze składzika. Andrzej, żeby nie stwarzać pozorów wyszedł piętnaście minut później.
Po pięciu minutach Wiki była w hotelu rezydentów. Najciszej jak potrafiła wślizgnęła się najierw do swojego pokoju, a potem do łazienki. Przebrała się, uczesała, pomalowała. Gdy wyszła było dziesięć po siódmej. Jej lokatorzy właśnie się przebudzali. Pierwsza ze swojego pokoju wyszła Agata. W salonie zobaczyła Wiktorię...
- Wiki? Weź mnie ktoś uszczypnij... - jej prośbę spełnił Przemek, który akurat wszedł do salonu. Jednak Wiktoria nie miała ochoty na niego patrzeć. Woźnicka zauważyła to. Gdy Przemek poszedł do łazienki przysiadła się do przyjaciółki - Co jest? Pokłóciliście się?
- To jest dużo bardziej skomplikowane, niż ci się wydaje...
- W takim razie co jest na rzeczy?
- Myślę, że niedługo sama się dowiesz - odpowiedziała Wiki. W tym momencie do salonu wszedł Zapała. Agata korzystając z tego, że Adam jeszcze śpi popędziła do łazienki. Przemek dosiadł się do Wiktorii. Consalida od razu wstała, ale on ją zatrzymał.
- Poczekaj... Muszę ci powiedzieć coś ważnego. Potrzebuję twojej rady.
- Wybacz, śpieszę się. Przed pracą muszę coś załatwić - przynajmniej nie musiała kłamać. Przecież musiała się jeszcze spotkać z Falkowiczem. Szybko wyszła z hotelu. Spojrzała na zegarek. Jeszcze kilka minut. Za te kilka minut wszystko będzie jasne, przynajmniej w sprawie z Falkowiczem.
Na parkingu była chwilę przed czasem. Andrzej już siedział w aucie. Delikatnie zapukała w szybę pasażera. Otworzył jej drzwi. Usiadła na siedzeniu. Przez chwilę zastanawiała się jak zacząć rozmowę. Z tej opresji wybawił ją Falkowicz...
- To się więcej nie powtórzy i nikt się nie może o tym dowiedzieć, rozumiesz...
- Właśnie to miałam powiedzieć...
- Cieszę się, że myślimy podobnie - jego głos był oschły. Wiktoria wyszła z auta i poszła do szpitala. Była trochę oburzona. Liczyła na choć odrobinę dobroci z jego strony. A on zamiast być jak zwykle miłym i szarmanckim, był oschły i nieczuły.
Gdy Wiktoria weszła do szpitala walnął ręką o kierownicę. Nie o to mu chodziło. Nie chciał jej zdenerwować, ani tym bardziej skrzywdzić. Chciał tylko, żeby nikt się nie dowiedział. Musiał jak najszybciej naprawić to co zrobił. Musiał ją... przeprosić. Nawet sam nie wierzył w to co pomyślał. On i przeprosiny. Niemożliwe, ale niedługo będzie prawdziwe.
Komentujcie, plose
niedziela, 23 czerwca 2013
Cz 2 "Wiktoria... Coś się stało?"
Wieczorem Wiktoria powoli wracała. Za rogiem stał Przemek z Olą. Przypadkiem usłyszała ich rozmowę.
- Żartujesz sobie? - zapytał zdenerwowany Przemek
- Robiłam test, nawet kilka dla pewności - odpowiedziała Ola
- Ale...
- Co ale? Nadal nie rozumiesz? Będziesz ojcem, dociera to do ciebie?
- No to musimy iść do Hany - powiedział Przemek po dłuższej chwili. Ola poszła z nim do pani ginekolog.
Wiki stała zaskoczona w miejscu. W jednej chwili wszystko się skończyło. Nie miała żadnych szans, żeby wrócić do Przemka. A tak bardzo tego chciała, chociaż bała się spróbować jeszcze raz. Teraz doskonale wiedziała, że już nie ma dla niej miejsca w życiu i sercu Zapały. Ze łzami w oczach pobiegła do składziku. Tam była sama, a przynajmniej tak jej się wydawało.
Andrzej poszukiwał lekarstwa, gdy usłyszał trzask drzwi. Zaskoczony przycichł. Usłyszał, że ktoś siada na podłodze i... szlocha. Kobieta. Falkowicz najpierw spojrzał kto to. Nie chciał się wkopać. Gdy okazało się, że to Wiki nie wahając się usiadł koło niej.
