"[...] miłość po prostu jest. Bez definicji. Kochaj i nie żądaj zbyt wiele. Po prostu kochaj."
Paulo Coelho
- Zdrówko - kolejny łyk szkockiej. Siedział w barze już od kilku godzin, nie chciał wracać do domu. Wprawdzie już miał do kogo, miał żonę, ale to go jeszcze bardziej odtrącało. Wolał spędzić samotny wieczór popijając whisky niż siedzieć w domu z Kingą. Wtedy jego pijany umysł coś zauważył. Rude włosy, bał się pomyśleć, że należą do niej
- Boże, nie... Co ty tu robisz? - usiadła przed nim, a on nadal nie dowierzał
- Hej śliczna... - uśmiechnął się szeroko
- Chodź, jesteś kompletnie pijany. Odwiozę cię do domu - pomogła mu wstać i odprowadziła go do taksówki. Usiadła obok niego i podała jego adres.
- Tam jest moja żona, chociaż wolałbym, żeby jej nie było - powiedział
- Spokojnie, nikogo tam nie ma. Kinga zdążyła się pochwalić, że jedzie do rodziców, myślałam, że z tobą
- Nic o tym nie wiedziałem - powiedział spoglądając w jej oczy
- Może po prostu jej nie słuchałeś - odezwała się, a po chwili jechali w ciszy. Długo zbierała się w sobie, żeby wreszcie to powiedzieć - Przepraszam za wszystko
- Za co dokładnie?
- Za to, że cię odrzucałam, za to, że wybrałam Adama i że się od ciebie odcięłam. Kochałam nasze rozmowy, ale to zabrnęło za daleko
- Zwyczajnie bałaś się zaryzykować. Kłamałaś, gdy powiedziałaś, że niczego się nie boisz
- Nie wierzę, że to pamiętasz
- Pamiętam wszystko, związane z tobą Wiki - powiedział patrząc jej głęboko w oczy. Nieświadomie zaczął bawić się kosmykiem jej włosów. Złapała go za rękę. Na chwilę czas się zatrzymał. Do chwili aż ich usta się złączyły, potem wszystko wydarzało się w szaleńczym tempie.
Wylądowali w jego willi. Z trudem otworzył drzwi. Gdy już znaleźli się w środku nie byli w stanie się od siebie oderwać. Rękoma delikatnie zjeżdżał po jej ciele. Od szyi, przez kręgosłup do ud. Delikatnie podniósł ją do góry i przyparł do ściany. Całując go czuła, że się uśmiecha. Oplotła nogami jego ciało, podczas gdy on ruszył do sypialni.
Opadli na łóżko, natychmiast zaczęli się rozbierać. Ściągnął z niej bluzkę i ujrzał koronkowy stanik okrywający jej małe lecz jędrne piersi. Wiki też nie traciła czasu. Rozerwała jego śnieżnobiałą koszulę. Wędrowała dłońmi po jego klatce piersiowej natrafiając na spodnie. Nagle Andrzej położył się na niej o odrzucił gdzieś jej stanik. Poczuł nabrzmiałe z podniecenia sutki. Jego usta kierowały się coraz niżej. Szyja, piersi, płaski brzuch. Ściągnął jej spodnie i koronkowe majtki. Jego usta schodziły coraz niżej, aż do jej kobiecości. Pieścił ją delikatnie, poczuła jak lekko wsuwa palec wewnątrz jej świątyni jednocześnie zataczając językiem kółka wokół łechtaczki. Wiła się z podniecenia. Jego usta znowu wędrowały po jej ciele, w górę. Poczuła jak zaciska zęby na jej sutku jednocześnie wsuwając wilgotne już palce w jej miejsce rozkoszy. Nagle zacisnęła nogi wokół jego tak że nie mógł się ruszyć. Wiedział że jest blisko eksplozji. W końcu nastąpił wybuch, krzyk i rozkosz na którą tak bardzo czekała. Znów zaczęli się całować, szybko pozbyła się jego spodni i bokserek. Zaczęła delikatnie masować jego męskość. Obróciła go tak, że teraz ona leżała na nim. Po chwili usiadła na nim okrakiem. Wsunął się w nią starając się być delikatnym. Potem ich ruchy stawały się coraz szybsze i mocniejsze. Jego ręce wędrowały po jej piersiach i plecach. Czuł, że sprawia jej to przyjemność. Doszli w tym samym momencie krzycząc swoje imiona i opadając na poduszki. I wtedy czas znów się zatrzymał
- To nigdy nie powinno się wydarzyć - szepnęła
- A nie pomyślałaś, że to może być przeznaczenie. Nieprzypadkowo spotkaliśmy się w tym barze
- Andrzej.... - zaczęła, ale nie dał jej dokończyć
- Posłuchaj, wiem, że nigdy nie wzięłaś mnie na poważnie. A przynajmniej tak mówiłaś. Nie wiem, co naprawdę czujesz... Nigdy nie wyraziłaś swoich uczuć, jesteś zupełnie jak ja. Tyle, że ja nie potrafię. Nie potrafię mówić o miłości, nigdy wcześniej nie byłem zakochany, ale myślę, że to jest właśnie to co czuję do ciebie. Chcę spędzać z tobą każdą chwilę, nie mogę przestać myśleć o tobie. Uwielbiam patrzeć jak się uśmiechasz. Uwielbiam patrzeć w twoje zielone oczy. Chcę, żebyś była szczęśliwa, niekoniecznie ze mną, po prostu szczęśliwa. Myślę, że to jest właśnie miłość.