- Wiktoria... Coś się stało? - gdy Consalida usłyszała głos Falkowicza postanowiła się ogarnąć, jednak jej nie wyszło. Rozkleiła się na dobre. Nie była nawet w stanie się odezwać. Andrzej nie zważając na to, że Wiki się nie odzywa przygarnął ją do siebie. On również się nie odzywał. W ciszy słychać było tylko ciche pochlipywanie Wiktorii i odległe szpitalne hałasy. Consalida wtuliła się w Falkowicza. Potrzebowała czyjejś bliskości. Podświadomie zaczęła wdychać jego zapach - piękne męskie perfumy. Andrzej wyczuł, że Wiki się uspokoiła. Delikatnie odsunął ją od siebie, żeby spojrzeć jej w oczy, żeby dowiedzieć się co się stało. Nie spodziewał się, że gdy spojrzy jej głęboko w oczy ogarnie go pożądanie. Również Wiki zaczęła pragnąć Falkowicza. Andrzej wyczuł to i... pocałował ją. Najpierw czule, delikatnie. Potem coraz bardziej namiętnie. Zaczął zdejmować jej fartuch, a potem zdjął swój. Ręką zajrzał pod jej bluzkę. Nie protestowała. Przeciwnie, zaczęła rozpinać mu garnitur. Gdy Andrzej był już bez koszuli, a ona w samej bieliźnie posunęli się o krok dalej. Przespali się ze sobą późnym wieczorem w składziku narażając się, że w każdej chwili może tam ktoś wejść.
Wiktoria usnęła, a Falkowicz z czułością jej się przyglądał. Widział w niej piękną kobietę, z którą spędził wspaniałą noc...
_______________________________________________________________
I jak? Plis komentujcie :))
- Żartujesz sobie? - zapytał zdenerwowany Przemek
- Robiłam test, nawet kilka dla pewności - odpowiedziała Ola
- Ale...
- Co ale? Nadal nie rozumiesz? Będziesz ojcem, dociera to do ciebie?
- No to musimy iść do Hany - powiedział Przemek po dłuższej chwili. Ola poszła z nim do pani ginekolog.
Wiki stała zaskoczona w miejscu. W jednej chwili wszystko się skończyło. Nie miała żadnych szans, żeby wrócić do Przemka. A tak bardzo tego chciała, chociaż bała się spróbować jeszcze raz. Teraz doskonale wiedziała, że już nie ma dla niej miejsca w życiu i sercu Zapały. Ze łzami w oczach pobiegła do składziku. Tam była sama, a przynajmniej tak jej się wydawało.
Andrzej poszukiwał lekarstwa, gdy usłyszał trzask drzwi. Zaskoczony przycichł. Usłyszał, że ktoś siada na podłodze i... szlocha. Kobieta. Falkowicz najpierw spojrzał kto to. Nie chciał się wkopać. Gdy okazało się, że to Wiki nie wahając się usiadł koło niej.
- Wiktoria... Coś się stało? - gdy Consalida usłyszała głos Falkowicza postanowiła się ogarnąć, jednak jej nie wyszło. Rozkleiła się na dobre. Nie była nawet w stanie się odezwać. Andrzej nie zważając na to, że Wiki się nie odzywa przygarnął ją do siebie. On również się nie odzywał. W ciszy słychać było tylko ciche pochlipywanie Wiktorii i odległe szpitalne hałasy. Consalida wtuliła się w Falkowicza. Potrzebowała czyjejś bliskości. Podświadomie zaczęła wdychać jego zapach - piękne męskie perfumy. Andrzej wyczuł, że Wiki się uspokoiła. Delikatnie odsunął ją od siebie, żeby spojrzeć jej w oczy, żeby dowiedzieć się co się stało. Nie spodziewał się, że gdy spojrzy jej głęboko w oczy ogarnie go pożądanie. Również Wiki zaczęła pragnąć Falkowicza. Andrzej wyczuł to i... pocałował ją. Najpierw czule, delikatnie. Potem coraz bardziej namiętnie. Zaczął zdejmować jej fartuch, a potem zdjął swój. Ręką zajrzał pod jej bluzkę. Nie protestowała. Przeciwnie, zaczęła rozpinać mu garnitur. Gdy Andrzej był już bez koszuli, a ona w samej bieliźnie posunęli się o krok dalej. Przespali się ze sobą późnym wieczorem w składziku narażając się, że w każdej chwili może tam ktoś wejść.
Wiktoria usnęła, a Falkowicz z czułością jej się przyglądał. Widział w niej piękną kobietę, z którą spędził wspaniałą noc...