- Andrzej...
- Zrozumiem, jeśli nigdy więcej nie będziesz chciała mnie widzieć, ale musiałem to powiedzieć. Wiktorio kocham cię - delikatnie uśmiechnął się patrząc w jej oczy
- Mogę już coś powiedzieć? - przytaknął głową - Chciałabym móc powiedzieć, że nic do ciebie nie czuję. Ale gdy nie masz ze mną dyżuru tęsknię. Czuję rozdzierający ból za każdym razem, gdy widzę cię z żoną i kocham każdą chwilę spędzoną z tobą
- Próbujemy być razem? - zapytał z nadzieją
- Chyba tak - uśmiechnęła się - Tylko... Jak ja to powiem Adamowi?
- Jak ja to powiem Kindze? Nieważne... Kocham cię i tylko to się liczy. Spotkajmy się jutro o dziesiątej w tym barze. Jako wolni ludzie - delikatnie go pocałowała
- Zgoda profesorze...
Gdy tylko wyszła naszły go wątpliwości. Mnóstwo wątpliwości, ale wiedział jedno. Chce być z Wiki i zrobi wszystko, żeby tak było. Było późno, był zmęczony, ale nie mógł zasnąć. Myślał nad tym, co powiedzieć Kindze...
Nadszedł wieczór, gdy tylko otworzyły się drzwi jego domu chciał powiedzieć jej wszystko. Ale gdy tylko ją zobaczył pierwszy raz stracił swoją odwagę. Sytuację pogarszał fakt, że przyjechała z ojcem
- Witam panie profesorze - zaczął natychmiast ze swoim sztucznym uśmiechem. Po chwili pocałował żonę w rękę.
- Dzień dobry Andrzeju - odparł zimnym tonem Walczyk. Usiedli w salonie i zaczęli najdłuższą rozmowę w jakiej kiedykolwiek uczestniczył.
Gdy tylko profesor Walczyk na chwilę zniknął zebrał w sobie całą odwagę i spojrzał na Kingę
- Muszę ci coś powiedzieć... - zaczął. Przyjrzała mu się z zaciekawieniem
- Słucham - odparła niby obojętnym tonem. Ostatnio coraz częściej się kłócili, ale oboje wiedzieli, że Kinga go kocha. I że jest to nieodwzajemniona miłość. Jednak mimo wszystko nie potrafił jej zadać tego ciosu
- Nie wiem jak ci to powiedzieć, ale musimy... musimy się rozwieźć.
- Co!?
- Nie mogę już z tobą być, nie wytrzymuję. Czuję się jak w klatce. Kinga... zdradziłem cię - była bliska wybuchnięciem płaczem, cudem się powstrzymała
- Jeszcze dzisiaj się wyprowadzę, ale powiedz mi jedno... Z Wiki? - skinął głową - Oby była tego warta, Andrzej. Chciałabym, żebyś kiedyś pokochał mnie tak jak kochasz ją - starała się uśmiechnąć, ale wyszedł jej niewyraźny grymas. Wstał z zamiarem opuszczenia willi. Złapała go za rękę - To twój dom, nie musisz wychodzić
- Nie mogę sobie wybaczyć tego, że tak cię skrzywdziłem
- Nic mi nie jest...
- Wiem, jak jest naprawdę. - delikatnie uniósł kącik ust i ruszył w stronę schodów. Zaszył się w jednym z pokojów dopóki nie usłyszał zgrzytu zamykanych drzwi.
Czekał w barze już od dłuższego czasu. Co chwila spoglądał na zegarek, spóźniała się. Uśmiech nie schodził mu z twarzy, od dziś mieli zacząć nowy rozdział w ich życiu. Razem. Dopijał whisky, gdy drzwi się otworzyły. Pierwszą osobą, którą zobaczył była Agata. Za nią szedł Przemek, za nimi Wiktoria. Zapała spojrzał na niego z zaskoczeniem. Domyślił się, że ani on ani doktor Woźnicka nie wiedzą o tym co się wydarzyło w ciągu ostatnich dwudziestu czterech godzin. Chciał już podejść do Wiktorii, gdy zauważył kogoś za nią. Wiki lekko odsunęła się, a jego oczom ukazała się postać... Adama. Z wrażenia usiadł na stołku. Na chwilę czas stanął w miejscu. Czwórka rezydentów usiadła przy stoliku. Wszyscy oprócz rudej pani doktor się śmieli. Ona ze smutkiem obróciła się w jego stronę. Zauważył łzy w jej oczach. Delikatnym ruchem głowy zaprzeczyła, a on nie był w stanie się ruszyć. W tej chwili wszystko przestało się liczyć. Dla niego wszystko straciło sens, wszystko przestało istnieć.
- Pani doktor, Adam Krajewski jest na izbie...
- Co on tam robi, przecież ma wolne - była naprawdę zmęczona, Ostatnią noc spędziła z Andrzejem a teraz siedziała na nudnym dyżurze
- Źle mnie pani zrozumiała. Doktor Krajewski jest pacjentem - zerwała się z miejsca i popędziła na izbę. Gdy zobaczyła go całego poobijanego przemawiała przez nią litość. Ujęła jego twarz w dłonie i delikatnie musnęła jego usta swoimi wargami. Potem zaczęła sobie przypominać poprzedni wieczór. Nie była w stanie nic powiedzieć. Chciała, ale nie mogła. Długo walczyła ze sobą
- Adam, musisz o czymś wiedzieć
- Ty też... Mogę pierwszy? - wiedziała, że nie może się zgodzić, ale zrobiła to - Wiem, że ty chcesz ze mną zerwać, albo coś gorszego. Możesz mi dowalić, ale poczekaj chwilę. Zanim cokolwiek powiesz... Chcę, żebyś wiedziała, że dla ciebie się zmieniłem. Jestem zupełnie innym facetem, zakochałem się w tobie. - miała w głowie słowa Andrzeja, gdy wyznawał jej miłość. W tej chwili nie poczuła motylków w brzuchu, nie poczuła zakłopotania. Nie poczuła nic, a jednak nie była w stanie mu tego zrobić
- Właściwie to chciałam ci powiedzieć, że okropnie wyglądasz z tymi siniakami i że przez parę dni będę się utrzymywać na prowadzeniu bo jesteś na zwolnieniu - delikatnie się uśmiechnęła. Zdawała sobie sprawę z tego, że prawdopodobnie popełniła największy błąd swojego życia i wiedziała, że będzie musiała z tym żyć. Ze świadomością tego, że zrezygnowała z prawdziwego szczęścia z Andrzejem dla Adama. Że złamała serce Falkowiczowi.
Gdy już się otrząsnął jak najszybciej opuścił tamto miejsce. Jeszcze nigdy nie był tak przygnębiony. W pierwszej chwili miał ochotę rozwalić wszystko, potem się popłakać. Ostatecznie wyrzucił wszystkie płatki róż ze swojej sypialni, zgasił wszystkie świece i położył się na kanapie, żeby chociaż troszeczkę odciąć się od wspomnień. Nie mógł zasnąć, ciągle miał przed oczami jej smutną twarz. Ją w towarzystwie Adama.
***
- Wiki co ty tu robisz? - nie rozmawiał z nią od dwóch miesięcy, a teraz tak po prostu stanęła w jego drzwiach. Nie chciał jej widzieć...
- Mogę wejść?
- Jasne - weszli do salonu, niepewnie usiadła na kanapie. Wróciły wspomnienia sprzed dwóch miesięcy...Uśmiechnęła się, chociaż oczy miała smutne
- Zerwałam z Adamem...