_______________________________________________________________
I jak? Plis komentujcie :))
Cz 1"Na głodniaka do szpitala?"
Zaczął się kolejny szary dzień... Lało jak z cebra, a Wiki musiała iść do pracy... Wzięła się za śniadanie. W hotelu została jako ostatnia... Agata i Przemek już dawno wyszli, a Adam nawet nie wrócił. Nieźle balował... Wiki nawet nie podejrzewała, że Adam wyjechał do Szwajcarii ze względu na Falkowicza. Nie podejrzewała już profesora o jakieś tajne badania... Nie była Przemkiem Wyzbyła się wszelkich podejrzeń i nienawiści już dawno. Teraz był dla niej kolegą z pracy, nikim więcej...
- Cholera, nie zdążę zjeść - powiedziała... Była już spóźniona... A dziwnie jest się spóźniać mieszkając obok szpitala.
Zaspana pobiegła do szpitala... Po drodze natknęła się na Hanę i Piotra... RAZEM. Nie miała czasu się nad tym zagłębiać, ale cieszyła się ich szczęściem i tym, że nie będzie jedyną spóźnioną osobą w tym szpitalu. W lekarskim czekał ją zawód. Piotr zaczynał dyżur za godzinę, więc oprócz Hany, była jedyną spóźnioną osobą...
- Doktor Consalida spóźniona... Nie ładnie.
- Profesorze, to nie tak...
- Każdemu się zdarza - powiedział z niepewnym uśmiechem Falkowicz - zapraszam na obchód
- Już idę - powiedziała popijając kawę. Nagle z jej brzucha wydostał się dziwny dźwięk - burczenie... - Przepraszam, nie zdążyłam zjeść śniadania...
- Na głodniaka do szpitala? - zapytał z uśmiechem - Zapraszam do bufetu.
- Ale...
- Żadne ale... Też chętnie coś zjem, a obchód może chwilkę poczekać.
- No dobrze - zgodziła się Wiktoria...
Poszli do bufetu. Andrzej zamówił jajecznicę. Jedli i rozmawiali... Dobrze się czuli w swoim towarzystwie... Potem przyszedł czas na wspólną pracę. Spędzili w swoim towarzystwie cały dzień... Falkowicz nie mógł skupić się na pracy. Nie mógł oderwać wzroku od pięknej pani chirurg...
- Cholera, nie zdążę zjeść - powiedziała... Była już spóźniona... A dziwnie jest się spóźniać mieszkając obok szpitala.
Zaspana pobiegła do szpitala... Po drodze natknęła się na Hanę i Piotra... RAZEM. Nie miała czasu się nad tym zagłębiać, ale cieszyła się ich szczęściem i tym, że nie będzie jedyną spóźnioną osobą w tym szpitalu. W lekarskim czekał ją zawód. Piotr zaczynał dyżur za godzinę, więc oprócz Hany, była jedyną spóźnioną osobą...
- Doktor Consalida spóźniona... Nie ładnie.
- Profesorze, to nie tak...
- Każdemu się zdarza - powiedział z niepewnym uśmiechem Falkowicz - zapraszam na obchód
- Już idę - powiedziała popijając kawę. Nagle z jej brzucha wydostał się dziwny dźwięk - burczenie... - Przepraszam, nie zdążyłam zjeść śniadania...
- Na głodniaka do szpitala? - zapytał z uśmiechem - Zapraszam do bufetu.
- Ale...
- Żadne ale... Też chętnie coś zjem, a obchód może chwilkę poczekać.
- No dobrze - zgodziła się Wiktoria...
Poszli do bufetu. Andrzej zamówił jajecznicę. Jedli i rozmawiali... Dobrze się czuli w swoim towarzystwie... Potem przyszedł czas na wspólną pracę. Spędzili w swoim towarzystwie cały dzień... Falkowicz nie mógł skupić się na pracy. Nie mógł oderwać wzroku od pięknej pani chirurg...
_______________________________________________________________
Mam nadzieję, że opo się spodoba :) Na razie notki są króciutkie, ale myślę, że się rozkręcę. Wena w pełnie :P (Przynajmniej jeśli chodzi o FaWi)
Wstęp
No więc tak... Pewnie mnie już znacie z bloga http://hapiforme-33.blogspot.com/ na który serdecznie zapraszam :) Postanowiłam stworzyć coś o mojej drugiej ulub. parze z NDiNZ FaWi Już niedługo pojawi się pierwsza notka. Do opowiadania natchnął mnie pewien filmik :P
Subskrybuj:
Posty (Atom)