- Nie uważasz, że trochę za późno?
- Zaczekaj, nie o to chodzi. Zerwałam z nim z dwóch powodów. Po pierwsze nie kocham jego tylko ciebie i potrzebowałam dwóch miesięcy, że przestać sobie wmawiać, że jest odwrotnie. A po drugie... Jestem w ciąży - gdyby stał zemdlałby. W pierwszej chwili nie wiedział czy się cieszyć czy nie. Nie był w stanie nic zrobić. A potem zaczął znów myśleć
- No to gratuluję tobie i szczęśliwemu tatusiowi. Przekaż gratulacje Adamowi
- Andrzej, z Adamem spałam dwa razy. Za każdym razem się zabezpieczyliśmy. Ty i ja... Zapomnieliśmy o tym.
- To naprawdę moje dziecko? - pokiwała głową. Emocje w nim wygrały, rzucił się jej na szyję. Przez chwilę poczuł się naprawdę szczęśliwy
- Myślisz, że możemy spróbować być razem?
- Nie... - radość obojga uleciała. Chociaż ona spodziewała się takiej odpowiedzi - Nie potrafię
- Rozumiem... Nie będę ci ograniczać kontaktów z dzieckiem. - spojrzała ze smutkiem w jego oczy - Miałam nadzieję, że jednak dostanę tą ostatnią szansę
- Miałaś swoją szansę. Do zobaczenia Wiktorio...
Takie cudowne i smutne. Poryczałam się jak to czytałam...
OdpowiedzUsuńCzekam na następną część tamtego opowiadania.
Ja też się poryczałam. Piękne ale smutne
UsuńPiękne, a zarazem smutne... Nie dziwie się Andrzejowi,miał prawo się bać znowu jej zaufać . Wiki też pewnie źle się z tym wszystkim czuła,że Falko jej nie dał tej ostatniej szansy. Ale będą mieli dzidziusia :) Świetnie opisałaś emocje Andrzejka i Wiki :) CUDO!!!! Czekam dziś na next nowego opowiadanka :) !!!!
OdpowiedzUsuńJULA
Mój Rabbi !!! Mistrzu jednocztsciowek !!! ^,^
OdpowiedzUsuńWow... Wspaniałe. Brak mi słów dla twojego dzieła. Takie inne, piękne.
OdpowiedzUsuńI jak będzie z tym nextem nowego opowiadanka ? Dziś ?
OdpowiedzUsuńNo właśnie też chciałbym wiedzieć :) Łał jestem tu jedynym facetem... no coż co ja na to poradzę że lubię FaWi ( zwłaszcza Wiki) no i twoje opowiadanka. Czekam na next !!!!!!!!!!
UsuńWow tego się nie spodziewałam *,* Znaczy znam paru facetów fanów NDiNZ, ale pierwszy raz facet komentuje moje opo ;* Czuję się zaszczycona :) Next na pewno w tym tygodniu ;)
UsuńNo nie przesadzaj :) To mi jest miło i przyjemnie że mogę czytać te twoje opowiadanka ... No to w takim razie czekam na tę następną część !!! A po za tym Falko gra świetnie i świetnie prowadzi grę z Consalidą :) POZDRAWIAM ZGREDKU!!!!! Buźka Marcin :)
UsuńNie przesadzam, naprawdę cieszę się, że tylu osobom podobają się moje opka i że tyle osób tutaj zagląda :) Także dziękuję :-*
UsuńNo to czekam na dzisiejszy next !!!!! Marcin
OdpowiedzUsuńDZIŚ NEXT !!!!!!!!!!!!!! BŁAGAM Jula
OdpowiedzUsuńBędzie coś dziś ?? BŁAGAM DODAJ COŚ!!!!!!!
OdpowiedzUsuńNo , no ja już czekam cały tydzień .... Będzie dziś ?
OdpowiedzUsuńTak się zastanawiałam skąd kojarzy mi się to, że mieli zerwać z partnerami i mieli spotkać się w barze o określonej godzinie.. On zerwał z inną i czekał na nią a ta przyszła i pokiwała przecząco głową :) i już wiem!!! Z mojego ulubionego serialu Jak poznałem waszą matkę :P scena z Barney'em i Robin <3 genialne opowiadania od wczoraj czytam i nie potrafię się odciągnąć :)
OdpowiedzUsuń